Mroźny zimowy wieczór zaskoczył miasto. Wiatr gnał śnieg po pustych ulicach, mieszając go z odbiciami przyćmionego światła latarni.
Kobieta otulona w stary szary płaszcz wędrowała drogą. Jej stopy, jakby wrośnięte w ziemię, ledwo poruszały się po śliskim lodzie, a twarz zasłaniał kaptur. Tylko jej załzawione oczy zdradzały rozpacz.
Każdy krok był bolesny, jakby walczyła nie tylko z zimnem, ale i z wewnętrznymi demonami. W ramionach trzymała dwa małe zawiniątka, każde drżące z zimna. Noworodki, ledwo urodzone, były owinięte w cienkie koce, które nie mogły już chronić ich przed lodowatym wiatrem.
Zatrzymała się obok starego kosza na śmieci, wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę, jakby licząc na inne rozwiązanie, ale potem powoli pochyliła się i położyła dzieci na zimnym metalu. Jej palce kurczowo trzymały się tkaniny, jakby nie chciały puścić, walcząc z ostatnim przebłyskiem instynktu macierzyńskiego. Kobieta odwróciła się.
Jej wzrok powędrował w drugą stronę ulicy, a w tym spojrzeniu było coś błagalnego. Jakby błagała Wszechświat o interwencję, o zesłanie znaku albo osoby, która by jej tego zabroniła. Ale ulice były puste.
Tylko wiatr wył swoją melodię, a dźwięk jej własnego oddechu zlewał się z tym zimnym refrenem. Kobieta wyszeptała ochryple: „Wybacz mi”. Jej głos drżał jak samotne liście drżące na wietrze.
Cofnęła się o krok, potem o kolejny i w końcu zniknęła w ciemności, stając się częścią zimnej nocy. Kilka minut później w oddali słychać było skrzypienie kroków. Przechodzień, mężczyzna około czterdziestopięcioletni, ubrany w długi, ciemny płaszcz, wracał do domu po długim dniu pracy.
Wiatr smagał go po twarzy, ponaglając do szybszego marszu, tęskniąc za ciepłem domu. Ale cichy, ledwo słyszalny krzyk przeciął powietrze, sprawiając, że zamarł w miejscu. Czy to sobie wyobraził? Przemknęło mu przez myśl.
Mężczyzna zmrużył oczy, wpatrując się w zamieć, ale dźwięk rozległ się ponownie. Był to krzyk, cichy, niemal żałosny, niczym krzyk duszy uwięzionej w lodowatym powietrzu. Spojrzał w prawo, gdzie majaczyła ciemna sylwetka kosza na śmieci.
Pierwszym odruchem było zignorowanie tego; to nie było dla mnie. To się często zdarza. Ale moje stopy były jak wrośnięte w ziemię.
Coś w nim walczyło, sprawiając, że zastanawiał się: a co, jeśli to ktoś? Albo coś ważnego? Podszedł bliżej, a serce waliło mu tępo, jakby ostrzegając go o powadze chwili. Mężczyzna pochylił się nad pakunkami, zauważając ich ruch. Jego oddech przyspieszył.
Ostrożnie rozwinął jedno z nich i zobaczył niemowlę, maleńkie, drżące stworzenie, z zamkniętymi oczami i maleńkimi dłońmi zaciśniętymi w pięści. Jego usta były sine, ale żyło. Mężczyzna przeniósł wzrok na drugie zawiniątko, kolejne niemowlę, równie bezbronne…
Yo Make również polubił
Obłędnie pyszne ciasto
Niezawodna Metoda Mojej Cioci na Usunięcie Sadzy ze Stosów i Przywrócenie Im Blasku
Bakterie zjadające ciało zabiły osiem osób, a liczba zakażeń wzrosła w związku z ostrzeżeniami zdrowotnymi
10 najskuteczniejszych naturalnych antybiotyków znanych ludzkości