
Kiedy dowiedziałem się, że rodzice przekazali rodzinny biznes mojej siostrze, przestałem pracować po 80 godzin tygodniowo.
Przez dwanaście lat pracowałem w rodzinnej firmie Matthews Commercial Construction. Zacząłem w wieku 20 lat jako robotnik sezonowy, nauczyłem się rachunkowości kosztów podczas studiów, a po ukończeniu studiów inżynierskich zostałem kierownikiem operacyjnym.
Podczas gdy Paula mieszkała w Nowym Jorku, robiąc karierę w marketingu i okazjonalnie przyjeżdżając na wakacje, ja coś tu zbudowałem, rozwinąłem się i poświęciłem. „Mark” – głos ojca wyrwał mnie z zamyślenia. „Słyszałeś, co powiedziałem?” Zamrugałem i skupiłem się na trzech twarzach zwróconych teraz w moją stronę. „Słucham?” – zapytałem. „To nie zmienia twojej pozycji w firmie. Pozostajesz kierownikiem operacyjnym”.
„Ton taty był uspokajający, prawie jakby robił mi przysługę. Paula przejmie firmę w przyszłym roku, kiedy przejdę na emeryturę, ale twoja pozycja jest bezpieczna”. Moja siostra uśmiechnęła się do mnie, a jej wyraz twarzy był mieszanką współczucia i triumfu. Miała 32 lata, była ode mnie o dwa lata młodsza, ale emanowała pewnością siebie kogoś, kto właśnie otrzymał klucze do królestwa – i prawdopodobnie nią była.
„Mark” – powiedziała miękkim głosem, pełnym wyćwiczonego współczucia. „Mam nadzieję, że wiesz, jak bardzo cenię twoje doświadczenie. Nie dałabym rady bez ciebie”. Wpatrywałem się w nią, zastanawiając się, czy naprawdę w to wierzy. Paula pracowała w firmie dokładnie dziesięć miesięcy. Dziesięć miesięcy w porównaniu z moimi dwunastoma latami.
Dlaczego? Pytanie wymknęło mi się, zanim zdążyłem je powstrzymać. Dlaczego Paula, a nie ja? W pokoju zapadła cisza. Richard nagle był bardzo zajęty porządkowaniem swojej teczki. Uśmiech mojej mamy był wymuszony. Ojciec odchrząknął. „Marku, już o tym rozmawialiśmy. Paula ma wizję kierunku, w którym powinna zmierzać firma. Lepiej radzi sobie z ludźmi. Klienci ją uwielbiają”.
Jesteś genialny w operacjach, w dziedzinie technicznej, ale nie nadaję się na prezesa. Dokończyłem jego zdanie. „Nie o to mi chodziło” – odparł, ale jego wzrok powędrował gdzie indziej. Moja mama zrobiła krok naprzód. „Kochanie, jesteś niezastąpioną częścią firmy. Możesz nadal pomagać za kulisami. Paula będzie potrzebowała twojego wsparcia”. Za kulisami – to zdanie uderzyło mnie jak grom z jasnego nieba. Dokładnie tam zawsze byłem, prawda? W tle.
Dopilnowała, żeby wszystko szło gładko, podczas gdy inni zbierali owoce. Paula wstała, podeszła do mnie i wzięła mnie i swoje ręce. „Mark, ta współpraca będzie fantastyczna. Znasz te procesy od podszewki, a ja potrafię pozyskać ważnych klientów. Razem jesteśmy nie do zatrzymania”. Spojrzałem jej w oczy, te same orzechowe co moje, te same co naszych ojców, i zobaczyłem w nich tylko pewność siebie.
Była absolutnie przekonana, że na to zasłużyła. „Gratulacje” – powiedziałem w końcu, odrywając ręce od jej dłoni. „Proszę wybaczyć, muszę wracać do pracy”. Odwróciłem się i wyszedłem z sali konferencyjnej, ignorując telefony matki. Znajomy korytarz firmy budowlanej Matthews nagle wydał mi się dziwny, jakbym patrzył na niego oczami obcej osoby.
Ściany zdobiły zdjęcia: placów budowy, parapetówek, uścisków dłoni z ważnymi klientami. Na większości z nich mój ojciec był wyraźnie widoczny. Paula pojawiła się na kilku nowszych. Szukałem, ale nie mogłem znaleźć ani jednego zdjęcia siebie. Zza kulis, owszem.
Tego wieczoru siedziałem na balkonie z butelką whisky i laptopem, przeglądając pliki projektu, jak to często robiłem. Z mojego mieszkania roztaczał się wspaniały widok na centrum miasta, którego światła migotały niczym gwiazdy. W oddali dostrzegałem kilka budynków, które wznieśliśmy na przestrzeni lat, w tym niedawno ukończoną wieżę Harrington Tower, nasz największy jak dotąd projekt, dzięki któremu Matthews stał się poważnym konkurentem na rynku dużych inwestycji komercyjnych. Projekt Harrington był moim marzeniem od samego początku.
Pracowałem przez trzy dni bez przerwy, aby sfinalizować ofertę, oszacować koszty co do centa i opracować innowacyjne podejście do budowy, dzięki któremu wygraliśmy kontrakt z firmami dwa razy większymi od nas. Oczywiście prezentacje poprowadził mój ojciec, ale sam opracowałem treść. Mój telefon zawibrował, gdy przyszedł SMS.
Paula, hej, kolego, wiem, że dzisiejszy dzień był dla mnie szokiem. Spotkajmy się jutro na lunchu i omówmy tę transformację. Twoja opinia jest dla mnie ważniejsza niż kogokolwiek innego. Wziąłem kolejny łyk whisky i nie odpisałem. Mój komputer zapiszczał, informując o e-mailu. Kolejny problem z projektem Westside wymaga mojej uwagi. Zawsze jest coś, co wymaga mojej uwagi.
Przez lata pracowałem po 80 godzin tygodniowo. Spędzałem urlopy na budowach. Moje wakacje przerywały telefony alarmowe. Poświęciłem osobiste relacje dla rodzinnego biznesu. Wszystko dlatego, że wierzyłem, że firma pewnego dnia będzie moja. Jakiż byłem głupcem!
