Mój wnuk zadzwonił do mnie o 5 rano i błagał: „Babciu, nie zakładaj dziś czerwonego płaszcza” — o 9 rano policja stała już nad ciałem w płaszczu takim samym jak mój na przystanku autobusowym, a ten telefon wciągnął mnie w sieć sfałszowanych dokumentów, śmiertelnie niebezpieczną synową i szajkę oszustów zajmujących się starszymi osobami, która według FBI nie była mi pisana. – Page 3 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Mój wnuk zadzwonił do mnie o 5 rano i błagał: „Babciu, nie zakładaj dziś czerwonego płaszcza” — o 9 rano policja stała już nad ciałem w płaszczu takim samym jak mój na przystanku autobusowym, a ten telefon wciągnął mnie w sieć sfałszowanych dokumentów, śmiertelnie niebezpieczną synową i szajkę oszustów zajmujących się starszymi osobami, która według FBI nie była mi pisana.

„Vanessa bardzo skupia się na wyglądzie. Na statusie. Ostatnio Danny i ona się pokłócili”.

„O czym?”

„O mnie. O farmie. Vanessa chce, żebym ją sprzedał i przeniósł do domu opieki. Danny uważa, że ​​powinienem ją zatrzymać. Kłócili się o to na niedzielnych obiadach.”

Merrick pochylił się do przodu.

„Pani Foster, muszę zapytać panią bezpośrednio. Czy uważa pani, że pani synowa mogła być zamieszana w sfałszowanie tego aktu własności?”

Zanim zdążyłem odpowiedzieć, drzwi się otworzyły. Tom wszedł do środka z ponurą miną.

„Alexio, twój syn jest tutaj. Domaga się spotkania z tobą.”

„Robert” – wypuściłem powietrze. „Wpuść go”.

„Przyprowadził prawnika”.

„Prawnik?”

„Alexio, mówią, że nie powinnaś już odpowiadać na żadne pytania bez własnego przedstawiciela prawnego”.

Poczułem ucisk w żołądku.

„Po co mi prawnik? To ja tu jestem ofiarą”.

Tom i Merrick wymienili spojrzenia. Merrick mówił ostrożnie.

„Pani Foster, są pewne komplikacje. Sfałszowany akt – jeśli jest sfałszowany – zawiera pani podpis. Rachel Morrison, ofiara, pracowała w ewidencji hrabstwa i miała dostęp do dokumentów urzędowych. A pani wnuk, który ostrzegł panią przed morderstwem, uciekł”.

„Co mówisz?”

Mówię, że niektórzy mogą to interpretować jako twój udział w spisku, który się nie powiódł. Że może ty, Danny i Rachel Morrison pracowaliście razem i coś się wydarzyło.

Oskarżenie to podziałało na mnie jak cios fizyczny.

„To śmieszne. Po co miałbym fałszować akt własności, żeby oddać swoją własność?”

„Chyba że tak naprawdę nie chciałeś tego ujawnić” – powiedział cicho Merrick. „Chyba że to była część planu wrobienia kogoś innego. Na przykład twojej synowej”.

„Nie. Absolutnie nie. Nigdy bym tego nie zrobił.”

Drzwi znów się otworzyły i wpadł Robert, a za nim podążał szczupły mężczyzna w drogim garniturze.

„Mamo, nie mów już ani słowa.”

Mój syn wyglądał na rozczochranego, jego zazwyczaj schludne włosy były nieuczesane, a krawat luźny.

„To Peter Mitchell. To adwokat od spraw karnych. Wychodzimy.”

„Robert, nie potrzebuję obrońcy. Nie zrobiłem nic złego”.

„Mamo, kobieta nie żyje. Policja uważa, że ​​Danny może być w to zamieszany. A Vanessa właśnie powiedziała mi o jakimś bełkocie z aktem własności. Musimy się chronić”.

„Przed czym mamy się chronić?”

Peter Mitchell płynnie zrobił krok naprzód.

„Pani Foster, stanowczo odradzam pani odpowiadanie na dalsze pytania bez obecności adwokata. Szeryfie, detektywie, skończyliśmy, chyba że oskarżacie mojego klienta o coś.”

Tom wyglądał na nieswojo.

„Alexia jest już wolna” – powiedział – „ale będziemy musieli z nią jeszcze raz porozmawiać”.

Kiedy Mitchell mnie wyprowadzał, Merrick przykuła moją uwagę. Przyglądała mi się z wyrazem twarzy, którego nie potrafiłem odczytać – podejrzliwością, ciekawością albo czymś innym.

Na parkingu Robert złapał mnie za ramię.

„Mamo, w co ty się wpakowałaś?”

„Ja? Robert, nic mi nie grozi. Ktoś próbował mnie zabić dziś rano. Ta kobieta zginęła, bo miała na sobie taki sam płaszcz jak mój”.

„To szaleństwo. Kto chciałby cię zabić?”

Spojrzałem na niego prosto.

„Wiedziałaś o tym akcie własności? Tym, który rzekomo przekazuje farmę tobie i Vanessie?”

Jego twarz zbladła.

„Co? Nie. Jaki czyn?”

„Ten złożony w Księdze Powiatowej trzy tygodnie temu, z moim podpisem. Oddaję tobie i twojej żonie moją farmę.”

„To niemożliwe. Ja nigdy…”

Zatrzymał się, a wyraz jego twarzy uległ zmianie.

„Vanesso.”

„Och, Vanesso, co?”

„Od miesięcy namawiała mnie, żebyś sprzedał. Mówi, że farma leży na atrakcyjnym terenie pod zabudowę i że moglibyśmy zarobić miliony, gdybyśmy ją podzielili. Powiedziałem jej, że nie. Powiedziałem jej, że nigdy się nie zgodzisz. Ale ona naciskała.”

Przeczesał włosy dłonią.

„Nie sądzisz, że ona rzeczywiście mogłaby coś sfałszować?”

„Twoja żona obserwowała dziś rano miejsce zbrodni, Robercie. Zaparkowała na ulicy i po prostu obserwowała, a kiedy mnie zobaczyła, odjechała.”

Peter Mitchell przerwał.

„Pani Foster, panie Foster, naprawdę uważam, że powinniście kontynuować tę rozmowę w bardziej prywatnym miejscu – i oboje powinniście powstrzymać się od rzucania oskarżeń, dopóki nie poznamy wszystkich faktów”.

Robert w milczeniu odwiózł mnie do domu.

Dom wyglądał jakoś inaczej, jakbym patrzył na niego nowymi oczami. Ktoś chciał mi to odebrać. Zabił za to – albo próbował.

Gdy podjechaliśmy podjazdem, zobaczyłem kolejny samochód zaparkowany w pobliżu stodoły. Biały Lexus Vanessy.

„Co ona tu robi?” Głos Roberta był napięty.

Znaleźliśmy ją w mojej kuchni, przeglądającą zawartość mojej szafki na dokumenty.

„Co ty, do cholery, robisz?” – zapytał Robert.

Vanessa odwróciła się zaskoczona. Jej idealnie ułożone blond włosy ani drgnęły. Makijaż był nieskazitelny, pomimo wczesnej pory. Zawsze była piękna w ten wykalkulowany sposób, niczym reklama podmiejskiego sukcesu w magazynie.

