Mój mąż zerwał ze mną kontakt na trzy lata, jego rodzina kazała mi i mojemu dziecku się wyprowadzić: „Powinniście znaleźć sobie inne miejsce do życia!”. W deszczową noc, trzymając na rękach mojego pięcioletniego syna, czekałam na autobus. Jego starsza siostra podjechała luksusowym samochodem, zatrzymała się tuż przede mną i powiedziała: „Wsiadaj, mam ci coś bardzo ważnego do powiedzenia”. – Page 6 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Mój mąż zerwał ze mną kontakt na trzy lata, jego rodzina kazała mi i mojemu dziecku się wyprowadzić: „Powinniście znaleźć sobie inne miejsce do życia!”. W deszczową noc, trzymając na rękach mojego pięcioletniego syna, czekałam na autobus. Jego starsza siostra podjechała luksusowym samochodem, zatrzymała się tuż przede mną i powiedziała: „Wsiadaj, mam ci coś bardzo ważnego do powiedzenia”.

„Przyjedziemy natychmiast” – powiedział szybko Jordan. „Proszę, zadbaj o jej stabilność”.

Rozłączyła się i zwróciła się do nas.

„Muszę iść” – powiedziała. W jej oczach malował się konflikt. „Mimo wszystko… ona wciąż jest moją matką”.

Rozumiałem ten bolesny węzeł w jej piersi. Nieważne, jak bardzo ich nienawidzisz, rodzice są rodzicami.

„Jedź” – powiedziałem. „Ale uważaj. Asheville… to nie wygląda na przypadek”.

„Też to czuję” – przyznała. „Ale nie mogę tego zignorować. Eliasie, proszę, zostań tu z Amarą. Zadzwonię, jak tylko się czegoś dowiem”.

Złapała kurtkę, klucze i wyszła w pośpiechu.

Gdy drzwi zamknęły się za nią, ogarnęło mnie złe przeczucie, niczym ciężki koc.

Miałem wrażenie, że Jordan wchodzi w pułapkę.

Po jej wyjściu w mieszkaniu pozostaliśmy tylko ja i Elias. Niepokój o Jordana i ślepy zaułek w naszych poszukiwaniach Sterlinga ciążył nam jak kamień.

„Zastanów się jeszcze raz, Amara” – powiedział Elias, chodząc tam i z powrotem. „Czy Sterling zostawił ci coś jeszcze? Prezent, jakąś głupią rzecz, z której zrobił aferę? Czasami tacy jak on ukrywają wskazówki w najdziwniejszych miejscach”.

Łamałem sobie głowę.

„Nie” – powiedziałem powoli. „Po prostu… poczekaj”.

Wspomnienie wypłynęło na powierzchnię.

„Mniej więcej miesiąc przed jego zniknięciem były moje urodziny. Nie dał mi kwiatów ani biżuterii. Zamiast tego przyniósł do domu małego kaktusa ze szkółki roślin w pobliżu BeltLine”.

„Kaktus?” powtórzył Elias, marszcząc brwi. „Coś w nim wyjątkowego?”

„Nie do końca” – powiedziałam. „To był jeden z tych małych kaktusów z długimi kolcami i czerwonymi kwiatami. Powiedział, że symbolizuje siłę i wytrwałość. Życzył mi, żebym zawsze była silna, bez względu na to, przez co przechodzimy. Myślałam, że to po prostu jego dziwne poczucie romantyzmu. Zabrałam go ze sobą, kiedy wychodziłam z domu. Teraz stoi na parapecie Jordana”.

Moje słowa przywróciły Eliasowi skupienie.

Pobiegł do okna, gdzie wśród kilku innych roślin doniczkowych stał mały kaktus, wyraźnie widoczny na tle panoramy Atlanty.

„Amara” – powiedział ostro – „chodź tu”.

Pospieszyłem się.

Elias wskazał na kolce kaktusa znajdujące się u jego podstawy.

Na początku wyglądał jak wszystkie inne. Kiedy zmrużyłem oczy, zauważyłem, że jest nieco grubszy i ciemniejszy.

Elias wyciągnął z plecaka małą pęsetę i ostrożnie chwycił kręgosłup.

Pociągnął.

Udało się.

To nie był kręgosłup.

To był maleńki kawałek metalu, doskonale zamaskowany.

Kiedy Elias ją otworzył, zobaczyliśmy, co było w środku.

Układ śledzący GPS.

Świat pływał mi przed oczami.

Sterling znów był Sterlingiem — zawsze myślał dziesięć ruchów naprzód.

Kaktus nie był tylko symbolem. Był kołem ratunkowym.

„Boże mój” – wyszeptał Elias. „On wiedział. Wiedział, że może zostać porwany. Ukrył tropiciela w jedynej rzeczy, o której wiedział, że będziesz ją nosił przy sobie”.

„Ale dlaczego mi nie powiesz?” – wyszeptałam ze ściśniętym gardłem.

„Nie mógł” – powiedział Elias. „Wiedział, że ktoś go obserwuje. Każdy telefon, każda wiadomość, prawdopodobnie nawet kamery domowe. Gdyby powiedział coś wprost, naraziłby cię na jeszcze większe niebezpieczeństwo. Musiał zostawić ci wskazówkę, na którą w końcu trafisz, ale dopiero gdy będzie bezpiecznie”.

Nie wahaliśmy się.

Elias podłączył chip do laptopa. Po kilku szybkich poleceniach pojawiła się mapa cyfrowa.

Nagle błysnęła pojedyncza czerwona kropka.

Oboje pochyliliśmy się.

Kropka nie znajdowała się w Atlancie ani Alpharetcie. W ogóle nie znajdowała się w Georgii.

Miało to miejsce w odległym regionie nadmorskim Karoliny Północnej.

Blisko Asheville.

Moje serce się ścisnęło.

Wypadek mojej teściowej. Telefon z kliniki w Asheville.

Nic z tego nie było zbiegiem okoliczności.

„Jordan jest w niebezpieczeństwie” – wyszeptałam. Głos mi drżał. „To pułapka”.

Elias próbował do niej zadzwonić, ale jej telefon był wyłączony.

„Do cholery” – mruknął, uderzając pięścią w stół.

„Musimy iść” – powiedziałem. „Natychmiast”.

„Nie możemy tam po prostu sami pojechać” – powiedział Elias, zmuszając się do myślenia. „To miejsce jest pewnie pilnie strzeżone. Potrzebujemy wsparcia”.

„Policja?” – zasugerowałem.

„Jeszcze nie” – powiedział. „Victor ma ludzi wszędzie. Zadzwonimy do niewłaściwej osoby, stracimy wszystko”.

Wyciągnął telefon i wybrał numer, pod którym nigdy wcześniej nie widziałem, żeby dzwonił.

„Halo? Wujku Ben? Tu Elias” – powiedział, gdy włączył się telefon. „To nagły wypadek. Sterling jest przetrzymywany w pobliżu Asheville w Karolinie Północnej. Wysyłam ci współrzędne. Jordan prawdopodobnie też tam jest. Potrzebujemy twojej pomocy. Już czas”.

Po drugiej stronie zapadła cisza. Potem odezwał się głęboki głos.

„Spotkajmy się w starym miejscu za trzydzieści minut” – powiedział mężczyzna. „Przynieście wszystko”.

Elias się rozłączył.

Spojrzałam na niego.

„Eliasie” – powiedziałem cicho – „kim ty właściwie jesteś?”

Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę, a potem westchnął.

„Są rzeczy, których nie mogę teraz w pełni wyjaśnić” – powiedział. „Wiedzcie tylko, że Sterling i ja nie byliśmy tylko kolegami. Byliśmy braćmi w czymś większym. Wujek Ben jest naszym… nazwijmy go dowódcą. Od dawna po cichu walczymy z ludźmi takimi jak Victor. Dziś wieczorem to zakończymy”.

Jego słowa mnie przestraszyły i jednocześnie pocieszyły.

Za mną nie było tylko jednego przyjaciela i pogrążonej w żałobie siostry.

Istniała cała ukryta sieć mężczyzn i kobiet gotowych do walki.

Nie mieliśmy czasu do stracenia.

Elias skopiował wszystkie dane z USB na zewnętrzny dysk twardy i wcisnął mi go w dłoń.

„Amara, nie możesz iść z nami” – powiedział. „To zbyt niebezpieczne. Weź to i idź do kryjówki. Wyślę ci SMS-a. Poczekaj tam. Jak tylko wydostaniemy Sterlinga i Jordana, przyjdziemy do ciebie”.

