Podczas sekcji zwłok kobiety w ciąży, lekarz słyszy płacz dziecka i zauważa jeden szczegół, który go paraliżuje! – Page 3 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Podczas sekcji zwłok kobiety w ciąży, lekarz słyszy płacz dziecka i zauważa jeden szczegół, który go paraliżuje!

„Proszę pani, nadal mnie pani tak nazywa?” – zapytał ze śmiechem. „Nie ma potrzeby zachowywać się formalnie, zwłaszcza gdy jesteśmy sami”. Pablo uśmiechnął się nieco niezręcznie. „Po prostu podtrzymuję swoją rolę”. Vanessa zachichotała krótko i bez wahania rzuciła mu się w ramiona. Pocałunek był szybki i intensywny, a ona natychmiast poprowadziła go za rękę do łóżka. Pod prześcieradłem, z ciałem splecionym z ciałem Pabla, Vanessa po raz pierwszy wydawała się rozluźniona. „Jest pan pewien, że mogę tu z panem bezpiecznie przebywać?” – wyszeptał Pablo.

Vanessa uśmiechnęła się figlarnie i odpowiedziała: „Spokojnie, dobrze znam moją siostrę. Powinna już spać, zwłaszcza z tą ciążą. Poza tym zamknęłam drzwi na klucz. Nikt nas nie znajdzie”. Pablo skinął powoli głową, wciąż z niepewnym wyrazem twarzy, po czym podniósł wzrok na Vanessę. W pokoju panowała cisza, ale napięcie było wyczuwalne. A potem zapytał cicho: „Jaki jest plan?”. Vanessa spojrzała na niego stanowczo. W jej głosie i spojrzeniu nie było cienia wątpliwości.

„Plan jest taki sam jak zawsze, nic się nie zmienił” – odpowiedziała poważnie. „Wyślemy moją głupią młodszą siostrę prosto do trumny”. Te słowa sprawiły, że Pablo poczuł dreszcz na plecach. Doskonale zdawał sobie sprawę z niechęci Vanessy do Valerii, ale usłyszenie jej tak chłodno wprawiło go w zakłopotanie. Zastanawiał się, jak możliwa jest taka nienawiść do własnej siostry, zwłaszcza że były bliźniaczkami. Vanessa zaczęła bez opamiętania wylewać z siebie gniew. To wszystko jej wina.

To zawsze była jej wina, powiedziała, wstając z łóżka i zaczynając chodzić w tę i z powrotem. Zawsze była faworytką, idealną, bliźniaczką, którą wszyscy kochali. Wszystko spadało na nią. Nawet Eduardo dostał swoje. Tą, która powinna wyjść za niego za mąż, byłam ja. Tą, która powinna mieszkać w tej rezydencji, właścicielką całego tego imperium, byłam ja. Z każdym słowem jej ton się podnosił, oddech przyspieszał, a twarz Vanessy wykrzywiała się w gorzkim, ponurym grymasie.

Prawda była jasna. Vanessa nienawidziła własnej siostry z całego serca. Choć były bliźniaczkami, nie mogły się bardziej różnić. Podczas gdy Valeria była słodka, prosta i hojna, Vanessa kierowała się zazdrością, chciwością i pogardą dla innych. Próbowała to ukryć, próbowała naśladować siostrę, kopiowała jej gesty, sposób mówienia, zachowanie, ale w głębi duszy czuła tylko zazdrość i nienawiść. Im częściej widziała, jak Valeria odnosi sukcesy w życiu, tym bardziej jej własna porażka wydawała się policzkiem.

Ostatnią kroplą był dzień, w którym Eduardo pojawił się w ich życiu. W tym czasie Valeria podjęła dodatkową pracę na przyjęciu dla dzieci, aby dorobić. Wiedząc, że jej siostra potrzebuje pieniędzy, zaprosiła ją, aby poszła z nią. Vanessa nienawidziła dzieci, ale i tak się zgodziła; to wydarzenie miało wszystko zmienić. Przyjęcie było przeznaczone dla siostrzenicy samego Eduarda, dziedziczki imperium biznesowego. Gdy tylko Vanessa się o tym dowiedziała, milioner natychmiast ją zafascynował.

Robiła wszystko, co w jej mocy, żeby zwrócić jego uwagę, wyróżnić się, ale to na nic. Eduardo miał oczy tylko dla Valerii i wkrótce oboje byli w sobie zakochani. W pokoju gościnnym Pablo położył się do łóżka i spojrzał na Vanessę z niepokojem. „Nie ma innego sposobu?” zapytał. „Nie mogłabyś. Nie wiem, ukraść jej męża, sprawić, żeby Eduardo się w tobie zakochał”. Vanessa westchnęła niecierpliwie i przewróciła oczami. Oczywiście nie odpowiedziała, znów niespokojnie krążąc.

Myślisz, że zostawi ją teraz z dzieckiem w drodze? Ten bachor jest ich łącznikiem, rozumiesz? Dopóki ona żyje, jeśli to dziecko się urodzi, Eduardo nigdy nie będzie mój. Nigdy nie zobaczy we mnie idealnej kobiety. Jedynym rozwiązaniem jest pozbycie się Valerii i tego diabelskiego dziecka raz na zawsze. Zatrzymała się przed łóżkiem i podniosła torbę, którą zostawiła na fotelu.

Ze złowrogim uśmiechem otworzył zapięcie i wyjął małą buteleczkę, dumnie unosząc ją w górę. „Proszę bardzo” – powiedział, a jego oczy błyszczały. „Mój paszport do nowego życia. Cyjanek potasu. To pośle Valerię prosto do piekła”. Pablo przełknął ślinę. Wpatrywał się w przezroczysty płyn w butelce, czując ucisk w żołądku. Zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, zauważył w torbie kolejną buteleczkę. Jego wzrok powędrował prosto na nią. „A ta druga?” – zapytał, wskazując na nią.

Vanessa wyciągnęła drugą butelkę z tym samym triumfalnym wyrazem twarzy. „To mój plan B” – wyjaśniła. „To substancja powodująca zatrzymanie akcji serca. Osoba wydaje się martwa, z prawie niewyczuwalnymi parametrami życiowymi, ale nie umiera. To tymczasowe. Można jej użyć, żeby Eduardo zniknął na jakiś czas, jeśli będziemy musieli usunąć go ze sceny, dopóki nie skończymy pracy”. Zaśmiała się do siebie, mówiąc to. Obeszła pokój, wciąż trzymając butelki. Wyraz jej twarzy był wyrazem kogoś, kto już widział przyszłość, za którą tak tęskniła.

Eduardo będzie zdruzgotany, gdy Valeria umrze – powiedziała z uśmiechem. – Będzie płakał, będzie się izolował, będzie potrzebował pocieszenia. I zgadnijcie, kto tam będzie? Ja, siostra bliźniaczka, troskliwa dusza. Powiem, że mój dom się spalił albo że był jakiś poważny problem i poproszę, żeby został na kilka dni. Oczywiście, że mnie przygarnie. Vanessa wciąż była zachwycona własną wyobraźnią. I tam, krok po kroku, zyskam przestrzeń. Zaopiekuję się nim, będę go pocieszać, aż nie będzie mógł beze mnie żyć.

Zostanę nową panią tego domu, właścicielką imperium, właścicielką wszystkiego. Spojrzała na Pabla z szelmowskim błyskiem w oku. A wiesz, co jest najlepsze? Nikt niczego nie będzie podejrzewał. W końcu jestem pogrążoną w żałobie siostrą, wspierającą bliźniaczką. Wszyscy mnie przytulą i wszyscy wiedzą, jak bardzo kocham moją młodszą siostrę. Po swoim monologu nikczemna kobieta wybuchnęła makabrycznym i przerażającym śmiechem. Pablo skrzyżował ramiona i patrzył na nią w milczeniu przez kilka sekund.

Potem zaczął powoli klaskać, gestem na wpół cynicznym. „Muszę przyznać, że to plan” – powiedział. „Ale gdzie ja się w tym wszystkim mieszczę? Nie zamierzam się ubrudzić, a potem wyjść z pustymi rękami”. Vanessa podeszła powoli, przybierając swój uwodzicielski ton. Usiadła obok niego i przesunęła palcem po piersi lokaja. „Zdobyłeś już wiele, kochanie, zwłaszcza te najważniejsze” – powiedziała z uśmiechem. „Zdobyłeś mnie”.

To ja cię tu wpakowałem, to ja cię wyciągnąłem z tego chlewu, w którym pracowałeś. Nie zapominaj o tym. Wykorzystałem swoje znajomości, pociągałem za sznurki. Dzięki mnie jesteś zaufanym lokajem tego domu. Zrobił pauzę i kontynuował w mroczniejszym tonie. Ale obiecuję ci. Kiedy Eduardo trafi w moje ręce i zawrę małżeństwo ze wspólnością majątkową, pozbędę się go również. Musi zapłacić za to, że nie wybrał mnie od początku. Wszystko to będzie nasze.

Ten dom, pieniądze, firmy, to imperium. Będziemy żyć jak król i królowa. Nic nas nie powstrzyma. Pablo patrzył na nią jeszcze przez chwilę. Jego umysł wydawał się pełen sprzeczności, ale pragnienie władzy i Vanessy zdawało się silniejsze niż jakiekolwiek poczucie moralności. Potem Vanessa chwyciła go za brodę jedną ręką i przemówiła złośliwym szeptem: „Więc, zgadzasz się, czy nie, pomóc mi zetrzeć moją młodszą siostrę z powierzchni ziemi?”

Wysyłam tę zwyczajną kobietę siedem stóp pod ziemię. Zapadła gęsta cisza. Zanim jednak przejdziemy dalej, kliknijcie przycisk „Lubię to” i włączcie dzwonek powiadomień. Tylko wtedy YouTube powiadomi Was za każdym razem, gdy na kanale pojawi się nowy film. Dajcie znać w komentarzach: czy uważacie, że bliźniaczki mają różne osobowości, czy też łączy je coś więcej niż tylko wygląd? A skoro już o tym mowa, powiedzcie mi, z którego miasta oglądacie tę relację.

Zostawię ci serduszko w komentarzu. A teraz wróćmy do naszej historii. Pablo podszedł do Vanessy z tym samym intensywnym spojrzeniem, co zawsze. Zatrzymał się przed nią, spojrzał jej głęboko w oczy i powiedział z cynicznym uśmiechem: „Wiesz, że za tobą szaleję. Nie, nie ma niczego, absolutnie niczego, czego nie mogłabyś ode mnie wymagać. Jeśli chcesz, żeby twoja siostra leżała w trumnie, to właśnie tam będzie”. Vanessa uśmiechnęła się z satysfakcją.

Niebezpieczny, jadowity uśmiech, który dawał jasno do zrozumienia, że ​​wszystko ma pod kontrolą. „Idealnie” – odpowiedziała, cmokając lekko językiem. Ale Pablo wciąż miał wątpliwości. Przeczesał włosy dłonią i zapytał: „A kiedy to będzie? Jutro, wyeliminujemy ją od razu?”. Vanessa, zawsze zimna i wyrachowana, powoli pokręciła głową. „Oczywiście, że nie, głuptasie. Myślisz, że się pospieszę? Znam Valerię. Jest silna i zdrowa. Jeśli umrze nagle, wzbudzi to wiele podejrzeń. Eduardo też jest mądry”.

Nie przyjęłaby tego łatwo. Valeria ma jeszcze kilka tygodni do porodu. Chodzi o to, żeby ją stopniowo zatruć, a potem wykończyć. Wstała i podeszła do swojej walizki, która stała w kącie pokoju. Spokojnie ją rozpięła, niczym ktoś przygotowujący finałową scenę ponurej sztuki. Wyjęła zwiewną czarną sukienkę z cienkiego materiału z dyskretnymi koronkowymi detalami. „Spójrz, mam już gotową sukienkę na jej stypę” – powiedziała z błyskiem w oku.

„Już się o wszystko upewniłem. Eduardo wyjeżdża za kilka dni. Jeśli ta nieszczęsna kobieta nie zacznie rodzić wcześniej, to będzie idealny moment”. Pablo obserwował wszystko w milczeniu. Czuł ciężar tego, co mieli zrobić, ale pragnienie Vanessy i wszystkiego, co obiecała, uwięziło go w tym mentalnym planie. Następnego ranka słońce zalało dom. Był piękny dzień, jeden z tych dni, które oszukują serce.

Waleria obudziła się promienna i pełna radości. Ucieszyła się na obecność siostry i bez wahania postanowiła przygotować specjalne śniadanie. Z pomocą kucharki nakryła stół pełen pyszności: świeżych owoców, pieczywa, naturalnych soków i oczywiście czekoladowego ciasta marchewkowego, które piekła jej mama. Chciała sprawić przyjemność Vanessie. Chciała, żeby jej siostra czuła się mile widziana i kochana. Tymczasem w pokoju gościnnym Vanessa powoli się budziła.

Wciąż leżąc w łóżku, poczuła ciepło Pabla obok siebie. Przeczesała palcami jego włosy i, zanim ktokolwiek wszedł do pokoju, popchnęła go mocno. „Chodź, wynoś się stąd, zanim ktoś cię zobaczy” – rozkazała chłodno. Pablo ubrał się pospiesznie i wyszedł tylnymi drzwiami, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Chwilę później Vanessa podążyła za zapachem gotowania do kuchni. Skręcając w korytarz, wpadła na Valerię, która kończyła nakrywać do stołu.

Kobieta w ciąży promieniała. „Boże, nie mogę uwierzyć, że to wszystko zrobiłaś” – wykrzyknęła Vanessa, udając zdziwienie. „Zrobiłam to z pomocą kucharki” – odpowiedziała nieśmiało Valeria. „Ale wybrałam wszystko, co lubisz, nawet ciasto mamy”. Vanessa podeszła z wymuszonym uśmiechem i przytuliła siostrę. „Naprawdę dziękuję” – powiedziała z udawaną łzą w oczach, ale w głębi duszy myślała: „Przygotuj, co tylko zechcesz, siostrzyczko. Twoje dni są policzone. Nic cię nie uratuje przed piekłem”.

Usiedli przy stole. Vanessa, z opiekuńczym uśmiechem, szybko zmieniła ton. „Słuchaj, choć bardzo mi się to wszystko podobało, nie chcę cię więcej widzieć w kuchni. Słyszałaś mnie? Jesteś w ostatnich tygodniach ciąży. Teraz musisz skupić się na dziecku. Pozwól mi się wszystkim zająć”. Valeria uśmiechnęła się podekscytowana. „Mam wielkie szczęście, że mam w tobie siostrę. Powiedziałabym to samo, Valeria” – powiedziała Vanessa, biorąc talerz. „Ale teraz chodźmy jeść. Skoro wszystko przygotowałaś, pozwól mi przynajmniej cię obsłużyć”.

Tak. Przygotowując talerz dla siostry, Vanessa napełniła szklankę sokiem pomarańczowym. Subtelnym, szybkim i dyskretnym ruchem wyjęła z kieszeni małą buteleczkę i wlała odrobinę cyjanku potasu. Ilość była niewielka, obliczona jedynie na wywołanie pierwszych objawów. „Proszę” – powiedziała, podając szklankę z anielskim uśmiechem. „Wypij wszystko”. „Tak”. Valeria przyjęła, niczego nie podejrzewając. Wypiła cały sok, rozmawiając o błahostkach. Poranek przebiegał normalnie, ale nie trwał długo.

