— Na początek — biżuteria — kontynuował spokojnie Leon. — Szmaragdowy naszyjnik, podarowany na piątą rocznicę. Diamentowe kolczyki z Paryża. Srebrna bransoletka, którą zawsze nosiła.
I jeszcze coś — kryształowy wazon, markowe torebki. To wszystko sporo warte, a… chcę to odzyskać.
Valerie zabrakło tchu. To nie była zwykła drobnostkowość — to był celowy cios.
Spojrzała na Annabelle, której zadowolony uśmiech zdradzał prawdziwą intencję — odebrać jej ostatnie okruchy przeszłości.
Te rzeczy nie były przedmiotami — były kawałkami wspomnień, serca.
— Wysoki Sądzie, to absurd — ostro zaprotestowała Dana. — Nie ma ku temu żadnych podstaw prawnych.
Zanim prawniczka zdążyła kontynuować, głos Valerie zabrzmiał niespodziewanie spokojnie, choć serce waliło jej jak szalone:
— Wysoki Sądzie, nie ma potrzeby wyznaczać kolejnej rozprawy.
Sala zamarła. Dana gwałtownie się do niej odwróciła. — Valerie, nie.
Valerie wstała. — Oddam wszystko. Naszyjnik, kolczyki, bransoletkę, wazon, torebki — wszystko. Niech zabiera.
Sędzia złagodniał. — Pani Carter, czy jest pani pewna? Nie ma pani obowiązku tego robić.
— Tak, Wysoki Sądzie — odpowiedziała stanowczo, patrząc prosto w oczy Leonowi, zaskoczonemu jej nagłą uległością.
— Skończyłam z tym, co już nic nie znaczy.
Annabelle lekko pociągnęła Leona za rękaw, szepcząc coś. Ośmielony, wyprostował się.
— Chcę odzyskać wszystko, co było warte więcej niż pięćdziesiąt dolarów i co jej podarowałem — powiedział.
Po chwili dodał: — A także prezenty dla dzieci, jeśli ich wartość przekracza pięćdziesiąt dolarów.
Na sali rozległ się szmer oburzenia. Serce Valerie ścisnęło się boleśnie. Wciągnął w swoją małostkową zemstę nawet Steve’a i Rose.
— Mówisz poważnie? — spytała cicho.
— Całkowicie — odparł z jeszcze szerszym uśmiechem. — Za dużo na was wydałem. Nie mogę odzyskać pieniędzy — przynajmniej odzyskam rzeczy.
Annabelle podeszła bliżej, a jej uśmiech stał się niemal drapieżny. To ona pociągała za sznurki.
— Wysoki Sądzie, to już nie jest prośba, to nękanie! — wybuchła Dana.
Ale Valerie już prawie nie słyszała. Patrzyła na Leona i Annabelle — sytych, zadowolonych z siebie, złośliwych.
Czekali na przedstawienie, łzy, upokorzenie. Ale zamiast tego Valerie poczuła niespodziewany spokój.
Byli żałośni.
Mali.
Nicotni.
Wyprostowała się. — Dobrze — powiedziała mocnym głosem, który przeciął ciszę.
— Oddam wszystkie twoje prezenty. Co do jednego.
Oczy Annabelle rozbłysły z radości.


Yo Make również polubił
Tiramisu z Nutellą i mascarpone
Jeżeli cierpisz na problemy z krążeniem, to jest rozwiązanie twojego problemu.
Witamina, której brakuje organizmowi, gdy nogi i kości bolą
Użytkownicy smartfonów powinni wiedzieć