„Odprawa wynosi sześciomiesięczną pensję. Opcje na akcje są obecnie wyceniane na około 430 000 dolarów, według wczorajszej wyceny”. Zachowałem spokój. Profesjonalnie. „Będę również potrzebował mojej kompletnej teczki osobowej, dokumentacji wszystkich projektów, którymi kierowałem, oraz referencji od trzech członków zarządu, którzy zasiadali w komitecie nadzoru rozwoju”.
„A co, jeśli odmówimy?” zapytała Natalie, zaciskając dłonie w pięści.
„W takim razie odsyłam pana do artykułu 19, który określa procedurę rozstrzygania sporów” – powiedziałem. „Zawiera on arbitraż, który byłby kosztowny, czasochłonny i publiczny”. Spojrzałem ojcu prosto w oczy. „Wolałbym załatwić to polubownie. Zabezpieczyłem już inną pozycję. Nie chcę tego przeciągać ani wyrządzać firmie dodatkowych szkód”.
„Dodatkowe szkody” – powtórzył tata, podnosząc głos. „Wysłałeś wewnętrzne informacje klientom i członkom zarządu. Podważyłeś wiarygodność swojej siostry. Naruszyłeś około tuzina zasad dotyczących ujawniania informacji”.
„Właściwie” – przerwał mu ostrożnie Robert – „informacje, którymi się podzieliła, to dokumentacja projektu i komunikacja wewnętrzna. Nic poufnego. Nic zastrzeżonego. Nic, co naruszałoby jej umowę lub politykę firmy. Przejrzałem wszystko, co przesłała. To wszystko faktyczne sprawozdania ze statusu projektu i decyzji biznesowych”.
Asystent prawny cicho pisał, dokumentując każde słowo tej rozmowy.
„Dlaczego?” – zapytał w końcu tata. Po raz pierwszy brzmiał raczej na zmęczonego niż na wściekłego. „Dlaczego tak wszystko wysadzasz w powietrze?”
„Zawiesiłeś mnie za wykonywanie mojej pracy. Stałeś po stronie Natalie, kiedy składała obietnice, których nie mogła dotrzymać, i obwiniałeś mnie za szczerość co do realistycznych terminów”. Mówiłem spokojnie, nie pozwalając emocjom się wkradać. „Wczoraj nie był pierwszy raz, tato. Po prostu ostatni”.
„Więc sabotowałeś firmę”. Jego słowa zabrzmiały jak oskarżenie, na które czekał od dawna.
„Dokumentowałem rzeczywistość” – powiedziałem. „Jeśli rzeczywistość jest szkodliwa, może problem nie leży w mojej dokumentacji”.
Natalie wydała z siebie odgłos obrzydzenia.
„Jesteś po prostu wściekły, bo tata dał mi stanowisko kierownicze. Zawsze zazdrościłeś mi, że jestem starszy, że to ja mogłem pracować z nim pierwszy, że on bardziej mi ufa”.
Śmiech ucichł, zanim zdążyłem go powstrzymać.
„Zaufanie? Ufa, że składasz obietnice, których nie możesz dotrzymać. Ufa, że przypisujesz sobie zasługi innych. Ufa, że stawiasz swoje ego ponad sukces firmy”.
„Dość tego” – warknął tata.
„Masz rację” – powiedziałem. „Wystarczy”. Wstałem i zebrałem portfolio.
„Robert, oczekuję dokumentów dotyczących odprawy i opcji na akcje do końca dnia roboczego. Masz dane kontaktowe mojego prawnika”.
„Czekaj”. Tata uniósł rękę – gest, który zawsze oznaczał „stop”. Posłuchaj. Posłuchaj. „Damy radę. Daj sobie kilka tygodni na ochłonięcie i omówimy, co dalej”.
„Nie ma tu możliwości pójścia naprzód. Nie tutaj”. Ruszyłem w stronę drzwi, ale się zatrzymałem.
„Zbudowałeś coś niesamowitego, tato. Morrison Tech był dokładnie taki, jak sobie wymarzyłeś. Powinieneś chyba pomyśleć, jak go utrzymać w takim stanie, zamiast pozwolić mu się zawalić, bo nie możesz przyznać, że twoje ulubione dziecko nie nadaje się do roli, którą mu dałeś”.
Twarz Natalie zbladła.
„Jak śmiesz—”
„Projekt Hamilton rusza za sześć tygodni” – powiedziałem, odwracając się do nich. „To największy kontrakt, jaki kiedykolwiek firma podpisała. Dział rozwoju pracuje nad nim od ośmiu miesięcy. Zespołem kieruje James Chen, genialny, ale potrzebuje wsparcia kierownictwa, które rozumie techniczne realia”. Spojrzałem prosto na ojca. „Natalie obiecała klientowi, że mogą wprowadzić dodatkowe funkcje, których nie było w pierwotnym zakresie. Te funkcje wymagałyby kolejnych czterech miesięcy rozwoju i dwukrotnie większego budżetu. Klient myśli, że dostaną je w ciągu sześciu tygodni, bo tak mu powiedziała”.
Twarz Roberta stała się jeszcze bledsza niż twarz Natalie.
„Cała dokumentacja znajduje się na dysku współdzielonym w zakładce »Projekt Hamilton« – specyfikacje zakresu, analizy harmonogramu, wymagania dotyczące zasobów – oraz łańcuch e-maili, w którym Natalie składała obietnice bez konsultacji z Działem Rozwoju”. Zmieniłem swoje portfolio. „Możesz zwolnić Jamesa za to, że powiedział ci tę samą prawdę, co ja, albo możesz naprawić sytuację, zanim skończy się to pozwem. Twój wybór”.
Wyszedłem, gdy oni wciąż przetwarzali te informacje.
Jazda windą w dół wydawała się surrealistyczna. Pracowałem w tym budynku przez sześć lat, przeszedłem te korytarze setki razy, zbudowałem relacje, realizowałem projekty i stworzyłem karierę, z której byłem dumny.
Wszystko miało się skończyć, bo powiedziałem prawdę i odmówiłem przeprosin.
Moje biurko było już puste, ale wychodząc, wstąpiłem do Działu Rozwoju. Zespół zgromadził się wokół biura Jamesa, najwyraźniej będąc świadkami wystarczająco dramatycznych wydarzeń, by poskładać w całość to, co się działo.
„Naprawdę wychodzisz?” – zapytała Sarah, wyglądając na przerażoną.
„Tak” – powiedziałam. „Ale jesteś w doskonałych rękach”. Złapałam wzrok Jamesa. „Zaufaj sobie. Wiesz, co robisz. Nie pozwól, żeby ktokolwiek wmówił ci coś innego”.
„Projekt Hamiltona” – zaczął.
„Jest dokładnie udokumentowane” – powiedziałem. „Trzymaj się harmonogramu. Nie daj się zmusić do składania obietnic, których nie będziesz w stanie dotrzymać”.
Zwróciłem się do całego zespołu.
Jesteście najlepszymi programistami, z jakimi kiedykolwiek pracowałem. Stworzyliście tu coś niesamowitego. Nie pozwólcie nikomu tego umniejszać ani przypisywać sobie zasług za waszą pracę.
Były łzy, uściski i obietnice pozostania w kontakcie. Dotrzymałem słowa, ale wiedziałem też, że odejście za te drzwi oznaczało zerwanie większości tych więzi. Ludzie czuliby się rozdarci między lojalnością wobec mnie a lojalnością wobec firmy. Większość wybierałaby firmę, bo to stamtąd pochodziłyby ich wypłaty.
Hol przypominał strzelnicę. Pracownicy, z którymi pracowałem od lat, patrzyli, jak wychodzę – niektórzy ze współczuciem, inni z ciekawością. Niektórzy z ledwo skrywaną satysfakcją, będąc świadkami dramatu na szczeblu kierowniczym.
Zdążyłem dotrzeć do samochodu, zanim zaczęło się trzęsienie.
Adrenalina pomogła mi przetrwać konfrontację, ale teraz uświadomiłam sobie, co zrobiłam.
Rzuciłam pracę. Spaliłam mosty z rodziną. Zniszczyłam relacje z ojcem. Zagwarantowałam sobie, że nigdy więcej nie porozmawiam z siostrą.
Mój smartfon zawibrował, bo dostałem SMS-a od Jennifer z firmy rekrutacyjnej.
Prezes chce się z tobą spotkać o 14:00. Wyślij mi swoje portfolio.
Wysłałem jej plik z dokumentacją – ten sam, którym podzieliłem się wczoraj, bez wewnętrznych e-maili. Podsumowania projektów, osiągnięcia rozwojowe, wzrost przychodów, przykłady przywództwa zespołowego. Moja kariera sprowadzona do pliku PDF, gotowego do oceny przez obcych, którzy mieli zdecydować, czy jestem wart ich czasu.
Kiedy wyjeżdżałem z parkingu, zadzwonił do mnie Donald, mój prawnik.
„Robert Chen właśnie się ze mną skontaktował” – powiedział. „Chcą negocjować”.
„Nie ma nic do negocjacji. Umowa jest jasna.”
„Martwią się o projekt Hamilton. Najwyraźniej twoja ocena rozrostu zakresu była trafna i grozi im potencjalny pozew, jeśli nie uda im się zrealizować tego, co obiecano”.
„To już nie mój problem.”
„Chcą, żebyś konsultował się z nami aż do zakończenia projektu. Stawka premium. Elastyczny grafik. Brak bezpośredniego raportowania do członków rodziny”.
Prawie się roześmiałem.
„Więc chcą, żebym posprzątał bałagan po Natalie, podczas gdy ona będzie za to odpowiedzialna”.
„Chcą, żebyś uniknął pozwu na siedmiocyfrową kwotę” – powiedział Donald. „Oferta jest kusząca”.
Odpowiedź brzmi: nie.
Donald przez chwilę milczał.
„Jesteś pewien? To może być powrót, jeśli później zmienisz zdanie.”
„Nie chcę mostu z powrotem. Chcę się wydostać.”


Yo Make również polubił
Stewardesa spojrzała na niego z góry, gdy siedział w pierwszej klasie… Ale jego słowa…
Niebiańskie Ciasto Z Blachy! Przepis na Warstwowe Ciasto Migdałowe w 10 Minut – Zaskocz Rodzinę i Przyjaciół!
Mój syn w testamencie dał wdowie penthouse, jacht i udziały – zostawił mi jeden bilet do Francji. Pojechałem. Droga gruntowa na końcu podróży zmieniła wszystko.
Tylko prawdziwi smakosze powiedzą “PYCHA”! Kremowe Cytrynowe Kwadraciki