Około godziny później Valeria zaczęła odczuwać dziwne złe samopoczucie: zimne poty, mdłości, zawroty głowy. Z trudem podniosła się na nogi i pobiegła do łazienki. Zamknięta w środku, zwymiotowała wszystko, co zjadła. Na zewnątrz Vanessa udawała zaniepokojenie. „Wszystko w porządku, Maná? Chcesz, żebym zadzwoniła do Eduardo?” „Nie, nie ma potrzeby” – odpowiedziała Valeria słabym głosem. „To tylko dyskomfort. Nic mi nie będzie”. Kilka minut później wyszła z łazienki, wciąż blada. Vanessa była przy niej, trzymając teraz koc.

Resztę dnia spędzisz leżąc. Zajmę się wszystkim. Ale Valeria próbowała powiedzieć bez wahania: Jestem tu dla ciebie, pozwól, że się tobą zaopiekuję. I od tego dnia rozpoczął się okrutny plan. Każdego dnia, z pomocą Pabla, Vanessa dodawała małe ilości trucizny do jedzenia lub picia siostry. Wszystko robiono ostrożnie, aby nie wzbudzić podejrzeń. Z każdą dawką Valeria stawała się słabsza, bardziej przygaszona. Eduardo, zawsze uważny, zaczął się martwić.

„Wyglądasz bardzo blado, kochanie. Chyba powinniśmy pojechać do szpitala” – powiedział pewnego popołudnia, głaszcząc ją po twarzy. Vanessa to usłyszała i pobiegła powiedzieć Pablowi. Kamerdyner zrobił się nerwowy, chodząc tam i z powrotem. „Jeśli lekarz się dowie, to po nas”. Ale Vanessa tylko uśmiechnęła się do niego spokojnie. Niczego się nie dowie. Nie jestem głupia, Pablo. Stosuję bardzo małe dawki. Nie wykryją ich rutynowe badania krwi. Myślisz, że teraz pozwolę, żeby wszystko poszło na marne?

Mocno ujął jej twarz i dodał: „Proszę mi zaufać. Ta historia skończy się dokładnie tak, jak zaplanowałem, i nikt, absolutnie nikt, nie będzie niczego podejrzewał”. I właśnie tak to się stało. Lekarz przeprowadził u Valerii szereg badań – USG, badania krwi, ciśnienie krwi, tętno – ale nie wykrył niczego nieprawidłowego, nie znalazł konkretnego wytłumaczenia dla uporczywych nudności, zawrotów głowy ani ciągłego złego samopoczucia. „Pani badania są idealne, pani Valeria” – powiedział lekarz, spokojnie analizując dokumenty.

Jej stan zdrowia jest w normie, a tętno dziecka mieści się w normie. Waleria, wciąż czując się nieswojo z powodu wszystkich swoich dolegliwości, postanowiła zapytać. Czy to możliwe, nie wiem, że te silne mdłości są spowodowane ciążą? Lekarz zastanowił się przez kilka sekund, zanim odpowiedział. Słuchaj, rzadko zdarza się, żeby pod koniec ciąży odczuwać je tak intensywnie, ale to możliwe. Tak, każdy organizm reaguje inaczej; być może twój jest bardziej wrażliwy. Radzę ci więcej odpoczywać do końca ciąży.

Vanessa, która bacznie śledziła wszystko, szybko zrobiła krok naprzód. Najważniejsze, że nic jej nie jest, prawda, doktorze? A teraz wróci do domu i będzie odpoczywać do porodu. Valeria wymusiła uśmiech, częściowo z ulgą, ale wciąż zdumiona nieustającą słabością. „Tak się cieszę, że tu jesteś, Mano” – powiedziała, biorąc siostrę za rękę. „Tak bardzo mi pomogłaś?” Eduardo, który również był w gabinecie, uśmiechnął się i dodał: „Vanessa to anioł”.

