Dzień, w którym mała dziewczynka na szpitalnym korytarzu zmieniła życie miliardera na zawsze – Page 2 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Dzień, w którym mała dziewczynka na szpitalnym korytarzu zmieniła życie miliardera na zawsze

„Och. W takim razie przepraszam” – odpowiedział James z lekkim uśmiechem. „Chciałem tylko sprawdzić, czy czegoś wam brakuje. Może wody albo gorącej czekolady?”

Wspomnienie czekolady sprawiło, że jej oczy na chwilę zabłysły, ale zaraz znów przygasły.

„Mama mówi, że nie mogę przyjmować niczego od obcych.”

„Twoja mama ma rację” – skinął głową, siadając w odpowiedniej odległości na plastikowym krześle obok niej. „Mam na imię James. A ty jak masz na imię?”

„Lily” – odpowiedziała po chwili, wciąż nieufna. „Lily Morgan”.

Morgan.

Imię, którego James nie słyszał od pięciu lat, a mimo to wciąż ściskało go w piersi. Zbieg okoliczności, powiedział sobie. Musiało tak być.

„To bardzo ładne imię, Lily. Gdzie twój tata?” Pytanie wyrwało się automatycznie i James za późno zdał sobie sprawę, że może to być delikatna kwestia.

„Nie mam taty” – odpowiedziała prosto, bez emocji, jak ktoś, kto twierdzi, że nie ma parasola. „Jesteśmy tylko ja i mama”.

Zanim James zdążył cokolwiek powiedzieć, ich uwagę przykuło zamieszanie. Lekarze pędzili na oddział ratunkowy. Ktoś krzyczał instrukcje. Podwójne drzwi otworzyły się na chwilę i James dostrzegł – tylko przez sekundę – twarz kobiety na noszach.

Świat się zatrzymał.

Jakby powietrze zostało wyssane z jego płuc. Ten profil, nawet blady i posiniaczony, był nie do pomylenia. Ten sam delikatny nos, te same usta, które całował tyle razy. Rude włosy rozrzucone na poduszce, teraz krótsze, ale wciąż…

Rebeka.

Imię to wyrwało mu się z ust niczym westchnienie.

Lily spojrzała na niego zaskoczona. „Znasz moją mamę?”

Serce Jamesa waliło jak młotem. Spojrzał na dziewczynę jeszcze raz. Naprawdę spojrzał. To było jak patrzenie w zniekształcone lustro w czasie. Te same zielone oczy, które widział każdego ranka w swoim odbiciu. Ten sam kształt brwi, ten sam zdecydowany podbródek.

Cztery lata.

Dokładnie tyle czasu minęło odkąd Rebecca Morgan zniknęła z jego życia bez śladu.

„Ja… chyba tak” – odpowiedział drżącym głosem, próbując opanować drżenie rąk. „Dawno temu byliśmy przyjaciółmi”.

Lily zdawała się rozważać tę informację i mocniej przytuliła Pana Niedźwiedzia.

„Ona nigdy o tobie nie mówiła” – powiedziała dziewczyna.

Te proste słowa uderzyły Jamesa jak cios w brzuch, ale starał się tego nie okazywać. Oczywiście, że Rebecca nie chciała o nim mówić. Zniknęła z jakiegoś powodu. Powodu, który teraz wydawał się być czterolatką z brązowymi włosami i piegami na nosie.

„Co się z nią stało, Lily?” zapytał, starając się zachować spokój w głosie.

Dziewczynka pociągnęła nosem, a łzy napłynęły jej do oczu. „Samochód się rozbił. Padał ulewny deszcz i mama znowu była smutna. Jechała szybko, a potem samochód wpadł w poślizg i uderzył w drzewo”.

Każde słowo wychodziło pomiędzy szlochami.

„Miałam zapięte pasy, jak mi zawsze powtarza, ale mama uderzyła ją w głowę i bardzo się zraniła”.

James poczuł gulę w gardle. Wyobrażenie sobie Rebekki rannej, z tym dzieckiem – prawdopodobnie jego dzieckiem – przypiętym pasami na tylnym siedzeniu i obserwującym wszystko, było niemal nie do zniesienia.

„Zrobiłaś sobie krzywdę?” zapytał, zauważając mały bandaż na ramieniu dziewczyny.

„Tylko zadrapanie” – odpowiedziała Lily, starając się brzmieć odważnie. „Facet z pogotowia powiedział, że jestem bardzo silna, ale mama się nie obudziła”.

Nie zastanawiając się, James podszedł bliżej i usiadł tuż obok niej.

„Twoja mama też jest silna, Lily. Lekarze już się nią opiekują.”

„A co, jeśli nie będą w stanie jej naprawić?” Jej zielone oczy, tak identyczne jak jego, były pełne strachu. „Nie mam pieniędzy, żeby zapłacić. W zeszłym tygodniu rozbiłam skarbonkę, żeby kupić lody”.

