„Podpisz tutaj” – powiedział Cole, przesuwając dokument po naszym marmurowym stole w jadalni z tą samą nonszalancką precyzją, z jaką przeprowadzał wielomilionowe transakcje z funduszami hedgingowymi. „Poprosiłem mojego prawnika, żeby to sporządził dziś rano”.

Wpatrywałam się w dokument zatytułowany „Umowa o krajowej restrukturyzacji finansowej”, a kawa stygła mi w dłoniach. Trzy dni. Byłam bezrobotna dokładnie od trzech dni, a mój mąż, z którym jestem od ośmiu lat, już skonsultował się z prawnikiem w sprawie podziału naszego życia na szczegółowe rubryki.

„Od teraz dzielimy się wszystkim po równo” – kontynuował, odkręcając zatyczkę z pióra Montblanc – tego, które mu podarowałam na naszą piątą rocznicę. „Będę dbał tylko o siebie”.

Zanim zagłębimy się w temat, jeśli uważasz, że małżeństwo powinno być partnerstwem, a nie transakcją biznesową, rozważ subskrypcję. Jest darmowa i pomaga większej liczbie kobiet znaleźć te ważne historie.

Zobaczmy teraz, co tak naprawdę oznaczał układ Cole’a 50/50.

Poranne światło wpadające przez okna naszego penthouse’u odbijało złote obramowanie pióra – to samo światło, które kiedyś nadawało naszym sobotnim porankom świętość. Od ośmiu lat to był nasz rytuał: ja smażyłem jajka po benedyktyńsku od podstaw, podczas gdy Cole czytał „Financial Times”, od czasu do czasu dzieląc się nowinami o fuzjach ze swojego świata funduszy hedgingowych, jakby to były pogaduszki do poduszki.

Sos holenderski, który dopracowałam do perfekcji. Precyzyjna temperatura jego kawy. Sposób, w jaki układałam świeże kwiaty na stole. Wszystko to było jak miłość.

Teraz miał wrażenie, że to nieodpłatna praca, którą wyceniał.

„Poprosiłeś swojego prawnika, żeby to sporządził” – powtórzyłem powoli, przerzucając strony podpunktów i klauzul – „bez wcześniejszego omówienia tego ze mną?”

„Chciałem mieć gotowy plan działania” – powiedział Cole, poprawiając swój pierścionek z okazji ukończenia Princeton – oznaka zdenerwowania, którą zauważyłem na naszej pierwszej randce. „Tak będzie sprawniej”.

Efektywność. Wszystko w świecie Cole’a sprowadzało się do efektywności i optymalizacji. To właśnie czyniło go genialnym w zarządzaniu funduszami hedgingowymi i fatalnym w rozumieniu, dlaczego gapiłem się na niego, jakby wyrosła mu druga głowa.

Dokument był szczegółowy, to trzeba przyznać. Podział czynszu, alokacja mediów, wydatki na artykuły spożywcze, a nawet wzór na obliczanie opłat za korzystanie ze wspólnej przestrzeni. Mój mąż zamienił nasze małżeństwo w arkusz kalkulacyjny, podczas gdy ja wciąż przetwarzałam zwolnienie z Hartman Capital.

Poniedziałkowy poranek zaczął się całkiem zwyczajnie. Pożegnałam się z Cole’em, pojechałam do biura i wzięłam moje ulubione waniliowe latte z wózka przed budynkiem. W południe siedziałam w narożnym gabinecie Margaret, która tłumaczyła mi, że sytuacja na rynku wymaga strategicznej restrukturyzacji.

Oboje znaliśmy prawdę.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama