Zimowe powietrze było fizycznym bólem, przenikliwym zimnem, które przeszyło mi płaszcz, gdy wychodziłem z biura. Minęły cztery lata, odkąd moje życie się rozpadło, a każda zima w Chicago wydawała się okrutną rocznicą. Cztery lata, odkąd straciłem żonę, Evę. Zmarła przy porodzie naszego drugiego dziecka, syna, który nie przeżył nocy. W ciągu 24 godzin mój świat się zawalił, pozostawiając mnie z niczym innym, jak tylko z przepastnym żalem i naszą piękną, czteroletnią córeczką, Stacy.
W samochodzie zrobiłam to, co robiłam każdego wieczoru: zadzwoniłam do jej niani, pani Rich. „Jak się miewa moje maleństwo?” – zapytałam, a uśmiech po raz pierwszy tego dnia zagościł na moich ustach, gdy usłyszałam radosne okrzyki Stacy w tle. Była moją ostoją, jedynym jasnym światłem w moim szarym, samotnym życiu.
W drodze do domu zahaczyłem o kolejny przystanek: cmentarz. Położyłem bukiet szkarłatnych róż na zimnym nagrobku Evy. „Tęsknię za tobą, kochanie” – wyszeptałem, a słowa te utonęły w wyjącym wietrze. „Stacy potrzebuje matki. Ciągle się obwiniam. Powinienem był coś zrobić”. Poczucie winy było stałym towarzyszem, ciężkim płaszczem, którego nie mogłem zrzucić.
Moje życie było powtarzającym się cyklem pracy, żalu i żarliwej, opiekuńczej miłości do córki. Byłem Joshuą Mitchellem, odnoszącym sukcesy dyrektorem, kochającym ojcem i człowiekiem kompletnie złamanym przez przeszłość. Zaakceptowałem to. Wierzyłem, że to będzie wszystko, co kiedykolwiek będę robić w życiu. Myliłem się.


Yo Make również polubił
Puszysta Chmurka z Czekoladowym Deszczem: Przepis na Biszkopt Idealny, Miękki Jak Sen!
Zrozumienie, dlaczego na paznokciach pojawiają się linie
10 rzeczy, które musisz zrobić z sodą oczyszczoną
Nigdy nie przechowuj ich razem w lodówce