Z tym swoim słodkim, sztucznym uśmiechem, złoczyńca odpowiedział: „Wszystko, co robię, robię dla dobra mojej siostry. Tylko ona jest dla mnie ważna na tym świecie”. Ale wystarczyło, że Eduardo i Valeria odwrócili się od niej, a farsa wyszła na jaw po raz kolejny. Vanessa bez skrupułów kontynuowała zatruwanie jedzenia siostry, wsypując jej do soków, witamin, a nawet koszulek niewielkie dawki cyjanku potasu. I nie robiła tego sama.

Podała substancję Pablowi, lokajowi-współsprawcy, aby mógł dodać ją do potraw tak dyskretnie, jak to możliwe. Stopniowo Valeria słabła. Coraz więcej czasu spędzała leżąc, czując się osłabiona i mdliło ją przez cały czas. „Nie wiem, co się ze mną dzieje” – powtarzała często, próbując zrozumieć przyczynę tej słabości. „To pewnie to, co powiedział lekarz, Mana” – powiedziała Vanessa z udawanym uśmiechem. „Może twoje ciało reaguje inaczej w tym ostatnim etapie ciąży, tak jak powiedział lekarz”.

Ale to minie. Tak, już niedługo dziecko się urodzi i wszystko będzie dobrze”. I wtedy nadszedł długo oczekiwany moment – ​​dzień podróży Eduarda. Biznesmen był niespokojny. Chodził tam i z powrotem, niepewny, czy wyjdzie z domu z Valerią w takim stanie. „Nie wiem. Nie czuję się dobrze, zostawiając cię w takim stanie, kochanie” – powiedział, patrząc na nią z troską. Vanessa, swoim słodkim głosem i manipulacyjnym tonem, natychmiast wtrąciła się. „Eduardo, bądź ostrożny. Jestem tu, żeby się nią zaopiekować”.

Nie opuszczę Valerii ani na chwilę. Możesz mi zaufać. Valeria, choć słaba, skinęła głową. To tylko weekend. Musisz iść. To spotkanie firmowe jest ważne i dam sobie radę. Eduardo westchnął, czując ciężar na sercu, ale ostatecznie uległ, wspierany przez nich oboje. Pożegnał żonę długim pocałunkiem, czule pogłaskał ją po brzuchu i odszedł, nieświadomy, że zostawia żonę w rękach mordercy.

Następnego ranka Vanessa zapukała do drzwi sypialni z tacą w dłoniach, jak co dzień. „Dzień dobry, siostrzyczko. Bardzo się dziś postarałam, przynosząc wszystko, co kochasz. Jedzmy. Maluszek musi być silny i zdrowy”. Waleria uśmiechnęła się lekko, choć bez apetytu. „Dobrze, postaram się trochę zjeść”. Vanessa postawiła tacę na łóżku i powiedziała: „Wykorzystam ten czas, żeby wstawić trochę prania. Przyniosłam tak mało rzeczy”.

Zaraz wrócę po tacę. W razie czego, zadzwoń do mnie. Tak, tak. Dziękuję – odpowiedziała Valeria, kładąc się. Gdy tylko Vanessa wyszła, coś innego zaskoczyło Valerię. Spojrzała na szklankę z sokiem i po raz pierwszy się zawahała. Dotknęła brzegu opuszkami palców i pomyślała: „Zawsze robiło mi się niedobrze po jedzeniu”. Zaczęła obserwować talerz, sztućce, zapach jedzenia, kolor soku. Ale jak to możliwe? Wszyscy w domu jedzą to samo.

Vanessa, Eduardo, personel i nikt inny nigdy nie zachorowali. Mimo to postanowiła spróbować. Wzięła serwetkę i ostrożnie zaczęła chować jedzenie pod łóżkiem w plastikowym pojemniku, w którym trzymała przekąski. Kiedy skończyła, ułożyła tacę tak, jakby zjadła wszystko. Szarada, bo wiedziała, że ​​Vanessa nie byłaby zadowolona, ​​gdyby zostawiła jedzenie. Kilka minut później wróciła ta nikczemna siostra. Wow, zjadłaś wszystko. Tak się cieszę, że to widzę.