James poczuł, jak ściska mu się serce. Niewinność tak dorosłego zmartwienia, płynąca z ust tak małego dziecka, była druzgocąca.

„Nie martw się o to. Lekarze nie przestaną pomagać twojej mamie z powodu pieniędzy”.

„Ale mama zawsze mówi, że wszystko kosztuje. Kiedy choruję, płacze w tajemnicy, bo lekarstwa są drogie”.

Informacja ta spadła na Jamesa niczym ołów. Rebecca – młoda kobieta, którą znał jako pełną marzeń i ambicji – zaczęła płakać, bo nie było jej stać na leki dla córki. Rebecca, którą znał, była zbyt dumna, by prosić o pomoc, nawet gdy jej potrzebowała. Najwyraźniej to się nie zmieniło.

Gdy próbował to wszystko przetworzyć, podeszła do nich pielęgniarka.

„Czy jesteś spokrewniony z tą dziewczyną?” zapytała, patrząc podejrzliwie na Jamesa.

„Jestem…”. Słowa utknęły w martwym punkcie. Kim on właściwie był? Nieznajomym. Przyjacielem z przeszłości. Mężczyzną, który mógł być ojcem, ale nigdy o tym nie wiedział.

„Zna moją mamę” – odpowiedziała za niego Lily. „Byli przyjaciółmi”.

Pielęgniarka nadal nie wydawała się do końca przekonana.

„Opieka społeczna przyjedzie, żeby zająć się dziewczynką, podczas gdy jej matka będzie operowana. Jeśli nie jesteś krewnym, będziesz musiał poczekać poza strefą opieki”.

„Operacja?” przerwał James. „Jak się czuje Rebecca?”

Kobieta zmarszczyła brwi, wyraźnie nie spodobał jej się jego ton.

„Nie mogę udostępniać informacji medycznych osobom, które nie są członkami rodziny, proszę pana.”

„Oczywiście” – powiedział James, kiwając głową i tłumiąc frustrację. „Czy mogę rozmawiać z lekarzem prowadzącym?”

„Dr Thomas jest teraz na sali operacyjnej. Jak tylko będziemy mieli jakieś wieści, ktoś poinformuje rodzinę”.

Rodzina.

Słowo to odbiło się echem w umyśle Jamesa z nowym ciężarem. Spojrzał na Lily, ściskającą swojego pluszowego misia, jakby był tarczą przed światem. Może tak było.

„Nie chcę iść z obcymi” – mruknęła dziewczynka, gdy pielęgniarka odeszła. „Chcę tu poczekać na mamę”.

James podjął decyzję.

Nie wiedział dokładnie, co robi. Ale wiedział, że nie może zostawić tej dziewczyny samej. Nie, gdy istniała szansa, że ​​to jego córka.

„Hej, Lily” – powiedział, klękając do jej poziomu. „Może zostanę tu z tobą? Możemy razem poczekać na twoją mamę. Co o tym myślisz?”

Jej zielone oczy przyglądały mu się uważnie, jakby oceniały, czy może mu zaufać.

„Pan Niedźwiedź jest głodny” – powiedziała w końcu. „Ja też jestem głodna”.

James uśmiechnął się, odczuwając ulgę z powodu małego otworu.

„No to załatwmy to. W szpitalu jest stołówka. Możemy coś dla ciebie i pana Niedźwiedzia znaleźć. Co lubicie jeść?”

„Gofry” – odpowiedziała szybko. „Z sosem czekoladowym. Pan Niedźwiedź lubi truskawki”.

„Gofry z czekoladą i truskawkami.”

Gdy szli do stołówki, Lily niepewnie wzięła Jamesa za rękę. Jej drobne, ciepłe palce wywołały w nim falę opiekuńczości, jakiej nigdy wcześniej nie czuł. To było dziwne, silne uczucie, jednocześnie nieznane i w jakiś sposób znane – jakby jakaś jego część zawsze czekała na ten moment, nie zdając sobie z tego sprawy.

W stołówce James obserwował Lily pochłaniającą gofry, jakby nie jadła od kilku dni. Między kęsami opowiadała o swoim przedszkolu w Queens, ulubionych kreskówkach i o tym, jak mama zawsze opowiadała jej bajki na dobranoc.

Każdy nowy szczegół stanowił element układanki ostatnich pięciu lat życia Rebekki — a być może także życia córki, o której istnieniu nie miał pojęcia.

„Mama mówi, że jestem za mądra jak na swój wiek” – skomentowała Lily, ocierając sos czekoladowy z kącika ust. „Ale czasami się smuci, kiedy zadaję pytania”.

„Jakie pytania?” zapytał James, starając się brzmieć swobodnie.

