„Wyprowadź ją” – rozkazał mój kuzyn – ale najemnicy byli przerażeni w chwili, gdy mnie zobaczyli…
Nazywam się Dana i mam trzydzieści osiem lat. Dla mojej rodziny – znakomitej rzymskiej dynastii z Seattle – jestem tylko plamą na ich reputacji, nieudacznicą, która „marnuje życie”, kręcąc kluczami w armii amerykańskiej, podczas gdy oni finalizują milionowe kontrakty w szklanych wieżowcach w centrum miasta.
Ale oni nie znali prawdy.
Kiedy pewnej zimowej nocy w Kolorado solidne dębowe drzwi górskiej chaty, którą zostawiła mi babcia, eksplodowały do środka, roztrzaskane ładunkiem wybuchowym, moja ręka nawet nie drgnęła.
Viper, najemnik, którego mój kuzyn Julian wynajął za niewielkie pieniądze, żeby mnie eksmitować, spodziewał się, że zastanie tam płaczącą, przerażoną kobietę błagającą o litość.
Zamiast tego, przez opadający kurz i dym, zastał mnie siedzącego wygodnie w skórzanym fotelu z wysokim oparciem i powoli popijającego czarną kawę. Na moich udach nonszalancko spoczywał karabin snajperski ciężkiego kalibru.
Gdy snop jego taktycznego światła omiótł plamę na mojej piersi – orła trzymającego piorun – zobaczyłem, jak jego źrenice rozszerzają się w absolutnym, pierwotnym przerażeniu.
Mój kuzyn myślał, że wyrzuca biednego krewnego z rozpadającej się chaty. Nie zdawał sobie sprawy, że właśnie wypowiedział wojnę operatorowi pierwszego szczebla z Połączonego Dowództwa Operacji Specjalnych, tu, na amerykańskiej ziemi.
Jeśli uważasz, że nie należy oceniać książki po okładce, zwłaszcza gdy ta „książka” zna więcej sposobów, niż jesteś w stanie zliczyć, na zneutralizowanie zagrożenia, zanim jeszcze znajdzie się ono w pomieszczeniu, to jesteś we właściwym miejscu.
Wiatr wyjący w Górach Skalistych w Kolorado ma specyficzny dźwięk. To niski, żałobny jęk, który wstrząsa sosnami i odbiera ciepło wszystkiemu, co żyje. To rodzaj chłodu, który przenika do kości i przypomina o własnej śmiertelności.
Większość ludzi uważa to za przerażające.
Uważam, że to wyjaśnia sprawę.
Siedziałem w starym skórzanym fotelu mojego dziadka, a jedynym światłem w pokoju były dogasające węgle w kamiennym kominku. Na moich kolanach leżał egzemplarz „ Rozmyślań” Marka Aureliusza . Czytałem je setki razy, głównie na tylnych siedzeniach samolotów transportowych nad Syrią lub w ziemiankach w dolinie Korengal.
Strona czterdziesta druga. Bądź jak klif, o który nieustannie rozbijają się fale; on jednak stoi mocno i ujarzmia furię wody wokół siebie.
Stoicyzm to dla mnie nie tylko filozofia. To mechanizm przetrwania. To wyłącznik strachu.
Moja rodzina myśli, że naprawiam ciężarówki. Myślą, że zarabiam na życie, wymieniając filtry oleju i przekładając opony. Myślą, że blizny na moich dłoniach są od wyślizgujących się kluczy, a nie od odłamków czy bójek na noże w zaułkach za granicą.
Niech tak myślą. Cisza to pierwsza warstwa zbroi żołnierza.
Ale dziś wieczorem cisza ta miała zostać przerwana.
Nie słyszałem kroków. Śnieg na zewnątrz miał metr głębokości i był świeży; tłumił wszystko, pochłaniając dźwięki jak gruby wełniany koc. Ale je czułem. Subtelne wibracje w podłodze. Zmiany ciśnienia powietrza. Szalony, amatorski rytm mężczyzn przyzwyczajonych do zastraszania, a nie do prawdziwej wojny.
Delikatnie zamknęłam książkę i położyłam ją na stoliku obok parującego kubka kawy. Nie sięgnęłam po telefon, żeby zadzwonić pod 911. Posterunek szeryfa był oddalony o czterdzieści minut drogi oblodzoną, krętą drogą, a Julian prawdopodobnie już im zapłacił.
To nie była sprawa dla policji.
Było to naruszenie obwodu.
Podniosłem karabin McMillan TAC‑50, który leżał obok krzesła. To prawdziwa bestia – ciężki, niewygodny w walce na bliską odległość dla każdego, kto nie trenował z nim do momentu, aż poczuje się, jakby był przedłużeniem jego ciała. Oparłem lufę na udzie, z hamulcem wylotowym skierowanym w stronę drzwi wejściowych.
Wziąłem łyk kawy. Czarnej, bez cukru.


Yo Make również polubił
Pofałdowane, rozdwojone, miękkie: co Twoje paznokcie mówią o Twoim zdrowiu
Chmurki z cukinii: pyszny przepis, który jest bardzo łatwy w przygotowaniu
Sernik wiejski bez pieczenia
20 wieloletnich warzyw, które możesz zasadzić raz i zbierać przez lata