Dmitrij spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
„Nie zabiorę cię tam; będą tam porządni ludzie, nie na twoim poziomie” – oznajmił, nieświadomy, że jestem właścicielem firmy, w której pracuję. „Rozumiesz, to poważna sprawa. Będą ludzie, którzy zadecydują o moim losie w firmie. Nie mogę sobie pozwolić na to, żeby patrzeć… no wiesz”.
„Nie do końca”.
„Anieczko” – próbował złagodzić ton – „jesteś wspaniałą żoną, ale obniżasz mój status społeczny. Przy tobie wyglądam na biedniejszego niż jestem. Ci ludzie pewnie uważają mnie za równą sobie”.
Jego słowa zabolały, ale nie tak bardzo jak wcześniej. Teraz znałam swoją wartość. I znałam jego.
„Dobrze” – powiedziałam spokojnie. „Baw się dobrze”.
Dziś rano Dmitrij wyszedł z pracy w bardzo dobrym humorze. Założyłam nową sukienkę Diora: granatową, elegancką, podkreślającą moją figurę, ale utrzymaną w stonowanym stylu. Zrobiłam makijaż i fryzurę profesjonalnie. Kiedy spojrzałam w lustro, zobaczyłam zupełnie inną osobę. Pewną siebie, piękną, odnoszącą sukcesy.
Znałam restaurację, w której odbywało się to wydarzenie: jedną z najlepszych w mieście. Przy wejściu powitał mnie Michaił Pietrowicz.
Anno Siergiejewno, cieszę się, że cię widzę. Wyglądasz wspaniale.
Dziękuję. Mam nadzieję, że dzisiaj będziemy mogli podsumować wyniki i zaplanować przyszłość.
Pomieszczenie było pełne ludzi w drogich garniturach i sukienkach. Atmosfera była formalna, ale przyjazna. Rozmawiałem z kierownikami innych działów i poznałem kluczowych pracowników. Wielu znało mnie jako nowego właściciela firmy, choć nie było to jeszcze publicznie znane.
Zauważyłem Dmitrija, gdy tylko wszedł. Miał na sobie swój najlepszy garnitur, nową fryzurę i wydawał się pewny siebie i ważny. Rozejrzał się po sali, dokładnie oceniając obecnych i swoje miejsce wśród nich.
Nasze oczy się spotkały. Na początku nie rozumiał, co widzi. Potem jego twarz wykrzywiła się gniewnie. Podszedł do mnie zdecydowanie.
„Co ty tu robisz?” syknął, podchodząc bliżej. „Mówiłem, że to nie dla ciebie!”
„Dobranoc, Dima” – odpowiedziałem spokojnie.
Wynoś się stąd natychmiast! Przynosisz mi wstyd!” Mówił cicho, ale stanowczo. „A co to za szarada?” Znowu używasz swoich szmat, żeby mnie upokorzyć?
Kilka osób zaczęło się na nas gapić. Dmitrij to zauważył i spróbował się uspokoić.
„Słuchaj” – powiedział innym tonem – „nie rób zamieszania. Idź cicho, wszystko omówimy w domu”.
W tym momencie podszedł do nas Michaił Pietrowicz.
„Dmitrij, widzę, że już poznałeś Annę Siergiejewnę” – powiedział z uśmiechem.
„Michaił Pietrowicz” – Dmitrij natychmiast zmienił ton na służalczy – „nie zapraszałem żony. Szczerze mówiąc, lepiej by było, gdyby poszła do domu. Przecież to spotkanie biznesowe…”
„Dmitrij” – Michaił Pietrowicz spojrzał na niego ze zdziwieniem – „ale zaprosiłem Annę Siergiejewnę. I nigdzie się nie wybiera. Jako właścicielka firmy musi być obecna na tym spotkaniu informacyjnym”.
Obserwowałam, jak informacja wsiąka w umysł mojego męża. Najpierw konsternacja, potem zrozumienie, a potem przerażenie. Stopniowo bledł.
„Właściciel… firmy?” zapytał ledwo słyszalnie.
„Anna Siergiejewna odziedziczyła większościowy pakiet akcji po ojcu” – wyjaśnił Michaił Pietrowicz. „Teraz jest naszym największym udziałowcem”.
Dmitrij spojrzał na mnie, jakby widział mnie po raz pierwszy. Dostrzegłam panikę w jego oczach. Rozumiał, że jeśli dowiem się o jego planach, jego kariera się skończy.
„Aniu…” zaczął, a w jego głosie słychać było nuty, których nigdy wcześniej nie słyszałam. Błaganie. Strach. „Aniu, musimy porozmawiać”.
„Jasne” – powiedziałam. „Ale najpierw wysłuchajmy raportów. Po to tu jesteśmy”.
Następne dwie godziny były dla Dmitrija prawdziwą torturą. Usiadł obok mnie przy stole, próbował jeść i podtrzymywać rozmowę, ale widziałam, jak bardzo jest zdenerwowany. Trzęsły mu się ręce, gdy uniósł kieliszek.
Po części oficjalnej wziął mnie na stronę.
„Aniu, posłuchaj mnie” – powiedział szybko, pochlebczym tonem. „Rozumiem, że pewnie o tym wiesz… To znaczy, może ktoś ci powiedział… Ale to nie do końca prawda! A może nie do końca prawda! Mogę wszystko wyjaśnić!”
