Gdy zaczął zapadać zmrok, pielęgnowałam storczyki Phelinopsis na patio. W tym momencie pojawił się mój mąż Ethan, ciągnąc walizkę do przedpokoju. Nadal miał na sobie garnitur, ale krawat miał lekko poluzowany. Zapach drogiej męskiej wody kolońskiej, tytoniu i zmęczenie po ciężkim dniu mieszały się ze sobą, przytłaczając czysty aromat storczyków, o które tak pieczołowicie dbałam.
Po 10 latach małżeństwa tak przyzwyczaiłam się do tego zapachu, że czasami nawet go nie zauważałam. Zupełnie jak w naszym małżeństwie, on na mnie spojrzał. Jego wzrok szybko przesunął się po mnie.
„Wyjeżdżam. Ta podróż służbowa jest ważna. Przyjechali zagraniczni partnerzy i chcą przeprowadzić badania geologiczne działki pod ośrodek wypoczynkowy w Hamptons. Rozpoczynamy nowy projekt”.
Jego głos był płaski, pozbawiony emocji i zmęczenia. To było po prostu proste powiadomienie, jak prognoza pogody.
Skinęłam głową i podeszłam, udając, że poprawiam mu kołnierzyk koszuli.
„Dlaczego tak nagle? Piętnaście dni? To długo.”
Ethan lekko się cofnął. To był prawie niezauważalny ruch obronny, ale wyraźnie go dostrzegłem.
„Ten projekt jest ściśle tajny, rozumiesz? Muszę go dokładnie zbadać i nie dopuścić do wycieku informacji”.
Wziął mnie za rękę, ale jego dłoń nie była tak ciepła jak zwykle. Ostrzegł mnie: „Ze względów bezpieczeństwa nie dzwoń do mnie ani nie pisz przez te 15 dni. Wyłączę telefon, żeby się skupić. Oddzwonię, jak tylko skończę pracę. Dom i ogród są w twoich rękach”.
Uśmiechnęłam się. Uśmiech, który ćwiczyłam przez ostatnie 10 lat. Uśmiech mądrej, wyrozumiałej żony.
„Dobrze, zrobisz coś ważnego. W domu będzie mi dobrze, więc jedź w podróż służbową ze spokojem ducha”.


Yo Make również polubił
10 objawów wysokiego poziomu cholesterolu: sygnały alarmowe wysyłane przez organizm
7 genialnych sposobów na odmienienie drzwi wejściowych za pomocą klamerek z Walmartu
Domowy chleb pita
Bogaci teściowie mojego syna wyśmiewali mnie za spóźnienie się i pojawienie się brudnym na ich przyjęciu świątecznym, po tym jak zatrzymałem się, żeby pomóc nieznajomej z zepsutym samochodem. Powiedzieli mi: „Wolelibyśmy, żebyś sobie poszedł”. Chwilę później weszła ta sama „nieznajoma”… i wszelki zadowolony uśmiech zniknął.