„Nie” – powiedziałam stanowczo. „Sterling jest moim mężem. Jordan jest moją rodziną. Nie mogę siedzieć w bezpiecznym domu i udawać, że nie jestem częścią tego wszystkiego. Zrobię dokładnie to, co mówisz. Nie będę ci przeszkadzać. Ale idę”.

Dostrzegł determinację w moich oczach i w końcu skinął głową.

„W porządku” – powiedział. „Ale postępuj zgodnie ze wszystkimi instrukcjami. Żadnej improwizacji”.

Wyjechaliśmy z Atlanty czarnym SUV-em, gdy nad autostradą międzystanową zapadał zmrok. Sosny Georgii rozmywały się niczym ciemne ściany po obu stronach autostrady. Przekraczaliśmy granice stanów, mijaliśmy ciężarówki dalekobieżne, zabite deskami stacje benzynowe i szyldy Waffle House świecące jak samotne latarnie.

Gdy dotarliśmy na obrzeża Asheville, niebo było ciężkie i czarne, noc nad Appalachami pochłaniała dźwięki.

Współrzędne na laptopie Eliasa zaprowadziły nas do opuszczonej rezydencji położonej na klifie z widokiem na jezioro – samotnej, niszczejącej posiadłości, która w innej epoce mogła niegdyś zamieszkiwać bogate rodziny. Teraz była odizolowana od okolicznych domów, z bramą wjazdową i ciemnymi oknami.

Ludzie wujka Bena już tam byli.

Około tuzina mężczyzn w czarnych mundurach taktycznych zebrało się w pobliżu kępy drzew. Niektórzy opierali się o SUV-y z tablicami rejestracyjnymi spoza stanu. Ich twarze były surowe, a wzrok skupiony.

„Gdzie jest wujek Ben?” zapytał Elias.

Mężczyzna, który wydawał się być przywódcą, pokręcił głową.

„Powiedział, że najpierw musi zrobić coś ważniejszego” – odpowiedział mężczyzna. „Trzymamy się planu”.

Plan został rozłożony w cichym kręgu pod drzewami.

Jedna drużyna atakowała front rezydencji, aby odwrócić uwagę.

Druga drużyna, prowadzona przez Eliasa, miała krążyć wzdłuż ściany klifu i po cichu przedostać się do środka.

Kazano mi zostać w samochodzie zaparkowanym w pewnej odległości i obserwować operację za pomocą tabletu połączonego z dronem, który cicho brzęczał nade mną.

Rozpoczął się atak.

Ciche trzaski wystrzałów z tłumików rozbrzmiewały w nocy niczym stłumiony grzmot. Obraz z kamery na moim ekranie drżał i migotał, gdy dron zmieniał wysokość.

Serce waliło mi jak młotem, gdy patrzyłem, jak Elias i jego zespół poruszają się po terenie niczym cienie — profesjonalnie i precyzyjnie.

Szybko zneutralizowali zewnętrznych strażników i wyważyli drzwi frontowe.

Wtedy nastąpiła głośna eksplozja, która wstrząsnęła całą rezydencją.

Z dolnego okna wydobywał się dym.

„Wysadzą wszystko w powietrze!” – krzyknął Elias przez radio.

„Wszyscy do środka! Znajdźcie ich natychmiast!”

Nie mogłem już usiedzieć w miejscu.

Otworzyłem drzwi i pobiegłem w stronę palącego się domu, ignorując krzyki za mną.

Musiałem ich znaleźć.

Wewnątrz domu panował chaos.

Meble leżały przewrócone. Szkło chrzęściło pod moimi butami. Ludzie Victora leżeli nieprzytomni albo w gorszym stanie na podłodze.

Biegałem od pokoju do pokoju, oddychając ciężko.

„Sterling! Jordan!” krzyknąłem.

Na końcu długiego korytarza, ciężkie drzwi były lekko uchylone.

Słabe światło migotało na dole.

Piwnica.

Pobiegłem w dół po schodach.

Piwnica była wilgotna i słabo oświetlona pojedynczą lampą sufitową. Rury biegły wzdłuż niskiego sufitu. W powietrzu unosił się zapach pleśni, chemikaliów i dymu.

