Kiedy zaczęłam rodzić trzy tygodnie przed terminem, nie byłam przygotowana – ale z drugiej strony, kto jest? Skurcze nadchodziły szybko i kiedy przyjęto mnie do szpitala, drżałam już ze strachu i podniecenia. Między westchnieniami zadzwoniłam do męża.
Jego głos po drugiej stronie był spokojny – zbyt spokojny. „Nie mogę teraz tam być. To spotkanie może wszystko dla nas zmienić”.
Przez mgłę bólu błagałam go, żeby przyszedł. „Proszę, potrzebuję cię tutaj. To narodziny twojej córki”.
„Zrekompensuję ci to” – powiedział beznamiętnie i się rozłączył.
Wpatrywałam się z niedowierzaniem w telefon, gdy monitory wokół mnie nieprzerwanie piszczały. Sala wypełniła się pielęgniarkami i życzliwym lekarzem, który próbował mnie pocieszyć. Ale bez względu na to, jak bardzo byli mili, puste krzesło obok mojego łóżka przypominało otwartą ranę.
Godziny ciągnęły się w coś, co wydawało się wiecznością. Z każdym pchnięciem, każdym krzykiem trzymałam się myśli, że wkrótce spotkam to małe życie, na które czekaliśmy. Ale radość była przyćmiona smutkiem. Urodziłam naszą córkę w otoczeniu nie rodziny, nie ojca, który obiecał nam miłość, ale obcych ludzi.
Kiedy położyli jej maleńkie ciałko na mojej piersi, łzy zamgliły mi wzrok. Była idealna – puszyste włosy, delikatne palce instynktownie oplatające moje. Wyszeptałem: „Będzie dobrze, kochanie. Nawet jeśli będziemy tylko ty i ja”.
Yo Make również polubił
MUFFINKI z konfiturą, mięciutkie i puszyste! Super znika w mgnieniu oka!! deser w 5 minut
Zaburzenia krążenia – zagrożenie dla stóp
Makowiec Japoński
Batony czekoladowo-orzechowe