Lily wzruszyła ramionami, nagle bardziej zainteresowana krojeniem gofra w różne kształty.

„Pytania o mojego tatę. O to, dlaczego nie mamy dużego domu jak inne dzieci. O to, dlaczego płacze w nocy, kiedy myśli, że śpię”.

James poczuł, jak ściska go w gardle. Co się stało z Rebeccą? Dlaczego zniknęła? I dlaczego, na litość boską, nigdy nie powiedziała mu o Lily?

Jego myśli zostały przerwane, gdy do stołu podszedł inny lekarz.

„Pan Carter?” zapytała.

James wyprostował się na krześle, czując, że Lily mocno ściska jego dłoń.

„Czy z mamą wszystko w porządku?” zapytała dziewczynka drżącym głosem.

Lekarka spojrzała to na Jamesa, to na Lily, ostrożnie dobierając słowa.

„Twoja mama właśnie przeszła operację. Miała obrażenia wewnętrzne i wstrząs mózgu, ale udało nam się ją ustabilizować. Będzie potrzebowała kilku dni na OIOM-ie na obserwację”.

„Czy mogę ją zobaczyć? Proszę, proszę?” – błagała Lily, zsuwając się już z krzesła.

„Jeszcze nie, kochanie. Śpi i potrzebuje dużo odpoczynku” – powiedział łagodnie lekarz. „Ale jak tylko będzie mogła przyjmować gości, będziesz pierwszy. Dobrze?”

Wydawało się, że Lily zaakceptowała tę odpowiedź, choć jej dolna warga niebezpiecznie drżała.

„Czy jest pan krewnym?” – zapytał cicho Jamesa lekarz.

James znów się zawahał. W normalnych okolicznościach powiedziałby „nie”. Ale to nie były normalne okoliczności. A tam była przestraszona dziewczynka, która na niego liczyła.

„Tak” – odpowiedział w końcu. „Jestem ojcem Lily”.

Słowa wyszły mu z ust, zanim zdążył je przemyśleć. Ale o dziwo, nie wydawały się kłamstwem. Bardziej przypominały możliwość, którą w końcu pozwolił sobie rozważyć.

Lekarz skinął głową, nie zadając pytań.

„Będziemy potrzebować kogoś do wypełnienia formularzy ubezpieczeniowych i autoryzacji procedur. Czy mógłbyś pójść ze mną?”

„Jasne”. James zwrócił się do Lily. „Muszę tylko chwilkę porozmawiać z lekarzem, dobrze? Obiecuję, że zaraz wrócę”.

Dziewczyna skinęła głową, choć w jej oczach malował się strach przed samotnością.

„Pan Niedźwiedź będzie się mną opiekował” – powiedziała, starając się brzmieć odważnie.

Podążając za lekarzem korytarzem, James czuł, że przekracza granicę, z której nie ma powrotu. Im bardziej się angażował, tym trudniej było mu się wycofać.

Ale prawda była taka, że ​​nie chciał się wycofać. Chciał odpowiedzi. Chciał zrozumieć, dlaczego Rebecca uciekła. A przede wszystkim chciał wiedzieć, czy Lily naprawdę była jego córką.

Jednego był pewien: jego życie zmieniło się na zawsze, a wszystko przez rozpaczliwy płacz dziecka na szpitalnym korytarzu.

(Ciąg dalszy nastąpi…)

CZĘŚĆ 2

Zegar w poczekalni wskazywał prawie północ, gdy w końcu pojawił się doktor Thomas. James zerwał się na równe nogi, uważając, żeby nie obudzić Lily, która spała zwinięta w kłębek na krześle obok niego, tuląc swojego nieodłącznego Pana Niedźwiedzia.

„Jak się czuje?” zapytał cicho.

Lekarz poprawił okulary i spojrzał na trzymaną w rękach tabelę.

„To delikatna sytuacja, panie Carter. Rebecca doznała licznych obrażeń wewnętrznych. Jej śledziona jest uszkodzona, doszło do krwotoku, którego jeszcze w pełni nie opanowaliśmy, a wstrząs mózgu jest niepokojący”.

James poczuł, jak krew w jego żyłach robi się zimna.

„Czy ona przeżyje?”

„Robimy wszystko, co w naszej mocy, ale ona potrzebuje kolejnej operacji, znacznie bardziej skomplikowanej” – odpowiedział ostrożnie dr Thomas. „Nie chcę pana niepokoić, ale muszę być szczery. Następne czterdzieści osiem godzin jest krytycznych”.

„Zrób, co trzeba, doktorze” – odpowiedział natychmiast James. „Każdy zabieg, każdy specjalista”.

Doktor Thomas zawahał się, ale w jego spojrzeniu dostrzegł inny niepokój.

