„Poszedł do pracy” – skłamała szybko Amara, przechodząc obok, nie dając jej szansy na kontynuowanie rozmowy.
W sklepie machinalnie wrzucała produkty do koszyka. Ryż pełnoziarnisty, mleko, chleb, jajka.
Przechodząc obok działu z piekarniami, zatrzymała się.
Na półce stały jej ulubione ciastka, eklerki z kremem. Darius zawsze rzucał uwagę, ilekroć je widział w lodówce.
Jesteś już wystarczająco gruby, a jeszcze jesz te śmieci.
Amara chwyciła pudełko z sześcioma eklerkami i włożyła je do koszyka. Potem wzięła paczkę ciasteczek i gorzką czekoladę, taką, jaką uwielbiała na studiach.
W domu usiadła przy stole i zjadła trzy eklerki pod rząd, potem dwa kolejne. Słodki krem rozpłynął się w ustach, a ból na kilka minut ustąpił, ale potem powrócił falą, jeszcze silniejszą, wraz z nienawiścią do samej siebie.
Dlatego odszedł. Bo nawet ty nie potrafisz się powstrzymać.
Amara spojrzała na puste pudełko i w końcu rozpłakała się. Płakała gorzko, szlochając tak, jak nie płakała od dzieciństwa. Łzy spływały jej po twarzy, kapały na stół, na dłonie. Płakała za straconymi latami, za niespełnionymi nadziejami, za tym, że nikt już jej nie przytuli i nie powie, że ją kocha.
Zadzwonił telefon.
Amara otarła twarz i spojrzała na ekran. To była matka Dariusza, Patricia Leak. Kobieta nigdy nie przepadała za swoją synową, uważając, że jej syn zasługuje na lepszą partię.
„Dzień dobry” odpowiedziała Amara.
„Amara, to ja”. Głos jej teściowej był zimny. „Dariusz wszystko mi powiedział. Chcę zabrać wnuka na lato. Nie powinien cię widzieć w takim stanie”.
„W jakim stanie?” zapytała cicho Amara.
„Darius powiedział, że kompletnie się zapuściłeś, że masz depresję. Chłopak tego nie potrzebuje. Odbiorę Caleba prosto z domu Denise, kiedy skończy tam wizytę. Ty i Darius możecie się jakoś dogadać, ale zostawcie chłopaka w spokoju”.
„Nie masz prawa.”
„Mam prawo opiekować się wnukiem” – przerwała Patricia. „Darius ma rację. Musi zacząć nowe życie. A ty? Możesz winić tylko siebie, Amaro. Powinnaś była zadbać o siebie”.
Połączenie zostało przerwane. Teściowa się rozłączyła.
Amara położyła telefon na stole i patrzyła tępo.
No i tak to się skończyło. Wszyscy byli przeciwko niej. Chcieli nawet zabrać Caleba, jakby był trędowaty.
Wstała i podeszła do lustra w holu. Przyjrzała się sobie długo i uważnie. Twarz opuchnięta od łez, matowe włosy spięte w niedbały kucyk, rozciągnięta tunika, która podkreślała fałdy na brzuchu.
Możesz winić tylko siebie.
Może mieli rację. Może to ona była winna wszystkiemu. Może gdyby nie przytyła, gdyby pozostała szczupła, Darius by nie odszedł. Nie zakochałby się w tej Tiffany z długimi nogami i płaskim brzuchem.
Amara wróciła do kuchni i wyjęła laptopa. Otworzyła portale społecznościowe i znalazła stronę Dariusza.
Nie ukrywał ich związku.
Oto ona, Tiffany, wysoka, szczupła, z jaskrawoczerwonymi ustami i olśniewająco białym uśmiechem. Przytulały się na tle oceanu, pijąc kawę w kawiarni, śmiejąc się, patrząc sobie w oczy.
Na ostatnim zdjęciu opublikowanym dwa dni temu Tiffany stała w obcisłej sukience, a jej mały brzuszek był widoczny. Podpis brzmiał: „Nasze szczęście wkrótce nadejdzie”.
Setki polubień, komentarzy, gratulacji.
Taka piękna para. Szczęścia dla Was.
Amara zamknęła laptopa. Jej ręce drżały. Ogarnęła ją fala wściekłości, tak silna, że chciała krzyczeć, tłuc naczynia, niszczyć wszystko dookoła.
Ale tego nie zrobiła.
Zamiast tego ponownie otworzyła lodówkę, wyjęła ostatnią eklerkę i zjadła ją, wpatrując się w pustkę.
Potem poszła do łazienki i długo przyglądała się sobie w lustrze. Opuchnięte policzki, podwójny podbródek, rozłożysta sylwetka.
Kiedy to się stało? Kiedy przestała być sobą?
Pamiętała, jak dwadzieścia lat temu Dariusz zobaczył ją na imprezie studenckiej, jak podszedł do niej, poprosił do tańca i jak tańczyli całą noc, jak powiedział jej, że jest najpiękniejszą dziewczyną na świecie.
Pamiętała, jak oświadczył się jej na dachu ich akademika pod gwiazdami, obiecując, że będzie ją kochał przez całe życie, na dobre i na złe.
