Rozdział 5: Bitwa prawna
Wiadomość o procesie zburzyła resztki spokoju, jakie nam pozostały. Nadieżda zatrudniła jednego z najsłynniejszych i najbardziej bezwzględnych prawników w kraju: mecenasa Stojanowa, człowieka znanego z tego, że potrafił wyciągnąć diabła z piekła, jeśli tylko odpowiednio mu zapłacono.
Mój ojciec i ja skontaktowaliśmy się z bardzo ambitnym młodym prawnikiem, Markowem. Polecił mi go jeden z moich profesorów uniwersyteckich. Markow był inteligentny, dynamiczny i głodny sukcesu. Kiedy opowiedzieliśmy mu całą historię i pokazaliśmy dokumenty, jego oczy rozbłysły.
„To wymarzona sprawa!” wykrzyknął. „Mamy wszystko: moralność, prawo, sprawiedliwość. Zmiażdżymy ich!”
Przygotowania do procesu były wyczerpujące. Po zajęciach spędzałem godziny w biurze Markowa. Moja wiedza prawnicza, choć teoretyczna, okazała się nieoceniona. Pomogłem mu usystematyzować dowody, przygotować pytania dla świadków i wykryć luki w obronie strony przeciwnej.
Wiktor był rozdarty. Kochał swoją matkę mimo wszystko. Ale wiedział, że się myliła. Widział, jak jej kłamstwa i chciwość wszystko rujnują. Pewnego wieczoru przyszedł do mojego biura. Trzymał w ręku laptopa.
„Chcę ci coś pokazać” – powiedział cicho. „To prywatna korespondencja mojego ojca. Znalazłem ją na jego służbowym komputerze. Wiem, że to nieprawda, ale…”
Otworzył kilka folderów. Były to e-maile między Borisem a Kaliną. Omawiali swoje plany na przyszłość. Boris obiecał mu, że wkrótce rozwiedzie się z Nadieżdą i wyprowadzą się za granicę. Napisał, że „wypłaca” z firmy jak najwięcej pieniędzy, żeby dać sobie „nowy start”.
To był nie tylko dowód niewierności. To był dowód celowego sprzeniewierzenia funduszy firmy.
„Czy możemy z tego skorzystać?” – zapytałem Markowa następnego dnia.
Pokręcił głową. „Nie bezpośrednio. Zostały zdobyte nielegalnie. Sąd ich nie przyjmie. Ale dają nam coś o wiele ważniejszego: informacje. Teraz wiemy, czego szukać”.
Zatrudniliśmy eksperta finansowego, aby przeprowadził pełny audyt firmy. Odkrył on skomplikowany system fikcyjnych umów z firmami-słupami, za pośrednictwem których Boris przelewał pieniądze na konta powiązane z Kaliną. Zbudował całą piramidę finansową, aby ukryć swoje kradzieże.
Pierwsza rozprawa wywołała medialną sensację. Dziennikarze i kamery wypełniły sąd. Nadieżda pojawiła się niczym gwiazda Hollywood, ubrana w drogi garnitur, z nienaganną fryzurą i lodowatym uśmiechem. Promieniowała pewnością siebie.
Adwokat Stojanow przypuścił atak. Przedstawił mojego ojca jako prostego, niewykształconego człowieka, który próbuje szantażować szanowaną i zamożną rodzinę. Mówił o „ustnej umowie” bez mocy prawnej. Chciał go przedstawić jako kłamcę i oszusta.
Kiedy nadeszła nasza kolej, Markow był genialny. Nie skupił się na ustnej umowie. Zamiast tego zaczął analizować finanse Borisa. Przedstawił raport eksperta finansowego. Wezwał na świadków dyrektorów firm-słupów, którzy, przyparci do muru, przyznali się do wszystkiego.
Sala sądowa zamarła w szoku. Nadieżda patrzyła na męża z niedowierzaniem. Nic nie rozumiała. Myślała, że walczy o honor rodziny, ale w rzeczywistości broniła prawa męża do oszukiwania i okradania jej.
Boris siedział na ławie oskarżonych, blady i spocony. Markow przesłuchiwał go metodycznie i bezlitośnie. O każdą fakturę, każdą podróż służbową, każde tłumaczenie.
„Panie Borisow, czy może pan wyjaśnić sądowi, dlaczego pańska firma zapłaciła czynsz za mieszkanie, w którym mieszka panna Kalina?”
„Ona… ona jest naszą konsultantką biznesową” – mruknął Boris.
„Konsultantką?” Markow uniósł brew. „A jakiej rady udzieliła ci podczas pięciodniowego urlopu na Malediwach, znów opłaconego przez firmę?”
Boris milczał. Wszystkie jego kłamstwa rozpadały się w proch.
Punkt kulminacyjny nastąpił, gdy Markow zapytał go wprost:
„Panie Borisow, czy to prawda, że dziesięć lat temu pańska firma była na skraju bankructwa i została uratowana dzięki dużej sumie pieniędzy, której pochodzenia nie potrafi pan udowodnić?”
Boris spojrzał na żonę, potem na Wiktora, potem na mnie. I w końcu na mojego ojca. Jego wzrok był pełen rozpaczy.
„Tak” – wyszeptał. „To prawda”.
Nadieżda wydała dźwięk będący czymś pomiędzy jękiem a krzykiem. Jej świat, jej iluzja kontroli i wyższości, rozpadł się na zawsze. Bitwa została wygrana. Ale zwycięstwo miało gorzki posmak.
Ciąg dalszy na następnej stronie
Yo Make również polubił
Naturalny sok wzmacniający kości i kolana
Jak utrzymać piekarnik zawsze czystym bez szorowania
Ciasto czekoladowe z karmelem orzechowym
Dlaczego wstajemy w nocy, żeby oddać mocz?