Po co komuś aż tyle włosów?
A sposób, w jaki się zachowywał — skryty, obsesyjny, kłócący się o byle co…
Poczułem się źle. Mój umysł wpadł w spiralę…
Zniknięcie. Opakowania w brązowym papierze. Metalowe narzędzia. Sposób, w jaki Travis podskoczył, gdy dotknęłam jego poduszki. Nie mogłam już dłużej się zastanawiać. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer.
„Cześć… hm, muszę coś zgłosić. Nie jestem pewna co dokładnie, ale… coś jest nie tak z moim mężem”.
***
Policjanci przybyli dwadzieścia minut później. Oficer Bryant – starszy, spokojny jak kamień. I oficer Delgado – młodszy, z bystrym, bystrym wzrokiem.
Pokazałem im salon. Rozłożoną poduszkę. Kępki włosów. Odręczne notatki. Przeglądali wszystko w milczeniu.
„Czy twój mąż jest teraz w domu?” zapytał Bryant.
„Nie. Znów wyszedł. Jak zawsze. Nie powiedział dokąd.”
„Nie jesteśmy tu po to, żeby kogokolwiek oskarżać. Po prostu zadajemy pytania, żeby upewnić się, że wszystko jest bezpieczne i zgodne z prawem”.
Delgado przykucnął i podniósł podpisaną torbę.
„12 cali, nieprzetworzone, naturalna czerwień”. I notatki o narzędziach. Rozpoznajesz to?”
„Ja… ja nie. Naprawdę nie. Myślałam, że może…” Przełknęłam ślinę. „Ostatnio jest nie w formie. Dziwne. Nie jest sobą.”
Usłyszałem skrzypienie otwieranych drzwi garażu. Potem powolne, zdecydowane kroki.

Travis wszedł z plastikową torbą w ręku. Zatrzymał się jak wryty na korytarzu. Jego wzrok przesunął się z poduszki na policję, na mnie – a potem na włosy na dywanie.
„Co to do cholery jest?”
„Panie Reed” – Bryant spokojnie podszedł – „jesteśmy tu po wezwaniu. Pańska żona znalazła pewne rzeczy, które wzbudziły niepokój. Musimy zadać panu kilka pytań”.
“Obawa?”
Travis spojrzał na mnie, jakbym go postrzelił. „Wezwałeś policję? Z powodu poduszki?!”.
Rzucił plastikową torbę.
„Nie jestem jakimś dziwadłem!”
„Panie, nie jesteśmy tu po to, żeby pana oskarżać” – powtórzył Bryant, zniżając głos.
Ale Travis już rzucił się w stronę drzwi.
„Nie…” Delgado stanął przed nim. „Ruszaj się.”
„Spróbuj odejść, a będziemy musieli cię zatrzymać” – ostrzegł Delgado. „Jeszcze cię nie aresztowano”.
Travis przepchnął się obok i to wystarczyło. Delgado ruszył szybko. W ciągu kilku sekund przyparli go do ściany, spokojnie, ale stanowczo.
„Zatrzymujemy pana w celu dalszego przesłuchania.”
Stałam jak sparaliżowana w drzwiach, drżąc. „Chcę iść z nim. Na stację”.
„Możesz obserwować wywiad. Przez szybę. Zgoda?”
***
Dwie godziny później…
W pokoju obserwacyjnym było zimno. Jedno lustro weneckie. W pokoju po drugiej stronie szyby, przy stalowym stole siedział Travis. Wyglądał sztywno. Ostrożnie. Niższy, niż go zapamiętałem.