Jordan była przywiązana do filaru, miała związane ręce i zakneblowane usta. Jej oczy rozszerzyły się, gdy mnie zobaczyła.

Obok, na zardzewiałym żelaznym łóżku leżał mężczyzna z brodą, chudy, wychudzony, z wymizerowaną twarzą.

Victor stał obok łóżka, przystawiając pistolet do skroni mężczyzny.

Obok niego stali Ellis i Celeste.

„Niech nikt się nie rusza!” krzyknął Wiktor, widząc, jak wpadamy do piwnicy. „Jeszcze jeden krok i twój ukochany syn umrze”.

Chociaż mężczyzna na łóżku bardzo się zmienił, rozpoznałem go od razu.

Jego oczy.

To był Sterling.

On żył.

„Mamo, tato, co tu robicie?” krzyknęła Jordan, gdy Elias przeciął jej knebel.

„Ty głupia dziewczyno” – syknęła Celeste. „Wypadek to była tylko historyjka, żeby cię tu sprowadzić. Wszystko to… żeby wywabić twoją drogą szwagierkę z dowodami”.

Okazało się, że wszystko — od telefonu do kliniki po współrzędne — było starannie zastawioną pułapką.

Piwnica stała się sceną ostatecznej, śmiertelnej konfrontacji.

Victor uśmiechnął się ironicznie, trzymając pistolet mocno w dłoni.

„Jesteś bardzo sprytny” – zadrwił ze mnie. „Dotarłeś aż tutaj. Ale tu się kończy. Oddaj mi pendrive i wszystkie kopie. A potem dopilnuję, żebyś ty i twój mąż szybko umarli. Uczciwy handel, prawda?”

„Puść go!” – krzyknął Elias. „Natychmiast.”

On i jego ludzie podnieśli broń, ale nikt nie odważył się nacisnąć spustu, dopóki pistolet Victora był przyłożony do głowy Sterlinga.

W powietrzu czuć było niebezpieczeństwo.

„Amara, nie waż się” – wychrypiał słaby głos Sterlinga. „Nie mów mu nic. Prawda musi wyjść na jaw”.

Victor wbił lufę mocniej w skroń Sterlinga.

„Policzę do trzech” – powiedział. „Jeśli nie zobaczę, że coś przesuwa się po tym piętrze w moim kierunku, on pójdzie pierwszy”.

“Jeden.”

Całe moje ciało się trzęsło. Spojrzałam rozpaczliwie na Eliasa.

Lekko pokręcił głową.

“Dwa.”

„Stój!” krzyknąłem. „Dobra. Dam ci. Tylko nie zrób mu krzywdy”.

Moje palce grzebały w kieszeni.

Wyciągnąłem dysk twardy, na który Elias skopiował wszystko i powoli położyłem go na zakurzonej podłodze.

„Proszę” – powiedziałem. „Wszystko jest tutaj. Puść go”.

Wiktor się roześmiał.

„Myślisz, że jestem głupi?” – prychnął. „Wyrzuć to z siebie”.

Szturchnąłem dysk twardy stopą. Przesunął się po betonie i zatrzymał się przy jego butach.

Jeden z jego ludzi podniósł go i podłączył do laptopa stojącego na małym stoliku.

Szybko napisał coś na klawiaturze i skinął głową.

„Szefie, to jest to” – powiedział. „Wszystkie dane są tutaj – filmy, pliki audio, dokumenty. Wszystko”.

„Dobrze” – powiedział Victor. Jego uśmiech był przerażający. „Bardzo dobrze”.

Spojrzał na mnie.

„Miłość naprawdę ogłupia ludzi” – powiedział. „Jako człowiek, który od trzech lat nie żyje dla świata, jesteś gotów zmarnować wszystko. Teraz, w nagrodę za twoje posłuszeństwo… pozwolę ci umrzeć razem”.

Podniósł pistolet i wycelował prosto w moją klatkę piersiową.

Zamknąłem oczy.

W mojej głowie zobaczyłem twarz Ziona.

Moje dziecko. Przepraszam.

Huk wystrzału przeciął powietrze.

Wzdrygnąłem się.

Żadnego bólu.

Otworzyłem oczy.

Pistolet Victora wypadł mu z ręki. Jego przedramię krwawiło.

