Wziąłem pieniądze, dotknąłem ich krawędzi i skinąłem głową. „Zaraz wracam”.
Sklepik na lotnisku był mały, wciśnięty między kantor wymiany walut a kawiarnię. Niespiesznie przyglądałem się półkom. Rodneyowi podobała się droga importowana woda – z niebieską etykietą, ta, o której twierdził, że smakuje „czyściej”. Wziąłem trzy butelki. Mieszankę studencką dla Kory – zawsze chciała mieszankę z suszoną żurawiną. Batony proteinowe dla mnie.
Kolejka do kas ciągnęła się w nieskończoność. Rodzina przede mną miała dwójkę płaczących dzieci i wózek blokujący pół przejścia. Minęło dwanaście minut, może czternaście.
Gdy skręciłem za róg i wróciłem w stronę bramki nr 17, trzymając w ręku plastikową torbę, zauważyłem, że wszystkie miejsca są puste.
Nie tylko puste, ale i oczyszczone.
Żadnych plecaków. Żadnych kurtek. Nie było śladu, że ktoś siedział na miejscach 14, 15 i 16. Inni pasażerowie zajmowali teraz inne miejsca, przeglądając telefony, czytając magazyny, nieświadomi niczego.
Torba wypadła mi z palców.
Zdjąłem plecak z ramienia, drżącymi rękami rozpinając główną komorę. Zapasowa koszula. Kosmetyczka. Nic więcej.
Wewnętrzna kieszeń, w której zawsze trzymałem paszport, była pusta.
Sprawdziłem boczną kieszeń. Telefonu nie było.
Przednia komora. Brak portfela.
Moje ręce poruszały się szybciej, sprawdzając każdą przestrzeń dwa razy, potem trzy razy, mając nadzieję, że jakimś cudem je przeoczyłem. Nic.
Stracony.
Wszystko.
Złapałem torbę z zakupami i pobiegłem do stanowiska odprawy. Młoda kobieta w mundurze linii lotniczych podniosła wzrok znad komputera.
„Para siedząca w czternastym i piętnastym” – powiedziałem bez tchu. „Widziałeś, dokąd poszli?”
Pisała, wpatrując się w ekran. „Impreza Evansa”. Jej palce zamarły. „Polecieli wcześniejszym lotem do Denver. Rezerwowe loty. Wylecieli dwadzieścia minut temu”.
„Denver?” Mój głos zabrzmiał głośniej, niż zamierzałem. „Jedziemy do Seattle. To mój syn”.
„Proszę pana” – powiedziała łagodnie – „ich karty pokładowe były na połączenie do Denver”.
Terminal lekko się przechylił.
Denver, nie Seattle. Nie dom.


Yo Make również polubił
Kiedy jadę w podróż, zawsze wkładam do zlewu szklankę i kartkę papieru. Zrozumiesz, dlaczego ta sztuczka naprawdę może zrobić różnicę — powiem ci!
Nie wspomniałam o 7 milionach dolarów, które odziedziczyłam po mężu, kiedy mój syn się ożenił – i jestem za to bardzo wdzięczna
Szybki deser: Przygotuj ten przysmak w kilka minut z 1 jabłka, 1 jajka i mąki – nie potrzebujesz piekarnika!
Aby poznać prawdziwy charakter człowieka, wystarczy zwrócić uwagę na te dwie rzeczy