Wielka sala balowa sprawiała wrażenie mniej celebracji, a bardziej pięknie udekorowanej wystawy muzealnej na temat biernej agresji. Lilie, tak białe, że aż sterylne, wypełniały powietrze, mieszając się z zapachem drogiego szampana i niewypowiedzianą urazą, która towarzyszyła mi nieustannie przez ostatnie dwa lata. Kryształowe żyrandole, ciężkie jak zamarznięte wodospady, rzucały zimne, migoczące światło na stu pięćdziesięciu gości. Dla nich to był szczyt elegancji, bajkowe wesele. Dla mnie, Sarah, to było ostateczne pole bitwy w długiej, psychologicznej wojnie, a moja jedwabna suknia w kolorze kości słoniowej przypominała raczej zbroję niż suknię.
Moja nowa teściowa, Eleanor, była niekwestionowaną królową tego zimnego królestwa. Poruszała się w tłumie z drapieżną gracją pantery, a jej uśmiech był niczym smuga krwi, która nigdy nie sięgała jej oczu. Bogata, wytwornie ubrana i obdarzona wolą wykutą ze stali i pogardy, uczyniła ze swojej dezaprobaty wobec mnie milczący punkt centralny mojej relacji z jej synem. Nie pochodziłam z rodziny o nazwisku otwierającym drzwi; moi rodzice byli nauczycielami, a nie tytanami przemysłu. Mój „rodowód”, jak kiedyś nazwała go cichym, przerażonym szeptem do przyjaciółki, był plamą na nieskazitelnym rodowodzie, którego pielęgnowanie z patologiczną obsesją pielęgnowała.
Yo Make również polubił
Prezent ślubny
Faszerowane bułeczki z bakłażana: pikantne danie do spróbowania
1 łyżka stołowa każdego ranka, aby naturalnie oczyścić naczynia krwionośne
Kremowe lody mleczne: prosta gałka przyjemności