Rozejrzał się, jego oczy były dzikie i wpatrywały się w szczyt schodów prowadzących do piwnicy.

W drzwiach stał mężczyzna.

Był w średnim wieku, opanowany, o bystrym wzroku, który niczego nie przeoczył. Wciąż trzymał pistolet wycelowany w Victora, z lufy unosiła się cienka smużka dymu.

„Wujku Benie” – wyszeptał Elias.

Mężczyzna nie spojrzał na Eliasa. Zszedł po schodach, a za nim nadciągnęła fala ciężko uzbrojonych policjantów.

W ciągu kilku sekund ludzie Victora zostali rozbrojeni, rzuceni na kolana i skuci kajdankami.

„Victorze” – powiedział spokojnie wujek Ben – „przedstawienie się skończyło”.

Victor spojrzał na niego blady.

„Kim ty, do cholery, jesteś?” – warknął.

„Po prostu stary znajomy” – odpowiedział wujek Ben. „Ktoś, kto obserwuje cię od dwudziestu lat. Ktoś, kto w końcu przyszedł odebrać to, co ci się należy”.

Ellis i Celeste padli na kolana.

„Proszę” – szlochała Celeste. „Zostaliśmy zmuszeni. To wszystko wina Victora. Nie mieliśmy wyboru”.

Ellis nic nie powiedział, spuścił głowę.

Dla nich obu było już za późno.

Policjanci skuli ich razem z Victorem i jego ludźmi.

W tym chaosie pobiegłem do Sterlinga.

Stracił przytomność ze zmęczenia i szoku.

Złapałam go za rękę i przycisnęłam ją do swojej twarzy.

„Sterling” – wyszeptałem. „Jestem tutaj. Jesteś już bezpieczny”.

Elias i drugi mężczyzna uwolnili Jordana.

Nasze spotkanie odbyło się przy dźwiękach syren, krzyczanych komend i metalicznego brzęku kajdanek.

Kilka dni później, gdy sytuacja uspokoiła się na tyle, że mogliśmy odetchnąć, wujek Ben opowiedział mi resztę historii.

Nie był tylko przywódcą podziemnej siatki, do której należeli Elias i Sterling.

Był także bratem mężczyzny, który kilka lat wcześniej zginął w „wypadku” budowlanym zaaranżowanym przez Victora, aby uciszyć świadków.

Przez dwadzieścia lat wujek Ben po cichu budował swoją władzę, gromadził dowody i czekał na właściwy moment, by obalić Victora.

Sterling natknął się na niego, badając sprawę własnego ojca. Widząc wspólnego wroga, Sterling i wujek Ben postanowili połączyć siły.

„Więc zniknięcie Sterlinga…” zacząłem.

„To było częścią planu” – dokończył wujek Ben.

Wiedział, że nie może stawić czoła Victorowi i Ellisowi na otwartej przestrzeni. Udawał, że się poddaje. Dał się porwać. Ufał, że ty – zraniony, pogrążony w żałobie – nie pozostaniesz cicho. Wierzył, że miłość przerodzi się w siłę. Postawił na ciebie swoje życie.

Zaniemówiłem.

Ból, złość, niekończące się noce, podczas których myślałam, że nie żyje – wszystko to było częścią brutalnej strategii.

„A dysk twardy?” – zapytałem. „Dowody?”

Usta wujka Bena wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu.

„Oryginalne dane były w rękach FBI, zanim jeszcze przybyłeś do rezydencji” – powiedział. „To, co dałeś Victorowi, to była kopia. Przynęta, żeby zmusić go do mówienia i odwlec wszystko do naszego przybycia”.

Następnie szybko odbył się proces.

W oparciu o niezbite dowody – nagrania wideo, nagrane rozmowy, dokumenty – Victor otrzymał maksymalny wyrok za popełnione przestępstwa: oszustwo, spisek, porwanie, usiłowanie zabójstwa i inne.

Ellis i Celeste również stanęli przed sądem. Zostali skazani za defraudację, spisek i współudział i skazani na długie lata więzienia.

Rok później, pewnego ciepłego popołudnia niedaleko Asheville, stałem na brzegu jeziora i obserwowałem dwie postacie pluskające się w płytkiej wodzie.

Zion roześmiał się głośno, gdy ojciec nim obrócił. Obaj byli przemoczeni.

