Anno, czy mogę złożyć kontrpropozycję? Co masz na myśli? Mogę wyrównać pensję, którą zaproponowali, a do tego zachować świadczenia, które już masz, fizjoterapię, plan medyczny, a do tego dodać ubezpieczenie zdrowotne dla twojej matki i brata. Oczy Anny się rozszerzyły. Panie Roman, nie musi pan tego robić.
To konieczne. Petya cię potrzebuje i zasługujesz na uznanie za wyjątkową pracę, którą wykonujesz. Ale to za dużo pieniędzy.
Anno, uratowałaś moje małżeństwo i pomogłaś mi odbudować więź z synem. Ile to jest warte? Anna zaczęła płakać. „Panie Roman, ja, ja nie wiem, co powiedzieć”.
Powiedz, że zostaniesz. Zostanę. Oczywiście, że zostanę.
Tego samego popołudnia Pietia bawił się w ogrodzie, gdy zobaczył pakującą się Annę. Podbiegł do niej zaniepokojony. „Ciociu Aniu, wyjeżdżasz? Nie, kochanie”.
Zostanę tu z tobą na zawsze. Bardzo, bardzo długo. Pietia mocno przytulił Annę.
Jak dobrze, bo wciąż mam się od ciebie wiele nauczyć. A kiedy będę mógł biec, będę do ciebie biec każdego dnia. I będę czekał na mojego wojownika.
Kilka tygodni później wydarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał. Pietia ćwiczył rano, kiedy udało mu się dokonać czegoś niesamowitego. Pobiegł.
Nie było to wiele metrów, ale kilka kolejnych kroków, szybszych niż chodzenie. „Tato, ciociu Aniu, biegnę!” – krzyknął Pietia, promieniejąc radością. Roman i Anna rzucili się ku niemu, przepełnieni emocjami.
„Pietia, to było niesamowite” – powiedział Roman, przytulając syna. „Mój wojownik stał się sportowcem” – powiedziała Anna, odwzajemniając uścisk. „Teraz mogę się bawić na równych prawach z innymi dziećmi”.
Oczywiście, że możesz, moja droga. Możesz robić, co chcesz. Tego wieczoru Roman rozmyślał o wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku miesięcy.
Prawie stracił rodzinę z powodu swojej pracy, ale oddana gospodyni uratowała nie tylko jego syna, ale i całą rodzinę. Drogi słuchaczu, jeśli spodobała Ci się ta historia, nie zapomnij jej polubić, a co najważniejsze, zasubskrybuj kanał. To niezwykle pomocne dla tych z nas, którzy dopiero zaczynają.
A teraz kontynuujmy. Kilka miesięcy później nadszedł dzień ukończenia przedszkola przez Petyę. Było to wyjątkowe wydarzenie, podczas którego dzieci zaprezentowały swoje umiejętności i talenty.
Roman odwołał wszystko, żeby tam być. „Tato, jesteś pewien, że możesz przyjść?” – zapytał Pietia rano w dniu zakończenia roku szkolnego. „Absolutnie, mistrzu.
Nie przegapiłabym tego za nic w świecie. Czy ciocia Anya też tam będzie? „Oczywiście. Jesteśmy twoją oficjalną grupą wsparcia”.
Pietia był zdenerwowany w szkole. Przygotował specjalny występ, aby pokazać, jak przezwyciężył trudności w poruszaniu się. „Ciociu Aniu, co jeśli upadnę przed wszystkimi?” – zapytał, przygotowując się.
„Pietenka, upadasz wiele razy podczas naszych treningów i zawsze się podnosisz. Jeśli upadniesz dzisiaj, to też wstaniesz. Ale jestem pewien, że nie upadniesz.
Skąd ta pewność siebie? Bo jesteś najbardziej zdeterminowanym chłopakiem, jakiego znam, i bo tak ciężko trenowałeś do tego momentu. Kiedy nadeszła kolej Pietii, wyszedł na środek sceny bez kul. Publiczność zamarła, zdając sobie sprawę, że to coś wyjątkowego.
„Nazywam się Pietia Mielnikow” – zaczął stanowczym głosem. „Kiedy byłem mały, nie potrafiłem prawidłowo chodzić. Potrzebowałem kul i bałem się próbować czegokolwiek nowego”.
Roman i Olga siedzieli w holu, przepełnieni emocjami. Anna była obok nich, nie mniej podekscytowana. „Ale potem poznałem kogoś wyjątkowego” – kontynuował Pietia.
„Ciocia Ania nauczyła mnie, że jeśli ćwiczysz i się nie poddajesz, możesz osiągnąć wszystko. Nauczyła mnie być silnym, odważnym i wierzyć w siebie”. Wtedy Pietia zrobił coś, co zaskoczyło wszystkich.