Ten żałosny, upokorzony ton zniesmaczył mnie jeszcze bardziej niż jego wcześniejsza arogancja. Przynajmniej wtedy był szczery w swojej pogardzie dla mnie.
„Dima” – powiedziałam cicho – „masz szansę odejść z firmy i z mojego życia spokojnie i z godnością. Pomyśl o tym”.
Ale zamiast przyjąć ofertę, wybuchnął:
„W co ty grasz?!!” – krzyknął, ignorując fakt, że jesteśmy obserwowani. „Myślisz, że możesz cokolwiek udowodnić?” Nic do mnie nie masz! To tylko spekulacje!
Michaił Pietrowicz skinął na ochronę.
„Dmitrij, zakłócasz spokój” – powiedział surowo. „Proszę opuścić teren”.
.”
„Ania!” krzyknął Dmitrij, gdy go wyprowadzano. „Pożałujesz tego! Słyszysz mnie?”
W domu czekał mnie prawdziwy skandal.
„Co to było?!!” krzyknął. „Co ty tam, do cholery, robiłeś? Próbowałeś mnie wrobić? Myślisz, że nie wiem, o co chodzi? Grałeś?!
Chodził tam i z powrotem po pokoju, wymachując rękami, z twarzą czerwoną z wściekłości.
„Niczego nie udowodnisz! Niczego! To tylko twoje intrygi i wymysły!” A jeśli myślisz, że pozwolę, żeby jakiś idiota kontrolował moje życie…
„Dima” – przerwałem spokojnie – „wewnętrzne śledztwo w firmie rozpoczęło się dwa miesiące temu. Zanim jeszcze dowiedziałeś się, kim jestem”.
Zamilkł i spojrzał na mnie podejrzliwie.
„Prosiłem Michaiła Pietrowicza, żeby dał ci możliwość rezygnacji bez konsekwencji” – kontynuowałem. „Ale najwyraźniej na próżno”.
„O czym ty mówisz?” Jego głos stał się cichszy, ale nie mniej gniewny.
Śledztwo wykazało, że w ciągu ostatnich trzech lat zdefraudował około dwóch milionów rubli. Ale prawdopodobnie znacznie więcej. Są dokumenty, nagrania rozmów z klientami i transakcje bankowe. Michaił Pietrowicz już przekazał te informacje władzom.
Dmitrij zapadł się w fotel, jakby poczuł się osłabiony.
„Ty… ty nie możesz…” mruknął.
„Jeśli będziesz miał szczęście” – powiedziałem – „możesz wynegocjować odszkodowanie. Mieszkanie i samochód powinny to pokryć”.
„Idioto!” – wybuchnął ponownie. „Gdzie wtedy będziemy mieszkać? Ty też nie będziesz miał gdzie mieszkać!”
Spojrzałem na niego z politowaniem. Nawet teraz, w tej sytuacji, myślał tylko o sobie.
„Mam mieszkanie w centrum” – powiedziałem cicho. „Dwieście metrów kwadratowych. I dom w obwodzie moskiewskim. Mój osobisty szofer już czeka na mnie na dole”.
Dmitrij spojrzał na mnie, jakbym mówiła w obcym języku.
„Co?” – wydyszał.
Odwróciłam się. Stał na środku pokoju: zdezorientowany, załamany, żałosny. Ten sam człowiek, który tamtego ranka uznał mnie za niegodną przebywania z nim wśród porządnych ludzi.
„Wiesz, Dima” – powiedziałam – „miałeś rację. Naprawdę jesteśmy na różnych poziomach. Tylko nie tak, jak myślałeś”.
Zamknęłam za sobą drzwi i nie obejrzałam się.
Na dole czekał na mnie czarny samochód z kierowcą. Siedząc na tylnym siedzeniu, patrzyłam przez okno na miasto, które teraz wyglądało inaczej. Nie dlatego, że się zmieniło, ale dlatego, że ja się zmieniłam.
Zadzwonił telefon. Dmitrij. Odrzuciłam połączenie.
Potem przyszedł SMS: „Aniu, wybacz mi. Damy radę. Kocham cię”.
Usunąłem wiadomość bez odpowiedzi.
W nowym mieszkaniu czekało na mnie nowe życie. Takie, które powinienem był zacząć lata temu, ale o nim nie wiedziałem. Teraz wiedziałem.
Jutro będę musiał zdecydować, co zrobić z firmą, funduszem inwestycyjnym i spadkiem po ojcu. Zbuduję przyszłość, która teraz będzie zależeć wyłącznie od moich decyzji.
A Dmitrij… Dmitrij będzie przeszłością. Razem z całym upokorzeniem, wątpliwościami i poczuciem nieadekwatności, które mi zafundował przez te wszystkie lata.
Nie jestem już małą szarą myszką. I nigdy nią nie byłem.
Yo Make również polubił
10 objawów fibromialgii, które każdy z bólem mięśni powinien przeczytać
Kto jeszcze marzy o delektowaniu się czymś cudownie orzeźwiającym i pełnym letniego smaku?
Linie lotnicze powinny dostosować zasady po zdjęciu otyłego pasażera
Sos, Który Zawładnął Naszymi Obiadami: Wprowadź Nowy Ulubiony Przysmak w Twoim Domu!