„Jest jeszcze jeden problem, panie Carter. Pacjent nie ma odpowiedniego ubezpieczenia zdrowotnego, które pokryłoby wszystkie te zabiegi. Szpital zrobi, co w jego mocy, ale…”

„Pokryję wszystkie koszty” – wtrącił James bez wahania. „Każde leczenie, jakiego będzie potrzebowała. I chcę, żeby ten szpital zapewnił mi to, co najlepsze”.

Lekarz przez chwilę przyglądał się jego twarzy, jakby oceniał jego szczerość.

„W porządku. W takim razie umówię operację na jutro rano. Chciałbym zaprosić dr. Patela z neurologii i dr. Reevesa z chirurgii naczyniowej. To najlepsi specjaliści, jakich mamy”.

„Zrób to. A jeśli w innych szpitalach są lepsi specjaliści, nie wahaj się do nich zadzwonić”. James wyjął wizytówkę i podał mu ją. „Mój prywatny numer. Dzwoń w każdej chwili”.

Kiedy lekarz odszedł, James wrócił i usiadł obok Lily. Spojrzał na jej śpiącą twarz, na policzki wciąż naznaczone zaschniętymi łzami, na długie, ciemne rzęsy, które opadały na bladą skórę. Jak mógł tego wcześniej nie zauważyć? Podobieństwo było aż nazbyt oczywiste. Musiała być jego córką.

Bolało go pytanie, które nie chciało opuścić jego umysłu.

Dlaczego Rebecca mu nie powiedziała?

Jego myśli zostały przerwane, gdy Lily poruszyła się i powoli otworzyła oczy.

„Czy mama się obudziła?” zapytała zaspana.

James delikatnie pogłaskał ją po włosach. „Jeszcze nie, kochanie. Lekarze się nią zajmują. Może pojedziemy do hotelu i trochę odpoczniemy? Wrócimy jutro wcześnie”.

Lily pokręciła głową, teraz już całkowicie rozbudzona.

„Nie chcę wychodzić. Co jeśli mama się obudzi i mnie nie znajdzie?”

„Ona się dziś nie obudzi, kochanie. Lekarze dali jej lekarstwo, żeby mogła dużo spać i wyzdrowieć”. Spojrzał jej w oczy. „Obiecujesz, że wkrótce wrócimy?”

Jej zielone oczy wpatrywały się w jego twarz, pełne nieufności i nadziei.

„Obiecuję” – powiedział. „I wiesz co? Chyba jutro możemy wpaść do sklepu z zabawkami. Pan Miś chyba potrzebuje przyjaciela”.

Na twarzy Lily pojawił się uśmiech – pierwszy, jaki kiedykolwiek zobaczył.

Apartament hotelowy był przestronny i luksusowy, ale dla Lily wyglądał jak obca planeta. Ostrożnie chodziła po pokoju, dotykając przedmiotów, jakby bała się, że znikną.

„To miejsce jest większe niż całe nasze mieszkanie” – powiedziała ze zdumieniem, badając łazienkę. „I jest tam ogromna wanna”.

James poczuł ukłucie smutku. Jej ekscytacja rzeczami, które uważał za oczywiste, wiele mówiła o życiu, jakie wiodła z Rebeccą.

„Chcesz wziąć kąpiel?” – zaproponował. „Musisz być zmęczona po tak długim dniu w szpitalu”.

Dziewczynka zawahała się, mocniej ściskając Pana Niedźwiedzia.

„Nie mam tu żadnych ubrań.”

„Och, już się tym zająłem”. James wziął torbę na zakupy, którą wziął z hotelowego lobby. „Poprosiłem concierge’a, żeby kupił ci kilka podstawowych rzeczy. Mam nadzieję, że się zmieszczą”.

Lily z ciekawością przyglądała się nowej piżamie, kolorowym skarpetkom i szczoteczce do zębów z nadrukiem jednorożca.

„Kupiłeś mi to wszystko?”

„Oczywiście. Przecież nie możemy spać w brudnych ubraniach, prawda?”

Przygotowując kąpiel Lily, James zdał sobie sprawę, że nie ma pojęcia, jak zająć się dzieckiem. Czy woda była za gorąca, za zimna? Czy powinien zostawić ją samą, czy może to być niebezpieczne?

„Potrzebujesz pomocy?” zapytał niepewnie, stojąc przy drzwiach.

Lily uniosła brwi, jakby pytanie było śmieszne.

„Kąpię się sama odkąd skończyłam trzy lata” – powiedziała z dumą. „Mama pomaga mi myć włosy tylko czasami”.

„Dobrze. Będę w pobliżu, jeśli będziesz czegoś potrzebować.”

Podczas kąpieli Lily, James wykonał kilka telefonów. Najpierw do swojej asystentki, odwołując wszystkie spotkania w tym tygodniu. Potem do swojego prawnika, prosząc go o dyskretne zbadanie sytuacji prawnej Rebekki i Lily.