Zamknąłem laptopa, odchyliłem się na krześle i wpatrywałem się w nocne niebo. Decyzja kształtowała się we mnie, z każdą chwilą nabierająca mocy. Skoro nie miałem odziedziczyć firmy, skoro wszystkie moje poświęcenia dla rodziny były tak mało warte, to może nadszedł czas, żebym ponownie rozważył swoje zobowiązanie.Gry rodzinne
Koniec z 80-godzinnymi tygodniami pracy, koniec z nagłymi wypadkami, koniec z poświęcaniem życia dla firmy budowlanej Matthew. Od teraz będę pracować w umówionych godzinach. Ani więcej, ani mniej. Będę mieć wolne weekendy. Będę korzystać z urlopu. A co najważniejsze, zacznę szukać innych możliwości. Ta myśl powinna mnie przerażać. Zamiast tego czułam się wolna.
Następnego ranka przybyłem do biura punktualnie o 8:00, dobre dwie godziny później niż zwykle. Kilku kolegów spojrzało na mnie ze zdziwieniem, gdy wszedłem przez drzwi z kawą w dłoni. „Wszystko w porządku, Mark?” zapytała Nancy, nasza recepcjonistka, która pracowała w firmie dłużej niż ja. „Świetnie sobie radzę” – odpowiedziałem z uśmiechem.
„Piękny poranek, prawda?” Moje biuro było już zasypane wiadomościami. Trzy wiadomości głosowe od kierownika budowy z różnych placów budowy. Czternaście e-maili oznaczonych jako pilne. Dwóch kierowników projektów czekało przed moimi drzwiami. Przywitałem ich, wysłuchałem ich obaw i udzieliłem im jasnych, zwięzłych instrukcji – wszystko w ciągu 30 minut. Bez zbędnego zamieszania, bez przerzucania ich problemów na moje. Po prostu bezpośrednie zarządzanie. W porze lunchu Paula była u mnie w drzwiach.
Gotowy na lunch? „Niestety nie dzisiaj” – powiedziałem, nie odrywając wzroku od komputera. „Mam już plany”. Zawahała się. „Och, myślałam, że porozmawiamy o przekazaniu”. „Nie ma o czym rozmawiać” – odparłem. „Jesteś spadkobiercą. Ja odpowiadam za codzienne działania. Wszystko jak zawsze, Mark”. W jej głosie brzmiał ten pochlebny ton, który doskonaliła od dzieciństwa.
Ten, który zawsze załatwiał jej wszystko, czego chciała. Nie bądź taka. W końcu na nią spojrzałam. Przepraszam? Po prostu wykonuję swoją pracę, Paulo. Dokładnie. Swoją pracę. Nic więcej, nic mniej. Zmarszczyła brwi i przyjrzała mi się. Tata powiedział, że nie odbierałaś telefonów. Byłam zajęta. Zbyt zajęta, żeby dostać ofertę od Westridge’a. Powiedział, że powinnaś sprawdzić ostateczne wyniki, ale ich nie wysłałaś. Odchyliłam się na krześle.
Tego nie było w moim kalendarzu w tym tygodniu. Jeśli to pilne, mogę to sprawdzić w przyszłym tygodniu. W przyszłym tygodniu, Mark, oferta jest ważna do piątku. Ktoś, kto ma wystarczająco dużo czasu, żeby ją przejrzeć, powinien był ją wtedy wpisać. Wróciłem do komputera. Ale jestem pewien, że sobie z tym poradzisz. W końcu lepiej radzisz sobie z klientami.
Cisza między nami przedłużała się, aż Paula w końcu się odezwała, jej głos był ochrypły. „Dobrze, powiem tacie, że jesteś nieosiągalna. No dalej”. Kiedy wyszła, odchyliłam się do tyłu i wzięłam głęboki oddech. Część mnie czuła się winna. Nigdy nie unikałam odpowiedzialności, ale większa część odczuwała mroczną satysfakcję. Niech zobaczą, co się stanie, kiedy przestanę pracować.
Poświęciłem się do cna dla firmy, która nigdy nie miała być moja. Dokładnie o 17:00 wyłączyłem komputer, spakowałem rzeczy i wyszedłem z biura. Nie sprawdziłem, czy nie ma żadnych nagłych wypadków. Nie zrobiłem nawet swojego zwykłego objazdu, żeby upewnić się, że wszystko jest gotowe na następny dzień. Po prostu wyszedłem. Wolność była ekscytująca. Oferta od Westridge została wysłana bez mojej zgody.
Straciliśmy kontrakt na rzecz konkurencji minimalną różnicą. Błąd w kalkulacji kosztów materiałowych, który zauważyłbym od razu. Ojciec wezwał mnie do swojego biura w następny poniedziałek. „Co do cholery z tobą nie tak?” – zapytał gniewnie. Straciliśmy Westridge’a z powodu typowego błędu nowicjusza w przygotowaniu oferty. Siedziałem spokojnie naprzeciwko niego. „To pech”.
„Niezadowolony? Staraliśmy się o Westridge przez trzy lata. To była nasza szansa na wejście do sektora opieki zdrowotnej. Wydaje mi się, że Paula zajęła się tą ofertą” – powiedziałem spokojnie. „Nie wyrobiła sobie jeszcze tak dobrego wyczucia w kwestiach technicznych, jak ty” – warknął. „Potrzebowała twojej wiedzy. A gdyby ktoś dał mi czas na przeprowadzenie dokładnej analizy, udostępniłbym ją w godzinach pracy”.
Ojciec zmrużył oczy. Co to znaczy? To znaczy, że nie jestem już dostępny 24/7. Pracuję od poniedziałku do piątku od 8:00 do 17:00. Robię sobie przerwę na lunch. Wracam do domu na czas. Nie czytam maili w weekendy. Od kiedy? Od kiedy jasno dałeś mi do zrozumienia, że moje dwanaście lat pracy w tej firmie jest bezwartościowe, jeśli chodzi o planowanie sukcesji.
