Marina planowała udać się prosto do szpitala i porozmawiać z Milą i jej matką. Po tym strasznym incydencie podjęła ostateczną i nieodwołalną decyzję. Marina nigdy więcej nie pozwoli, by jej siostra, która myliła dobroć ze słabością, ani matka, która ją pobłażała, zbliżyła się do niej i jej rodziny.
„Dość” – powiedziała stanowczo, dzieląc się swoimi zmartwieniami z Maximem. „Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuję, to żeby zrobiła cokolwiek innego. To po prostu zwykłe zastraszanie, szczerze mówiąc”.
„Nie pozwolę im się do nas zbliżyć. Pozwól im żyć własnym życiem i robić to, co uważają za słuszne. Ale ty i ja na pewno nigdy więcej nie weźmiemy w tym udziału”.
Maksym zgadzał się z Mariną; czuł się winny z powodu tego, co się stało, mimo że wydawało się, że nie miał z tym nic wspólnego. Zakochał się w dziewczynie i chciał spędzić z nią całe życie. Co w tym takiego wyjątkowego? Ale nie, to nie było takie proste, jak się wydawało.
Gdyby Maxim zerwał z Milą w humanitarny sposób, kiedy wszystko dopiero się zaczynało, tak tragicznych konsekwencji można by było uniknąć. „Daj spokój, nie wymyślaj” – zbyła Marina, gdy mąż zwierzył się jej ze swoich obaw. Znalazł sobie coś, czym mógł zaprzątnąć sobie głowę; zawsze była samolubna, a cała ta jej miłość była mrzonką.
Milka jest po prostu zła, że jej nie wybrałeś, więc się mści, rewanżując się najlepiej, jak potrafi. I z jakiegoś powodu mamy to tolerować. Byłem głupcem, wybaczając jej z dobroci serca.
Mama nie chciała mnie zdenerwować i tak wyszło. Ale teraz będę mądrzejsza i nigdy więcej nie pozwolę im ingerować w moje życie. Elizawieta Leonidowna sceptycznie odniosła się do słów córki, nie wierząc, że Mila mogła coś dosypać siostrze do herbaty.
„Mamo, komu próbujesz cokolwiek udowodnić i co próbujesz udowodnić?” Marina była wściekła. Wiera Pawłowna widziała wszystko, może to potwierdzić. Może czas przestać chronić Milę, może czas, żeby wzięła odpowiedzialność za swoje czyny. Bo inaczej, co się dzieje? Nie jest winna temu wszystkiemu, mimo że tak naprawdę moja droga siostra nienawidziła mnie tak samo mocno, jak zawsze.
I wiesz o tym doskonale, oboje to rozumiemy. Więc po co, do cholery, dalej udawać dzielną? Po co ten cały cyrk? Elizawieta Leonidowna nie wiedziała, co powiedzieć córce, którą w głębi duszy uważała za zdrajczynię. W końcu to Marina ukradła chłopaka jej siostrze.
I nawet nie mrugnęła. A Maksym też był grzecznym chłopcem. Oczywiście, jak każda matka, kobieta bardzo chciała wierzyć, że Mila i tak spotka swoje przeznaczenie.
Oczywiście, jak każda matka, kobieta rozpaczliwie pragnęła wierzyć, że Mila odnajdzie jeszcze swoje przeznaczenie. Ale skoro była w tym tak wielka miłość, że nie wyobrażała sobie życia bez Maksyma i była gotowa walczyć o niego do końca, cóż mogła zrobić? Z drugiej strony, Marina również miała prawo do szczęścia. Ta myśl nie dawała spokoju Jekatierinie Leonidovnie.
Była dosłownie rozdarta między dwiema córkami. Marina miała żal do matki za to, że stanęła po stronie siostry, a Mila, która nie potrafiła wyrzucić Maksima z głowy ani pogodzić się z jego porzuceniem, wyładowywała swoje emocje na matce. Sytuacja była kompletnie nie do zniesienia i tak skomplikowana, że wydawało się, że nie ma wyjścia.
Nieważne, w którą stronę się zwrócisz, to ślepa uliczka, bez końca w zasięgu wzroku. Doskonale rozumiała swoją córkę, która dostała ataku paniki po przybyciu do szpitala. Marina wiedziała, że rozmowa z siostrą jest zupełnie bezcelowa, ale kiedy się opamiętała i wyraziła chęć rozmowy, nie mogła odmówić.
Skoro uznała, że nadszedł czas, by wyjaśnić sprawę, musiała działać. Marina nie spodziewała się niczego poza wyrzutami i oskarżeniami ze strony Mili, ale Mila przyznała, że rzeczywiście chciała zrujnować swój ślub. „Tak, to ja to zrobiłam” – wykrzyknęła Mila, gdy Marina bez ogródek zadała jej pytanie, na które chciała uzyskać prostą odpowiedź.
„Co innego mogłam zrobić? Po cichu zaakceptować fakt, że ukradłaś mi chłopaka, wyszłaś za niego za mąż i będziecie żyć długo i szczęśliwie? Jak mogłaś, Marin? Po co? Wiedziałaś, jak bardzo kocham Maxima, że czekałam na jego oświadczyny, których nigdy nie zrobił” – przerwała jej siostra. „Co, twoim zdaniem powinnam była go zostawić? Zrezygnować ze szczęścia? Z jakiego powodu, Mila? Zrozum, Mila, nie możesz się zmuszać. A skoro Maxim wybrał mnie, to znaczy, że miał swoje powody”.
„Tak więc karty się potoczyły i nie masz prawa ingerować w jego wybór ani w życie naszej rodziny, rozumiesz?” Marina w przypływie wściekłości wybiegła z pokoju, głośno trzaskając drzwiami. Miała nerwy napięte. Po prostu nie mogła tego znieść.
Mam dość. Mam dość. Najbardziej obraźliwa była postawa matki: gotowa oddać życie za szczęście ukochanej Miłoszki, podczas gdy los Mariny i Elizawiety Leonidowny miał jej gdzieś.
Dopiero z czasem dziewczyna zdała sobie sprawę, że to nieprawda. Po wypisaniu Mili ze szpitala Marina przez sześć miesięcy nie rozmawiała z siostrą ani matką. Czuła się, jakby po prostu wymazała je ze swojego życia.
Ból nie był już tak dotkliwy. Marina ledwo myślała o tym, co się stało, i jakoś nie miała na to czasu. Życie rodzinne ją przytłoczyło.
Marina była tak szczęśliwa z Maximem, że wszystkie inne problemy po prostu wyleciały jej z głowy. I tak by się działo, gdyby nie zaszła w ciążę. Wtedy właśnie pojawiła się myśl, żeby w końcu porozmawiać z matką i siostrą.
Cała ta „nieludzka” sprawa znów się zaczęła. Sama Marina nie spodziewała się tego po Maximie. Najwyraźniej umówiliśmy się, że nigdy więcej o tym nie wspomnimy.
Wpadła we wściekłość. „A może chcesz, żeby zaczęli się mną opieprzać, kiedy będę w ciąży? Maxim, nie rozumiem cię. Po co mieliby mi mówić o dziecku? Powiemy im, kiedy urodzę”.
Może, ale wcale nie jest pewne, czy w ogóle będę chciał się z nimi komunikować. Tak długo żyliśmy bez nich i to jest takie cudowne. Po co wszystko psuć, czy może przeszłość wciąż cię dręczy? Maksym nie znał odpowiedzi na to pytanie, był po prostu pewien, że musi zadzwonić i jakoś stopniowo naprawić relacje z rodziną.
W końcu minęło już pół roku, wiele się zmieniło i wiele wydarzyło się pod mostem. Ale Marina była innego zdania, a Wiera Pawłowna ją popierała. Ona również uważała, że jej synowa nie powinna próbować naprawiać stosunków z rodziną.
„Nie potrzebujesz tego wszystkiego, synu” – jęknęła. „A teraz wytłumacz mi, dlaczego? Co ci jest? Co ci jest? Po prostu daj sobie spokój. Żyjemy bez nich i dzięki Bogu, czy zaczynasz czuć się winny z powodu Mila, że znów ją porzuciła?”. Po części jej matka miała rację, ale Maksym nigdy by się do tego nie przyznał, a Marina nigdy by do niej nie zadzwoniła, gdyby Elizawieta Leonidowna sama się z nią nie skontaktowała, co ją kompletnie zaskoczyło.
Yo Make również polubił
Ciasto francuskie z kremem morelowym
Letni Sen Bez Pieczenia: Serowy Tarta z Truskawkami i Kruchą Posypką
Magiczna Infuzja: Cytryna i Liść Laurowy dla Idealnego Trawienia
Zuccotto di pandoro: przepis na deser bez pieczenia idealny na święta