Pamiętała długi, ciężki poród, jak Dariusz trzymał ją za rękę i mówił jej, że jest najsilniejszą kobietą, jaką zna, jak płakał ze szczęścia, gdy zobaczył Caleba.
Kiedy to wszystko się zmieniło?
Stopniowo, prawdopodobnie.
Pierwsze kilogramy po porodzie, potem jeszcze kilka. Brak snu, stres, ciągłe zmęczenie, codzienna harówka, która wciągała ją jak bagno. Praca, dom, dziecko. Nie było czasu, żeby myśleć o sobie. A kiedy w końcu nadszedł czas, Amara po prostu padła z wyczerpania.
Dariusz też się zmienił. Więcej pracował, zostawał dłużej w domu, rzadziej się przytulał i całował, a częściej krytykował. Na początku delikatnie, z humorem.
Chyba powinnaś iść na siłownię. Ta sukienka nie będzie pasować.
A potem jeszcze ostrzej.
Tyjesz.
A potem z pogardą.
Jestem tobą zniesmaczony.
I ona mu uwierzyła. Uważała, że to ona jest winna, że nie stara się wystarczająco, że jest złą żoną.
Amara wróciła do kuchni i usiadła przy stole. Wyciągnęła notatnik i długopis.
Zaczęła pisać listę.
Co robić dalej?
Po pierwsze, rozwód.
Po drugie, alimenty.
Trzy, praca.
Cztery, Caleb.
Pięć, ja.
Długo wpatrywała się w ten ostatni punkt.
Ja.
Kim ona teraz była? Porzuconą żoną, samotną matką, grubą nieudacznicą, którą zostawiła młodsza kobieta?
Nie. To nie wszystko, czym była.
Kiedyś była inna. Kiedyś miała marzenia, plany, cele.
Co się stało z tą dziewczyną, która chciała otworzyć własne studio projektowania wnętrz, szkicowała pomysły i marzyła o wielkich projektach? Utonęła w życiu domowym, w macierzyństwie, w próbach zadowolenia męża, który i tak odszedł.
Amara nagle wstała, weszła do sypialni i otworzyła szafę Dariusza. Garnitury, koszule, krawaty, wszystko starannie powieszone i wyprasowane. Zawsze dbała o jego garderobę, prasowała mu koszule, oddawała garnitury do czyszczenia chemicznego.
Zaczęła rzucać jego rzeczy na podłogę, jeden po drugim. Garnitur, który miał na sobie w zeszłoroczną rocznicę. Koszulę, którą mu dała na urodziny. Krawat, który miał na sobie na uroczystości ukończenia przedszkola Caleba.
Ubrania spadły na podłogę, tworząc bezkształtny stos.
Amara zatrzymała się i ciężko oddychała.
Co ona robiła? Jaki był tego sens?
Osunęła się na podłogę obok sterty ubrań i znów zaczęła cicho płakać, bez szlochu. Łzy po prostu płynęły, a ona nie robiła nic, żeby je powstrzymać.
Następnego dnia Amara obudziła się z jasnym umysłem. Coś w jej wnętrzu zmieniło się z dnia na dzień.
Nie chciała już leżeć i użalać się nad sobą. Nie chciała już być ofiarą.
Wstała, wzięła prysznic, po raz pierwszy od tygodnia naprawdę myjąc siebie i włosy. Potem wyjęła z szafy starą szatę Dariusza i zaniosła ją wraz z całym stosem ubrań na korytarz.
Później oddałaby go do schroniska albo po prostu wyrzuciła. Nie miało to dla niej znaczenia.
Amara zadzwoniła do pracy. Pracowała jako księgowa w średniej wielkości firmie deweloperskiej i od dwóch tygodni przebywała na zwolnieniu lekarskim. Lekarz zdiagnozował u niej wyczerpanie nerwowe.
„Dzień dobry, pani Vance, tu Amara. Wracam jutro.”
„Amara, jesteś pewna? Może powinnaś jeszcze trochę odpocząć?” – zapytał życzliwie jej szef.
„Nie. Muszę pracować. Dziękuję za zrozumienie.”
Praca była dla niej zajęciem, czymś, co dawało jej poczucie normalności.
Po rozmowie Amara usiadła przed komputerem i zaczęła szukać informacji o rozwodzie. Procedura, dokumenty, harmonogram. Okazało się, że w przypadku małoletniego dziecka rozwód musi odbyć się w sądzie. Musiała złożyć pozew, zebrać dokumenty i ustalić harmonogram odwiedzin.
Zapisała numer telefonu adwokata specjalizującego się w prawie rodzinnym. Zadzwoni jutro, żeby umówić się na konsultację.
Potem sprawdziła ich konto bankowe. Jej i Dariusza konto było wspólne, ale nie zostało na nim wiele pieniędzy, około 40 000 dolarów.
Dariusz prawdopodobnie pobrał większość przed wyjazdem.


Yo Make również polubił
Babcina Babka Cytrynowa – Delikatna i Aromatyczna!
Naturalne sposoby na ból zęba
Schokoladenkuchen mit Karamellfüllung: Ein Rezept für ein superleckeres Dessert
Przekąska śniadaniowa na bazie dyni, która nie wymaga gotowania