„Jest akt urodzenia Lily Morgan” – poinformował prawnik później tego samego wieczoru. „Ojciec figuruje jako nieznany. Twoja przyjaciółka zalega z czynszem za małe mieszkanie w Queens od dwóch miesięcy. Samochód zniszczony w wypadku był sfinansowany i przeterminowany. Jest kilka drobnych pożyczek osobistych”.

James zamknął oczy, czując ciężar każdego słowa.

„Zajmij się tym wszystkim” – rozkazał cicho. „Spłać długi, opłać czynsz z góry za rok, jeśli będzie trzeba, i sprawdź, czy uda ci się odzyskać z mieszkania jakieś ich rzeczy osobiste. Ubrania, dokumenty, cokolwiek sentymentalnego”.

„Rozumiem. Czy planujesz złożyć wniosek o ustalenie ojcostwa?”

James zawahał się.

„Jeszcze nie. Najpierw muszę porozmawiać z Rebeccą. Ale przygotuj wszystkie dokumenty, które mogą być potrzebne, na wszelki wypadek.”

Kiedy Lily wyszła z łazienki w nowej piżamie, z wciąż wilgotnymi włosami, wyglądała jak inne dziecko. Jej policzki były zaróżowione, oczy jaśniejsze i wydawała się bardziej zrelaksowana.

„Jestem głodna” – oznajmiła, wspinając się na łóżko king-size, jakby było górą.

James spojrzał na zegarek. Była po pierwszej w nocy.

„Zamówmy room service. Co lubisz jeść?”

„Makaron z serem” – odpowiedziała natychmiast. „I lody na deser”.

James uśmiechnął się, podnosząc telefon. „Makaron z serem i lody, niech będzie”.

Podczas oczekiwania na jedzenie, Lily rysowała w hotelowym notatniku. James obserwował, zdumiony jej umiejętnościami w tak młodym wieku. Narysowała kobietę o rudych włosach, brązowego misia i małą dziewczynkę stojącą między nimi.

„Bardzo dobrze rysujesz” – powiedział szczerze.

Lily wzruszyła ramionami, skupiając się na swoim dziele.

„Mama mówi, że mam talent. Daje mi kolorowe kredki na Boże Narodzenie i urodziny”.

James postanowił, że jak najszybciej kupi jej profesjonalny zestaw do malowania.

„Co jeszcze lubisz robić oprócz rysowania?” zapytał.

Lily zastanowiła się przez chwilę.

„Lubię, kiedy mama czyta mi bajki. Lubię też chodzić do parku niedaleko naszego domu. Czasami bawimy się tam w chowanego, kiedy mama nie jest zbyt zmęczona po pracy”.

„Gdzie pracuje twoja mama?”

„Pracuje w dwóch miejscach” – odpowiedziała Lily, szkicując coś, co wyglądało jak budynek. „W dzień pracuje w sklepie z eleganckimi ubraniami. Wieczorami pracuje w restauracji serwującej jedzenie. W weekendy pani Daniels mieszka u mnie”.

Obraz Rebekki pracującej na dwa etaty, żeby utrzymać córkę, wywołał u Jamesa mieszankę poczucia winy i gniewu. Poczucia winy, że nie była przy niej, żeby pomóc. Złości, bo nigdy nie dała mu szansy na bycie ojcem.

Przybyła obsługa pokoju, przerywając jego rozmyślania. Lily pochłaniała makaron z serem, po czym szybko rozsmarowała ser na policzkach.

„To najlepszy makaron z serem na świecie” – oznajmiła między kęsami. „Możemy przynieść trochę mamie, kiedy się obudzi?”

„Oczywiście. Możemy jej przynieść cokolwiek zechce do jedzenia.”

Po improwizowanej kolacji Lily zaczęła ziewać. Zmęczenie w końcu przezwyciężyło długi, chaotyczny dzień.

„Czas spać, mała” – powiedział James.

Nie protestowała. Kiedy ją otulił, Lily spojrzała na niego z powagą, która nie pasowała do jej wieku.

„Naprawdę zostaniesz ze mną, dopóki mama się nie obudzi?”

„Tak, Lily. Nigdzie się nie wybieram.”

“Obietnica?”

„Obiecuję” – odpowiedział, czując ciężar tego słowa. To była obietnica, którą zamierzał dotrzymać, nie tylko teraz, ale do końca życia.

Lily uśmiechnęła się i przytuliła do Pana Niedźwiedzia.

„Dobranoc, James.”

„Dobranoc, Lily.”

Kilka minut później zasnęła. James obserwował ją przez długi czas, jednocześnie zdumiony i przerażony nagłą odpowiedzialnością, która spadła na jego barki. Miał córkę, albo coś bardzo do niej zbliżonego, i nie miał o tym pojęcia.