Krew odpłynęła mu z twarzy. „Więc o to chodzi? Karzesz firmę, bo jesteś zły na Paulę?” „Nikogo nie karzę” – odpowiedziałem. „Po prostu dostosowuję równowagę między życiem zawodowym a prywatnym do mojej obecnej pozycji w firmie. Jestem kierownikiem operacyjnym i nie mam żadnego interesu w jej przyszłości. Ty nadal masz ten sam interes”.
Nic się nie zmieniło w twoim pakiecie wynagrodzeń. Wszystko się zmieniło, tato. Nie możesz oczekiwać, że będę zachowywał się jak właściciel firmy, skoro dałeś mi jasno do zrozumienia, że nigdy nim nie będę. Przeczesał dłonią siwiejące włosy, frustracja wryła się w każdą cząstkę jego istoty. Potrzebuję cię, Marku. Firma cię potrzebuje, a ja jestem tutaj. W godzinach pracy i robię dokładnie to, co jest w opisie mojego stanowiska, nic więcej, nic mniej.
Tata długo się we mnie wpatrywał, po czym westchnął. „Mam spotkanie z Harrington Group w czwartek. Ich dyrektor finansowy specjalnie cię o to prosił. Chce omówić środki oszczędnościowe, które wdrożyłeś w ich projekcie budowy wieży”. W czwartek sprawdziłem kalendarz. „Mogę się pojawić między 10:00 a 11:00, spotkanie zaczyna się o 9:00. Potem będę na drugą połowę”. Wstałem.
Czy było coś jeszcze? Spojrzał na mnie, jakbym była obca. Może i była. „Nie” – powiedział w końcu. „To wszystko”. Wracając do biura, poczułam na sobie wzrok personelu. Wieść o ofercie Westridge’a już się rozeszła. Szeptali i zastanawiali się, co się dzieje z rodziną Matthewsów. Niech będą zaskoczeni, pomyślałam. Niech wszyscy będą zaskoczeni.Gry rodzinne
Spotkanie z Grupą Harrington było katastrofą. Przybyłem zgodnie z planem o 10:00 i wślizgnąłem się do sali konferencyjnej, cicho przepraszając za spóźnienie. Ojciec rzucił mi spojrzenie, które mogło zamienić się w piekło, podczas gdy Paula po prostu patrzyła na mnie bez wyrazu. Menedżerowie Harrington, sam Thomas Harrington i jego zespół, byli w trakcie analizowania prognoz finansowych dla swojego kolejnego projektu budowlanego. „Ach, Mark” – powiedział Thomas, a jego twarz rozpromieniła się na mój widok.
Idealna osoba dla nas! Omówiliśmy wdrożenie modułowego podejścia, które Pan opracował dla naszego projektu wieży. Chcielibyśmy zastosować podobną metodę w nowym projekcie budowlanym, aczkolwiek z pewnymi modyfikacjami. Przez kolejną godzinę byłem w pełni zaangażowany w dyskusję, odpowiadając na pytania, zgłaszając sugestie i proponując ulepszenia proponowanych zmian. To była ta część mojej pracy, która naprawdę sprawiała mi przyjemność.
Rozwiązywanie złożonych problemów, znajdowanie innowacyjnych rozwiązań, tworzenie wartości dodanej. Po spotkaniu Thomas wziął mnie na bok. „Martwiłem się, że na początku cię nie było” – powiedział szczerze. „Twój ojciec i siostra wydawali się nieco przytłoczeni aspektami technicznymi”. „Paul wciąż się uczy” – odpowiedziałem dyplomatycznie. I tym zakończyłem rozmowę. Jego spojrzenie było przenikliwe.
Twój ojciec wspomniał, że przejmie zarządzanie. Ciekawy wybór. Nic nie powiedziałem, co najwyraźniej wyjaśniło Thomasowi wszystko, co chciał wiedzieć. „Cóż” – kontynuował – „chcę ci powiedzieć, że Matthews zawdzięcza kontrakt z Harrington tobie, Marku. Twojemu doświadczeniu, twojej kreatywności, twojej dbałości o szczegóły”.
Przez dwanaście lat pracowałem w rodzinnej firmie Matthews Commercial Construction. Zacząłem w wieku 20 lat jako robotnik sezonowy, nauczyłem się rachunkowości kosztów podczas studiów, a po ukończeniu studiów inżynierskich zostałem kierownikiem operacyjnym.
Podczas gdy Paula mieszkała w Nowym Jorku, robiąc karierę w marketingu i okazjonalnie przyjeżdżając na wakacje, ja coś tu zbudowałem, rozwinąłem się i poświęciłem. „Mark” – głos ojca wyrwał mnie z zamyślenia. „Słyszałeś, co powiedziałem?” Zamrugałem i skupiłem się na trzech twarzach zwróconych teraz w moją stronę. „Słucham?” – zapytałem. „To nie zmienia twojej pozycji w firmie. Pozostajesz kierownikiem operacyjnym”.
„Ton taty był uspokajający, prawie jakby robił mi przysługę. Paula przejmie firmę w przyszłym roku, kiedy przejdę na emeryturę, ale twoja pozycja jest bezpieczna”. Moja siostra uśmiechnęła się do mnie, a jej wyraz twarzy był mieszanką współczucia i triumfu. Miała 32 lata, była ode mnie o dwa lata młodsza, ale emanowała pewnością siebie kogoś, kto właśnie otrzymał klucze do królestwa – i prawdopodobnie nią była.
„Mark” – powiedziała miękkim głosem, pełnym wyćwiczonego współczucia. „Mam nadzieję, że wiesz, jak bardzo cenię twoje doświadczenie. Nie dałabym rady bez ciebie”. Wpatrywałem się w nią, zastanawiając się, czy naprawdę w to wierzy. Paula pracowała w firmie dokładnie dziesięć miesięcy. Dziesięć miesięcy w porównaniu z moimi dwunastoma latami.