„Robert, ja tylko…” Zawahała się. „Szukałam dokumentów, które pomogłyby twojej matce. Dokumentów prawnych, formularzy ubezpieczeniowych, czegokolwiek, co mogłoby dowieść, że nie podpisała tego aktu.”

„Włamując się do jej domu i grzebiąc w jej prywatnych plikach?”

„Mam klucz. Twoja matka dała mi go lata temu na wypadek sytuacji awaryjnych.”

Zrobiłam krok naprzód, starając się zachować spokojny ton głosu.

„Vanesso, czy sfałszowałaś mój podpis na akcie własności?”

Jej twarz się zmieniła. Maska zaniepokojenia pękła, odsłaniając coś zimnego pod spodem.

„Oczywiście, że nie. Jak śmiesz mnie oskarżać? Po tym wszystkim, co zrobiłem dla tej rodziny – po tylu razach, kiedy starałem się pomóc ci podjąć rozsądne decyzje”.

„Pomóc mi czy pomóc sobie?”

„Alexio, jesteś paranoiczką. Ta farma to dla ciebie ciężar, którego nie potrafisz udźwignąć. Próbowałem cię chronić przed tobą samym”.

„Kradzieżąc moją własność?”

„Nic nie ukradłam”. Jej głos się podniósł, ostry i łamliwy. „Ale może jeśli ktoś sfałszował ten akt, to zrobił ci przysługę. To miejsce się rozpada. Ty się rozpadasz. Ile czasu minie, zanim spadniesz z tych schodów i umrzesz samotnie, a nikt cię nie znajdzie przez kilka dni?”

Robert złapał ją za ramię.

„Vanessa, przestań.”

Ona gwałtownie się od niego odsunęła.

„Nie, nie przestanę. Ktoś musi jej powiedzieć prawdę. Ona trzyma się tej farmy jak tratwy ratunkowej. Ale tak naprawdę to kotwica ciągnie ją w dół. Ciągnie nas wszystkich w dół”.

„Wyjdź” – powiedziałem cicho.

“Co?”

„Wynoś się z mojego domu. Natychmiast.”

Oczy Vanessy się zwęziły.

„Dobrze. Ale powinnaś wiedzieć, Alexio, że akt jest legalny i wiążący. Sam widziałem te dokumenty dziś rano w aktach hrabstwa. Twój podpis jest poświadczony notarialnie, w obecności świadków. Niezależnie od tego, czy pamiętasz, że go podpisałeś, czy nie, tak właśnie zrobiłeś. A w Montanie prawidłowo sporządzony akt przeniesienia własności jest ważny, nawet jeśli darczyńca twierdzi, że nie rozumiał, co podpisuje”.

„Skąd to wiesz?” zapytał powoli Robert.

Uśmiechnęła się ostro jak nóż.

„Bo sprawdziłem. Oczywiście. Pracuję w branży nieruchomości, pamiętasz? Znam prawo własności.”

Po jej wyjściu Robert opadł na krzesło przy kuchennym stole i ukrył głowę w dłoniach.

„Przepraszam, mamo. Nie wiedziałam. Przysięgam, że nie wiedziałam.”

Wierzyłem mu. Robert zawsze był słaby, podatny na wpływy, ale nie złośliwy. Jego ojciec żartował, że Robert urodził się bez kręgosłupa – że wyginał się w tę stronę, w którą wiatr wiał najmocniej.

„Musimy znaleźć Danny’ego” – powiedziałem. „Policja go szuka”.

„Właśnie tego się obawiam.”

„Robert. Danny dzwonił, żeby mnie ostrzec. Uratował mi życie. Ale teraz ucieka, co oznacza, że ​​boi się czegoś – lub kogoś”.

Mój telefon zawibrował. Wiadomość od nieznanego numeru.

Babciu, przepraszam. Nie wiedziałem, że zajdziemy tak daleko. Spotkajmy się o północy w starym młynie. Przyjdź sama. Obserwują cię.

Pokazałem Robertowi. Jego twarz zbladła jeszcze bardziej.

„Nie możesz iść. To może być pułapka.”

„To Danny.”

„Nie wiesz tego. To może być każdy.”

Ale wiedziałam, bo tekst kończył się czymś, co tylko Danny i ja mogliśmy zrozumieć.

Pamiętasz truskawkowe lato?

Latem, kiedy Danny miał siedem lat, sadziliśmy razem truskawki, całą grządkę za stodołą. Zjedliśmy ich tak dużo podczas pierwszych zbiorów, że oboje się rozchorowaliśmy. Stało się to naszym prywatnym żartem, naszym hasłem oznaczającym „zaufaj mi”.

„Idę” powiedziałem.

„W takim razie idę z tobą.”

„Nie. W wiadomości było napisane, żebyś przyszedł sam.”

“Mama-“

„Proszę, Robercie. Choć raz w życiu zaufaj mi, że się czymś zajmę.”

Mój głos zabrzmiał twardiej, niż zamierzałem.

„Twoja żona jest zamieszana w przestępstwo. Twój syn jest w niebezpieczeństwie, a ktoś próbował mnie zabić dziś rano. Nie mogę już sobie pozwolić na ostrożność”.

Wyszedł niechętnie, prosząc mnie o obietnicę, że zadzwonię zaraz po powrocie.

Kiedy jego tylne światła zniknęły na podjeździe, siedziałem w zapadającym mroku i rozmyślałem.

Stary młyn był piętnaście mil stąd. Opuszczony młyn zbożowy nad rzeką Clear Water, zamknięty dwadzieścia lat temu. Nastolatki czasami tam chodziły na imprezy. Danny chodził tam w liceum. Kiedyś znalazłem puszki po piwie w jego samochodzie.

Ale dlaczego tam? I dlaczego o północy?

Spróbowałem jeszcze raz zadzwonić pod numer Danny’ego. I od razu poczta głosowa.

O 11:30 wziąłem latarkę i poszedłem do ciężarówki. Brązowa kurtka zamiast czerwonego płaszcza.

Noc była bezksiężycowa, chmury gęste od śniegu. Gdy cofałem z podjazdu, za mną zapaliły się światła reflektorów. Ktoś czekał w ciemności, zaparkowany wzdłuż drogi powiatowej.

Podążali za mną, utrzymując stały dystans aż do autostrady. Światła towarzyszyły mi przez dwanaście mil. Nigdy nie zmniejszali dystansu, nigdy nie zwalniali.

Profesjonalny nadzór, uświadomiłem sobie. Nie jakiś amator śledzący mnie za blisko albo trzymający się za daleko. Ktokolwiek był za mną, wiedział, co robi.

Zastanawiałem się nad telefonem do Roberta. Zastanawiałem się nad telefonem do Toma. Ale wiadomość Danny’ego była jednoznaczna: Przyjedź sam. A ta aluzja do Strawberry Summer oznaczała, że ​​jest w prawdziwym niebezpieczeństwie – takim, w którym interwencja policji może pogorszyć sytuację.

Trzy mile od starego młyna podjąłem decyzję.

Przed nami był zjazd, wąska droga leśna, przecinająca tereny leśne. Frank i ja jeździliśmy nią na polowania. Prowadziła z powrotem do głównej drogi jakieś pięć mil na południe.

Zgasiłem światła i wjechałem na drogę leśną, przyspieszając w mrok. Mój samochód podskakiwał na koleinach i dziurach, gałęzie ocierały się o boki. W lusterku wstecznym zobaczyłem, jak reflektory drugiego pojazdu mijają zjazd, a potem światła stopu błysnęły na czerwono, gdy zorientowały się, że zniknąłem.

Nie zwolniłem. Las gęstniał z obu stron, a bez świateł reflektorów kierowałem się pamięcią i nikłym blaskiem księżyca, który ledwo przebijał się przez chmury. Serce waliło mi jak młotem.

Droga leśna zepchnęła mnie z powrotem na autostradę na południe od mojego ogona. Czekałem z włączonym silnikiem, wypatrując zbliżających się świateł.

Nic.

Zgubiłem ich.

Pojechałem dłuższą trasą do młyna, okrążając boczne drogi i stale sprawdzając, czy ktoś mnie śledzi. Kiedy wjechałem na rozpadający się parking, była 12:15.

Stary młyn Clear Water Mill wznosił się na tle nieba niczym nagrobek – cztery piętra zbutwiałego drewna i wybitych okien. Rzeka płynęła obok niego, wezbrana od topniejącego śniegu, a jej szum wypełniał ciemność.

Snop światła mojej latarki przecinał noc, gdy zbliżałem się do głównego wejścia.

„Danny” – zawołałem cicho.

Brak odpowiedzi. Tylko rzeka i wiatr poruszające się przez puste przestrzenie.

Wszedłem do środka. Podłoga była usiana gruzem, potłuczonym szkłem, starym sprzętem, graffiti na każdej ścianie. Latarka wypatrzyła schody prowadzące na górę i ostrożnie się wspiąłem, sprawdzając każdy stopień.

Znalazłem go na drugim piętrze.

Danny siedział na przewróconej skrzyni, z twarzą wychudzoną w blasku latarki, oczami zaczerwienionymi od płaczu i braku snu. Wyglądał, jakby postarzał się o pięć lat w ciągu trzech dni.

„Babciu”. Jego głos się załamał. „Tak mi przykro. Tak bardzo, bardzo przepraszam”.

Podbiegłam do niego i wzięłam go w ramiona. Trząsł się.

„Wszystko w porządku, kochanie. Cokolwiek się stało, naprawimy to.”

„Nie, nie możemy. Babciu, zrobiłem coś strasznego. Pomogłem jej. Nie wiedziałem. Przysięgam, że nie wiedziałem, że to…”

Zakrztusił się szlochem.

„Komu pomóc? Vanesso?”

Odsunął się i otarł oczy.

„Nie Vanessa. Rachel Morrison. Martwa kobieta.”

„Opowiedz mi wszystko” – poprosiłem.

Cała historia opowiadana była fragmentarycznie, słowa mieszały się ze sobą.

Trzy miesiące temu Danny poznał Rachel w kawiarni niedaleko kampusu. Była ładna, zabawna, inteligentna, miała dwadzieścia osiem lat i pracowała w County Records. Zaczęli się spotykać. Wydawała się idealna.

„Babciu, powiedziała, że ​​mnie rozumie” – powiedział. „Rozumiała, co myślę o tobie i o farmie. Powiedziała, że ​​jej babcia też straciła swoją nieruchomość. Że deweloperzy ją oszukali”.

„Danny, co zrobiłeś?”

„Zapytała mnie o farmę. O akt własności, historię prawną. Powiedziała, że ​​chce pomóc ją chronić, upewnić się, że nikt nigdy ci jej nie odbierze. Zajmowała się ewidencją nieruchomości. Wiedziała, jak wszystko sprawdzić”.

Krew mi zamarła.

„Dałeś jej dostęp do dokumentów farmy.”

„Myślałem, że pomagam. Powiedziała, że ​​może zgłosić akt własności i objąć go zabezpieczeniami. Ale…”

Jego głos zniżył się do szeptu.

„W zeszłym tygodniu widziałam, jak spotykała się z Vanessą w restauracji w centrum miasta. Śledziłam je. Babciu, obserwowałam, jak rozmawiają przez dwie godziny. A kiedy skonfrontowałam Rachel z tym, roześmiała się”.

„Co masz na myśli mówiąc, że się śmiała?”

„Powiedziała, że ​​jestem tylko pożytecznym idiotą. Że Vanessa zatrudniła ją miesiące przed naszym spotkaniem. Że wszystko – randki, związek – wszystko było zaplanowane. Miała się do mnie zbliżyć, zdobyć informacje o tobie i farmie i pomóc Vanessie sfałszować akt przeniesienia własności.”

Manipulacja była zapierająca dech w piersiach, wyrachowana i okrutna.

„Ale dlaczego ktoś ją zabił?” – zapytałem.

„Bo stała się chciwa”. Danny wstał, krążąc po niewielkiej przestrzeni. „Rachel powiedziała mi tamtej nocy, że zażądała od Vanessy więcej pieniędzy. Dużo więcej. Powiedziała, że ​​ma kopie wszystkiego – sfałszowany podpis, e-maile, dowody całego przekrętu. Zamierzała szantażować Vanessę latami”.

„A Vanessa ją zabiła.”

„Nie wiem. Dlatego ostrzegałem cię przed tym płaszczem. Rachel zadzwoniła do mnie wczoraj rano o 4:30. Była przerażona, płakała, mówiąc, że ktoś ją śledzi. Powiedziała, że ​​zabrała twój czerwony płaszcz z przedpokoju podczas niedzielnego obiadu. Dlatego go miała na sobie. Miała się z tobą spotkać na przystanku autobusowym, miała ci wszystko wyznać i dać dowód. Ale się bała. Babciu, powiedziała, że ​​jeśli coś jej się stanie, powinienem cię ostrzec. A potem połączenie się urwało.”

Siedziałem ciężko na skrzyni i coś przetwarzałem.

Więc Rachel została zamordowana zanim zdążyła się ze mną spotkać i ujawnić Vanessę.

„Ale nie sądzę, żeby to Vanessa ją zabiła” – powiedział Danny.

Wyciągnął coś z kieszeni kurtki. Pendrive.

Rachel dała mi to dwa dni temu, zanim wszystko poszło źle. Powiedziała, że ​​to ubezpieczenie. Kopie wszystkich dokumentów, wszystkie e-maile między nią a Vanessą, nagrania rozmów telefonicznych.

„Przyglądałeś się temu?”

„Część z tego. Babciu, to jest złe. Vanessa sfałszowała twój podpis na wielu dokumentach, nie tylko na akcie własności. Są wnioski o pożyczkę, formularze pełnomocnictwa, a nawet testament.”

„Testament?”

„Zostawiając wszystko Robertowi i jej. Randka sprzed sześciu miesięcy. I to nie wszystko.”

Jego ręce trzęsły się, gdy wyciągał dysk.

