„Rozmawiałam z twoją siostrą Bethany. Chcemy, żeby te święta były dla Madison naprawdę wyjątkowe. W tym roku przeszła tak wiele – przeprowadzka i zmiana szkoły”.
Madison była córką Beth, moją dziewięcioletnią siostrzenicą.
Dlatego prosimy wszystkich o przyniesienie w tym roku luksusowych prezentów. Nic taniego ani nieprzemyślanego. Chcemy, żeby czuła się doceniona.
Mocniej ścisnęłam telefon, przeczuwając, do czego to wszystko zmierza.
„Co dokładnie masz na myśli mówiąc o luksusie?”
„Coś konkretnego. Ubrania od projektantów, elektronika, biżuteria, przeżycia – wiesz, o czym mówię. Jessica, nie udawaj, że nie rozumiesz, czym jest jakość”.
Jej ton był przepełniony protekcjonalnością – tak samo mówiła do mnie odkąd skończyłam siedemnaście lat i urodziła się Bethany, przemieniając się z dnia na dzień z „jedynaczki” w „niewygodną starszą córkę”.
„A co z Mayą?” – zapytałam ostrożnie. Moja córka miała siedem lat, była dwa lata młodsza od Madison.
Zapadła cisza.
„No cóż, oczywiście ludzie też przyniosą coś dla niej. Ale w tym roku w centrum uwagi jest Madison. Beth bardzo na to liczy, Jessico – po tym wszystkim, co zrobiła dla tej rodziny”.
Wszystko, co zrobiła. Prawie się roześmiałam. Bethany wróciła do domu w wieku dwudziestu trzech lat po rozwodzie – bez czynszu – podczas gdy mama i tata opłacali jej ubezpieczenie samochodu, rachunki za telefon i zapewniali darmową opiekę nad dziećmi. W międzyczasie, będąc w ciąży, pracowałam na trzech etatach, żeby opłacić studia w college’u, samotnie wychowywałam Mayę po zniknięciu jej ojca i nigdy nie prosiłam ich o ani grosza.
„Więc jeśli nie przyniosę Madison drogiego prezentu, nie będę mile widziany” – starałem się zachować spokój.
„Nie powiedziałam tego wprost”, ale jej ton mówił wszystko. „Po prostu jasno stawiam oczekiwania. Nie chcemy żadnych niezręczności w Boże Narodzenie. Albo będziecie godnie uczestniczyć, albo może lepiej będzie, jeśli odpuścicie”.
Coś zimnego osiadło mi w piersi.
„Rozumiem doskonale, mamo. Jeśli przyjdę, muszę przynieść Madison luksusowy prezent. I jestem pewien, że wszyscy inni są traktowani tak samo, prawda? Bo chcesz, żeby było sprawiedliwie”.
„Oczywiście” – powiedziała szybko. Zbyt szybko. „Wszyscy dokładają starań, aby to wydarzenie było wyjątkowe”.
„W takim razie będę tam. Maya i ja przyniesiemy odpowiednie prezenty”. Uśmiechnęłam się lekko. „Za nic byśmy tego nie przegapiły”.
Po tym, jak się rozłączyliśmy, usiadłem w salonie mojego małego mieszkania i spojrzałem na arkusz kalkulacyjny z budżetem na laptopie. Oszczędzałem osiem miesięcy, żeby zabrać Maję na specjalną wystawę świąteczną w lokalnym muzeum dla dzieci. Bilety kosztowały czterdzieści pięć dolarów każdy. Nie mogłem się doczekać, żeby zrobić jej niespodziankę. Zamiast tego otworzyłem nową kartę przeglądarki i zacząłem szukać informacji.
Kolejne trzy tygodnie to była mistrzowska lekcja planowania strategicznego. Pracowałam na dodatkowych zmianach w szpitalu, gdzie byłam transkrybentką medyczną, dorabiając w nocy za półtoragodzinne godziny. Sprzedałam starą broszkę mojej babci – jedyną biżuterię, jaką posiadałam, mającą jakąkolwiek wartość. Lombard dał mi za nią 220 dolarów. Jadłam ramen i kanapki z masłem orzechowym na każdy posiłek, mówiąc Mai, że jemy „proste kolacje” w ramach zabawnego eksperymentu.
