„Nic mi nie jest” – powtarzałam, powtarzając słowa, których nauczył mnie doktor Finch. „Po prostu odnajduję wewnętrzny spokój”.
Pewnego ranka wczesną wiosną obudziłem się z ostrym, kłującym bólem w podbrzuszu. Ból był tak intensywny, że dosłownie zaparło mi dech w piersiach, aż zgiąłem się wpół. Wytoczyłem się z pokoju, blady i spocony. Mama mnie zobaczyła i zbladła ze strachu, który w końcu przebił się przez jej zwykłą surowość.
„To już koniec” – powiedziała głosem napiętym z paniki. „Jedziemy do szpitala”.
Na izbie przyjęć ból był nieustępliwy, potworny, nachodził falami tak przeszywającymi, że aż chciało mi się krzyczeć. Młody lekarz o miłej twarzy próbował mnie zbadać. Delikatnie obmacał mój spuchnięty, tkliwy brzuch.
„Wiem, co to jest” – mówiła moja matka do pielęgniarki głosem pełnym rozpaczliwej pewności. „To musi być wyrostek robaczkowy. To dziedziczne”.
Lekarz zakończył badanie. Spojrzał na mnie, a jego życzliwa twarz wypełniła się głębokim, głębokim współczuciem, które mnie przeraziło. Potem spojrzał na moich rodziców.
„Panie i pani Barton” – powiedział cicho, ale stanowczo. „Pańska córka nie jest chora. Rodzi”.
Świat się zatrzymał. Słowa nie miały sensu. Były tylko dźwiękami, bez znaczenia i absurdu.
„Poród?” – krzyknęła moja matka, a jej głos się załamał. „O czym ty, do licha, mówisz? Ma siedemnaście lat! Nie może…”
„Nie mogę być w ciąży” – wyszeptałam, a słowa te brzmiały jak okrzyk niedowierzania. Mój umysł pędził, próbując zrozumieć to, co niemożliwe. „Nigdy… z nikim nie byłam. Jestem dziewicą”.
„Przykro mi” – powiedział łagodnie lekarz, a w jego oczach malował się smutek, który potwierdzał przerażającą prawdę. „Ale jest pani w pełni rozwarta. Wkrótce urodzi pani dziecko”.
Następne godziny były surrealistycznym koszmarem bólu, dezorientacji i horroru tak absolutnego, że nie miał nazwy. Urodziłam zdrowego, ważącego trzy kilogramy chłopca. I kiedy leżałam w szpitalnym łóżku, wyczerpana i rozbita, rozbite, zagmatwane fragmenty ostatnich kilku miesięcy zaczęły składać się w całość z mdłą jasnością. Utraty przytomności. Przyrost wagi. Zawroty głowy. Kołatanie w żołądku. Dr Finch.
Do szpitala przyjechała policja. Opowiedziałem swoją historię detektyw, kobiecie o współczującym, ale zmęczonym spojrzeniu, która zdawała się widzieć najgorsze oblicze ludzkości. Kiedy skończyłem, przesunęła serię zdjęć portretowych na stoliku nocnym. „Czy rozpoznaje pan któregoś z tych mężczyzn?”
Mój palec drżał, gdy wskazywałem na ostatnie zdjęcie. To był on. Dr Alistair Finch.


Yo Make również polubił
Dlaczego Niezwykle Ważne Jest, by Nie Spłukiwać Toalety Po Każdym Oddaniu Mocz?
Przepis na kremowy mus z białej czekolady
Przewodnik krok po kroku po wdrażaniu oprogramowania CRM w Twojej firmie
Fenomenalny Przepis na Ciasto Francuskie, Który Podbija Świat!