Nawet się nie zdenerwowała. Podniosła kamień, przyczepiła notatkę do ściany w pomieszczeniu gospodarczym i ponownie zadzwoniła do wujka Romana. Następnego ranka przyprowadził prawnika. Teraz już po wszystkim.
Sprawa karna, cywilna. Szkody moralne, utracone zyski – wszystko, co mogli. Nie protestowałem. Nie miałem wątpliwości.
Bo nie chodzi już o urodziny, colę ani wystawy sklepowe. Chodzi o postawienie wyraźnej, ostatecznej granicy. Nie są już rodziną. Po prostu ludźmi o tym samym nazwisku.
Wyznaczono datę rozprawy. Artem zostanie oskarżony przez Państwową Inspekcję Karną jako nieletni. Ale pozew cywilny nie jest już skierowany tylko przeciwko niemu. Zarzuca mu się uszkodzenie sklepu, samochodu i powtarzające się groźby.
Wujek Roman powiedział prawnikowi, żeby nie przeoczył ani jednego szczegółu. Mieliśmy nagranie, notatkę, świadków i bardzo kompetentnego prawnika. Myślałem, że zamilkną, wpadając w panikę za kulisami. Nic z tego.
Dwa dni później dostałem wiadomość głosową z nieznanego numeru. Prawie ją usunąłem, na wypadek gdyby to był spam. Ale coś kazało mi jej posłuchać. Głos był młody i nerwowy.
Mam na imię Anna. Pracowałam w pawilonie twojego brata. W tym samym, który zamknęli. Mówiłam ci, że na początku nie rozumiałam, o co chodzi.
A kiedy usłyszałem o procesie, coś mi się przypomniało. Kilka tygodni temu podsłuchałem rozmowę. Michaił i jego żona rozmawiali o tym, jak zrobić z ciebie wariata. Nie rozumiałem wtedy, o kim mówią.
Dopiero teraz mnie olśniło. I dodała: sam rozbił drugą gablotę. Oddzwoniła natychmiast. Anna podniosła słuchawkę, a jej głos drżał.
„Mam dość ciszy. Rozmawiam na Messengerze. Robię zrzuty ekranu”. Poprosił mnie, żebym kupił farbę i wrócił później.
Dałam jej dane kontaktowe prawnika. Przesłała wszystko. Tego samego wieczoru napisała do mnie inna kobieta. Pomagała Oldze w prowadzeniu sklepu internetowego.
Widziałem fałszywe faktury wystawione na moje nazwisko dla dostawców. „Były zaprojektowane tak, jakbym był współwłaścicielem. Używali twojego nazwiska do podpisywania umów. Próbowali uzyskać odroczenie płatności”.
Kiedyś nawet wystawili zwrot, twierdząc, że jest wadliwy. Przekazałem wszystko wujkowi Romanowi. Do rana sprawa z prostego żartu przerodziła się w poważne przestępstwo. Oszustwo, fałszerstwo, nielegalne wykorzystanie danych osobowych.
Prawnik zakończył proces w ciągu kilku godzin. Nie byli gotowi. Myślałem, że się opamiętają, przeproszą i ucichną. No tak.
Późnym wieczorem usłyszałem hałas za oknem. Sprawdziłem kamerę domofonu przez aplikację. Misza, Olga i moja mama stali przed sklepem.
Nie ruszają się. Po prostu gapią się w okno, jakby na coś czekali. Wtedy Misza wyjął telefon. Włączył Instagram Live…
Oglądałam to na żywo. Nazwał mnie pasożytem. Powiedział, że wykorzystuję śmierć córki, że ciągle narzekam na swoją tragedię, żeby wzbudzić litość i wyłudzić pieniądze. Jakbym celowo straciła dziecko, żeby wzbudzić litość.
Jakby te sześć miesięcy na oddziale onkologii dziecięcej, nieprzespane noce przy szpitalnym łóżku i pusty pokój dziecięcy – wszystko to było częścią mojego przebiegłego planu manipulowania moimi bliskimi. Że próbuję zniszczyć rodzinę. Że potrzebuję pomocy psychiatrycznej. Mama stała za nim.
