Lekarz prowadzący jej w oczy. „Pani dziecko zawsze było pod szpitalną. Nie było żadnej pomyłki”.
Ale Sarah pamiętała dobrze, jak długo jej córka nie żyła. Wystarczająco długo, by się przesiąść.
Tego popołudnia Emily znów usiadła przy łóżku. „Mamo” – wyszeptała – „widziałam drugie dziecko w oknie pokoju dziecięcego. Wygląda… dokładnie jak Olivia”.
Sarah ścisnęło się w piersi. Jak to możliwe, że dwoje dzieci wygląda tak samo? To samo imię. Ta sama twarz. Wszystko takie samo.
Tej nocy, gdy na oddziale ucichła, Sarah wymknęła się z pokoju i poszła na salę noworodkową. Rzędy kołysek wyglądały spokojnie w przyćmionym świetle. Wtedy je zobaczyła – dwoje niemowląt, obok siebie. Każde z nich miało identyfikator: Walker, Olivia Grace.
Zamarła. Identyczne imiona. Identyczne dzieci.
I po raz pierwszy od porodu ogarnął ją całkowity strach.
Następnego ranka Sarah zażądała spotkania z administracją szpitala. Pan Reynolds, administrator, zaprowadził ich do prywatnego gabinetu, gdzie na biurku czekał już stos dokumentów.
„To poważna sprawa” – zaczął spokojnym głosem. „Wygląda na to, że rzeczywiście zarejestrowaliśmy dwoje dzieci pod tym samym imieniem. Ale bądźcie spokojni, mamy odpowiednie protokoły – odciski palców, ślady stóp, testy DNA. Nie ma mowy o trwałym pomyłce”.
„Nie ma mowy?” Głos Sary zadrżał. „Dwa łóżeczka miały wczoraj identyczne etykiety. Mogli zamienić się miejscami z córką”.
Pan Reynolds wymienił zaniepokojone spojrzenie z pielęgniarką Lindą. „Błąd w etykiecie został zauważony i poprawiony. Oboje dzieci są na miejscu. Trzymasz swoje dziecko”.
Ale Sarah nie była usatysfakcjonowana. „Chcę dowodu”.
W ciągu kilku godzin przyszedł technik laboratoryjny, żeby pobrać próbki – nakłucia pięt obu niemowląt, wymazy od Sary i Marka. Czekając na wyniki, Sarah miała mętlik w głowie. Za każdym razem, gdy patrzyła na swoje dziecko, dręczyły ją wątpliwości. Czy to była jej Olivia? A może kogoś innego?
Emily krążyła blisko, niezwykle poważnie jak na dziecko. „Mamo, nawet jeśli coś się stanie, nadal będziemy ją kochać, prawda?”
Łzy napłynęły Sarah do oczu. „Oczywiście. Ale muszę poznać prawdę”.
Dwa bolesne dni później nadeszły wyniki. Sarah i Mark siedzieli w biurze administratora, trzymając się za ręce. Technik wszedł z teczką.
„DNA potwierdza, że Dziecko A – twoje dziecko – jest biologicznie twoje. Nigdy nie doszło do zamiany”.
Ulga zalała Sarę tak szybko, że zakręciło jej się w głowie. Przytuliła Olivię do piersi i szepnęła jej w miękkie włosy: „Jesteś moja. Zawsze byłaś moja”.
Ale technik nie skończył. „Dziecko B, druga Olivia Walker, należy do innej pary. Jednak… błąd systemu niemal doprowadził do krytycznego błędnego oznakowania”.
Pan Reynolds odchrząknął. „Przeprowadzimy pełne śledztwo. To nigdy nie powinno się było wydarzyć”.
Sarah spojrzała na Emily, która lekko, triumfalnie skinęła głową, jakby chciała powiedzieć: Widzisz? Nie myliłam się.
Ostatecznie oboje dzieci wróciły bezpiecznie do domu, ale Sarah nie mogła pozbyć się lęku. Szpitale miały być miejscami życia i bezpieczeństwa, a jednak jeden błąd administracyjny niemal zrujnował jej zaufanie.
Tej nocy, kołysząc Olivię do snu w ich cichym podmiejskim domu, Sarah szepnęła do męża: „Nigdy tego nie zapomniałmy, Marku. Jest nasza, ale ryzyko bycia inaczej.
I choć w domu zapanował spokój, Sarah, że ta chwila w szpitalu – drżący głos Emily, dźwięk telefonu, dwie łóżka – będzie ona prześladować do końca życia.
Yo Make również polubił
Ciasto mandarynkowe gotowe w 10 minut łącznie z czasem pieczenia
Wrzuć kapustę i te składniki do wolnowaru, a otrzymasz danie, które sprawi, że Twoi goście będą chcieli więcej za każdym razem
Ciasto Pomarańczowe z Miodem i Kokosem – Orzeźwiający Deser Pełen Słońca
Prosty trik z pudełkiem mleka lub soku, znacie?