Mówiła, że pralka niszczy tkaninę.
Potem kazała umyć wszystkie naczynia, bo „zostały na nich krople”.
A kiedy próbowałem coś powiedzieć, zaczęła płakać i skarżyć się, że rodzina jej nie kocha.
— No i jak, podobało się?
Sergey milczał.
Następnego dnia poszli razem do ciotki Walentyny.
Anna postanowiła dać mężowi szansę, by sam przekonał się, z czym przyszło jej się zmierzyć.
Ciotka powitała ich uprzejmie, ale już po pół godzinie zaczęły się czepialstwa.
Herbata była za słodka, paszteciki za tłuste, a w pokoju, według niej, był przeciąg.
— Serioż, zamknij okno, wieje! — rozkazała.
Sergey zamknął.
— Anička, teraz otwórz okienko, bo duszno!
Anna otworzyła okienko.
— Serioż, przynieś mi kardigan z sypialni. Niebieski, co wisi w szafie.
Sergey przyniósł niebieski kardigan.
— Nie ten! Ten ciemniejszy!
Sergey przyniósł inny.
— Anička, odnieś z powrotem, zmieniłam zdanie. Lepiej weź koc z kanapy.
I tak trwało to cały dzień. Ciotka Walentyna wydawała bezsensowne polecenia, kazała poprawiać już wykonane rzeczy i ciągle znajdowała powód do niezadowolenia.
Do domu jechali w milczeniu. Sergey patrzył przez okno autobusu, a Anna widziała, że intensywnie o czymś myśli.
— Słuchaj, — w końcu powiedział, — może masz rację. Może ona naprawdę…
— Znęca się? — podpowiedziała Anna.
— No… tak. To było jakby specjalnie.
— Serioż, mówiłam ci.
Ale Sergey wciąż nie potrafił zrezygnować z marzenia o mieszkaniu w centrum.
— A jeśli spróbujemy inaczej? Będziemy przyjeżdżać rzadziej, ale na dłuższy czas?
Albo zatrudnimy kogoś do pomocy?
— Z jakich pieniędzy?
— Nie wiem… może ona sama zapłaci?
— Serioż, ona oszczędza na wszystkim. Nie wyda nawet dziesięciu rubli więcej.
Ich relacje pogarszały się z każdym dniem. Anna stanowczo odmawiała powrotu do ciotki Walentyny, a Sergey nie mógł jej wybaczyć, że „chce stracić ich szansę”.
Sytuacja prawie doprowadziła do rozwodu. Anna myślała już o tym, żeby zamieszkać u rodziców.
Wtedy Sergey postanowił skonsultować się z matką. Opowiedział jej całą historię, licząc na wsparcie.
Ale matka wysłuchała go i zaczęła się śmiać.
— Seriożen’ka, nie jesteście pierwsi! Ciotka Walja bawi się tak od dawna.
— Jak to nie pierwsi?
— Myślisz, że dlaczego nie utrzymuje kontaktu z innymi krewnymi?
Pamiętasz kuzyna Andreja? Pięć lat temu też wpadł w tę pułapkę.
Jego żona, Marina, jeździła do ciotki Walji przez pół roku, służąc jej. Doprowadziła się do załamania nerwowego.
Potem dowiedziała się, że ciotka Walja robiła dokładnie to samo z siostrzenicą z Petersburga.
Dziewczyna nawet chodziła z nią do lekarza, robiła badania. A okazało się, że zdrowie ciotki Walentyny było w pełni w porządku!
— Nie może być…
— Może, może. Po prostu się nudzi, więc znęca się nad krewnymi.
Bawi się, można powiedzieć. A zdrowa jest jak ryba w wodzie, przeżyje jeszcze sto lat.
A swojego mieszkania nikomu nie zostawi — zapisała je w testamencie jakiejś fundacji charytatywnej.
Andrej dowiedział się przez znajomych.
Sergey słuchał matki i czuł, jak jego świat się wali.
— Ale dlaczego to robi?
— Kto ją wie? Może przez samotność. Może taki ma charakter.
Zawsze była trudną osobą, już w młodości. Wcześniej mąż ją trzymał w ryzach, teraz się wyżywa.
Wieczorem Sergey wrócił do domu przybity. Anna od razu zauważyła zmianę w jego nastroju.
— Co się stało?
Opowiedział jej o rozmowie z matką.
Anna słuchała i czuła jednocześnie współczucie dla męża i ulgę, że jej podejrzenia się potwierdziły.
— Serioż, jesteś rozsądnym człowiekiem. Nie widziałeś, że coś jest nie tak?
— Widziałem, ale nie chciałem w to uwierzyć. Mieszkanie jest takie piękne…
— Lepiej całe życie mieszkać na wynajmie, niż znosić choć jeden dzień znęcania się twojej ciotki.
— Masz rację. Przepraszam. Byłem głupcem.
Pogodzili się. Sergey zadzwonił do ciotki Walji i grzecznie, ale stanowczo wyjaśnił, że nie mogą się już nią opiekować z powodu zbyt dużego obciążenia pracą.
Ciotka Walja zrobiła skandal, płakała, oskarżała ich o niewdzięczność, groziła odebraniem spadku. Ale Sergey pozostał nieugięty.
— Ciotko Walja, jeśli naprawdę potrzebuje pani pomocy, proszę zwrócić się do opieki społecznej. Tam podpowiedzą, jak znaleźć opiekunkę.
— Nie potrzebuję opiekunki, potrzebuję ludzkiej uwagi! — krzyczała do słuchawki.
— To proszę znaleźć przyjaciół, — odpowiedział spokojnie Sergey i odłożył słuchawkę.
Po sześciu miesiącach dowiedzieli się, że ciotka Walja znalazła jakąś daleką krewną z Rostowa. Przyjechała z nastoletnią córką i teraz obie służyły kapryśnej staruszce, licząc na spadek.
— Szkoda ich, — powiedziała Anna.
— Tak, — zgodził się Sergey. — Ale nawet nie możemy ich ostrzec. Nie uwierzą.
Rok później sami odłożyli pieniądze na wkład własny i wzięli kredyt na małe dwupokojowe mieszkanie.
Nie w centrum, oczywiście, ale swoje. I nikt nie mógł już zmusić Anny do ręcznego prania cudzej bielizny czy przesuwania wazonów dziesięć razy.
— Wiesz, — powiedziała, wieszając zasłony w nowej sypialni, — dobrze się stało, że tak się wszystko potoczyło.
— Dlaczego?
— Wyobraź sobie, gdyby twoja ciotka naprawdę miała nam zostawić mieszkanie.
Wciąż byśmy jej służyli. A tak — nie jesteśmy niczyimi dłużnikami.
Sergey podszedł do żony i ją objął.
— Jesteś wspaniała. I przepraszam, że nie posłuchałem cię od razu.
— Nie szkodzi. Najważniejsze, że się opamiętałeś. Już przygotowywałam się do rozwodu.
— Naprawdę?
— Naprawdę. Nie mogę żyć z kimś, kto chce mnie zamienić w służącą dla własnej korzyści.
— Nigdy więcej się to nie powtórzy, — obiecał Sergey.
I dotrzymał słowa.
Ciotka Walja nadal bawiła się swoimi krewnymi, zamieniając ich życie w piekło dla własnej przyjemności.
Ale to już nie dotyczyło Anny i Sergeya.
Mieli teraz swoje życie, swój dom i przede wszystkim wzajemny szacunek, który prawie stracili przez cudze metry kwadratowe.


Yo Make również polubił
Najlepsze danie, jakie kiedykolwiek spróbujesz Chicken Stroganoff
20 wieloletnich warzyw, które możesz zasadzić raz i zbierać przez lata
Ciasto Anioł – lekkie, puszyste i pyszne!
Naleśniki bananowo-jajeczne