Wytrzymała. Nic nie powiedziała Viktorowi – nie chciała mu zrujnować życia przed wyjazdem: miał jechać na staż do Europy. Po prostu czekała, aż wszystko minie, aż przeżyją.
Ale nie wszystko było w jej rękach.
Krótko przed wyjazdem Viktor odebrał telefon od ojca. Nikołaj Borisowicz Sidorow, mer miasta, potężny i twardy mężczyzna, wezwał Swietłanę do swojego biura.
Przyszła. Ubrana skromnie, ale schludnie. Siedziała naprzeciwko niego, wyprostowana jak na sali sądowej. Patrzył na nią, jakby była pyłem pod jego stopami.
„Nie wiesz, z kim zadzierasz” – powiedział. „Mój syn jest przyszłością tej rodziny. A ty jesteś plamą na jego reputacji. Odejdź. Albo dopilnuję, żebyś odeszła na zawsze”. Gry rodzinne
Swietłana przycisnęła dłonie do kolan.
„Kocham go” – powiedziała cicho. „On kocha mnie”.
„Kocham?” Sidorow prychnął pogardliwie. „Miłość to luksus dla równych. A wy nie jesteście równi”.
Nie załamała się. Wyszła z biura z wysoko uniesioną głową. Nic nie powiedziała Wiktorowi. Wierzyła, że miłość zwycięży. Ale w dniu jej odejścia odleciał – nie poznając prawdy.
Tydzień później zadzwonił do niej właściciel kawiarni – Staś. Oschły, niezadowolony. Twierdził, że brakuje towaru i że ktoś widział, jak coś zabiera z magazynu. Swietłana nic nie rozumiała. Wtedy przyjechała policja. Wszczęli śledztwo. Staś wskazał na nią. Pozostali milczeli. Ci, którzy znali prawdę, bali się. Kosze prezentowe
Adwokat z urzędu był młody, wyczerpany, obojętny. W sądzie mówił słabo. Dowody były niewiarygodne, zszyte białą nicią. Kamery nic nie pokazały, ale zeznania „świadków” wydawały się bardziej przekonujące. Burmistrz wywierał presję. Wyrok – trzy lata w kolonii karnej z aresztem ogólnym.
Gdy drzwi celi zamknęły się za nią, Swietłana zrozumiała: To już koniec. Wszystko, była wojna – miłość, nadzieje, przyszłość – pozostało za kratami.
Kilka tygodni później poczuła się źle. Poszła do izby chorych i zrobiła test. Wynik – ciąża.
W ciąży. Z Wiktorem.
Na początku ledwo mogła oddychać z bólu. Potem pojawił się ból.
Wszystko. Potem decyzja. Przeżyje. Dla dziecka. Kosze prezentowe.
Ciąża w kolonii była piekłem. Wyśmiewali ją i poniżali, ale milczała. Głaskała brzuch, rozmawiała z dzieckiem w nocy. Myślała o imionach – Saszka. Aleksander. Po patronie. Na nowe życie.
Poród był trudny, ale dziecko było zdrowe. Kiedy po raz pierwszy trzymała syna w ramionach, płakała. Cicho, głęboko. To nie była rozpacz. Aby odzyskać nadzieję.
W kolonii pomagały jej dwie kobiety – jedna za morderstwo, druga za kradzież. Surowe, ale szanujące dziecko. Uczyły ją, prowadziły, zmieniały pieluchę. Swietłana wytrwała.


Yo Make również polubił
Dzięki tej metodzie wyczyścisz pralkę w kilka minut, a pranie będzie ładnie pachniało! Wszyscy się mylą!
Woda detoksykująca: 10 przepisów na odchudzanie brzucha i oczyszczenie organizmu
Kiedyś mogłem korzystać z gazu przez miesiąc, teraz wystarcza mi na 4 miesiące!
„Pączki z nadzieniem truskawkowo-śmietankowym – słodka rozkosz w każdym kęsie!”