Dlaczego? Pytanie wymknęło mi się, zanim zdążyłem je powstrzymać. Dlaczego Paula, a nie ja? W pokoju zapadła cisza. Richard nagle był bardzo zajęty porządkowaniem swojej teczki. Uśmiech mojej mamy był wymuszony. Ojciec odchrząknął. „Marku, już o tym rozmawialiśmy. Paula ma wizję kierunku, w którym powinna zmierzać firma. Lepiej radzi sobie z ludźmi. Klienci ją uwielbiają”.
Jesteś genialny w operacjach, w dziedzinie technicznej, ale nie nadaję się na prezesa. Dokończyłem jego zdanie. „Nie o to mi chodziło” – odparł, ale jego wzrok powędrował gdzie indziej. Moja mama zrobiła krok naprzód. „Kochanie, jesteś niezastąpioną częścią firmy. Możesz nadal pomagać za kulisami. Paula będzie potrzebowała twojego wsparcia”. Za kulisami – to zdanie uderzyło mnie jak grom z jasnego nieba. Dokładnie tam zawsze byłem, prawda? W tle.
Dopilnowała, żeby wszystko szło gładko, podczas gdy inni zbierali owoce. Paula wstała, podeszła do mnie i wzięła mnie i swoje ręce. „Mark, ta współpraca będzie fantastyczna. Znasz te procesy od podszewki, a ja potrafię pozyskać ważnych klientów. Razem jesteśmy nie do zatrzymania”. Spojrzałem jej w oczy, te same orzechowe co moje, te same co naszych ojców, i zobaczyłem w nich tylko pewność siebie.
Była absolutnie przekonana, że na to zasłużyła. „Gratulacje” – powiedziałem w końcu, odrywając ręce od jej dłoni. „Proszę wybaczyć, muszę wracać do pracy”. Odwróciłem się i wyszedłem z sali konferencyjnej, ignorując telefony matki. Znajomy korytarz firmy budowlanej Matthews nagle wydał mi się dziwny, jakbym patrzył na niego oczami obcej osoby.
Ściany zdobiły zdjęcia: placów budowy, parapetówek, uścisków dłoni z ważnymi klientami. Na większości z nich mój ojciec był wyraźnie widoczny. Paula pojawiła się na kilku nowszych. Szukałem, ale nie mogłem znaleźć ani jednego zdjęcia siebie. Zza kulis, owszem.
Tego wieczoru siedziałem na balkonie z butelką whisky i laptopem, przeglądając pliki projektu, jak to często robiłem. Z mojego mieszkania roztaczał się wspaniały widok na centrum miasta, którego światła migotały niczym gwiazdy. W oddali dostrzegałem kilka budynków, które wznieśliśmy na przestrzeni lat, w tym niedawno ukończoną wieżę Harrington Tower, nasz największy jak dotąd projekt, dzięki któremu Matthews stał się poważnym konkurentem na rynku dużych inwestycji komercyjnych. Projekt Harrington był moim marzeniem od samego początku.
Pracowałem przez trzy dni bez przerwy, aby sfinalizować ofertę, oszacować koszty co do centa i opracować innowacyjne podejście do budowy, dzięki któremu wygraliśmy kontrakt z firmami dwa razy większymi od nas. Oczywiście prezentacje poprowadził mój ojciec, ale sam opracowałem treść. Mój telefon zawibrował, gdy przyszedł SMS.
Paula, hej, kolego, wiem, że dzisiejszy dzień był dla mnie szokiem. Spotkajmy się jutro na lunchu i omówmy tę transformację. Twoja opinia jest dla mnie ważniejsza niż kogokolwiek innego. Wziąłem kolejny łyk whisky i nie odpisałem. Mój komputer zapiszczał, informując o e-mailu. Kolejny problem z projektem Westside wymaga mojej uwagi. Zawsze jest coś, co wymaga mojej uwagi.
Przez lata pracowałem po 80 godzin tygodniowo. Spędzałem urlopy na budowach. Moje wakacje przerywały telefony alarmowe. Poświęciłem osobiste relacje dla rodzinnego biznesu. Wszystko dlatego, że wierzyłem, że firma pewnego dnia będzie moja. Jakiż byłem głupcem!
Zamknąłem laptopa, odchyliłem się na krześle i wpatrywałem się w nocne niebo. Decyzja kształtowała się we mnie, z każdą chwilą nabierająca mocy. Skoro nie miałem odziedziczyć firmy, skoro wszystkie moje poświęcenia dla rodziny były tak mało warte, to może nadszedł czas, żebym ponownie rozważył swoje zobowiązanie.
Koniec z 80-godzinnymi tygodniami pracy, koniec z nagłymi wypadkami, koniec z poświęcaniem życia dla firmy budowlanej Matthew. Od teraz będę pracować w umówionych godzinach. Ani więcej, ani mniej. Będę mieć wolne weekendy. Będę korzystać z urlopu. A co najważniejsze, zacznę szukać innych możliwości. Ta myśl powinna mnie przerażać. Zamiast tego czułam się wolna.
Następnego ranka przybyłem do biura punktualnie o 8:00, dobre dwie godziny później niż zwykle. Kilku kolegów spojrzało na mnie ze zdziwieniem, gdy wszedłem przez drzwi z kawą w dłoni. „Wszystko w porządku, Mark?” zapytała Nancy, nasza recepcjonistka, która pracowała w firmie dłużej niż ja. „Świetnie sobie radzę” – odpowiedziałem z uśmiechem.
„Piękny poranek, prawda?” Moje biuro było już zasypane wiadomościami. Trzy wiadomości głosowe od kierownika budowy z różnych placów budowy. Czternaście e-maili oznaczonych jako pilne. Dwóch kierowników projektów czekało przed moimi drzwiami. Przywitałem ich, wysłuchałem ich obaw i udzieliłem im jasnych, zwięzłych instrukcji – wszystko w ciągu 30 minut. Bez zbędnego zamieszania, bez przerzucania ich problemów na moje. Po prostu bezpośrednie zarządzanie. W porze lunchu Paula była u mnie w drzwiach.