Poranek przyniósł nowe wyzwania. Lily obudziła się z płaczem, przez chwilę niepewna, gdzie jest. James uspokoił ją, jak tylko mógł, przypominając jej o poprzedniej nocy, o gofrach i obietnicy spotkania z mamą.

„Czy teraz pójdziemy zobaczyć mamę?” zapytała zaraz po skończeniu śniadania.

„Tak. A dzisiaj lekarze powiedzą nam więcej o jej stanie.”

Po powrocie do New York General czekał na nich doktor Thomas.

„Rebecca potrzebuje kolejnej operacji” – wyjaśnił. „Bardziej skomplikowanej. Będziemy mieli na sali operacyjnej dr. Patela z neurologii i dr. Reevesa z chirurgii naczyniowej. I…” Zawahał się. „Znaleźliśmy masę na jednym ze skanów. Może nie mieć związku z wypadkiem. Musimy to zbadać w trakcie zabiegu”.

James poczuł ucisk w żołądku.

„Co to może być?”

„Nie możemy jeszcze powiedzieć” – odpowiedział lekarz. „Zrobimy biopsję podczas operacji i prześlemy ją do analizy”.

Kolejna komplikacja. Kolejny powód do zmartwień.

„Zrób, co musisz” – powiedział James. „Po prostu jej pomóż”.

Następne godziny należały do ​​najdłuższych w jego życiu. Aby zająć czymś Lily, zabrał ją do szpitalnej stołówki na gorącą czekoladę, kupił kolorowanki w sklepie z pamiątkami i nauczył ją gry w kółko i krzyżyk na serwetkach. Narysowała kolejny obrazek – trzy postacie trzymające się za ręce.

„Kim oni są?” zapytał.

„To my” – powiedziała po prostu. „Ja, mama i ty. Kiedy wyzdrowieje”.

Jej odpowiedź go zaskoczyła. W niecałe dwadzieścia cztery godziny Lily już włączała go do swojej małej rodziny.

Późnym popołudniem dr Thomas wrócił z dr Patelem.

„Wyszła z tego, panie Carter” – oznajmił. „Operacja się powiodła. Usunęliśmy uszkodzoną śledzionę, zatamowaliśmy krwawienie, a ciśnienie w mózgu jest stabilne”.

James musiał usiąść, ulga była tak intensywna, że ​​poczuł zawroty głowy.

„A co z drugą kwestią?” – zapytał.

Doktor Patel skinął głową ze zrozumieniem.

„Udało nam się pobrać wystarczającą ilość tkanki do analizy. Wyniki poznamy za kilka dni, ale jestem ostrożnie optymistyczny. Guz ma charakter łagodny”.

James powoli wypuścił powietrze, a napięcie opuściło jego ramiona.

„Kiedy ona się obudzi?”

„Na razie utrzymujemy Rebeccę w śpiączce farmakologicznej. Jej mózg potrzebuje czasu na regenerację po urazie. Prawdopodobnie zaczniemy zmniejszać dawkę środka uspokajającego za czterdzieści osiem godzin, jeśli wszystko pójdzie dobrze”.

„A czy możemy ją zobaczyć?” zapytał James.

Lekarz zawahał się.

„Jest na OIOM-ie. Godziny odwiedzin są ograniczone”. Spojrzał na Lily, siedzącą na krześle w poczekalni i przytuloną do Pana Niedźwiedzia. „Ale mogę zrobić dla dziewczynki szybki wyjątek. Dobrze by jej zrobiło, gdyby zobaczyła mamę, nawet nieprzytomną”.

Lily obudziła się całkowicie, gdy tylko usłyszała, że ​​widzi swoją matkę.

„Czy teraz jest już w porządku?” zapytała z nadzieją.

„Jeszcze nie do końca” – wyjaśnił James delikatnie. „Wciąż śpi dzięki lekom, ale lekarze opatrzyli wszystkie jej obrażenia i wkrótce się obudzi”.

Na oddziale intensywnej terapii Rebecca leżała podłączona do różnych maszyn. Jej twarz, blada i opuchnięta, była pokryta siniakami i skaleczeniami. Głowę miała częściowo zabandażowaną, a z ust i nosa wychodziły rurki.

Lily mocno ścisnęła dłoń Jamesa.

„Dlaczego mama tak wygląda?” wyszeptała przestraszona.

„Te maszyny pomagają jej oddychać i wracać do zdrowia” – wyjaśnił James, klękając obok niej. „Wygląda to przerażająco, ale pomaga. Teraz odpoczywa, żeby jej ciało mogło się zagoić”.

Lily niepewnie podeszła do łóżka i ostrożnie dotknęła dłoni Rebekki.