„Istnieją e-maile dotyczące zatrudnienia kogoś, kto upewni się, że doszło do wypadku po sfinalizowaniu przeniesienia własności.”

W opuszczonym młynie zrobiło się nagle bardzo zimno.

„Vanessa chciała mnie zabić”.

„W e-mailach nie ma jej imienia. Są zaszyfrowane. Ostrożnie. Ale Rachel wiedziała, o kogo chodzi. Wszystko zapisywała”.

W oczach Danny’ego malowała się rozpacz.

„Ale nie rozumiem tego. Ostatni folder na tym dysku jest zaszyfrowany. Nie mogę go otworzyć. Jest tam też plik wideo, którego nie da się odtworzyć. Jest uszkodzony czy coś. Rachel powiedziała, że ​​to najważniejszy dowód, ale nie mogę do niego uzyskać dostępu”.

Wziąłem pendrive’a i zacząłem go obracać w dłoniach.

„Musimy to przekazać policji.”

„Nie, babciu. Nie rozumiesz. W sprawę zamieszana jest policja.”

“Co?”

„W e-mailach Rachel wspomina o przekupieniu kogoś z biura szeryfa. Kogoś, kto pomógł złożyć fałszywy akt własności i dopilnował, żeby wyglądał na autentyczny. Nie wiemy, kto to mógł być. To mógł być ktokolwiek”.

Przed oczami stanęła mi twarz Toma – mojego starego przyjaciela ze szkoły średniej.

Ale nie. Nie Tom. Nie mógłby.

„Jest jeszcze coś” – powiedział Danny. „Dziś rano, po śmierci Rachel, poszedłem do jej mieszkania. Drzwi były otwarte. Mieszkanie było zdemolowane. Ktoś je przeszukał, rozwalił. I znalazłem to”.

Podał mi złożoną kartkę papieru. To była kserokopia wyciągu bankowego. Wyciągu bankowego Vanessy.

„Dwa tygodnie temu wypłaciła pięćdziesiąt tysięcy dolarów w gotówce”.

„Krwawe pieniądze” – wyszeptałem. „Zapłata za Rachel… albo zapłata za tego, kto ją zabił. A może jedno i drugie”.

Danny złapał mnie za ramiona.

„Babciu, musimy uciekać. Oboje. Zabierz te dowody i zniknij, dopóki nie ustalimy, komu ufać”.

„Nie uciekam z własnego domu”.

„W takim razie umrzesz. Nie rozumiesz? Vanessa już raz zabiła. Nie spocznie, dopóki nie umrzesz. A ta farma należy do niej.”

Z dołu dobiegał odgłos kroków. Ciężkie buty stąpały po drewnianej podłodze.

Zamarliśmy. Danny zgasił latarkę, ja zrobiłem to samo.

W nagłej ciemności usłyszałem kroki kilku osób. Przynajmniej trzech.

„Pani Foster” – zawołał głos. Nie Toma. Kogoś młodszego. „Wiemy, że tu jesteś. Chcemy tylko porozmawiać”.

Danny pociągnął mnie w głąb sali, w stronę drzwi, których nie zauważyłem. Wślizgnęliśmy się do czegoś, co wyglądało na stare biuro. Okna wychodziły na rzekę trzydzieści stóp niżej.

„Jest wyjście ewakuacyjne” – wyszeptał Danny. „Po drugiej stronie”.

Zanim jednak mogliśmy się ruszyć, drzwi biura się otworzyły.

Na tle słabego światła z głównego pomieszczenia widoczna była sylwetka mężczyzny. Miał na sobie mundur zastępcy szeryfa.

„Pani Foster, proszę. Naprawdę chcemy tylko porozmawiać. Jestem zastępca szeryfa Marcus Hall. Szeryf Brennan wysłał mnie, żebym panią znalazł.”

„Trzymaj się z daleka” – powiedziałem, a mój głos był pewniejszy, niż się czułem.

„Proszę pani, pani syn zgłosił pani zaginięcie. Szukaliśmy jej godzinami. Nie ma pani kłopotów. Musimy tylko upewnić się, że jest pani bezpieczna”.

„Jeśli to prawda, to po co przyprowadziłeś wsparcie? Po co skradasz się nocą po opuszczonym budynku?”

Wyraz twarzy Halla zmienił się w ciemności. Nie mogłem tego wyraźnie odczytać, ale coś zmieniło się w jego postawie.

Ponieważ za nim rozległ się kobiecy głos: „Musieliśmy się upewnić, że przyjdziesz sam”.

Vanessa weszła w pole widzenia.

Wyglądała inaczej. Miała mocno związane włosy. Makijaż minimalistyczny. Nosiła ciemne ubrania i praktyczne buty. To nie była ta elegancka agentka nieruchomości, która siedziała przy moim niedzielnym stole. To był ktoś zupełnie inny.

„Witaj, Alexio” – powiedziała uprzejmie. „Myślę, że mój pasierb ma coś, co należy do mnie”.

Zastępca Hall odsunął się i zobaczyłem, że trzymał rękę na broni. Nie wyciągniętą, ale gotową do strzału.

Danny stanął przede mną.

„Odejdź od niej.”

„Danny, Danny, Danny”. Vanessa ze smutkiem pokręciła głową. „Naprawdę powinieneś był trzymać się od tego z daleka. Rachel powiedziała, że ​​jesteś słodki, ale głupi. Zaczynam myśleć, że miała rację”.

„Zabiłeś ją” – powiedziałem.

„Oczywiście, że nie. Sama nigdy bym czegoś tak bałaganiarskiego nie zrobiła”. Jej uśmiech był okropny. „Po to właśnie jest wynajęta pomoc. Niestety, śmierć Rachel była konieczna. Zrobiła się ambitna. Myślała, że ​​da radę grać w wielkiej lidze. Nie dała rady”.

„I nas też zabijesz.”

„Zabić cię, Alexio? Po co miałbym to robić? Dziś wieczorem przepiszesz nam swoją farmę. Dobrowolnie. Z zastępcą Hallem jako świadkiem. A potem będziesz miał tragiczny wypadek w drodze do domu. Starsza kobieta będzie jechać sama ciemnymi, wiejskimi drogami. Takie rzeczy się zdarzają.”

„Ludzie wiedzą, że tu jesteśmy” – powiedziałem.

„Naprawdę? Twój syn myśli, że położyłeś się spać kilka godzin temu. Szeryf uważa, że ​​jesteś bezpieczny w domu. Nikt nie wie o tym spotkaniu poza ludźmi w tym pokoju”.

Wyciągnęła rękę.

„A teraz daj mi pendrive’a, to ułatwimy ci sprawę.”

Dłoń Danny’ego zamknęła się wokół mojej. Poczułem lekki ciężar dysku wciśnięty w moją dłoń. I zdałem sobie sprawę z czegoś – czegoś ważnego, co Vanessa przeoczyła.

„Twój plan ma tylko jeden problem” – powiedziałem spokojnie.

„Och? Co to jest?”