Gotowy na lunch? „Niestety nie dzisiaj” – powiedziałem, nie odrywając wzroku od komputera. „Mam już plany”. Zawahała się. „Och, myślałam, że porozmawiamy o przekazaniu”. „Nie ma o czym rozmawiać” – odparłem. „Jesteś spadkobiercą. Ja odpowiadam za codzienne działania. Wszystko jak zawsze, Mark”. W jej głosie brzmiał ten pochlebny ton, który doskonaliła od dzieciństwa.
Ten, który zawsze załatwiał jej wszystko, czego chciała. Nie bądź taka. W końcu na nią spojrzałam. Przepraszam? Po prostu wykonuję swoją pracę, Paulo. Dokładnie. Swoją pracę. Nic więcej, nic mniej. Zmarszczyła brwi i przyjrzała mi się. Tata powiedział, że nie odbierałaś telefonów. Byłam zajęta. Zbyt zajęta, żeby dostać ofertę od Westridge’a. Powiedział, że powinnaś sprawdzić ostateczne wyniki, ale ich nie wysłałaś. Odchyliłam się na krześle.
Tego nie było w moim kalendarzu w tym tygodniu. Jeśli to pilne, mogę to sprawdzić w przyszłym tygodniu. W przyszłym tygodniu, Mark, oferta jest ważna do piątku. Ktoś, kto ma wystarczająco dużo czasu, żeby ją przejrzeć, powinien był ją wtedy wpisać. Wróciłem do komputera. Ale jestem pewien, że sobie z tym poradzisz. W końcu lepiej radzisz sobie z klientami.
Cisza między nami przedłużała się, aż Paula w końcu się odezwała, jej głos był ochrypły. „Dobrze, powiem tacie, że jesteś nieosiągalna. No dalej”. Kiedy wyszła, odchyliłam się do tyłu i wzięłam głęboki oddech. Część mnie czuła się winna. Nigdy nie unikałam odpowiedzialności, ale większa część odczuwała mroczną satysfakcję. Niech zobaczą, co się stanie, kiedy przestanę pracować.
Poświęciłem się do cna dla firmy, która nigdy nie miała być moja. Dokładnie o 17:00 wyłączyłem komputer, spakowałem rzeczy i wyszedłem z biura. Nie sprawdziłem, czy nie ma żadnych nagłych wypadków. Nie zrobiłem nawet swojego zwykłego objazdu, żeby upewnić się, że wszystko jest gotowe na następny dzień. Po prostu wyszedłem. Wolność była ekscytująca. Oferta od Westridge została wysłana bez mojej zgody.
Straciliśmy kontrakt na rzecz konkurencji minimalną różnicą. Błąd w kalkulacji kosztów materiałowych, który zauważyłbym od razu. Ojciec wezwał mnie do swojego biura w następny poniedziałek. „Co do cholery z tobą nie tak?” – zapytał gniewnie. Straciliśmy Westridge’a z powodu typowego błędu nowicjusza w przygotowaniu oferty. Siedziałem spokojnie naprzeciwko niego. „To pech”.
„Niezadowolony? Staraliśmy się o Westridge przez trzy lata. To była nasza szansa na wejście do sektora opieki zdrowotnej. Wydaje mi się, że Paula zajęła się tą ofertą” – powiedziałem spokojnie. „Nie wyrobiła sobie jeszcze tak dobrego wyczucia w kwestiach technicznych, jak ty” – warknął. „Potrzebowała twojej wiedzy. A gdyby ktoś dał mi czas na przeprowadzenie dokładnej analizy, udostępniłbym ją w godzinach pracy”.
Ojciec zmrużył oczy. Co to znaczy? To znaczy, że nie jestem już dostępny 24/7. Pracuję od poniedziałku do piątku od 8:00 do 17:00. Robię sobie przerwę na lunch. Wracam do domu na czas. Nie czytam maili w weekendy. Od kiedy? Od kiedy jasno dałeś mi do zrozumienia, że moje dwanaście lat pracy w tej firmie jest bezwartościowe, jeśli chodzi o planowanie sukcesji.
Krew odpłynęła mu z twarzy. „Więc o to chodzi? Karzesz firmę, bo jesteś zły na Paulę?” „Nikogo nie karzę” – odpowiedziałem. „Po prostu dostosowuję równowagę między życiem zawodowym a prywatnym do mojej obecnej pozycji w firmie. Jestem kierownikiem operacyjnym i nie mam żadnego interesu w jej przyszłości. Ty nadal masz ten sam interes”.
Nic się nie zmieniło w twoim pakiecie wynagrodzeń. Wszystko się zmieniło, tato. Nie możesz oczekiwać, że będę zachowywał się jak właściciel firmy, skoro dałeś mi jasno do zrozumienia, że nigdy nim nie będę. Przeczesał dłonią siwiejące włosy, frustracja wryła się w każdą cząstkę jego istoty. Potrzebuję cię, Marku. Firma cię potrzebuje, a ja jestem tutaj. W godzinach pracy i robię dokładnie to, co jest w opisie mojego stanowiska, nic więcej, nic mniej.
Tata długo się we mnie wpatrywał, po czym westchnął. „Mam spotkanie z Harrington Group w czwartek. Ich dyrektor finansowy specjalnie cię o to prosił. Chce omówić środki oszczędnościowe, które wdrożyłeś w ich projekcie budowy wieży”. W czwartek sprawdziłem kalendarz. „Mogę się pojawić między 10:00 a 11:00, spotkanie zaczyna się o 9:00. Potem będę na drugą połowę”. Wstałem.
Czy było coś jeszcze? Spojrzał na mnie, jakbym była obca. Może i była. „Nie” – powiedział w końcu. „To wszystko”. Wracając do biura, poczułam na sobie wzrok personelu. Wieść o ofercie Westridge’a już się rozeszła. Szeptali i zastanawiali się, co się dzieje z rodziną Matthewsów. Niech będą zaskoczeni, pomyślałam. Niech wszyscy będą zaskoczeni.