Moja córka nigdy nie narzekała. Nigdy. Maya była dzieckiem, które znajdowało radość we wszystkim – które wymyślało skomplikowane historie ze swoimi lalkami z second-handu za trzy dolary i uważało wizytę w bibliotece publicznej za przygodę. Odziedziczyła mój optymizm, zanim życie zdążyło go z niej wydrzeć.
„Naprawdę jedziemy do babci i dziadka na święta?” – zapytała pewnego wieczoru, kiedy pakowaliśmy prezent, który kupiłam dla Madison. Pudełko było ciężkie, owinięte w drogi złoty papier, który kupiłam specjalnie po to, żeby mama zauważyła.
„Tak, kochanie. Madison powiedziała, że w tym roku kupią jej coś naprawdę wielkiego”. Napisała o tym do cioci Bethany w mojej obecności, kiedy ostatnio ją odwiedziłyśmy.
Głos Mai był cichy. „Myślisz, że i dla mnie kupią coś dużego?”
Posadziłem ją sobie na kolanach i wdychałem zapach truskawek jej szamponu.
„Nie wiem, co ci dadzą, kochanie. Ale wiem, że wielkość prezentu nie jest miarą tego, jak bardzo ktoś cię kocha. Rozumiesz, prawda?”
Skinęła głową w moje ramię, ale czułam jej niepewność w sposobie, w jaki mnie trzymała. Powinnam była wtedy odwołać – powiedzieć mamie, że mamy grypę, wymyślić byle wymówkę. Ale coś upartego i gniewnego zakorzeniło się we mnie. Przez siedem lat obserwowałam, jak moi rodzice obsypują Bethany i Madison uwagą, pieniędzmi i pochwałami, a Mayę traktują jak coś drugorzędnego. Kartki urodzinowe z pięcioma dolarami w środku, podczas gdy Madison dostawała czeki na dwieście. Wielkanocne koszyczki ze słodyczami z drogerii dla Mai, podczas gdy Madison dostawała kosze przepełnione akcesoriami do lalek American Girl. Świąteczne poranki, podczas których Maya dostawała trzy skromne prezenty, podczas gdy Madison otwierała stos za stosem.
I przez cały ten czas uśmiechałam się, milczałam, powtarzałam sobie, że nie warto wywoływać „rodzinnego dramatu”, tłumaczyłam Mai, że niektóre rodziny po prostu funkcjonują inaczej, że dobra materialne nie mają znaczenia, że mamy siebie nawzajem i to wystarcza. Ale w tym roku postawili granicę – postawili ultimatum – sprawili, że ich faworyzowanie stało się wymogiem, a nie tylko schematem.
Postanowiłem więc sprawdzić dokładnie, jak daleko sięga ich hipokryzja.
W Wigilię odebrałem Mayę z zajęć pozalekcyjnych i pojechałem do Target.
„Dostaniemy jeszcze jeden prezent” – powiedziałem jej.
„Dla kogo?”
„Abyś zaniósł je do domu babci”.
Nie spuszczałem wzroku z drogi.
„Ale mamo, myślałam, że nas na to nie stać…”
„Nie martw się o pieniądze, kochanie. Tylko pomóż mi coś wybrać”.
Razem przeszliśmy przez dział świąteczny. Maya przyciągnęła uwagę do wystawy zestawów do rękodzieła, a jej oczy rozbłysły na widok zestawu z koralikami i sznurkami do robienia bransoletek.
„Mogę to dostać? To tylko dwanaście dolarów.”
Sprawdziłem naklejkę.
„Kup, co chcesz, kochanie. Dziś nie ma budżetu.”


Yo Make również polubił
Będąc w ósmym miesiącu ciąży, przypadkowo usłyszałam, jak mój miliarder i jego matka knują…
starty imbir, cebula, czosnek, sok z cytryny i miód. Jedna łyżeczka dziennie
„Proszę, przyjdź po mnie, nie mogę już tego znieść” – telefon od mojej córki o 2 w nocy zawiózł mnie do jej domu na farmie, gdzie złapałem ją za rękę na noszach i obiecałem, że jej nie puszczę
7 objawów raka nosogardła: #1 Trudno leczyć, jeśli nie zostanie wykryty wcześnie