Pierwszą rzeczą, jaką poczułem, był ciężar powietrza wypełniający moje płuca. Drugą był ból – ostry, piekący, przeszywający każdy mięsień niczym ogień. A trzecią – głęboka, lodowata pustka. Mrugałem, oślepiony ostrym światłem jarzeniówek na szpitalnym suficie, z ustami suchymi i drapiącymi jak papier ścierny. Maszyny obok mnie wydawały jednostajny, obojętny dźwięk. Moje ciało wydawało się ciężkie, obcy kraj, po którym nie mogłem się już poruszać. Kiedy spróbowałem się ruszyć, ogarnęła mnie fala czystej paniki. Nie byłem w stanie nawet unieść głowy z poduszki.
Weszła pielęgniarka, a jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. „Jesteś przytomny”. Ulga złagodziła wyraz jej twarzy. „Byłeś w śpiączce przez prawie dwa miesiące”.
Poczułam ucisk w piersi. Dwa miesiące. Moja pierwsza myśl nie była o mnie. O tym, kto tu był, kto siedział przy mnie przez te długie, ciche godziny.
„Moi rodzice?” Mój głos się załamał, kruchy i nieużywany. „Czy oni tu są?”
Pielęgniarka zawahała się, a jej profesjonalny uśmiech na chwilę zgasł. „Podpisali wstępne formularze wizyt, ale…” Jej głos ucichł. Nie dokończyła zdania. Zamiast tego zajęła się poprawianiem mojej kroplówki. „Odpocznij. Przyda ci się siła”.
Ale prawda była już zimnym kamieniem w moich wnętrznościach. Kiedy odeszła, wpatrywałem się w puste krzesło dla gości obok mojego łóżka. Kwiaty w narożnym wazonie były zwiędłe, kruche, kilkutygodniowe. Balon z napisem „Wracaj do zdrowia” wisiał sflaczały, smutną, opadającą krzywizną ku podłodze. Ani jednego świeżego kwiatu, ani jednej kartki, ani jednej bazgrołowej kartki upamiętniającej upływ sześćdziesięciu dni. Dwa miesiące i nic.
Kilka godzin później usłyszałem to. Śmiech, ciche dźwięki muzyki, brzęk kieliszków. Początkowo myślałem, że to telewizor w holu, ale nie, dźwięki dochodziły z dołu. Zapytałem pielęgniarkę nocną, miłą kobietę o imieniu Maria, co się dzieje. Westchnęła, a w jej oczach pojawiło się współczucie. „Twoja rodzina poprosiła o prywatną salę balową szpitala na uroczystość. Coś z okazji… osiągnięć twojej siostry”.
Moja klatka piersiowa zapadła się. Nacisnąłem przycisk połączenia, a moja ręka zadrżała z nagłej, desperackiej siły. „Proszę, zaprowadź mnie tam”.
Pokręciła głową. „Jesteś o wiele za słaby. Lekarze nigdy by tego nie pochwalili”.


Yo Make również polubił
Za tymi widocznymi objawami może kryć się choroba wątroby
Znaczenie zauważenia żółtej biedronki
Sassy Water: Jak przygotować napój, który oczyszcza i pomaga schudnąć 10 funtów w tydzień
Jeden ziemniak w Twoim samochodzie może uratować Ci życie – oto dlaczego!