Jej uścisk dłoni był słaby, a wzrok przenikliwy, jakby już przygotowywała listę moich wad. I przez lata dbała o to, żeby mi je wszystkie przypomnieć.

Kolacja zbyt prosta? Wzdychała i mówiła, że ​​jej syn woli „prawdziwe jedzenie”, takie, jakie gotowała jego była. Moje związane włosy? Wyglądałam „niedbale”. Moja sukienka była zbyt ładna? Najwyraźniej „za bardzo się starałam”.

Jej ulubioną bronią były jednak nieustanne pochwały pod adresem Claire – byłej żony mojego męża. Claire była w jej oczach idealną gospodynią domową. A ja… cóż, ja byłam tą kobietą, która „ukradła” jej syna.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama