„Mieszkasz sam, czemu jesteś taki skąpy?” – Jak moja rodzina zdecydowała się pozbyć mojego mieszkania bez mojej zgody – Page 3 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

„Mieszkasz sam, czemu jesteś taki skąpy?” – Jak moja rodzina zdecydowała się pozbyć mojego mieszkania bez mojej zgody

Lidia Pietrowna już rozmawiała o czymś z Kostją.

W tym całym chaosie Zoya zapomniała zapytać matkę, dlaczego sprzedaje mieszkanie.

***

Minęło kilka dni. Zoja siedziała w domu, rozważając w myślach wszystkie możliwe opcje. Sprzedaż mieszkania, żeby dać Kostii pieniądze na pierwszy pobyt w Tajlandii, a potem przeprowadzka tam z nimi, wydawała się zbyt hojna, nawet jak na kochającą matkę. Ale jeśli nie to, to co? Może mama postanowiła sprzedać mieszkanie i kupić coś mniejszego, żeby żyć z odsetek z konta oszczędnościowego? Ale co to miało wspólnego z Kostią?

Mama chyba zdecydowała, że ​​pójdzie z nimi…

I to było przerażające.

Zoja nie mogła się zmusić do rozmowy z matką. Z jednej strony martwiła się o nią. Przeprowadzka do obcego kraju w jej wieku, a zwłaszcza bez najmniejszego pojęcia o tym, jak tam żyć… Z drugiej strony rozumiała, że ​​Kostia jest jej synem, a matka prawdopodobnie zrobi wszystko, żeby go uszczęśliwić. Ale Zoja nie uważała, że ​​sprzedaż domu i przeprowadzka na stałe do Tajlandii to najlepszy pomysł dla matki.

Klucz cicho kliknął w zamku.

„Mamo!” krzyknęła Zoya, a serce ścisnęło jej się ze strachu. „Czemu mnie tak straszysz? Myślałam, że złodzieje po mnie przyjdą… Czemu mi nie powiedziałaś, że idziesz? Fuj, mamo, mogłabym tak stracić córkę”.

Mama uśmiechnęła się winnie:

„Nie chciałam ci przeszkadzać” – powiedziała, zrzucając płaszcz i nie pytając o pozwolenie, weszła do małego pokoju. „Zaraz wracam”.

Zoya, wciąż nie rozumiejąc, co się dzieje, poszła za nią.

„Mamo” – chciała w końcu zadać pytanie – „Jeśli planujesz przeprowadzkę z Kostją i Aliną, zastanowiłabym się dwa razy. Życie w Tajlandii jest zupełnie inne. Niełatwo będzie się do niego przyzwyczaić. A ty… nie jesteś zbyt elastyczną osobą”.

Lydia Pietrowna zdawała się nie rozumieć, o czym mówiła.

— Z Kostją? Co cię tak podkusiło?

„Kostia pytał cię o mieszkanie. O to, czy wystawisz je na sprzedaż, czy nie. Po co miałbyś je sprzedawać, skoro nie planujesz z nimi mieszkać? Okazuje się, że postanowiłeś też spełnić swoje marzenie nad oceanem” – powiedziała Zoja, lekko naśladując brata.

Lidia Pietrowna odwróciła się, wyjęła z kieszeni miarkę krawiecką, uśmiechnęła się i nawet roześmiała:

„Ale się martwisz, Zoya” – powiedziała mama. „Sama to wszystko wymyśliłaś, sama wyciągnęłaś te wszystkie wnioski. Już mnie wysłałaś do Tajlandii. Nie, nie wyjeżdżam. Sprzedaję mieszkanie, żeby Kostia miał pieniądze na życie. Będzie potrzebował tam jakiejś bazy, dopóki się nie zadomowi”.

Matka rzeczywiście planowała sprzedać mieszkanie, żeby pomóc synowi w przeprowadzce, ale nie zamierza z nim jechać. To tylko wywołało kolejne pytania.

„Aha, więc o to chodzi” – mruknęła Zoja. „A gdzie…”

„Tak, właśnie o to chodzi” – kontynuowała mama, przerywając mu. „A teraz, jeśli mogę, chciałabym się rozejrzeć. A tak przy okazji, Zoya, musisz przenieść komputer i te półki do drugiego pokoju. Moja komoda będzie tutaj. A może powinniśmy postawić łóżko tutaj… A może wygodniej będzie mu przy tamtej ścianie? Co o tym myślisz?”

Mama chodziła po pokoju z miarką krawiecką i coś mierzyła.

„Twoja komoda?” – zapytała ponownie Zoja. „Masz na myśli, że sprzedajesz swoje mieszkanie, oddajesz pieniądze Kostii i wprowadzasz się do mnie?”

Lidia Pietrowna wzruszyła ramionami.

— No tak. Dokąd indziej miałbym pojechać? Kostia i Alina odlatują. Oczywiście, że z nimi nie pojadę. Co ja tam robię? I będę potrzebował mieszkania. A ty pewnie będziesz szczęśliwszy. Wszyscy na tym zyskują.

Teraz pytań jest jeszcze więcej.

Matka Zoi nie dawała żadnej nadziei:

„Jestem przeciwna!” wyrzuciła z siebie. „Jestem przeciwna temu, żebyś się do mnie wprowadził!”

Mama przeszła wzdłuż drugiej ściany z miarką krawiecką i mierzyła okno, mamrocząc coś o brzydkich zasłonach. Kiedy Zoya się rozgniewała, mama znów na nią spojrzała:

— Ale dlaczego? Mieszkasz sam. Masz dwupokojowe mieszkanie. Nie potrzebuję dużo miejsca. A ty sam zostawiłeś mi klucze „na wszelki wypadek”.

Jak to mówią, wydali mnie za mąż beze mnie. Kostia i moja mama coś wymyślili, wymyślili i już załatwili mieszkanie Zoi.

„Na wszelki wypadek” – to znaczy, żebyś mogła wpaść, gdyby coś się stało! Albo żebym mogła odebrać od ciebie klucze, jeśli zgubię swoje. Nie po to, żebyś się do mnie wprowadziła!” Zoya poszła za mamą, odbierając jej pamiątki z rąk, które mama ciągle próbowała przenieść gdzie indziej. „Mam życie osobiste, mamo! Mam swoje nawyki… Nie jestem gotowa dzielić mieszkania z nikim innym, nawet z tobą!”

W końcu to moja matka głosiła motto, że dorosłe dzieci powinny mieszkać osobno.

„Ale mieszkasz sama!” – powtórzyła mama, jakby jej nie usłyszała. „Będzie ci o wiele łatwiej, jeśli będę w pobliżu. A Kostia poczuje się lepiej, wiedząc, że nie leci za granicę z pustymi rękami. Ma dobrą pracę, ale pensję ma przeciętną. I znowu, pomogę ci”.

„Nie potrzebuję twojej ochrony, mamo!” – wykrzyknęła Zoya. „Dobrze mi samej. I nie chcę, żebyś się tu przeprowadzała! Przestrzeń osobista i tak dalej. Mamo, nawet nie myśl o sprzedaży mieszkania!”

„Jaką przestrzeń masz na myśli, skoro mieszkasz sama?” – zaprotestowała Lidia Pietrowna. „A co do mieszkania, mam prawo nim dysponować według własnego uznania!”

– Proszę! A mieszkaniem zajmę się sama.

Lidia Pietrowna, skończywszy obchód, rzekła:

„Dobrze” – powiedziała. „Porozmawiamy o tym innym razem. Nie wyglądasz na osobę w nastroju”.

Oznacza to, że odpowiedź „nie” nie jest akceptowana.

Od tamtej pory Zoya myślała tylko o matce. Co powinna zrobić? Jak ją przekonać, żeby nie robiła czegoś głupiego? A co, jeśli matka, lekceważąc zdrowy rozsądek, sprzeda mieszkanie? Co wtedy?

Wkrótce pojawiła się mama z posiłkami.

„Zoya, musimy porozmawiać” – powiedział Kostia, tym razem sam próbując rozmawiać. Cholera, co za facet.

„Wiedziałam” – mruknęła Zoya, gdy zobaczyła brata.

„Co wiedziałeś?” zapytał Kostia.

– Że przyjdziesz tutaj i będziesz nalegał.

„Na czym nalegać?” wtrąciła się Lidia Pietrowna.

„O tym, że się do mnie wprowadzisz” – odpowiedziała Zoya – „chociaż wyraźnie powiedziałam nie!”

W zasadzie jedynym zwycięzcą w tej sprawie jest Kostia. Zgarnia pieniądze i przeprowadza się tysiące kilometrów dalej. Mama traci mieszkanie. A Zoja ponosi wszystkie konsekwencje, bo nie może odsunąć mamy. Nie ma mowy, jej brat da sobie radę!

„Zoya, uspokój się” – powiedział Kostia. „O co chodzi? Nie rozumiem. Gdybyś miała męża i piątkę dzieci, byłoby to zrozumiałe. Ale… Mieszkasz sama, nie masz rodziny, dwupokojowe mieszkanie. Idealne dla ciebie i twojej mamy”.

— A mnie pytałeś?

„No cóż, mieszkasz sama” – mama zdawała się nie mieć żadnych argumentów. „Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś zamieszkała ze mną. A może nie chcesz, żebym przyjechała? Nie potrzebujesz matki?”

„Mamo, ale chcę mieszkać sama!” – odpowiedziała Zoya. „Właśnie o to chodzi, nie mam rodziny, a chcę ją mieć. Chcę poznać dobrego mężczyznę, a nie siedzieć tu pod twoją kontrolą”.

„Ale ja cię nie będę kontrolować!” – zaprotestowała mama. „Nawet mnie nie zauważysz”.

– Nie, mamo.

„Jaka jest radość z życia w samotności?” – zapytała mama. „Nikt cię nie spotka, nikt cię nie nakarmi”.

„Dokładnie!” – wtrącił się Kostia. „Mama będzie mogła ci pomagać w domu, a ty będziesz miał mnóstwo wolnego czasu. I będziesz miał z kim porozmawiać, z kim podzielić się swoimi problemami”.

„Mam z kim porozmawiać o moich problemach!” warknęła Zoya. „I nie potrzebuję pomocy w porządkach!”

Mamie skończyły się argumenty. Ale Kostia przypomniał sobie, że wystarczyło odwołać się do litości:

„Zoya, zrozum… To moje marzenie, znalazłam pracę, kupiłam bilety do Tajlandii, mam wizę i tylko ty mi przeszkadzasz. Czyż nie jest okrutne odbierać mojemu bratu marzenia? Tak, byłby ku temu powód! Ale nie! To tylko z czystej złośliwości!”

„To nie ze złości, Kostia, i sam o tym wiesz. Nie przeszkadzam ci w twoich marzeniach – masz pracę, wizę, kupiłeś bilety – możesz lecieć. Ale chcesz tam polecieć ze swoją stolicą!”

W tym tkwi sedno sprawy. Potrafi latać, ale bez pieniędzy mamy nie chce. Czuje się niekomfortowo.

„Więc” – Kostia wymienił spojrzenia z matką – „Więc jesteś kategorycznie przeciwny?”

„Oczywiście” – odpowiedziała Zoya.

„Wtedy” – powiedziała mama ze smutkiem w oczach – „Kostia pewnie nigdzie nie poleci. Bo bez pieniędzy, które mu dam, nie da się tam osiedlić…”

„Tak! Tysiące ludzi to potrafią, dla nich to realne, ale nie dla Kostii?” – zapytała Zoja, niewzruszona żałosnym tonem.

„Ale po co się tak męczyć, skoro wszystko mogłoby być takie proste i łatwe?” – zapytała mama. „Z pieniędzmi by…”

„Nie, mamo, nie upokarzaj się” – powstrzymał ją Kostia. „W takim razie nie powinno tak być. W takim razie nie pójdę”.

Ale Zoya nie była pod wrażeniem.

— Świetnie! Sprawa zamknięta! Więc nie musisz jechać. A ty, mamo, nie musisz sprzedawać mieszkania.

Nie chcieli wyjść z rozmachem ani nonszalancją. Metoda „grania na litości” też nie zadziałała. Mama i Kostia nadal czekali na coś od Zoi, ale kiedy to nie nadeszło, mama zapytała ponownie:

– Zoya, czy rozumiesz, że odbierasz swemu bratu marzenie?

„Czy odbieram Kostii marzenie? A może ty, mamo, pozbawiasz mnie domu?”

„Ale mieszkasz sama!” – powtórzyła mama, a płyta zacięła się. „Nie będę ci przeszkadzać!”

„Jesteś uparty” – powiedział Kostia. „Nie rozumiesz”.

– Rozumiem wszystko, ale moja odpowiedź brzmi: nie.

Zoya jednak nie poddała się.

Myślała, że ​​teraz już jej nie wpuszczą, ale po kilku dniach sami się pojawili.

„Zoya, cześć” – Kostia wszedł pierwszy. „Och, odsuń się, przyniosłem narzędzia… Przyszliśmy zmierzyć twój mały pokój. Musimy ustalić, jaka komoda i łóżko się tam zmieszczą”.

Odczuwaliśmy silne déjà vu.

— Mówiłem ci – nie! Nie pozwalam na to!

Czemu jesteś taki uparty? Jak mam cię powstrzymać?

– Wszyscy!

„Zoya, zrozum, to moje marzenie!” Kostia próbował ponownie wzbudzić w niej litość. „Praca, bilety, wiza… Czekałem na to tyle lat! A ty masz z tego wszystkiego zrezygnować, bo nie potrzebujesz mamy?”

„Nie zatrzymuję cię, Kostia. Po prostu leć, do cholery!” krzyknęła. „W każdej chwili! I nie próbuj wyciągać od krewnych więcej pieniędzy. Wiesz… jeśli nie jesteś gotów czegoś poświęcić, to może to jednak nie jest takie marzenie?”

Ostatecznie Kostia i Alina nigdzie nie pojechali. Nie mieli pieniędzy na Tajlandię. Zoja wiedziała, że ​​jej relacje z bratem i matką są zrujnowane. Ale nawet gdyby mogła wrócić, niczego by nie zmieniła.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Zapomniana Sałatka, Która Wprowadzi Cię w Zachwyt – Prosta, Zdrowa, Bez Majonezu i Pełna Smaku!

Wszystkie składniki, poza pestkami dyni i kolendrą, umieść w dużej misce. W osobnym naczyniu wymieszaj oliwę z oliwek z sokiem ...

When Trust Was Tested: A Family Lesson in Love, Parenting, and Financial Responsibility

Szokujące odkrycie Na nagraniu widać było kogoś ostrożnie otwierającego szufladę. Ale to nie był wujek Dan. To był mój własny ...

Do tego przepisu dostałam około 32 trufli czekoladowych.

Mieszanka chłodząca: Przykryj miskę folią, dociskając ją bezpośrednio do powierzchni mieszanki czekoladowej, aby zapobiec tworzeniu się skórki. Wstaw do lodówki ...

Leave a Comment