Mój sąsiad zaczepił mnie przy windzie.

„Wiesz, kto przychodzi do twojego domu w każdy wtorek?” – zapytała. „Zainstalowałam ukrytą kamerę i nie mogłam uwierzyć własnym oczom”.

Wciąż pamiętam dźwięk drzwi windy tamtego ranka – ciche, metaliczne westchnienie, jakby sam budynek zmęczył się skrywaniem tajemnic. Szedłem do pracy, z kawą w jednej ręce i kluczami w drugiej, gdy nagle znikąd pojawiła się nasza sąsiadka, pani Caldwell.

Zawsze była typem osoby, która wnikała w sprawy wszystkich. Elegancka w sposób, który sprawiał, że czułeś się niedostatecznie ubrany, włosy upięte w schludny srebrny kok, szminka zbyt czerwona jak na dziewiątą rano.

„Dzień dobry, Emily” – powiedziała, a jej uśmiech nie sięgnął oczu. „Czy mogę cię o coś zapytać osobiście?”

Zawahałem się. „Jasne. Co się stało?”

„Czy wiesz…” Pochyliła się lekko, zniżając głos. „Kto przychodzi do twojego mieszkania w każdy wtorek po południu?”

Przez chwilę myślałem, że żartuje. Nawet się zaśmiałem – cicho i zmieszany.

„Co? O czym ty mówisz?”

„Och, jestem pewna, że ​​to nic takiego” – powiedziała szybko, ale jej wyraz twarzy nie pasował do słów. „Po prostu… zauważyłam, że ktoś wchodzi do twojego mieszkania, kiedy cię nie ma. W każdy wtorek. Myślałam, że może masz sprzątaczkę albo przyjaciółkę”.

Zacisnęłam palce na kubku z kawą. „Nie. Nikt nie ma klucza oprócz mnie i mojego męża”.

Powoli skinęła głową, jakby potwierdzając coś, co już wiedziała.

„No cóż, może powinnaś sprawdzić” – powiedziała. „Nigdy nie można być zbyt ostrożnym, kochanie”.

Potem przyjechała winda i ona zniknęła w środku, a ja z tym zdaniem wciąż słyszałam je w głowie.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama