Nazwa Hajes ma duże znaczenie w środowisku medycznym Seattle. Od trzech pokoleń wychowujemy chirurgów, administratorów szpitali i badaczy medycznych. Mój dziadek założył Hajes Medical Group w 1954 roku, przekształcając ją z pojedynczej kliniki w imperium opieki zdrowotnej warte obecnie trzysta czterdzieści milionów dolarów, z dwunastoma placówkami w całym stanie Waszyngton.
Mój brat Marcus, mający czterdzieści dwa lata, był perłą w koronie, kardiochirurgiem, który przeprowadzał ponad dwieście operacji rocznie w Seattle Presbyterian.
Ściany naszego domu rodzinnego były pokryte jego wyróżnieniami. „40 najlepszych poniżej 40.” „Chirurg Roku.” Zdjęcia z senatorami i gubernatorami. Każde spotkanie rodzinne zaczynało się od pytania kogoś o jego ostatnią ratującą życie procedurę.
Moja trzydziestoośmioletnia siostra Victoria prowadziła największy prywatny szpital w Seattle z wydajnością generała. W ciągu osiemnastu miesięcy przekształciła podupadającą placówkę w rentowną, a zarząd traktował ją jak chodzącą po wodzie. Podczas rodzinnych obiadów, mimochodem wspominała o lunchu z burmistrzem albo o zbliżającym się wykładzie gościnnym na Harvard Medical School.
A potem byłem ja.
Absolwent Wharton MBA, który wybrał doradztwo strategiczne zamiast stetoskopów. Ten, który tworzył algorytmy zamiast sal operacyjnych.
W oczach mojej rodziny moje stanowisko dyrektora strategicznego w spółce technologicznej z listy Fortune 500 nic nie znaczyło.
„Każdy może pracować z komputerami” – mawiał Marcus. „Ale czy potrafisz trzymać w dłoniach ludzkie serce?”
Ironia losu? Podczas gdy oni ratowali życie po kolei, ja projektowałem systemy sztucznej inteligencji dla opieki zdrowotnej, które mogły diagnozować rzadkie choroby u milionów pacjentów.
Ale w rodzinie Hajesów, jeśli ktoś nie nosił białego fartucha, mógł równie dobrze być niewidzialny.
Pytanie, które mnie dręczyło, było proste: Dlaczego mama spędziła swoje ostatnie chwile z tak zwaną porażką rodziny, zamiast ze swoimi ukochanymi dziećmi?
Boże Narodzenie 2023 roku pokazało mi dokładnie, jakie miejsce zajmuję w hierarchii rodzinnej.
Doroczne przyjęcie świąteczne Hajes w rezydencji Marcusa w Bellevue było dla nas rodzinną wersją konferencji medycznej. Czterdziestu siedmiu krewnych, wszyscy pracownicy służby zdrowia, zebrało się, by przy szampanie i opowieściach o wojnie chirurgów porównywać swoje osiągnięcia.
Gdy przybyłem, rozkład miejsc powiedział mi wszystko.
Marcus posadził mnie przy stole dla dzieci. Dosłownie.
Siedziałem między moim ośmioletnim siostrzeńcem i dziesięcioletnim kuzynem, korzystając z papierowego talerza, podczas gdy dorośli jedli na porcelanie w odległości sześciu metrów.
„Przynajmniej dzieciaki mogą mieć przyszłość w medycynie” – oznajmił Marcus podczas toastu, wskazując na stolik dla dzieci. „W przeciwieństwie do niektórych ludzi, którzy marnują swój potencjał na… co ty znowu robisz, Alano?… strategie na Instagramie?”
W pomieszczeniu rozległ się śmiech, czterdzieści siedem głosów połączyło się w idealnej harmonii, a ich rozbawienie odbiło się echem od sklepionych sufitów.
Victoria dodała: „Pamiętasz, jak Alana chciała zostać lekarzem? Dzięki Bogu, że wcześnie zdała sobie sprawę ze swoich ograniczeń”.
Uśmiechnąłem się i skinąłem głową, odgrywając rolę, którą mi wyznaczyli.
Nie wiedzieli, że trzy godziny wcześniej podpisałem kontrakt konsultingowy na pięćset tysięcy dolarów z Tech Venture Partners na opracowanie strategii wejścia na giełdę ich działu opieki zdrowotnej. Sama moja premia była wyższa niż roczna pensja Victorii.
Ale milczałem.
W mojej rodzinie pieniądze z technologii były „fałszywymi pieniędzmi”, nie zarabianymi poprzez prawdziwą pracę.
Wujek Robert, półemerytowany anestezjolog, pogłaskał mnie po głowie, jakbym był jednym z dzieci.
„Nie martw się, kochanie. Nie każdy jest w stanie udźwignąć presję prawdziwej odpowiedzialności”.
Resztę wieczoru spędziłem pomagając moim młodym współbiesiadnikom w przyrządzaniu deserów, słuchając, jak Marcus opowiada dorosłym historię swojej dwusetnej operacji i zastanawiając się, czy mama zauważa, jak jej dzieci traktują się nawzajem.
Pięć lat.
Tyle czasu pracowałem jako nieodpłatny konsultant IT w Hajes Medical Group, naiwnie wierząc, że dzieląc się swoją wiedzą, zapewnię sobie miejsce przy rodzinnym stole.
Kiedy w 2019 roku ich system zarządzania pacjentami się zawiesił, do kogo Marcus zadzwonił o drugiej w nocy? Do mnie.
Poświęciłem siedemdziesiąt godzin na odbudowę całej ich infrastruktury cyfrowej, wdrażając protokoły bezpieczeństwa, które zapobiegły atakowi ransomware, który dotknął trzy inne szpitale w Seattle. Pozostałe szpitale straciły miliony. Hajes Medical Group nie straciła ani centa.
Kiedy Victoria musiała zmodernizować systemy diagnostyczne swojego szpitala, zaprojektowałem protokół triażu wspomagany sztuczną inteligencją, który skrócił czas oczekiwania o czterdzieści procent i zwiększył dokładność diagnozy o dwadzieścia trzy procent.
Wdrożenie uratowało osiemnaście istnień ludzkich już w pierwszym miesiącu. Udokumentowane, mierzalne przypadki uratowania istnień ludzkich dzięki technologii, którą stworzyłem.
Dwa tysiące godzin pracy przez pięć lat. Zero wzmianek w raportach rocznych. Zero podziękowań na posiedzeniach zarządu.
Kiedy gazeta „Seattle Times” pochwaliła innowacyjną transformację cyfrową Hajes Medical Group, Victoria powiedziała reporterowi: „Zatrudniliśmy najlepszych konsultantów, jakich można kupić za pieniądze”.
Nigdy nie zapłaciła mi ani dolara.
„Rodzina pomaga rodzinie” – mawiał Marcus za każdym razem, gdy wystawiałem fakturę. „Nie wziąłbyś przecież za swoją krew, prawda? Poza tym, traktuj to jako swój wkład w prawdziwą medycynę”.
Równanie było proste: dwa tysiące godzin, miliony zaoszczędzonych przychodów, zero uznania.
Taka była moja wartość w księdze rodzinnej Hajesów.
E-mail dotarł tydzień przed śmiercią mamy.
Alana, musimy porozmawiać o twojej przyszłości. Przyjdź sama. Nie mów o tym rodzeństwu.


Yo Make również polubił
Odkryj zaskakujące korzyści z dodania cynamonu do papieru toaletowego!
Zalety nasion kopru włoskiego – dlaczego warto włączyć je do swojej diety!
Kiedy moi bliźniacy w końcu przyszli na świat po długim i bolesnym porodzie, moja matka pochyliła się i wyszeptała: „Twoja siostra chce jednego, żeby się pobawić — mówi, że odda go, gdy skończy.”
Pikantna kłoda z aromatami morskimi: krab, wędzony łosoś i krewetki