Spotkanie z Grupą Harrington było katastrofą. Przybyłem zgodnie z planem o 10:00 i wślizgnąłem się do sali konferencyjnej, cicho przepraszając za spóźnienie. Ojciec rzucił mi spojrzenie, które mogło zamienić się w piekło, podczas gdy Paula po prostu patrzyła na mnie bez wyrazu. Menedżerowie Harrington, sam Thomas Harrington i jego zespół, byli w trakcie analizowania prognoz finansowych dla swojego kolejnego projektu budowlanego. „Ach, Mark” – powiedział Thomas, a jego twarz rozpromieniła się na mój widok.
Idealna osoba dla nas! Omówiliśmy wdrożenie modułowego podejścia, które Pan opracował dla naszego projektu wieży. Chcielibyśmy zastosować podobną metodę w nowym projekcie budowlanym, aczkolwiek z pewnymi modyfikacjami. Przez kolejną godzinę byłem w pełni zaangażowany w dyskusję, odpowiadając na pytania, zgłaszając sugestie i proponując ulepszenia proponowanych zmian. To była ta część mojej pracy, która naprawdę sprawiała mi przyjemność.
Rozwiązywanie złożonych problemów, znajdowanie innowacyjnych rozwiązań, tworzenie wartości dodanej. Po spotkaniu Thomas wziął mnie na bok. „Martwiłem się, że na początku cię nie było” – powiedział szczerze. „Twój ojciec i siostra wydawali się nieco przytłoczeni aspektami technicznymi”. „Paul wciąż się uczy” – odpowiedziałem dyplomatycznie. I tym zakończyłem rozmowę. Jego spojrzenie było przenikliwe.
Twój ojciec wspomniał, że przejmie zarządzanie. Ciekawy wybór. Nic nie powiedziałem, co najwyraźniej wyjaśniło Thomasowi wszystko, co chciał wiedzieć. „Cóż” – kontynuował – „chcę ci powiedzieć, że Matthews zawdzięcza kontrakt z Harrington tobie, Marku. Twojemu doświadczeniu, twojej kreatywności, twojej dbałości o szczegóły”.
Przez dwanaście lat pracowałem w rodzinnej firmie Matthews Commercial Construction. Zacząłem w wieku 20 lat jako robotnik sezonowy, nauczyłem się rachunkowości kosztów podczas studiów, a po ukończeniu studiów inżynierskich zostałem kierownikiem operacyjnym.
Podczas gdy Paula mieszkała w Nowym Jorku, robiąc karierę w marketingu i okazjonalnie przyjeżdżając na wakacje, ja coś tu zbudowałem, rozwinąłem się i poświęciłem. „Mark” – głos ojca wyrwał mnie z zamyślenia. „Słyszałeś, co powiedziałem?” Zamrugałem i skupiłem się na trzech twarzach zwróconych teraz w moją stronę. „Słucham?” – zapytałem. „To nie zmienia twojej pozycji w firmie. Pozostajesz kierownikiem operacyjnym”.
„Ton taty był uspokajający, prawie jakby robił mi przysługę. Paula przejmie firmę w przyszłym roku, kiedy przejdę na emeryturę, ale twoja pozycja jest bezpieczna”. Moja siostra uśmiechnęła się do mnie, a jej wyraz twarzy był mieszanką współczucia i triumfu. Miała 32 lata, była ode mnie o dwa lata młodsza, ale emanowała pewnością siebie kogoś, kto właśnie otrzymał klucze do królestwa – i prawdopodobnie nią była.
„Mark” – powiedziała miękkim głosem, pełnym wyćwiczonego współczucia. „Mam nadzieję, że wiesz, jak bardzo cenię twoje doświadczenie. Nie dałabym rady bez ciebie”. Wpatrywałem się w nią, zastanawiając się, czy naprawdę w to wierzy. Paula pracowała w firmie dokładnie dziesięć miesięcy. Dziesięć miesięcy w porównaniu z moimi dwunastoma latami.
Dlaczego? Pytanie wymknęło mi się, zanim zdążyłem je powstrzymać. Dlaczego Paula, a nie ja? W pokoju zapadła cisza. Richard nagle był bardzo zajęty porządkowaniem swojej teczki. Uśmiech mojej mamy był wymuszony. Ojciec odchrząknął. „Marku, już o tym rozmawialiśmy. Paula ma wizję kierunku, w którym powinna zmierzać firma. Lepiej radzi sobie z ludźmi. Klienci ją uwielbiają”.
Jesteś genialny w operacjach, w dziedzinie technicznej, ale nie nadaję się na prezesa. Dokończyłem jego zdanie. „Nie o to mi chodziło” – odparł, ale jego wzrok powędrował gdzie indziej. Moja mama zrobiła krok naprzód. „Kochanie, jesteś niezastąpioną częścią firmy. Możesz nadal pomagać za kulisami. Paula będzie potrzebowała twojego wsparcia”. Za kulisami – to zdanie uderzyło mnie jak grom z jasnego nieba. Dokładnie tam zawsze byłem, prawda? W tle.
Dopilnowała, żeby wszystko szło gładko, podczas gdy inni zbierali owoce. Paula wstała, podeszła do mnie i wzięła mnie i swoje ręce. „Mark, ta współpraca będzie fantastyczna. Znasz te procesy od podszewki, a ja potrafię pozyskać ważnych klientów. Razem jesteśmy nie do zatrzymania”. Spojrzałem jej w oczy, te same orzechowe co moje, te same co naszych ojców, i zobaczyłem w nich tylko pewność siebie.
Była absolutnie przekonana, że na to zasłużyła. „Gratulacje” – powiedziałem w końcu, odrywając ręce od jej dłoni. „Proszę wybaczyć, muszę wracać do pracy”. Odwróciłem się i wyszedłem z sali konferencyjnej, ignorując telefony matki. Znajomy korytarz firmy budowlanej Matthews nagle wydał mi się dziwny, jakbym patrzył na niego oczami obcej osoby.
Ściany zdobiły zdjęcia: placów budowy, parapetówek, uścisków dłoni z ważnymi klientami. Na większości z nich mój ojciec był wyraźnie widoczny. Paula pojawiła się na kilku nowszych. Szukałem, ale nie mogłem znaleźć ani jednego zdjęcia siebie. Zza kulis, owszem.