„Cześć, mamusiu” – powiedziała cicho. „To ja, Lily. Przyprowadziłam pana Niedźwiedzia, żeby się tobą zaopiekował, a James opiekuje się nami”.

Prostota tych słów sprawiła, że ​​James odwrócił twarz, by ukryć łzy, które w końcu popłynęły.

Następne dni nabrały dziwnego rytmu. James dzielił swój czas między pokój Rebekki, w którym spała, a mały świat, który stworzył z Lily. Towarzystwo mogło poczekać. Świat zewnętrzny mógł poczekać. Nic nie wydawało się ważniejsze niż te białe ściany, nieustanne pikanie monitorów i zielone oczy, które każdego ranka patrzyły na niego z zaufaniem, na które nigdy nie przypuszczał, że zasługuje.

Śniadanie w hotelu. Lily nalegała na okrągłe naleśniki – nigdy kwadratowe. Potem gorąca czekolada w szpitalnej stołówce, kolejny rytuał, którego James nie śmiał przerwać. Rano czuwali przy łóżku Rebekki. Lily rozmawiała z matką o wszystkim, co robiły poprzedniego dnia, pokazując rysunki i opisując nowe książki, które czytał jej James, wszystko z poruszającą naturalnością. James prowadził rozmowy z lekarzami i specjalistami oraz sprawdzał wszystkie wyniki badań, jakie mu pozwolono zobaczyć.

Otrzymano wyniki biopsji. Guz w mózgu Rebekki okazał się niewielkim, łagodnym guzem, który można będzie leczyć później. Nie stanowił bezpośredniego zagrożenia. Na razie skupialiśmy się na jej powrocie do zdrowia po wypadku.

Popołudniami, podczas gdy pielęgniarki opiekowały się Rebeccą, James zabierał Lily na spacery. Zwiedzali Central Park, odwiedzili Central Park Zoo, a nawet poszli na przedstawienie dla dzieci na Broadwayu, kiedy pielęgniarka upierała się, że Lily dobrze zrobi, jeśli będzie miała dzień, który będzie normalny.

Wieczorem, po kolacji w hotelu, nadszedł ulubiony moment Jamesa – czas na bajki. Nigdy nie był szczególnie kreatywny, ale odkrył, że potrafi wymyślać całe światy, by umilić czas Lily.

„Księżniczka Lily i jej wierny giermek, Pan Niedźwiedź, przekroczyli zaczarowany most” – opowiadał, podczas gdy Lily patrzyła na nich błyszczącymi oczami, wtulona pod kołdrę. „Po drugiej stronie nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła…”

„Co ona widziała?” zapytała Lily.

“A garden full of talking flowers that shared secrets about how the stars shine and why the moon changes shape,” he said.

Little moments like these built a bridge between them, piece by piece, day by day. At some point, James realized Lily had stopped asking when Mrs. Daniels would come pick her up or when she’d go back to her old apartment. The hotel room, which had seemed strange at first, was now simply “our room.”

One night, during a strong storm, James woke to the sound of timid footsteps.

“James?” Lily’s small voice called from the darkness. “Can I sleep here? The noise is scaring Mr. Bear.”

He smiled, shifting to make room for her.

“Of course. Come on up.”

Lily climbed into the bed, bringing her teddy bear and the faint scent of children’s shampoo. Within seconds, she fell asleep with her head resting on his arm.

James stayed awake, watching her, feeling a mix of fear and gratitude. It was frightening how easily a child gave her trust. And humbling to know she believed, without question, that he would be there.

In the third week, Dr. Thomas asked James for a word.

“We’re gradually reducing the sedation,” he explained. “Rebecca should start showing signs of consciousness in the next few days.”

“Will she be all right? No lasting effects?” James asked.

“The brain is unpredictable,” the doctor said. “The trauma was significant, but recent scans look promising. Still, be prepared for a slow recovery.”

James nodded, feeling both relief and apprehension. What would happen when Rebecca woke up? How would she react to seeing him there, caring for Lily—who almost certainly was his child?

On Rebecca’s twenty‑third day in the hospital, James sat beside her bed while Lily drew quietly at a small table. He held Rebecca’s hand, a gesture that had become part of their routine, when he felt a faint movement. It had happened before—normal muscle reflexes, the doctors had said.

But then came another movement. Stronger. And another.

The heart monitor began to show changes in her rhythm.

“Lily,” James called softly. “Go get the nurse. Quick.”

The girl dropped her pencils and ran into the corridor. James gently squeezed Rebecca’s hand.

“Rebecca, can you hear me?” he whispered.

A slight furrow appeared between her brows. Her eyelids fluttered.

“I’m here,” James murmured. “You’re safe. Lily is fine.”

At the mention of her daughter’s name, Rebecca seemed to react more strongly. Her fingers tightened around his with surprising strength.