Sterling prawie w pełni wyzdrowiał po miesiącach fizjoterapii i terapii. Blizny na jego ciele zbladły. Te na duszy będą potrzebowały więcej czasu.

„Mamo! Chodź tu!” zawołał Zion. „Chodź, pobaw się z nami!”

Sterling odwrócił się, a gdy jego ciemne oczy spotkały się z moimi, ich spojrzenie złagodniało.

„Chodź, Amara” – powiedział. „Woda jest idealna”.

Jego głos, głos, którego obawiałam się, że już nigdy nie usłyszę, przywrócił mnie do teraźniejszości.

Uśmiechnęłam się, zrzuciłam buty i pobiegłam wzdłuż piaszczystego brzegu.

Otworzył ramiona i pociągnął mnie do wody, w swoje objęcia, mając naszego syna między nami.

„Przepraszam” – wyszeptał mi do ucha. „Przepraszam, że musiałem cię przez to wszystko narazić”.

Pokręciłam głową i oparłam się o jego ramię, wyczuwając bicie jego serca.

„To już koniec” – powiedziałem. „Najważniejsze, że teraz jesteśmy razem”.

Jordan i Elias zostali parą. Wyszli z cienia podziemnego świata i założyli małą firmę technologiczną w Atlancie, pracując nad oprogramowaniem dla projektów budownictwa mieszkaniowego opartego na czystej energii, próbując zbudować coś lepszego niż to, co zniszczył Victor.

Czasami odwiedzałem Celeste w więzieniu.

Szybko się zestarzała. Złośliwość, która kiedyś błyszczała w jej oczach, zniknęła, zastąpiona tępym, pustym smutkiem.

Rzadko się odzywała. Po prostu siedziała po drugiej stronie grubego szkła, trzymając telefon przy uchu, a łzy spływały jej pomarszczonym policzkom.

Nie oskarżałem jej. Nie pocieszałem jej.

Po prostu słuchałem ciszy między nami, po czym cicho postawiłem na ladzie kosz owoców i wyszedłem.

Wybaczenie jest trudne.

Zapomnienie może być niemożliwe.

Ale odpuszczenie – to jest początek spokoju.

Słońce powoli chyliło się ku horyzontowi, nadając niebu ciepły, pomarańczowo-złoty odcień. Amerykańska flaga na pobliskim molo leniwie kołysała się na lekkim wietrze. Śmiech dzieci unosił się znad stołu piknikowego, grillującego burgery. Gdzieś w radiu leciała piosenka country o drugiej szansie.

Spojrzałam na mojego męża i syna bawiących się w wodzie.

Moje serce wypełniło się prostą, potężną radością.

Burza w końcu minęła.

Po tym wszystkim znaleźliśmy swój własny wschód słońca – nowy początek bez kłamstw, bez nienawiści, zbudowany na miłości i odwadze.

A gdybym mógł przemówić prosto z serca do kogokolwiek, kto mógłby kiedyś usłyszeć tę historię, brzmiałaby ona następująco:

Życie ma to do siebie, że popycha nas w ciemność. Czasami wydaje się, że nikt nie przychodzi nam z pomocą.

Ale w tej ciemności uczymy się, jak tworzyć własne światło.

Nikt nie przyszedł mi na ratunek. Pierwszy, drżący krok musiałam zrobić sama – z tego domu, ze strachu, ku prawdzie.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Budyń z mleka skondensowanego w urządzeniu Airfryer: prosty przepis, któremu nie można się oprzeć!

Rozgrzej urządzenie Airfryer do 160°C przez 5 minut. Umieść patelnię w koszyku urządzenia airfryer i piecz przez 30 do 35 ...

Wyjątkowy Przepis na Tort Jabłkowy z Mascarpone: Smak Jesieni w Każdym Kęsie

1. Przygotowanie spodu: Rozdrobnij herbatniki na drobny piasek (np. za pomocą blendera). Wymieszaj z roztopionym masłem, aż masa będzie miała ...

Francuskie ciastka z jabłkami i biszkoptami – szybki i pyszny deser!

🥐 2. Przygotowanie ciasta francuskiego 1️⃣ Rozwiń ciasto francuskie na lekko oprószonym mąką blacie. 2️⃣ Jeśli jest zbyt grube, delikatnie ...

Leave a Comment