Skrzyżowane ramiona, kamienne twarze. Ani słowa. Żadnej próby zatrzymania. Nie wiedzieli, że obserwuję ich z mieszkania nad sklepem.
Nie straciłem panowania nad sobą. Nie wybiegłem, żeby wszystko wyjaśnić. Zadzwoniłem pod numer 911. I wysłałem link do transmisji mojemu prawnikowi.
Transmisja została usunięta godzinę później. Komuś jednak udało się ją nagrać i udostępnić lokalnej grupie społecznej. Nagłówek brzmiał: „Rodzinny dramat w Darnicy, biznesowe spory na żywo”. Następnego dnia ludzie tłumnie zgromadzili się w sklepie.
Nie obcy, stali klienci, po prostu ciekawi. Pytali, czy wszystko w porządku. Niektórzy po prostu coś kupili i powiedzieli: „Trzymaj się”. Ja po prostu pracowałem.
Podczas gdy ogień za mną wciąż płonął. Dwa dni później Misza i Olga otrzymali bardziej obszerne wezwanie: oszustwo, zniesławienie i odszkodowanie – cały ten bajzel. Ich prawniczka próbowała negocjować. Powiedziała, że jest gotowa na ugodę, jeśli zrezygnuję z publicznego procesu.
Nawet nie odpowiedziała. Niech mój prawnik ze mną porozmawia. Oni nadal tego nie rozumieją. To nie jest zemsta.
To nie zemsta. To przetrwanie. I to nie ja podpaliłem zapałkę. Spotkanie było zaplanowane na czwartek, na 9 rano.
Ledwo spałem poprzedniej nocy. Nie z nerwów, ale z pragnienia, by z tym skończyć. By powiedzieć prawdę i odejść, raz na zawsze odciąć ich od mojego życia. Przyjechałem wcześniej.
Wujek Roman czekał już przy wejściu do Sądu Rejonowego w Peczerskim, popijając kawę z papierowego kubka, jakby właśnie szykowali się do drobnego domowego sporu. „Skup się” – powiedział tylko. Podał kopię dokumentów, które prawnik złożył poprzedniego wieczoru. Ostateczną wersję pozwu wraz ze wszystkimi załącznikami – siedem tomów dowodów.
Misza wszedł do sali konferencyjnej, z pogniecionym krawatem, zgarbionymi ramionami i czerwonymi oczami. Olga szła za nim, mamrocząc coś do siebie, z głową w telefonie, wyraźnie próbując odwrócić uwagę. Siedzieli dwa rzędy przed nami. Nikt się ani razu nie odwrócił.
Mamy nie było. Dowiedziałem się o tym później i powiedziałem sąsiadom, że jest chora i ma nerwy w strzępach. Tego samego ranka ktoś zrobił jej zdjęcie w kawiarni, siedzącej na werandzie i śmiejącej się z przyjaciółkami przy filiżance kawy. Sędzia, kobieta po pięćdziesiątce z pasemkiem siwych włosów na czole, przewodniczyła rozprawie z precyzją i bez zbędnych emocji.
Nasz prawnik metodycznie przedstawił dowody. Filmy z Artemem. Nagranie transmisji Michaiła. Fałszywe faktury z moim podpisem, wykonane przez Olgę.
Potem pojawili się świadkowie. Trzech byłych pracowników. Dwóch dostawców. I Anna, ta z rachunkami i zrzutami ekranu z korespondencji o tym, jak Misza planował rozbić drugą gablotę.
Z każdym nowym dokumentem Misza coraz bardziej zapadał się w fotel. Nasz prawnik domagał się czegoś więcej niż tylko odszkodowania za szkody bezpośrednie. Domagał się również odszkodowania za straty moralne, utracone zyski, kosztów sądowych – całego pakietu. Ich prawnik próbował posłużyć się pretekstem konfliktu rodzinnego, który wymknął się spod kontroli…
Yo Make również polubił
Mój niezawodny sernik
Kwasy Omega 3: do czego służą i gdzie można je znaleźć?
⏰Zanim przewiniesz dalej… poświęć 10 sekund, żeby to przeczytać.
Czy podgrzewacz wody powinien być włączony przez cały dzień czy tylko wtedy, gdy jest to potrzebne?