Przebiegł z jednego końca sceny na drugi, bez zająknięcia, bez wahania, z idealną równowagą. „Chcę zadedykować ten bieg trzem osobom” – powiedział Pietia zdyszany, ale uśmiechnięty. „Mojemu tacie, który nauczył się być moim najlepszym przyjacielem; mamie, która zawsze się mną opiekowała; i cioci Ani, która pokazała mi, że potrafię latać, jeśli tylko zechcę”.
Publiczność wybuchnęła brawami. Roman wybuchnął płaczem, podobnie jak Olga i Anna. „A teraz” – kontynuował Pietia – „chcę wam pokazać coś, czego się nauczyłem”.
„Ciociu Aniu, chodź tu”. Anna była zaskoczona, ale Pietia zawołał ją na scenę. „To Anna” – powiedział Pietia do publiczności.
„Jest najważniejszą osobą w moim życiu, zaraz po rodzicach. Wierzyła we mnie, kiedy ja sam w siebie nie wierzyłem. I chcę powiedzieć wszystkim, że jest najlepszą nauczycielką na świecie”.
Petya przytulił Annę na scenie, a publiczność zaczęła bić brawo. Roman i Olga również weszli na scenę, żeby przytulić Petyę i Annę. „Tato” – powiedział Petya, wciąż na scenie – „możesz powiedzieć wszystkim jedno”.
„Co, synu? Ta ciocia Anya nie jest już naszą służącą, jest naszą rodziną”. Roman wziął mikrofon. „Mój syn ma rację” – powiedział zaniepokojonym głosem.
„Anna to nie tylko nasza pracownica, to część naszej rodziny. Uratowała mojego syna, uratowała moje małżeństwo i nauczyła mnie, co jest naprawdę ważne w życiu”. Publiczność ponownie wybuchnęła brawami, a Anna płakała ze wzruszenia.
Po występie wiele osób ze szkoły podeszło do Romana i Olgi, aby pogratulować Pietii i poznać Annę. Wielu rodziców dzieci ze specjalnymi potrzebami chciało dowiedzieć się więcej o metodach, jakie stosowała. „Powinniście pomyśleć o otwarciu ośrodka terapeutycznego” – zasugerowała jedna z matek.
„Wiele dzieci mogłoby skorzystać z pracy Anny”. Roman spojrzał na Annę, która ożywiona rozmawiała z innymi matkami o ćwiczeniach i technikach motywacyjnych. „Wiesz, Olgo” – powiedział do żony – „to może nie być zły pomysł”.
„Co masz na myśli? Ośrodek terapeutyczny specjalizujący się w terapii dzieci, którego koordynatorem po ukończeniu studiów będzie Anna. Czy zainwestowałbyś w coś takiego?” „Tak. A wiesz dlaczego? Bo widziałem na własne oczy, jak jej praca może zmienić życie dziecka i całej rodziny”.
Tego wieczoru w domu Roman zaprosił Annę na pogawędkę. „Anno, czy mogę zadać szalone pytanie?” „Oczywiście, panie Roman. Czy chciałby pan kiedyś mieć własne centrum terapeutyczne?” Anna się roześmiała…
„Panie Roman, to zbyt wielkie marzenie dla kogoś takiego jak ja”. „Dlaczego pan tak mówi?” „Bo otwarcie ośrodka terapeutycznego wymaga mnóstwa pieniędzy, wiedzy i doświadczenia. A ja wciąż się uczę”.
„A co, gdybym powiedział, że jestem gotowy zainwestować w to marzenie?” Anna przestała się uśmiechać. „Jak to?” „Myślę o otwarciu ośrodka terapeutycznego dla dzieci ze specjalnymi potrzebami. Miejsca, w którym każde dziecko otrzymałoby taką samą uwagę i opiekę, jaką dałeś Petyi.
I chciałbym, żebyś został dyrektorem terapeutycznym. „Ja?” „To poważna sprawa. Absolutnie poważna.
Oczywiście, będziesz musiał ukończyć studia, być może wybrać kilka specjalizacji, ale projekt można rozwijać stopniowo. „O Petyi.” „Petya pozostanie twoim priorytetem.
W rzeczywistości mógłby zostać swego rodzaju ambasadorem ośrodka, pokazując innym dzieciom, że trudności można pokonać”. Anna milczała przez długi czas. „Panie Romanie, jeśli to się naprawdę stanie, będzie to spełnienie największego marzenia mojego życia.
Wtedy to się uda. Dwa lata później Centrum Terapii Dziecięcej Nadieżdy otworzyło swoje podwoje. Było to nowoczesne, tętniące życiem miejsce z najnowocześniejszym sprzętem i zespołem oddanych specjalistów.
Anna, która uzyskała już dyplom z fizjoterapii ze specjalizacją pediatrii, pełniła funkcję dyrektora ds. terapii. Pietia, który miał sześć lat i już normalnie biega, był obecny na otwarciu jako gość honorowy. Stał się symbolem ośrodka, inspirując inne dzieci swoją historią o przezwyciężaniu trudności.
„Ciociu Aniu” – powiedział Pietia, podbiegając do Anny w dniu otwarcia. „Udało ci się. Teraz masz własne miejsce, żeby pomagać dzieciom”.
„Zrobiłem to, mój wojowniku. A wiesz, kto mnie zainspirował, żebym się nigdy nie poddawał? Kto? Jeden odważny chłopak, który nauczył mnie, że kiedy wierzymy i ciężko pracujemy, marzenia stają się rzeczywistością”. Roman obserwował tę scenę z dumą.
Jego firma miała teraz nowy cel. Oprócz tradycyjnej działalności stworzył dział odpowiedzialności społecznej, który wspierał projekty takie jak centrum terapeutyczne. „Roman” – powiedziała Olga, podchodząc do niego.
„Żałujesz czegoś? Żałuję, że tak długo zajęło mi zrozumienie, co jest naprawdę ważne, ale nie żałuję niczego, co zrobiliśmy, odkąd nauczyłem się swojej lekcji”. „A jaka to była lekcja?” „Że czasami najważniejsi ludzie w naszym życiu pojawiają się niespodziewanie, a miłość i oddanie są warte więcej niż jakiekolwiek pieniądze”. Pietia podbiegł do rodziców, promieniejąc radością.
„Mamo, tato, widzieliście, ile dzieci dzisiaj przyszło?” Ciocia Ania powiedziała, że pomoże im wszystkim stać się tak silnymi jak ja. „Widziałeś, synu. A wiesz, co jest najlepsze?” „Co?” „To, że wszystko zaczęło się od tego, że jedna wyjątkowa osoba postanowiła uwierzyć w ciebie, kiedy najbardziej tego potrzebowałeś”. Pietia uśmiechnął się i spojrzał na Annę, która rozmawiała z rodzicami pozostałych dzieci.
„Tato, mogę ci zdradzić sekret?” „Oczywiście”. „Zawsze wiedziałam, że ciocia Anya jest wyjątkowa. Od pierwszego dnia czułam, że zmieni nasze życie”.
„A skąd to wiedziałeś?” „Bo patrzyła na mnie, jakbym był normalny, a nie zepsuty. Patrzyła na mnie, jakbym mógł osiągnąć wszystko”. Roman uśmiechnął się, zdając sobie sprawę, że jego syn, mimo młodego wieku, zrozumiał to, co on sam, jako dorosły, zrozumiał dopiero znacznie później: prawdziwa wartość człowieka tkwi nie w tym, co posiada, ale w tym, co potrafi dać innym.
Kilka miesięcy po otwarciu ośrodka Roman odebrał niespodziewany telefon. Był to Maksym Sidorow, biznesmen, który kiedyś próbował zwabić Annę. „Roman, muszę z tobą porozmawiać”.
„A co z tym, Maksymem?” „O ośrodku terapeutycznym, który otworzyłeś. Mój wnuk jest tam już od trzech miesięcy”. „I jak tam?” „Dlatego dzwonię”.
„To niesamowite, Roman. W ciągu trzech miesięcy mój wnuk zrobił postępy, jakich nie widział przez dwa lata tradycyjnej terapii”. Roman uśmiechnął się.
„Anna jest naprawdę wyjątkowa”. „Co więcej, cały jej zespół jest wyjątkowy. Traktują dzieci nie jak pacjentów, ale jak wyjątkowe i wyjątkowe osoby”.
„Mój wnuk jest szczęśliwy po raz pierwszy od wypadku. Cieszę się z tego. Romanie, muszę cię prosić o wybaczenie”.
„Za co?” „Za to, że tyle lat temu próbowałem odebrać ci Annę. Wtedy postrzegałem ją tylko jako wykwalifikowaną pracownicę. Nie zdawałem sobie sprawy, że jest częścią twojej rodziny, że łączy was o wiele głębsza więź”.
„Rozumiem. Teraz widzę, że była we właściwym miejscu, z właściwymi ludźmi. Gdybym wtedy zdołał ją stamtąd zabrać, być może nigdy nie miałaby okazji rozwinąć się tak, jak z tobą”.
„Być może. W każdym razie, chciałem ci podziękować za to, że powstrzymałeś mnie przed zrobieniem czegoś głupiego i pogratulować ci dostrzeżenia jej potencjału przed nami wszystkimi”. Po rozłączeniu się, Roman podsumował rozmowę.
Ciekawe, jak to się wszystko potoczyło. Gdyby wtedy pozwolił Annie odejść, życie wielu ludzi potoczyłoby się inaczej. Pietia mógłby się nie rozwinąć tak, jak on…
Yo Make również polubił
Liście guawy: 12 potężnych korzyści, których nie możesz przegapić
Kazali jej zmywać naczynia na gali, a potem dowiedzieli się, że jej mąż jest właścicielem całego lokalu
Jak leczyć i leczyć popękane pięty
10 objawy Rak żołądka – cichy zabójca, którego nie wolno lekceważyć