Płakałam na nią, niepewna, czy dobrze usłyszałam.
Kontynuowała: „Słuchaj, nie nienawidzę dzieci, jeśli o to ci chodzi. Po prostu… jeszcze nie jestem gotowa, żeby zostać macochą na pełen etat. Z Matthew uzgodniliśmy, że Alex zostanie z tobą, bo potrzebujemy przestrzeni. To lepsze dla wszystkich”.
„To nie jest lepsze dla Alexa” – powiedziałam.
Zaśmiała się, jakbym grała operetkę. „On nawet nie będzie pamiętał tego dnia. Ma pięć lat”.
„Będzie pamiętał, że tu nie pasował” – powiedziałam. „Dzieci zawsze pamiętają, kiedy są pomijane”.
Zacisnęła szczękę. „To nasz ślub. Nie zamierzam marnować zdjęć, energii ani wrażeń tylko dlatego, że ludzie oczekują sentymentalnej chwili z dzieckiem, którego ledwo znam”.
Później nic nie powiedziałam.
Ot tak, żeby to zilustrować.
Ale coś utkwiło mi w pamięci.
Wendy nie chciała tylko ślubu; chciała życia asystentki bez komplikacji i bez kredek na podłodze. Nie chciała, żeby jej przypominano, że Matthew miał przed sobą życie.
A Alex? On był tym wspomnieniem.
A jednak Matthew nie odpowiedział. Nigdy tego nie zrobił.
Więc w dniu ślubu sama ubrałam Alexa. Wyglądał przystojnie w małym szarym garniturze i granatowym krawacie.
„Chcę to dać pannie Wendy” – mruknął. „Żeby wiedziała, że cieszę się, że zostanie moją nową mamą”.
O mało mu nie powiedziałam, żeby tego nie robił. O mało nie powiedziałam, żeby zachował ten kwiat dla kogoś, kto na niego zasługuje.
Ale nie zrobiłam tego. Po prostu pocałowałam go w czoło i powiedziałam: „Jesteś taki słodki, mój wnuku”.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, Wendy od razu nas zauważyła. Jej twarz nie drgnęła, ale wzrok stwardniał.
Szybkimi krokami przeszła przez ogród i odciągnęła mnie na bok.
„Dlaczego on tu jest?” zagwizdała cicho, ale rozpaczliwie.
„Jest tu dla swojego ojca” – powiedziałam, spokojna jak zawsze.
„Rozmawiałyśmy o tym” – powiedziała. „Obiecałaś, że go nie przyprowadzisz”.
„Nigdy nie obiecałam” – odpowiedziałam. „Mówiłaś mi, czego chcesz. Nigdy się nie zgodziłam”.
„Mówię poważnie, Margaret” – powiedziała. „Nie powinien tu być. To nie jest przyjęcie dla dzieci. To mój dzień”.
„A on jest synem Matthew” – powiedziałam. „To czyni go częścią tego dnia, czy ci się to podoba, czy nie”.
Skrzyżowała ramiona. „No cóż, nie oczekuj, że będę mu robić zdjęcia ani że będę siedzieć na przyjęciu. Nie będę udawać, że on…”
częścią czegoś, czego nie jest częścią.
Czułam, jak paznokcie wbijają mi się w dłoń. Ale się uśmiechnęłam.
„Oczywiście, kochanie. Nie róbmy sceny”.
Z tym że… miałam już jedną zaplanowaną.
Tak dla przykładu.
Widzisz, kilka tygodni wcześniej zatrudniłam drugiego fotografa. Nie było go na oficjalnej liście dostawców. Był znajomym znajomego, przedstawionym jako gość. Jego zadaniem nie było fotografowanie popisowych pokazów ani układanie choreografii tańców.
Jego zadaniem było uchwycenie chwil, których Wendy nie dostrzegała ani którymi się nie przejmowała.
Widział, jak Alex sięga po dłoń Matthew. Matthew mocno ją uścisnął, otrzepując kurz z kurtki. Wspólny śmiech i szept. Wszystkie te małe znaki, które mówiły: To dziecko jest tutaj.
Złapał też Wendy. Jak zesztywniała, gdy Alex przyszedł, jak zmrużyła oczy, gdy zaśmiał się zbyt głośno, i jak otarła policzek po tym, jak go pocałował.
Po ceremonii zabrałam Alexa na zdjęcie z ojcem. Nic dramatycznego. Tylko chwila ciszy.
Wendy to zobaczyła i wpadła we wściekłość.
„Nie” – powiedziała bez ogródek. „Absolutnie nie. Nie chcę go na tych zdjęciach”.
„Tylko jednego” – powiedziałam. „Tylko on i Matthew”.
„To nie moje dziecko!” – powiedziała ostro.
„Nie chcę go na żadnych zdjęciach. Proszę, dobrze się nim opiekuj”.
Odciągnęłam ją na bok.
„Wendy, jesteś teraz jego macochą. Czy ci się to podoba, czy nie, wyszłaś za mąż za mężczyznę, który już miał syna”.
„Nie pisałam się na to” – powiedziała. „Umówiliśmy się, że będziemy tylko we dwoje. Powiedziałam Matthew, co mogę znieść”.
Spojrzałam na nią przez chwilę. „Nie można wybierać, z którymi częściami kogoś się wychodzi za mąż” – powiedziałam cicho. „Ale myślę, że wkrótce się tego nauczysz”.
Kiedy nadszedł czas toastu, stałam tam z uniesionym kieliszkiem.
„Za Wendy” – powiedziałam.
„Za córkę, której nigdy nie miałam. Niech wie, że rodziny nie są uporządkowane jak albumy ze zdjęciami. Przychodzą z historią, miłością i dziećmi, które tęsknią za matką i po prostu chcą do niej należeć.
I niech pewnego dnia zrozumie, że poślubienie mężczyzny oznacza poślubienie całego jego życia, a nie tylko jego asystentów”.
Yo Make również polubił
Kubeczki z czekoladą i masłem orzechowym: pyszne i gotowe z zaledwie 3 składników!
Sernik na kakaowym spodzie
Domowy Ricotta w 30 Minut! Poznaj Najłatwiejszy Przepis na Idealny Ser, Który Zrobi Furorę!
4 typowe poranne nawyki, które mogą zwiększać ryzyko udaru