Myślisz, że jestem bezradną staruszką. Myślisz, że biernie pozwalałam, żeby to się ze mną działo. Ale Vanesso, jestem żoną rolnika od czterdziestu lat. Przetrwałam suszę, powódź, załamanie gospodarcze i śmierć męża. Negocjowałam z bankami, walczyłam z deweloperami i prowadziłam biznes, z którym mężczyźni dwa razy starsi od ciebie twierdzili, że nie dam rady.

Wyciągnąłem telefon i podniosłem go tak, aby mogła zobaczyć ekran.

„Jestem wystarczająco mądry, żeby wszystko udokumentować”.

Nagrywało. Nagrywało od momentu, gdy Danny zaczął mówić.

Twarz Vanessy zbladła. Zastępca Hall sięgnął po broń.

I wtedy prawdziwa policja wyważyła drzwi.

Tom Brennan wszedł przez te drzwi niczym anioł zemsty, a za nim trzech policjantów stanowych. Wyraz jego twarzy, gdy zobaczył zastępcę Halla sięgającego po broń, był czymś, czego nigdy nie zapomnę.

„Marcus, nie waż się”. Głos Toma był stalowy. „Ręce, żebym mógł je zobaczyć. Już”.

Hall zamarł, po czym powoli podniósł ręce.

Vanessa próbowała wyskoczyć przez okno, ale jeden z policjantów złapał ją za ramię.

„Puść mnie. To nękanie. Przyszedłem tu szukać mojej teściowej, która jest ewidentnie niestabilna emocjonalnie i rzuca dzikie oskarżenia”.

„Zapisz to” – powiedział Tom. „Słuchamy wszystkiego od dziesięciu minut”.

Podniósł swój telefon, wyświetlając transmisję audio na żywo.

„Pani Foster zadzwoniła do mnie dwadzieścia minut temu i powiedziała mi dokładnie, gdzie będzie i co podejrzewa. Nagraliśmy całe twoje zeznanie”.

Wściekłość na twarzy Vanessy była czymś nieludzkim.

„Ty głupia staruszko. Myślisz, że wygrałaś? Nie masz pojęcia, co zrobiłaś.”

„Zabierzcie ich oboje” – rozkazał Tom. „Morderstwo, spisek, oszustwo, usiłowanie zabójstwa, korupcja urzędnika państwowego. Przeczytajcie im ich prawa”.

Gdy żołnierze ich odprowadzili, Vanessa odwróciła się do mnie po raz ostatni.

„To jeszcze nie koniec, Alexio. Mam prawników. Dobrych prawników i wysoko postawionych przyjaciół. Nigdy nie udowodnisz, że zabiłem Rachel. Nigdy.”

Młyn ucichł po ich wyjściu. Słychać było tylko nieustanny szum rzeki i urywany oddech Danny’ego obok mnie.

„Babciu, jak… kiedy zadzwoniłaś do szeryfa?”

„Na parkingu, zanim przyjechałem. Wysłałem mu SMS-a z ciężarówki, że się z tobą spotkam, ale podejrzewałem pułapkę. Poprosiłem go, żeby namierzył mój telefon i podsłuchiwał.”

Ścisnęłam jego dłoń.

„Ufam Tomowi. Chodziłem z nim do liceum, pamiętasz? Jest jednym z tych dobrych.”

Tom wrócił do środka, jego twarz była zmęczona.

„Alexio, podjęłaś ogromne ryzyko.”

“Ja wiem.”

„Ale Vanessa potrzebowała zeznań. I przyznała się. Przyznała się do spisku i oszustwa. Ale ma rację w jednej sprawie. Nadal nie możemy udowodnić, że zamordowała Rachel Morrison. Była ostrożna. Wykorzystała pośredników. Nagranie, które dostałeś dziś wieczorem, jest pomocne, ale dobry obrońca będzie twierdził, że po prostu grała, próbując chronić się przed Hallem”.

„A co z zastępcą Hallem?”

„Już próbuje się dogadać. Mówi, że Vanessa zapłaciła mu pięćdziesiąt tysięcy za pomoc w złożeniu fałszywego aktu własności i przymykanie oczu, ale on przysięga, że ​​nic nie wiedział o morderstwie”.

„Czy mu wierzysz?”

Tom zawahał się.

„Nie wiem. Marcus służy w policji od ośmiu lat. Do tej pory miał dobre wyniki. Ale pięćdziesiąt tysięcy dolarów może zmusić ludzi do zrobienia rzeczy, o których nigdy by się nie pomyśleli”.

Danny podniósł pendrive’a.

„Szeryfie, tu jest więcej dowodów. E-maile, nagrania, dokumenty. Ale część z nich jest zaszyfrowana. Rachel powiedziała, że ​​to najważniejsza część, ale nie mam do niej dostępu”.

„Poprosimy nasz zespół kryminalistyczny, żeby to sprawdził. Może uda im się to rozszyfrować”.

Tom spojrzał na mnie poważnie.

„Alexio, ty i Danny musicie być bardzo ostrożni przez następne kilka dni. Jeśli Vanessa ma innych ludzi pracujących dla siebie – ludzi, o których jeszcze nie wiemy – nadal możecie być w niebezpieczeństwie”.

„Nie opuszczę mojej farmy”.

„Domyślałem się, że tak powiesz. Dziś wieczorem będę miał radiowóz zaparkowany na końcu twojego podjazdu.”

Gdy opuszczaliśmy młyn, nad górami wstawał świt, malując niebo odcieniami różu i złota — pięknymi i strasznymi, jak wszystko, co się wydarzyło.

Danny jechał ze mną do domu, żaden z nas nie rozmawiał zbyt wiele. Kiedy podjechaliśmy pod dom, zobaczyłem samochód Roberta już tam był, zaparkowany pod kątem, jakby przyjechał w pośpiechu.

Przywitał nas w drzwiach, jego twarz była wychudzona.

„Mamo, Danny, dzięki Bogu, że oboje jesteście cali i zdrowi. Szeryf dzwonił do mnie godzinę temu. Powiedział mi, co się stało”.

Spojrzał na swego syna.

„Danny, bardzo mi przykro. Powinienem był zobaczyć, co robi Vanessa. Powinienem był was oboje chronić”.

„Tato, nie…”

„Daj mi dokończyć. Twoja matka próbowała mi powiedzieć. Próbowała mnie ostrzec, że Vanessa za bardzo naciska na farmę, ale nie chciałem tego widzieć. Byłem słaby. Jestem słaby.”

Jego głos się załamał.

„Moja żona jest morderczynią, a ja byłem zbyt ślepy, żeby to zauważyć. Co to o mnie mówi?”

Delikatnie dotknąłem jego ramienia.

„Robert, nie mogłeś wiedzieć…”

„Czyż nie mógłbym? Mamo, bądź ze mną szczery. Ile razy przez te wszystkie lata wybierałem Vanessę zamiast ciebie? Ile razy na niedzielnych obiadach pozwoliłem jej cię obrażać, popychać, sprawiać, że czułeś się mały? Ile razy mówiłem ci, że jesteś nierozsądny, kiedy po prostu starałeś się chronić to, co twoje?”

Prawda ciążyła nam na sercu.

Zbyt wiele razy. Zbyt wiele lat wybierał pokój z żoną zamiast lojalności wobec matki.

„Nie możemy zmienić przeszłości” – powiedziałem w końcu. „Ale możemy zrobić lepiej w przyszłości”.

W środku parzyłem kawę, podczas gdy Robert i Danny siedzieli przy kuchennym stole. Dom wydawał się teraz inny, jednocześnie zbezczeszczony i odzyskany. Vanessa była tu, grzebała w moich rzeczach, okradała mnie. Ale zawiodła.

„Mamo, muszę cię o coś zapytać” – powiedział Robert. „Ten akt własności, który sfałszowała… Czy farma naprawdę jest w niebezpieczeństwie?”

„Nie wiem. Tom mówi, że jego departament pomoże mi to zakwestionować, ale sprawa w sądzie może potrwać miesiące, a nawet lata. Vanessa miała rację w jednej kwestii – prawo własności w Montanie jest skomplikowane. Jeśli akt własności wygląda na prawomocny, jest prawidłowo poświadczony notarialnie i zarejestrowany, jego unieważnienie może być bardzo trudne”.

„Złożę zeznania. Powiem sądowi, że nigdy nie autoryzowałem tego transferu. Że nie wiedziałem o tym”.

„To może nie wystarczyć. Jesteś jej mężem. Mogliby twierdzić, że po prostu ją chronisz”.

Danny odchrząknął.

„A co z zaszyfrowanymi plikami na pendrive? Może jest tam coś, co dowodzi, że akt jest fałszywy”.

„Może. Ale nie dowiemy się tego, dopóki zespół kryminalistyczny nie złamie szyfru”.

Popijałem kawę i rozmyślałem.

„Jest jeszcze coś, co mnie dręczy. Rachel Morrison pracowała w County Records przez trzy lata. To długo. Co, jeśli to nie jest pierwsza nieruchomość, którą ona i Vanessa miały na celowniku?”

Oczy Roberta rozszerzyły się.

„Myślisz, że już to robili?”

„Vanessa jest zbyt wygładzona, zbyt wyćwiczona. Sposób, w jaki wszystko zorganizowała – zaszyfrowane e-maile, pośrednicy – ​​sprawia wrażenie wyćwiczonego planu”.

„Powinniśmy powiedzieć szeryfowi.”

„Zrobimy to. Ale najpierw chcę przeprowadzić własne badania.”

Wstałem i skierowałem się do mojego małego biura przy kuchni.

Vanessa wspomniała podczas jednej ze swoich prezentacji sprzedażowych, że w zeszłym roku pomogła kilku starszym klientom w przeprowadzce z ich domów. Brzmiało to życzliwie, jakby robiła im przysługę.

Wyciągnąłem teczkę, w której trzymałem wszystkie broszury i dokumenty Vanessy. Jej firma nieruchomości nazywała się Summit Properties i według jej wizytówki była najlepiej sprzedającą się nieruchomością przez trzy lata z rzędu.

„Danny, czy możesz poszukać informacji o przeniesieniach własności nieruchomości w tym hrabstwie w ciągu ostatnich dwóch lat? Skup się na gospodarstwach rolnych i dużych działkach sprzedanych przez starszych właścicieli?”

Wyciągnął laptopa i zaczął machać palcami po klawiszach.

„Babciu, naprawdę myślisz, że…”

„Myślę, że Vanessa jest mądrzejsza i bardziej niebezpieczna, niż ktokolwiek z nas przypuszczał. I myślę, że Rachel Morrison nie była jej pierwszą wspólniczką”.

Dwadzieścia minut później Danny miał listę.

„Jedenaście nieruchomości” – powiedział. „Wszystkie to farmy lub rancza. Wszystkie sprzedane w ciągu ostatnich osiemnastu miesięcy. Wszystkie pierwotnie należały do ​​osób powyżej sześćdziesięciu pięciu lat”.

„A teraz porównaj to z nekrologami” – powiedziałem cicho.

Nastała cisza pełna grozy.

Twarz Danny’ego zbladła, gdy czytał to, co było na ekranie.

„Babciu… cztery z tych osób zmarły w ciągu sześciu miesięcy od sprzedaży nieruchomości. Dwa wypadki samochodowe, jeden upadek w domu, jeden zawał serca”.

Robert gwałtownie wstał, a jego krzesło zaszurało po podłodze.

„Nie. Nie, to za dużo. To nie może być przypadek.”

„Nie jest” – mój głos brzmiał spokojnie, ale w środku trząsłem się.

„Vanessa robi to od lat. Celuj w starszych właścicieli nieruchomości, fałszuj dokumenty lub zmuszaj ich do ich podpisania. Poczekaj kilka miesięcy, a potem zaaranżuj „wypadki”.

„Musimy teraz powiedzieć Tomowi.”

Ale zanim mogliśmy ruszyć, zadzwonił mój telefon. Nieznany numer.

“Cześć?”

„Pani Foster”. Głos kobiety. Nieznajomy. „Nazywam się Jennifer Tate. Jestem prawniczką w kancelarii Morrison, Westfield i Chase. Reprezentuję Vanessę Foster”.

Poczułem ucisk w żołądku. To było szybkie.

„Czego chcesz?”

„Dzwonię, aby poinformować, że moja klientka wychodzi dziś rano za kaucją. Utrzymuje, że jest całkowicie niewinna w stosunku do wszystkich zarzutów i będzie się energicznie bronić”.

„Przyznała się. Mamy nagrania.”

„Ma pani nagrania przestraszonej kobiety, która próbuje udobruchać – jak uważała – skorumpowanego policjanta. Kontekst ma znaczenie, pani Foster. Dzwonię z grzeczności, aby poinformować panią, że złożymy przeciwko pani pozew cywilny o zniesławienie, cierpienie psychiczne i bezprawne pozbawienie wolności. Domagamy się odszkodowania w wysokości pięciu milionów dolarów”.

„To absurd.”

„Naprawdę? Publicznie oskarżyłeś moją klientkę o morderstwo, spisek i oszustwo. Zniszczyłeś jej reputację, interesy i zdrowie psychiczne. Jeśli nie jesteś gotów wycofać wszystkich oskarżeń i publicznie przeprosić, będziemy kontynuować sprawę.”

„Nic takiego nie zrobię”.

„W takim razie nie pozostawiasz nam wyboru. Dokumenty zostaną dostarczone w ciągu dwudziestu czterech godzin.”

Zatrzymała się, po czym dodała:

„Pani Foster, muszę dodać, że złożyliśmy również wniosek o ustalenie zdolności do czynności prawnych. Biorąc pod uwagę pani wiek i ostatnie nieobliczalne zachowanie, uważamy, że kurator sądowy powinien ocenić, czy jest pani w stanie samodzielnie zarządzać swoimi sprawami”.

Linia się urwała.

Stałem tam, z telefonem chłodzącym się przy uchu, rozumiejąc w pełni, co zaplanowała Vanessa. Nie próbowała po prostu ukraść mojego majątku. Próbowała doprowadzić do uznania mnie za niezdolnego do samodzielnego zarządzania własnym życiem.

„Mamo?” Głos Roberta wydawał się odległy. „Co powiedzieli?”

„Zamierzają mnie ścigać. Nie tylko obrona karna Vanessy, ale także pozew cywilny i przesłuchanie w sprawie zdolności prawnej”.

Spojrzałam mu w oczy.

„Jeśli wniosek o uznanie zdolności do czynności prawnych zostanie rozpatrzony pozytywnie, sąd będzie mógł ustanowić Vanessę – lub kogoś, kogo ona kontroluje – moim opiekunem. Wtedy będzie kontrolować wszystko”.

„Twoja własność, twoje pieniądze, twoje decyzje dotyczące opieki zdrowotnej – wszystko” – zakończył Danny.

Ciężar tego wszystkiego przygniótł mnie. Myślałem, że wygraliśmy w młynie. Myślałem, że nagranie zeznań Vanessy wystarczy. Ale znów ją niedoceniłem. Miała zasoby, prawników, plany w planach.

„Kiedy będzie przesłuchanie?” zapytał Robert.

„Nie powiedziała. Ale z prawnikami takimi jak Morrison, Westfield i Chase prawdopodobnie uda im się to przyspieszyć. Możemy mieć mniej niż tydzień”.

„Będziemy walczyć. Znajdziemy ci najlepszego prawnika”.

„Za jakie pieniądze, Robert? Mam trochę oszczędności, ale za mało, żeby walczyć z taką firmą. Zasypią nas wnioskami, opóźnieniami i kosztami prawnymi, aż nie będę mógł już walczyć”.

Drzwi wejściowe się otworzyły. Tom Brennan wszedł bez pukania, z poważną miną.

„Alexio, mamy problem. Kolejny.”

„Oczywiście, że tak” – powiedziałem. „Co teraz?”

„Zespół kryminalistyczny próbował uzyskać dostęp do tego pendrive’a. Zaszyfrowane pliki. Są chronione szyfrowaniem na poziomie wojskowym. Złamanie ich może zająć miesiące. Może nawet dłużej”.

„A co z plikami, do których Danny miał dostęp? Z mailami i nagraniami”.

„Dobre dowody, ale poszlaki. Adwokaci Vanessy już twierdzą, że Rachel ją szantażowała. Że wszystkie te e-maile zostały wysłane pod przymusem. Bez zaszyfrowanych plików nie mamy wystarczających dowodów, by zagwarantować skazanie za morderstwo”.

„Żeby mogła chodzić.”

„Gorzej. Sędzia właśnie wyznaczył jej kaucję na dwieście tysięcy. Jej prawnik wpłacił ją godzinę temu. Vanessa jest wolna”.

Danny podszedł do okna i spojrzał na podjazd.

„Mogłaby przyjść tutaj.”

„Mam nakaz sądowy” – powiedział Tom. „Nie wolno jej zbliżać się do tej posesji na odległość mniejszą niż pięćset jardów. Ale Alexio, musisz coś zrozumieć. Jeśli nie złamiemy tego szyfru, jeśli nie udowodnimy, że była zamieszana w morderstwo Rachel, możemy liczyć najwyżej na zarzuty oszustwa. Może trzy do pięciu lat. Wyjdzie po dwóch latach za dobre sprawowanie”.

„A co z farmą?”

„Sprawa dotycząca aktu własności toczy się w sądzie cywilnym, niezależnie od sprawy karnej. To może ciągnąć się latami. Tymczasem, technicznie rzecz biorąc, zgodnie z tym dokumentem, nieruchomość należy wspólnie do Roberta i Vanessy”.

Robert gwałtownie pokręcił głową.

„Podpiszę to z powrotem. Odrzucę wszelkie roszczenia.”

„To nie takie proste. Vanessa ma połowę. Mogłaby wymusić sprzedaż działową – zmusić sąd do wydania nakazu sprzedaży nieruchomości i podziału dochodu. Tak czy inaczej straciłbyś farmę”.

Podszedłem do okna, patrząc na ziemię, na której mieszkałem całe życie. Stodołę, w której Frank uczył Danny’ego jeździć konno. Pole truskawek, teraz zasypane zimowym śniegiem. Pola, które karmiły nas przez dobre i złe lata.

„Musi być coś w tych zaszyfrowanych plikach” – powiedziałem. „Coś, co Rachel uznała za wystarczająco ważne, by ukryć to za wojskowym szyfrowaniem. Coś, czego Vanessa się boi”.

„Pracujemy nad tym” – powiedział Tom. „Ale nie mogę niczego obiecać”.

Po jego wyjściu siedzieliśmy we trójkę w milczeniu. Przed domem podjechał radiowóz, który obiecał Tom, i zaparkował na końcu podjazdu – ochrona albo przypomnienie, że jesteśmy więźniami we własnym domu.

Mój telefon zawibrował. Wiadomość od kolejnego nieznanego numeru.

Przestań natychmiast, Alexio. Podpisz umowę z farmą. Zrezygnuj z zarzutów. A pozwolę ci żyć w spokoju. Walcz dalej, a stracisz wszystko, w tym ludzi, których kochasz. Masz 24 godziny, żeby podjąć decyzję.

Pokazałem to Robertowi i Danny’emu. Obaj zbladli.

„To bezpośrednie zagrożenie” – powiedział Robert. „Musimy to pokazać szeryfowi”.

„To nie ma znaczenia. To prawdopodobnie numer telefonu jednorazowego. Nie do namierzenia.”

Ostrożnie odłożyłem telefon.

„Ona się nasila. Jest zdesperowana.”

„Albo pewna siebie” – powiedział cicho Danny. „Babciu, a co, jeśli ona już wygrała? A co, jeśli ona wie coś, czego my nie wiemy?”

Pytanie zawisło w powietrzu, jadowite i prawdopodobne.

Co by było, gdyby Vanessa znalazła już sposób na dostęp do tych zaszyfrowanych plików? Co by było, gdyby zniszczyła dowody, których potrzebowaliśmy? Co by było, gdyby Rachel Morrison była jej partnerką i ofiarą, ale też polisą ubezpieczeniową – a Vanessa znalazła sposób, żeby ją unieważnić?

Spojrzałem na przestraszoną twarz wnuka, na postawę syna wyrażającą porażkę i poczułem, jak coś we mnie twardnieje.

„Wtedy znajdziemy inny sposób” – powiedziałem. „Będziemy kopać głębiej. Będziemy mądrzejsi. Przestaniemy reagować na to, co robi Vanessa, a zaczniemy to przewidywać”.

„Jak?” zapytał Danny.

„Myśląc jak ona. To drapieżnik, który robi to od lat. Jest ostrożna, metodyczna i cierpliwa. Ale jest też arogancka. Myśli, że jest mądrzejsza od wszystkich. To jej słabość”.

„Babciu, może ma rację. Już wiele razy jej się to udało”.

„Nie. Uszło jej to na sucho, bo nikt nie przyjrzał się jej wystarczająco uważnie. Bo jej ofiary były odizolowane, bezbronne, samotne”.

Wstałem i poczułem, jak siły wracają do moich kończyn.

„Ale nie jestem sama. Mam was dwoje. Mam Toma. I mam coś, czego Vanessa nie ma.”

