„Przepraszam” – powiedział głos za nią, gdy sięgała do drzwi głównego budynku. „Szukasz centrum dla zwiedzających? Chyba jesteś w złym miejscu”.
Sarah odwróciła się w stronę wysokiej blondynki, której mundur taktyczny wyglądał, jakby był skrojony na miarę, a nie wręczony. Wszystko w jej wyglądzie świadczyło o przygotowaniu i przywilejach – o tym, że była kandydatką od dzieciństwa przygotowywaną do elitarnej służby, której rodzice dzwonili do senatorów, by zapewnić jej nominację, a pewność siebie wynikała z tego, że nigdy nie powiedziano jej, że nie może mieć tego, czego pragnie.
„Jestem we właściwym miejscu” – odpowiedziała cicho Sarah, w jej głosie nie było śladu obrony ani wyjaśnień.
Uśmiech blondynki był idealnie wykalibrowany, by wyrażać troskę o dobro pacjenta, a nie otwartą ignorancję. „To zamknięty ośrodek. Program rekrutacyjny jest przeznaczony tylko dla zaproszonych kandydatów, a szczerze mówiąc, wyglądasz trochę…” – przerwała, szukając języka dyplomatycznego. „Cóż, to dość napięta atmosfera. Jesteś pewien, że trafiłeś we właściwy budynek?”
Zanim Sarah zdążyła odpowiedzieć, podszedł mężczyzna w drogiej kurtce taktycznej. Był wysoki i szeroki w ramionach, z idealną postawą sugerującą szkolenie w akademii wojskowej i swobodną arogancją, która sugerowała, że nigdy nie spotkał się z poważnym wyzwaniem ze strony czegokolwiek lub kogokolwiek.
„Jakiś problem?” zapytał, ustawiając się lekko przed blondynką w geście, który był jednocześnie opiekuńczy i zaborczy.
„Po prostu pomagam komuś, kto wydaje się trochę zagubiony” – odpowiedziała kobieta, a jej ton sugerował, że pomaganie zdezorientowanym cywilom jest zarówno ciężarem, jak i obowiązkiem.
Sarah spojrzała na nich oboje z takim spokojnym skupieniem, że ludzie czuli się nieswojo, nie rozumiejąc dlaczego. „Nie zgubiłam się” – powiedziała po prostu, po czym przeszła przez drzwi wejściowe, zostawiając im czas na przetworzenie jej odpowiedzi.
Wnętrze instytutu zostało zaprojektowane tak, by budzić zarówno lęk, jak i inspirację. Wysokie sufity, polerowane kamienne podłogi i ściany ozdobione fotografiami absolwentów, którzy osiągnęli znakomite wyniki w wojsku i służbach wywiadowczych. Gabloty prezentowały broń i sprzęt reprezentujący dekady innowacji taktycznych, a ekrany cyfrowe na bieżąco informowały o globalnej sytuacji bezpieczeństwa i osiągnięciach szkoleniowych.
Sarah poruszała się w tym otoczeniu z umiejętnością cichej obserwacji, która pozwalała jej przetrwać w miejscach, gdzie podziwianie architektury mogło skończyć się śmiercią. Zauważyła subtelne środki bezpieczeństwa – kamery rozmieszczone tak, by zapewnić pełny zasięg, punkty kontroli dostępu, które wyglądały na dekoracyjne, ale były ewidentnie funkcjonalne, personel ubrany po cywilnemu, ale poruszający się jak operatorzy.
Co najważniejsze, zauważyła, jak pozostali kandydaci poruszali się w przestrzeni. Prezentowali sobie nawzajem swoje kwalifikacje, rozmawiali o swoim doświadczeniu na tyle głośno, by dało się ich podsłuchać, wykazując się przy tym pewnością siebie, która w pewnych sytuacjach by im się przydała, a w innych doprowadziłaby do ich upadku.
Główna sala odpraw była świadectwem nowoczesnej konstrukcji wojskowej — siedzenia stadionowe rozmieszczono tak, aby zapewnić dobrą widoczność na wiele ekranów prezentacyjnych, akustyka pozwalająca na słyszalność szeptów z podium do ostatniego rzędu oraz technologia umożliwiająca koordynację globalnych operacji z jednego pomieszczenia.
Sarah znalazła miejsce z tyłu, blisko wyjścia, skąd mogła obserwować całe pomieszczenie, nie będąc jednocześnie łatwo obserwowaną. Był to nawyk wyrobiony przez lata działania w środowiskach, w których świadomość sytuacyjna decydowała o sukcesie lub porażce misji.
Pozostali kandydaci zgłosili się z energią ludzi przyzwyczajonych do bycia ważnymi. Mieli przy sobie tablety i smartfony, nosili zegarki taktyczne, które prawdopodobnie kosztowały więcej niż samochód Sary, i mówili zwięzłym żargonem, który wskazywał na to, że są poważnymi profesjonalistami, godnymi szacunku.
Młody mężczyzna w rzędzie przed nią odwrócił się, a na jego twarzy malowała się ciekawość połączona z ledwo skrywaną pogardą. Był zbudowany jak linebacker, a jego drogi sprzęt sugerował raczej rodzinne pieniądze niż służbę wojskową.
„Nie wyglądasz, jakbyś tu pasował” – powiedział na tyle głośno, by zwrócić uwagę osób siedzących w pobliżu. „Ta sesja jest przeznaczona wyłącznie dla kandydatów programu”.
Sarah spojrzała mu w oczy z takim skupieniem, że ludzie kwestionowali swoje założenia, nie rozumiejąc dlaczego. „Powinienem tu być” – powiedziała po prostu.
Kobieta dwa miejsca dalej – w uniformie tak nowym, że wciąż miał zagięcia od opakowania – nachyliła się z uśmieszkiem. „Kochanie, wejście dla personelu stołówki jest z tyłu. To dla osób, które faktycznie zakwalifikowały się do programu”.
Komentarz wywołał uśmieszki u kilku stojących nieopodal kandydatów, a Sarah poczuła znajomy ciężar niedoceniania, który opadł na nią niczym wygodny płaszcz. Dawno temu nauczyła się, że cudze założenia na temat jej możliwości są często cenniejsze niż broń, którą mogłaby nosić.
Asystent nauczyciela pojawił się obok jej rzędu z notesem w dłoni i wyrazem twarzy sugerującym, że już irytuje go problem, który go tu przywiódł. „To szkolenie jest przeznaczone wyłącznie dla zweryfikowanych uczestników programu” – powiedział tonem kogoś, kto wyjaśnia coś oczywistego komuś powolnemu. „Muszę zobaczyć twoje uprawnienia”.
Sarah sięgnęła pod kaptur i wyjęła złożony list – oficjalne zaproszenie do programu. Asystent nauczyciela przyjrzał mu się z podejrzliwą uwagą kogoś, kto szuka dowodów fałszerstwa, a jego grymas pogłębiał się, gdy odczytywał podpis.
„To nie wygląda dobrze” – mruknął, choć coś w jego głosie sugerowało raczej niepewność niż pewność. „Zanieś to do biura administracyjnego do weryfikacji. Nie możemy wpuszczać osób nieupoważnionych na tajne odprawy”.
Sarah przyjęła list bez sprzeciwu, schowała go i wyszła z sali odpraw. Za sobą słyszała szmer powracających rozmów, przerywany chichotami i komentarzami o naruszeniach bezpieczeństwa i o tym, że niektórzy ludzie robią wszystko, żeby dostać się do stref zastrzeżonych.
Biuro administracyjne znajdowało się na końcu korytarza, wzdłuż którego wisiały portrety absolwentów instytutu, którzy osiągnęli rangę flagową lub wysokie stanowiska w wywiadzie. Sarah przyglądała się twarzom po drodze, rozpoznając kilka z tajnych odpraw, w których uczestniczyła w placówkach, które oficjalnie nie istniały.
Administrator za biurkiem podniósł wzrok znad komputera z miną kogoś, kogo dzień za chwilę będzie komplikować się przez papierkową robotę. „Nazwisko?” zapytał bez wstępów.
„Sarah Mitchell.”
Wpisał imię i nazwisko do systemu, po czym zamarł, gdy na ekranie pojawiły się informacje. Jego wyraz twarzy zmienił się z biurokratycznej irytacji w coś zbliżonego do konsternacji, a potem w zaniepokojenie. „Jesteś… to oznacza, że zostałeś bezpośrednio przyjęty z programu Ghost Protocol”.
Instruktor oparty o ścianę wyprostował się z zainteresowaniem. „Protokół Duchów? Czy nie został zamknięty po incydencie w Bangladeszu?”
Administrator zignorował pytanie, wydrukował formularz weryfikacyjny i podał go Sarze drżącymi rękami. „Masz pozwolenie na wszystkie odprawy i ćwiczenia. Ale nie oczekuj specjalnego traktowania ze względu na swoje pochodzenie”.
Sarah przyjęła formularz bez komentarza i wróciła do sali odpraw. Po dotarciu na miejsce zauważyła, że układ miejsc uległ zmianie pod jej nieobecność. Nikt nie zajął jej pierwotnego miejsca, a kandydaci przegrupowali się, tworząc wyraźne grupy społeczne w oparciu o ich postrzegany status w hierarchii programu.
Skierowano ją do sekcji w kącie, w której znajdowały się prawdopodobnie sprawy dyscyplinarne programu – kandydaci o wątpliwej przeszłości lub z negatywnymi ocenami psychologicznymi, którym dawano drugą szansę, na którą prawdopodobnie nie zasługiwali. Pozostali członkowie tej grupy patrzyli na nią z miną od obojętności po lekką wrogość, zjednoczeni jedynie w przekonaniu, że są traktowani jako uczestnicy drugiej kategorii w programie pierwszej klasy.
Sarah usiadła, wyciągnęła prosty spiralny notes i długopis i zaczęła pisać. W środowisku, w którym wszyscy kandydaci byli wyposażeni w najnowsze technologie, jej analogowe podejście do robienia notatek wskazywało na to, że albo beznadziejnie zacofana, albo celowo wybierała prostotę z niezrozumiałych dla nich powodów.
Pierwszy dzień treningu rozpoczął się od oceny sprawności fizycznej, której celem było wyeliminowanie kandydatów, którzy nie spełniali podstawowych wymagań fizycznych niezbędnych do operacji taktycznych. Sarah obserwowała z boku, jak jej koledzy pokazali swoją kondycję na torach przeszkód, biegach wytrzymałościowych i testach siłowych, które stanowiłyby wyzwanie dla sportowców olimpijskich.
Instruktorka z naszywkami sierżanta i opanowaną agresją, charakterystyczną dla lat łamania rekrutów, podeszła do Sarah, stojącej w pobliżu hangaru na sprzęt. „Planujesz wziąć udział, czy jesteś tu tylko po to, żeby robić notatki na bloga?” – zapytała z nonszalancką brutalnością, sugerującą, że zazwyczaj tak właśnie radziła sobie z kandydatami, którzy nie spełniali jej wymagań.
Kilku kandydatów spowolniło swoje działania, aby podsłuchać rozmowę, licząc na rozrywkę lub potwierdzenie, że osoba postronna wkrótce zostanie zdemaskowana jako oszust.
„Obserwuję” – odpowiedziała Sarah, w jej głosie nie było śladu obrony ani wyjaśnień.
Śmiech instruktora był szorstki i teatralny. „Obserwujesz? To nie jest sport dla widzów, księżniczko. Albo ustaw się w kolejce i udowodnij, że tu pasujesz, albo spakuj swój notesik i znajdź wyjście”.
Sarah nie ruszyła się z miejsca. Kontynuowała pisanie w swoim notatniku, a jej długopis przesuwał się płynnie po stronie, dokumentując techniki, wyczucie czasu i subtelne sposoby, w jakie różni kandydaci podchodzili do identycznych wyzwań.
Twarz instruktora poczerwieniała od gniewu, jaki budzi publiczne podważanie autorytetu. „Dobra. Stój jak posąg. Ale marnujesz czas wszystkich, w tym swój własny”.
Wyszła z sali, wydając rozkazy innym kandydatom coraz głośniej i intensywniej, jakby bierny opór Sary w jakiś sposób podważył jej autorytet nad całym ćwiczeniem.
Kandydat przebiegający obok stanowiska Sarah mruknął: „Co za kompletna strata miejsca”, na tyle głośno, by ją usłyszeć, a jednocześnie wiarygodnie zaprzeczyć, że komentarz ten nie był skierowany do jej uszu.
Sarah kontynuowała pisanie, jej ręka była pewna siebie, pomimo wrogości emanującej z wielu stron. Dla kogoś wyszkolonego do działania w środowiskach, w których przetrwanie zależało od odczytywania dynamiki społecznej i oceny zagrożenia, małostkowe okrucieństwo instytutu szkoleniowego wydawało się wręcz orzeźwiająco proste.
Część akademicka dnia rozpoczęła się od wykładów z teorii taktyki, prowadzonych przez instruktorów, których doświadczenie obejmowało udział w misjach bojowych i dyplomy ukończenia wyższych uczelni wojskowych. Sarah słuchała z takim skupieniem, że była niemal niewidzialna, chłonąc każdy szczegół, który mógł okazać się przydatny.
Yo Make również polubił
Domowy przepis neapolitański
7 ostrzegawczych objawów ukrytej cukrzycy
Korzyści i właściwości arbuza
Najbardziej Śmiercionośne Jedzenie na Świecie – Czy Odważysz Się Spróbować?