Slowly, her eyes began to open. Confused, unfocused, the blue eyes he knew so well wandered over the ceiling before finding his face.

There was a moment of pure incomprehension followed by a flash of recognition that made the heart monitor spike.

“James.” Her voice came out rough, barely audible. “What’s going on?”

He felt a knot in his throat.

“You had an accident, Rebecca. You’ve been in the hospital for over three weeks.”

She blinked slowly, absorbing the information.

“Lily?” Panic rose in her eyes. “Where is my Lily?”

“She’s okay,” he said quickly. “She’s here at the hospital. She just went to call the nurse. She wasn’t seriously hurt.”

The relief on Rebecca’s face was so profound it brought tears to his own eyes. Even confused and in pain, her first thought was for her daughter.

The nurse entered, followed by Dr. Thomas and Lily, who looked ready to burst with excitement.

“Mommy!” she cried, rushing to the bed.

“Careful, sweetheart,” the nurse said gently, holding her back. “Your mom is still weak. Let’s run some tests first.”

“Okay,” Lily nodded, though clearly impatient.

James stepped away to give the doctors space, taking Lily with him into the corridor.

“Mommy woke up,” the girl repeated, jumping for joy. “Is she coming home now?”

James knelt to meet her eyes.

“Not yet, little one. She still needs to stay in the hospital until she’s fully better. But this is a really good sign.”

Lily nodded and threw her arms around his neck.

“Thank you for staying with us, James. You’re the best Mommy‑friend I’ve ever met.”

The innocent compliment made him smile, even as he felt a pang at the thought that soon he’d have to explain to Lily that he was more than just Mommy’s friend.

After nearly an hour of tests, Dr. Thomas finally allowed them to return to the room.

“Rebecca is conscious and oriented, which is excellent,” he explained. “However, she’s still very weak and confused. There might be some memory gaps around the accident, which is normal. Go slowly. Don’t overwhelm her with too much information.”

When they entered, they found Rebecca with the bed slightly raised. Color was starting to return to her cheeks, and her eyes, though tired, were more focused now.

“Mommy!” Lily ran to her, stopping at the bedside, unsure how to hug her without causing pain.

Rebecca raised a trembling hand and stroked her daughter’s face.

“My love,” she whispered. “Are you really okay? You weren’t hurt?”

“Just a tiny scratch,” Lily said, showing her arm where the bandage from the day of the accident had once been. “I was so brave, wasn’t I, James?”

Rebecca looked at James, and something in her gaze changed. There was gratitude, but also confusion, perhaps even fear.

“James has been taking care of me,” Lily continued, oblivious to the tension. “We’re staying in a huge hotel with a bathtub and everything. He bought me a bunch of new clothes and colored pencils and Miss Whiskers, and we went to the zoo three times.”

Rebecca listened, her expression a mixture of relief and growing alarm.

“Lily, honey,” James gently cut in. “Why don’t you show Mommy that special drawing you made yesterday?”

The girl nodded eagerly and ran to her backpack to fetch the sketchbook.

When she moved away, Rebecca turned to James.

“How long?” she asked quietly.

“Twenty‑three days,” he answered, knowing what she meant. “I’ve been taking care of Lily since the accident.”

Rebecca closed her eyes briefly, as though trying to process it all.

“Why?” she finally asked.

A simple question. Three letters carrying the weight of five years of absence.

„Bo kogoś potrzebowała” – odpowiedział ostrożnie James. „I bo jest moją córką, prawda?”

Oczy Rebekki szeroko się otworzyły, wypełnił je strach, jakiego nigdy wcześniej nie widział.

„James, ja…”

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Miękkie bułeczki z dżemem

Przygotowanie: 1. Ubij jajka z cukrem. 2. Następnie dodać przesiane suche składniki: mąkę, sól i wodorowęglan. 3. Wylać masę na ...

10 najważniejszych oznak zakrzepu krwi w nodze (zapobieganie zakrzepicy żył głębokich)

Przyspieszone bicie serca podczas odpoczynku? Czasami jest to znak, że organizm walczy ze skrzepem, który zakłóca przepływ krwi. Niewyjaśniona gorączka ...

Najsilniejsze zioło, które zabija pasożyty, infekcje dróg moczowych i opryszczkę

Tak, tymianek pomaga nam we wszystkich tych przypadkach, ale należy zachować ostrożność podczas jego stosowania, ponieważ może powodować następujące przeciwwskazania: ...

Łatwy przepis na pastę warzywną: orzeźwiająca przystawka inspirowana ogrodem na każdą okazję

2. Wymieszaj pastę Do średniej miski dodaj rozmiękczony serek śmietankowy, posiekane warzywa, sól, czosnek w proszku i cebulę w proszku ...

Leave a Comment