Detektyw wszedł z notesem w ręku. Położył jedną z plastikowych toreb na stole między nimi.
„Wywiad z Travisem Reedem, 24 lipca. Godzina 18:38. Trwa nagrywanie audio”.
Klik. Czerwona lampka na rejestratorze zamrugała.
Detektyw Miller: Panie Reed, czy pan rozumie, że ta rozmowa jest nagrywana?
Travis: Tak.
Detektyw Miller: Odczytano panu pańskie prawa i zgodził się pan dobrowolnie zeznawać, prawda?
Travis: Tak.
Miller postukał w plastikową torebkę na dowody, w której znajdował się kosmyk włosów. Siedziałem nieruchomo za szybą, obserwując.
Detektyw Miller: Czy może pan wyjaśnić, co to jest?
Travis: Próbki włosów.
Detektyw Miller: W jakim celu?
Travis: Żeby robić peruki.
Detektyw Miller: Zawodowo?
Travis: Nie. Robię to w domu. Uczę się.
Detektyw Miller: Skąd masz te włosy?
Travis: Salony. Online. Prywatne oferty. Mam kilka kontaktów w grupach stylistów.
Poczułem, że pochylam się do przodu, nie zdając sobie z tego sprawy. Mój oddech zaparował dno szklanki.
Detektyw Miller: Po co ci tyle włosów?
Travis potarł dłonie raz, po czym położył je płasko na metalowym stole.
Travis: Moja mama miała białaczkę. Kiedy studiowałem. Straciła wszystkie włosy. Nie było nas stać na porządną perukę. Nosiła sztywną, błyszczącą perukę z apteki, która nie pasowała. Żartowała, że wygląda jak rekwizyt na Halloween. Ale… Słyszałem, jak płacze w łazience. Myślała, że nie słyszę.
Zacisnęłam usta. Mocno. Poczułam palący ból w piersi, jakby coś starego pękało.
Travis: Zmarła kilka miesięcy później.
Spojrzał w górę. Nie na detektywa. Na lustro. Na mnie. I nawet przez szybę wyczułam w jego oczach to małe, ciche złamane serce.
Detektyw Miller: I to skłoniło pana do zbierania włosów?
Travis: Nie. To przyszło później.
Detektyw Miller: Co się zmieniło?
Travis: Nasza córka wyjechała na studia. W domu zrobiło się… za cicho. I nagle w mojej głowie otworzyła się cała ta przestrzeń i… Mama była w niej obecna. Poczucie winy. Obietnica, której nie dotrzymałem.
Detektyw Miller: Jaką obietnicę?
Travis: Że zrobię coś, co ma znaczenie. Że jeśli kiedykolwiek będę miał środki, będę robił peruki. Prawdziwe. Takie, które nie będą sprawiać, że ludzie będą się czuć gorzej niż będąc chorymi.
Detektyw Miller: Wspomniałeś o środkach. Co miałeś na myśli?
Travis: Oszczędności. Nic wielkiego, ale wystarczające. Ale nie mogłem po prostu rzucać pieniędzmi w ten pomysł. Nie na oślep. Więc zacząłem od siebie.
Detektyw Miller: Co to znaczy?
Travis: Robiłem research. Kupowałem narzędzia. Oglądałem tutoriale. Ćwiczyłem. Raz za razem. Czasami mi się nie udawało. Chciałem najpierw być dobry. Więc gdybym kiedykolwiek zaangażował więcej osób… wiedziałbym, co robię.

Poczułam, jak moja dłoń zaciska się na poręczy krzesła. Kostki mi zbladły. Travis nie budował żadnego sekretnego życia. Budował coś delikatnego. I bolesnego. A ja zadzwoniłam na policję.
Detektyw Miller: Dlaczego nie powiesz żonie?
Travis: Nie chciałem, żeby pomyślała, że kompletnie straciłem nad sobą kontrolę.
Bolało mnie gardło. Może miał rację, że mi nie powiedział.
Detektyw Miller: Dziękuję, panie Reed.
Pochylił się do przodu i nacisnął przycisk stop.
Klik. Czerwone światło zgasło.
***
Miesiąc później poduszka zniknęła, a wraz z nią cisza.
Zakurzony pokój za garażem zamieniliśmy w mały warsztat. Travis pokazał mi, jak wiąże każdy pasmo i jak miesza kolory.
Część peruk rozdawaliśmy po cichu, za pośrednictwem grup wsparcia i szpitali. Część sprzedaliśmy, a zarobione pieniądze przeznaczyliśmy na zakup lepszych narzędzi. Resztę przekazaliśmy rodzinom, które przeszły przez tę samą burzę, którą Travis obserwował kiedyś u swojej matki.
Nie naprawiliśmy wszystkiego z dnia na dzień. Ale coś się zmieniło. I gdzieś w szumie lampy do szycia i cichym szeleście włosów zaczęliśmy się na nowo odnajdywać.
Podziel się z nami swoją opinią na temat tej historii i podziel się nią ze znajomymi. Może ich zainspiruje i rozjaśni im dzień.
Yo Make również polubił
Sernik bez trudności – prosty przepis na wyjątkowy deser!
Pakiet, którego się nie spodziewałam: lekcja współczucia i siła prostego gestu
Córka miliardera poruszająca się na wózku inwalidzkim milczała przez miesiące — aż do momentu, gdy w ogrodzie pojawił się bezdomny chłopiec i zmienił jej życie na zawsze
„Proszę, wyjdź za mnie” – błaga samotna matka-miliarder bezdomnego mężczyznę. Jego prośba w zamian zszokowała…