Wyraźnie pamiętam noc przed pierwszym rokiem Tary w liceum, kiedy miała załamanie nerwowe z powodu pójścia do liceum. Przyszła do mojego pokoju po północy, z rozmazanym tuszem do rzęs na twarzy, przerażona, że się nie wpasuje. Siedziałam do trzeciej nad ranem, rozśmieszając ją, pomagając jej zaplanować strój na pierwszy dzień w szkole, zapewniając ją, że znajdzie swoje miejsce. Kiedy przytuliła mnie przed wyjściem z mojego pokoju, poczułam się jak starsza siostra, którą zawsze chciałam być. „Tylko ty mnie rozumiesz, Avo” – wyszeptała. Zachowałam ten moment w pamięci – dowód na to, że pod rywalizacją i drobnymi oszustwami wciąż byłyśmy siostrami, które potrzebowały siebie nawzajem. Moi rodzice również zauważyli naszą chwilową bliskość, komentując, jak miło widzieć, że się dogadujemy. Przez krótką chwilę wydawało się, że możemy stać się nie tylko siostrami, ale i przyjaciółkami.
Ale gdy Tara odnalazła się w liceum, sytuacja znów się zmieniła. Moje osiągnięcia stały się obiektem jej niechęci. Kiedy zostałam mianowana redaktorką fotografii rocznika, Tara przewróciła oczami przy kolacji i powiedziała:
„Świetnie, teraz będziemy musieli bez końca słuchać o przysłonach i czasach otwarcia migawki”.
Kiedy zdobyłam stypendium na letni program pisarski, narzekała, że otrzymuję wszystkie możliwe możliwości. Mimo to nigdy nie wyobrażałam sobie, że moja dobroć stanie się kamieniem milowym mojej zguby. Drobne zdrady były próbą przed tym, co miało nadejść – testem, na co może sobie pozwolić, jak daleko może się posunąć, zanim poniesie konsekwencje. A odpowiedź, jak się okazało, była o wiele dalej, niż ktokolwiek powinien był być w stanie zajść.
Trzeci rok studiów rozpoczął się obiecująco. W wieku szesnastu lat byłem mocno zaangażowany w aplikacje na studia, w każdą sobotę pracowałem jako wolontariusz w lokalnej bibliotece i z poważnym zamiarem budowałem portfolio fotograficzne. Ściany mojej sypialni ukazywały moją ewolucję jako fotografa – pejzaże ustępowały miejsca portretom i fotografii ulicznej, ukazując cichy dramat życia w małym miasteczku w Wisconsin. Na biurku stał mój najcenniejszy skarb: słoik z 372,18 dolarami – zaoszczędzonymi przez dwa lata – na lustrzankę Canon, która miała wynieść moje prace na wyższy poziom niż rodzinny aparat kompaktowy. Co tydzień dokładałem do tego dolary z pracy w bibliotece i okazjonalnie zlecenia fotograficzne na rodzinne kartki świąteczne czy portrety absolwentów.
„Możesz po prostu poprosić rodziców o aparat” – zasugerował pewnego popołudnia mój najlepszy przyjaciel Jordan, gdy wracaliśmy ze szkoły.
Jordan przeprowadził się do miasta rok wcześniej i połączyła nas wspólna miłość do muzyki i sztuki. Wysoki, z kręconymi brązowymi włosami i łatwo się śmiejący, rozumiał moją potrzebę niezależności.
„Nie o to chodzi” – wyjaśniłem. „Chcę sam na to zapracować. Poza tym oni już oszczędzają na studia”.
Nie wspomniałem, że każda prośba o aparat prawdopodobnie spotkałaby się z sugestią, żebym podzielił się kosztami z Tarą, żeby ona też mogła coś dostać. Równość w naszym domu rzadko była kwestią wysiłku czy zainteresowania – liczył się tylko efekt.
Tej jesieni Jordan stał się stałym gościem w naszym domu, pracując nad projektami klasowymi albo po prostu spędzając czas, słuchając muzyki w pokoju rekreacyjnym w piwnicy. Zauważyłam, że Tara znajdowała powody, żeby do nas dołączyć – przynosiła przekąski, zadawała pytania do prac domowych, śmiała się trochę za głośno z żartów Jordana. Ta uwaga nie była subtelna, przynajmniej dla mnie.
„Twoja siostra ma słabość do twojego przyjaciela” – powiedziała moja mama pewnego wieczoru, kiedy zmywaliśmy naczynia.
„Jordan po prostu jest miły” – powiedziałem, czując się nieswojo z kierunkiem, w jakim potoczyła się rozmowa.
„Cóż, powinieneś ją bardziej angażować. Podziwia ciebie i twoich przyjaciół.”
To stało się kolejnym refrenem. Włącz Tarę. Podziel się z Tarą. Weź pod uwagę uczucia Tary. Tymczasem moje małe sukcesy wciąż się kumulowały – esej opublikowany w magazynie dla nastolatek, wyróżnienie w konkursie fotograficznym na szczeblu stanowym, perfekcyjny wynik na egzaminie SAT. Każde osiągnięcie zdawało się przyćmiewać cień, w którym Tara czuła się obecna.
Z mojego pokoju znowu zaczęły znikać drobiazgi. Dwadzieścia dolarów z funduszu na aparat. Srebrna bransoletka, którą dała mi babcia. Mój ulubiony sweter. Kiedy Tara została skonfrontowana, jej odpowiedzi stawały się coraz bardziej wyrafinowane. W ogóle nie była w moim pokoju. Musiałam gdzieś te rzeczy poukładać. Może byłam zbyt zajęta swoim idealnym życiem, żeby pilnować swoich rzeczy.
„Zawsze mnie o wszystko obwiniasz” – płakała, gdy naciskałam. „Mamo! Ava znowu mnie oskarża!”
I nieuchronnie nasza matka interweniowała:
„Avo, musisz bardziej uważać na swoje rzeczy, zamiast obwiniać siostrę”.
Pewnego październikowego wieczoru, wracając z biblioteki, zastałem lekko otwartą szufladę biurka. Szybkie sprawdzenie potwierdziło brak kolejnych czterdziestu dolarów w moim słoiku na aparat. Tym razem poszedłem prosto do rodziców, którzy oglądali telewizję w salonie.
„Prowadzę rejestr” – powiedziałem stanowczo. „To nie jest gubienie rzeczy. Ktoś zabiera moje rzeczy i nietrudno się domyślić, kto”.
Mój ojciec westchnął, nie odrywając wzroku od ekranu.


Yo Make również polubił
Macocha wydała mnie za bogatego młodego pana, ale jego nogi były kalekie. W noc poślubną nieśmiało zaniosłam go na łóżko. Niestety, poślizgnęłam się i oboje upadliśmy na podłogę. W tym momencie przestraszyłam się, widząc coś wybrzuszającego się…
Czuję, że jestem w ślepej uliczce
Miód Naturalny i pyszny środek wspomagający metabolizm
Dlaczego nigdy nie należy zostawiać szklanki wody na stoliku nocnym?