Tego wieczoru siedziałem na balkonie z butelką whisky i laptopem, przeglądając pliki projektu, jak to często robiłem. Z mojego mieszkania roztaczał się wspaniały widok na centrum miasta, którego światła migotały niczym gwiazdy. W oddali dostrzegałem kilka budynków, które wznieśliśmy na przestrzeni lat, w tym niedawno ukończoną wieżę Harrington Tower, nasz największy jak dotąd projekt, dzięki któremu Matthews stał się poważnym konkurentem na rynku dużych inwestycji komercyjnych. Projekt Harrington był moim marzeniem od samego początku.
Pracowałem przez trzy dni bez przerwy, aby sfinalizować ofertę, oszacować koszty co do centa i opracować innowacyjne podejście do budowy, dzięki któremu wygraliśmy kontrakt z firmami dwa razy większymi od nas. Oczywiście prezentacje poprowadził mój ojciec, ale sam opracowałem treść. Mój telefon zawibrował, gdy przyszedł SMS.
Paula, hej, kolego, wiem, że dzisiejszy dzień był dla mnie szokiem. Spotkajmy się jutro na lunchu i omówmy tę transformację. Twoja opinia jest dla mnie ważniejsza niż kogokolwiek innego. Wziąłem kolejny łyk whisky i nie odpisałem. Mój komputer zapiszczał, informując o e-mailu. Kolejny problem z projektem Westside wymaga mojej uwagi. Zawsze jest coś, co wymaga mojej uwagi.
Przez lata pracowałem po 80 godzin tygodniowo. Spędzałem urlopy na budowach. Moje wakacje przerywały telefony alarmowe. Poświęciłem osobiste relacje dla rodzinnego biznesu. Wszystko dlatego, że wierzyłem, że firma pewnego dnia będzie moja. Jakiż byłem głupcem!
Zamknąłem laptopa, odchyliłem się na krześle i wpatrywałem się w nocne niebo. Decyzja kształtowała się we mnie, z każdą chwilą nabierająca mocy. Skoro nie miałem odziedziczyć firmy, skoro wszystkie moje poświęcenia dla rodziny były tak mało warte, to może nadszedł czas, żebym ponownie rozważył swoje zobowiązanie.
Koniec z 80-godzinnymi tygodniami pracy, koniec z nagłymi wypadkami, koniec z poświęcaniem życia dla firmy budowlanej Matthew. Od teraz będę pracować w umówionych godzinach. Ani więcej, ani mniej. Będę mieć wolne weekendy. Będę korzystać z urlopu. A co najważniejsze, zacznę szukać innych możliwości. Ta myśl powinna mnie przerażać. Zamiast tego czułam się wolna.
Następnego ranka przybyłem do biura punktualnie o 8:00, dobre dwie godziny później niż zwykle. Kilku kolegów spojrzało na mnie ze zdziwieniem, gdy wszedłem przez drzwi z kawą w dłoni. „Wszystko w porządku, Mark?” zapytała Nancy, nasza recepcjonistka, która pracowała w firmie dłużej niż ja. „Świetnie sobie radzę” – odpowiedziałem z uśmiechem.
„Piękny poranek, prawda?” Moje biuro było już zasypane wiadomościami. Trzy wiadomości głosowe od kierownika budowy z różnych placów budowy. Czternaście e-maili oznaczonych jako pilne. Dwóch kierowników projektów czekało przed moimi drzwiami. Przywitałem ich, wysłuchałem ich obaw i udzieliłem im jasnych, zwięzłych instrukcji – wszystko w ciągu 30 minut. Bez zbędnego zamieszania, bez przerzucania ich problemów na moje. Po prostu bezpośrednie zarządzanie. W porze lunchu Paula była u mnie w drzwiach.
Gotowy na lunch? „Niestety nie dzisiaj” – powiedziałem, nie odrywając wzroku od komputera. „Mam już plany”. Zawahała się. „Och, myślałam, że porozmawiamy o przekazaniu”. „Nie ma o czym rozmawiać” – odparłem. „Jesteś spadkobiercą. Ja odpowiadam za codzienne działania. Wszystko jak zawsze, Mark”. W jej głosie brzmiał ten pochlebny ton, który doskonaliła od dzieciństwa.
Ten, który zawsze załatwiał jej wszystko, czego chciała. Nie bądź taka. W końcu na nią spojrzałam. Przepraszam? Po prostu wykonuję swoją pracę, Paulo. Dokładnie. Swoją pracę. Nic więcej, nic mniej. Zmarszczyła brwi i przyjrzała mi się. Tata powiedział, że nie odbierałaś telefonów. Byłam zajęta. Zbyt zajęta, żeby dostać ofertę od Westridge’a. Powiedział, że powinnaś sprawdzić ostateczne wyniki, ale ich nie wysłałaś. Odchyliłam się na krześle.
Tego nie było w moim kalendarzu w tym tygodniu. Jeśli to pilne, mogę to sprawdzić w przyszłym tygodniu. W przyszłym tygodniu, Mark, oferta jest ważna do piątku. Ktoś, kto ma wystarczająco dużo czasu, żeby ją przejrzeć, powinien był ją wtedy wpisać. Wróciłem do komputera. Ale jestem pewien, że sobie z tym poradzisz. W końcu lepiej radzisz sobie z klientami.
Cisza między nami przedłużała się, aż Paula w końcu się odezwała, jej głos był ochrypły. „Dobrze, powiem tacie, że jesteś nieosiągalna. No dalej”. Kiedy wyszła, odchyliłam się do tyłu i wzięłam głęboki oddech. Część mnie czuła się winna. Nigdy nie unikałam odpowiedzialności, ale większa część odczuwała mroczną satysfakcję. Niech zobaczą, co się stanie, kiedy przestanę pracować.
Poświęciłem się do cna dla firmy, która nigdy nie miała być moja. Dokładnie o 17:00 wyłączyłem komputer, spakowałem rzeczy i wyszedłem z biura. Nie sprawdziłem, czy nie ma żadnych nagłych wypadków. Nie zrobiłem nawet swojego zwykłego objazdu, żeby upewnić się, że wszystko jest gotowe na następny dzień. Po prostu wyszedłem. Wolność była ekscytująca. Oferta od Westridge została wysłana bez mojej zgody.
Straciliśmy kontrakt na rzecz konkurencji minimalną różnicą. Błąd w kalkulacji kosztów materiałowych, który zauważyłbym od razu. Ojciec wezwał mnie do swojego biura w następny poniedziałek. „Co do cholery z tobą nie tak?” – zapytał gniewnie. Straciliśmy Westridge’a z powodu typowego błędu nowicjusza w przygotowaniu oferty. Siedziałem spokojnie naprzeciwko niego. „To pech”.
„Niezadowolony? Staraliśmy się o Westridge przez trzy lata. To była nasza szansa na wejście do sektora opieki zdrowotnej. Wydaje mi się, że Paula zajęła się tą ofertą” – powiedziałem spokojnie. „Nie wyrobiła sobie jeszcze tak dobrego wyczucia w kwestiach technicznych, jak ty” – warknął. „Potrzebowała twojej wiedzy. A gdyby ktoś dał mi czas na przeprowadzenie dokładnej analizy, udostępniłbym ją w godzinach pracy”.
Ojciec zmrużył oczy. Co to znaczy? To znaczy, że nie jestem już dostępny 24/7. Pracuję od poniedziałku do piątku od 8:00 do 17:00. Robię sobie przerwę na lunch. Wracam do domu na czas. Nie czytam maili w weekendy. Od kiedy? Od kiedy jasno dałeś mi do zrozumienia, że moje dwanaście lat pracy w tej firmie jest bezwartościowe, jeśli chodzi o planowanie sukcesji.
Krew odpłynęła mu z twarzy. „Więc o to chodzi? Karzesz firmę, bo jesteś zły na Paulę?” „Nikogo nie karzę” – odpowiedziałem. „Po prostu dostosowuję równowagę między życiem zawodowym a prywatnym do mojej obecnej pozycji w firmie. Jestem kierownikiem operacyjnym i nie mam żadnego interesu w jej przyszłości. Ty nadal masz ten sam interes”.
Nic się nie zmieniło w twoim pakiecie wynagrodzeń. Wszystko się zmieniło, tato. Nie możesz oczekiwać, że będę zachowywał się jak właściciel firmy, skoro dałeś mi jasno do zrozumienia, że nigdy nim nie będę. Przeczesał dłonią siwiejące włosy, frustracja wryła się w każdą cząstkę jego istoty. Potrzebuję cię, Marku. Firma cię potrzebuje, a ja jestem tutaj. W godzinach pracy i robię dokładnie to, co jest w opisie mojego stanowiska, nic więcej, nic mniej.
Tata długo się we mnie wpatrywał, po czym westchnął. „Mam spotkanie z Harrington Group w czwartek. Ich dyrektor finansowy specjalnie cię o to prosił. Chce omówić środki oszczędnościowe, które wdrożyłeś w ich projekcie budowy wieży”. W czwartek sprawdziłem kalendarz. „Mogę się pojawić między 10:00 a 11:00, spotkanie zaczyna się o 9:00. Potem będę na drugą połowę”. Wstałem.
Czy było coś jeszcze? Spojrzał na mnie, jakbym była obca. Może i była. „Nie” – powiedział w końcu. „To wszystko”. Wracając do biura, poczułam na sobie wzrok personelu. Wieść o ofercie Westridge’a już się rozeszła. Szeptali i zastanawiali się, co się dzieje z rodziną Matthewsów. Niech będą zaskoczeni, pomyślałam. Niech wszyscy będą zaskoczeni.
Spotkanie z Grupą Harrington było katastrofą. Przybyłem zgodnie z planem o 10:00 i wślizgnąłem się do sali konferencyjnej, cicho przepraszając za spóźnienie. Ojciec rzucił mi spojrzenie, które mogło zamienić się w piekło, podczas gdy Paula po prostu patrzyła na mnie bez wyrazu. Menedżerowie Harrington, sam Thomas Harrington i jego zespół, byli w trakcie analizowania prognoz finansowych dla swojego kolejnego projektu budowlanego. „Ach, Mark” – powiedział Thomas, a jego twarz rozpromieniła się na mój widok.
Idealna osoba dla nas! Omówiliśmy wdrożenie modułowego podejścia, które Pan opracował dla naszego projektu wieży. Chcielibyśmy zastosować podobną metodę w nowym projekcie budowlanym, aczkolwiek z pewnymi modyfikacjami. Przez kolejną godzinę byłem w pełni zaangażowany w dyskusję, odpowiadając na pytania, zgłaszając sugestie i proponując ulepszenia proponowanych zmian. To była ta część mojej pracy, która naprawdę sprawiała mi przyjemność.
Rozwiązywanie złożonych problemów, znajdowanie innowacyjnych rozwiązań, tworzenie wartości dodanej. Po spotkaniu Thomas wziął mnie na bok. „Martwiłem się, że na początku cię nie było” – powiedział szczerze. „Twój ojciec i siostra wydawali się nieco przytłoczeni aspektami technicznymi”. „Paul wciąż się uczy” – odpowiedziałem dyplomatycznie. I tym zakończyłem rozmowę. Jego spojrzenie było przenikliwe.
Twój ojciec wspomniał, że przejmie zarządzanie. Ciekawy wybór. Nic nie powiedziałem, co najwyraźniej wyjaśniło Thomasowi wszystko, co chciał wiedzieć. „Cóż” – kontynuował – „chcę ci powiedzieć, że Matthews zawdzięcza kontrakt z Harrington tobie, Marku. Twojemu doświadczeniu, twojej kreatywności, twojej dbałości o szczegóły”.

Yo Make również polubił
Pieczone ziemniaki: Niesamowita metoda, aby były super chrupiące
10 najlepszych ziół i przypraw, które pomogą Ci oczyścić tętnice i zapobiec zawałom serca
To jest kryptonit mojego męża. Nie potrafi się powstrzymać i prosi o więcej!
Kiedy mała dziewczynka w żółtej sukience wchodzi sama do siedziby międzynarodowej korporacji i oznajmia