„Co to jest?” zapytał Robert.

„Czas, pamięć i wiedza, którą zdobywamy przez sześć dekad życia na tej ziemi, obserwowania ludzi, uczenia się ich wzorców”.

Spojrzałem na nich obu.

„Vanessa chce, żebym spanikował. Chce, żebym popełniał błędy, żebym działał pochopnie. Więc zrobię coś przeciwnego. Będę cierpliwy, metodyczny i odkryję każdy sekret, który skrywała”.

„Od czego zacząć?” zapytał Danny.

Zastanowiłem się nad tym.

„Z przeszłością Rachel Morrison. Nie pojawiła się znikąd trzy lata temu, kiedy zaczęła pracować w County Records. Miała życie przedtem. Rodzinę. Przyjaciół. Policja już to bada. Wiem. Ale my zbadamy to inaczej. Dowiemy się, kim naprawdę była Rachel i dlaczego była gotowa pomóc Vanessie skrzywdzić ludzi. Bo ludzie nie stają się wspólnikami morderstwa bez powodu”.

Danny ponownie otworzył laptopa.

„Zacznę szukać.”

Podczas gdy on pracował, chodziłem po domu pokój po pokoju, patrząc na niego nowymi oczami. To było moje terytorium, mój dom, moja historia i nie pozwolę, żeby Vanessa mi to odebrała.

Danny’emu zajęło trzy godziny znalezienie prawdziwego nazwiska Rachel Morrison.

Zmieniła je legalnie siedem lat temu. Wcześniej nazywała się Beth Hartley, urodziła się w Billings, wychowała w małym miasteczku Red Lodge. Jej babcia, Martha Hartley, miała tam dwustuakrowe ranczo.

Posiadał. Czas przeszły.

„Babciu, spójrz na to.” Danny obrócił laptopa, żebym mogła zobaczyć.

Artykuł z gazety sprzed sześciu lat. Ranczo Marthy Hartley zostało sprzedane firmie deweloperskiej. Sześć miesięcy później Martha zginęła w pożarze domu w wynajmowanym mieszkaniu, do którego się przeprowadziła.

„Kto kupił ranczo?” – zapytałem.

„Spółka holdingowa o nazwie Summit Development Group”.

Ta nazwa uderzyła mnie jak pięść.

Szczyt.

Ta sama nazwa co nazwa firmy zajmującej się nieruchomościami Vanessy.

„To ona” – powiedział Robert, czytając mi przez ramię. „Vanessa już to robiła. Ukradła własność babci Rachel”.

„Ale dlaczego Rachel miałaby jej pomóc?” – zapytał Danny. „Skoro Vanessa zniszczyła życie swojej babci, dlaczego Rachel miałaby zostać jej wspólniczką?”

Przyjrzałem się artykułowi uważniej. Było tam zdjęcie Marthy Hartley, kobiety mniej więcej w moim wieku, uśmiechającej się przed stodołą. A obok niej nastoletnia dziewczyna – Rachel, zanim zmieniła imię.

„Spójrz na datę” – powiedziałem. „Martha zmarła sześć lat temu. Rachel zmieniła nazwisko siedem lat temu – przed śmiercią babci. Nie uciekała przed Vanessą. Pracowała z nią”.

Konsekwencje tego wszystkiego opadły na nas niczym całun.

„Rachel pomogła Vanessie okraść własną babcię” – wyszeptał Robert.

„I prawdopodobnie pomogła ją zabić” – dodałem. „Dlatego była w tym taka dobra. Robiła to już wcześniej – własnej rodzinie. Ale potem zrobiła się chciwa, próbowała szantażować Vanessę, a Vanessa ją wyeliminowała”.

Danny już szukał głębiej.

„Summit Development kupiło dwie inne nieruchomości mniej więcej w tym samym czasie” – powiedział. „Obie od starszych właścicieli. Obaj zmarli w ciągu roku od sprzedaży”.

„Co najmniej trzy morderstwa” – powiedziałem, wstając i chodząc. „To jest większe, niż myśleliśmy. Vanessa kieruje tym procederem od co najmniej sześciu lat”.

„Musimy powiedzieć Tomowi” – ​​powiedział Robert, sięgając po telefon.

“Czekać.”

Złapałem go za nadgarstek.

„Jeśli powiemy Tomowi teraz, złoży raport i rozpocznie oficjalne śledztwo. To może potrwać miesiące. Tymczasem prawnicy Vanessy uwikłali nas w sprawę cywilną. Rozprawa o ustalenie zdolności prawnej posuwa się naprzód, a my tracimy farmę”.

„Co więc robimy?”

„Wykorzystujemy to, co wiemy. Zmuszamy Vanessę do popełnienia błędu”.

Spojrzałem na zegarek. Minęło sześć godzin od SMS-a z groźbami. Osiemnaście godzin do końca jej ultimatum.

„Danny, czy możesz uzyskać dostęp do dokumentacji korporacyjnej Summit Development?”

„Może. Powinny być to dokumenty publiczne, ale potrzebuję czasu”.

„Nie mamy czasu. Możesz to zrobić, czy nie?”

Jego palce już latały po klawiaturze.

„Mogę spróbować.”

Podczas gdy on pracował, zadzwoniłem do Toma.

„Alexia, wszystko w porządku?”

„Nic mi nie jest. Tom, potrzebuję przysługi. Kiedy jest wyznaczony termin rozprawy o ustalenie zdolności prawnej, którą złożyli prawnicy Vanessy?”

„Jutro po południu. 14:00. Przyspieszyli sprawę. Twierdzili, że stanowisz zagrożenie dla siebie i innych.”

Dwadzieścia cztery godziny. Mniej niż myślałem.

„Kto jest sędzią?”

„Harold Winters”.

Znałem to nazwisko. Sędzia Winters orzekał w sporach majątkowych w tym hrabstwie przez piętnaście lat. Surowy, ale sprawiedliwy. Spotkałem go kiedyś na aukcji charytatywnej lata temu.

„Czy możesz załatwić mi spotkanie z nim przed rozprawą?”

„Alexio, to bardzo nietypowe. Jego urzędnik nigdy by…”

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

12 najlepszych roślin kwitnących przez całe lato

Lantana to wytrzymała bylina znana z skupisk małych, jaskrawo kolorowych kwiatów. Rośliny te dobrze rosną w pełnym słońcu i są ...

Jak dbać o lilię pokojową, aby kwitła przez lata

patrz następna strona Zraszaj liście 2–3 razy w tygodniu lub używaj nawilżacza powietrza. Unikaj klimatyzowanych pomieszczeń i suchych przeciągów. 4 ...

Oto dlaczego nie powinieneś rozmawiać przez telefon, gdy się ładuje

Selon pewne études, la plupart des passionnés de technology tiennent leur téléphone przenośny dans leurs mains ou avec leurs doigts, ...

Produkty o właściwościach przeciwnowotworowych: Naturalna elektrownia zdrowia 🌿✨

4. Olej z czarnuszki 🌱 Olej z czarnuszki od wieków stosowany jest w medycynie tradycyjnej jako wsparcie zdrowia i dobrego ...

Leave a Comment