Wzięła wiadro i postawiła je obok łóżka, mówiąc: „Jeśli źle się czujesz, po prostu użyj tego wiadra”. Tak. Wtedy coś drgnęło w sercu Walerii. Zmarszczyła brwi, bo siostra już spodziewała się, że się źle poczuje, ale postanowiła nic nie mówić. Jeszcze nie. Nadal odpoczywa. „Dobrze”, powiedziała Vanessa, biorąc tacę. „Dosyć wygłupów”. ​​Ale tego dnia coś się zmieniło. Waleria poczuła się lepiej. Nie miała mdłości ani zawrotów głowy.

Z lżejszym ciałem i gulą w gardle, postanowiła wstać. Ostrożnie przeszła przez dom. Musiała się ruszyć, pomyśleć, zrozumieć. Właśnie wtedy, przechodząc przez jeden z korytarzy, usłyszała coś dochodzącego z końca salonu. Zatrzymała się. Zmrużyła oczy. To była Vanessa. Rozmawiała z kimś bardzo bliskim. To był Pablo. Valeria schowała się za kolumną i patrzyła. Zobaczyła, jak Vanessa bierze lokaja za ramię i szepcze: „Chodźmy do mojego pokoju. Musimy dopracować ostatnie szczegóły planu”.

„Dzisiaj nadszedł dzień, w którym ta głupia dziewczyna dostanie to, na co zasługuje”. Valeria uniosła dłoń do ust, próbując stłumić szok. Plan. Co on przez to miał na myśli? Kogo on nazywa głupią? Serce zaczęło jej walić. Świat wirował wokół niej, jakby miał się zawalić. To nie miało sensu. A może jednak miało? Nie tracąc czasu, z bijącym sercem i drżącymi nogami, Valeria pobiegła korytarzami rezydencji.

Jej ciało wciąż było słabe, ale instynkt dał o sobie znać. Musiała dowiedzieć się, co się dzieje. Musiała być pewna tego, co słyszała. Kiedy dotarła do pokoju, w którym mieszkała Vanessa, wzięła głęboki oddech, weszła cicho i schowała się w szafie. Jej palce drżały, gdy przytrzymywała uchylone drzwi, pozostawiając szparę, przez którą mogła zajrzeć do pokoju. I wtedy Vanessa zobaczyła ją, swoją siostrę, tę, która codziennie powtarzała jej, jak bardzo ją kocha. Teraz miała sadystyczny uśmiech na twarzy i chodziła tam i z powrotem jak czarny charakter z opery mydlanej.

Valeria ledwo mogła uwierzyć w to, co widziała. „To już dziś” – powiedziała Vanessa z okrutnym błyskiem w oczach. „Ta idiotka Valeria nie dożyje dziś kolacji”. Otworzyła walizkę, wyjęła buteleczkę cyjanku i pomachała nią w powietrzu, jakby trzymała trofeum. „A skoro Eduardo nie ma, to nawet nie będę potrzebowała innych rzeczy. Żadnego głębokiego snu przypominającego śmierć”. A może mówiła poważnie. Śmiertelna dawka prosto w trumnę. Pablo, oparty o ścianę, skrzyżował ramiona.

Nie miał już wyrazu podekscytowanego wspólnika, lecz rozdartego człowieka. „Jesteś pewna, że ​​naprawdę chcesz posłać swoją siostrę do trumny?” zapytał, patrząc na butelkę. „Oczywiście, że tak” – odpowiedziała Vanessa z diabolicznym uśmiechem. „Nienawidzę tej kobiety. Nienawidziłam jej od dzieciństwa. Zawsze miała wszystko. Teraz moja kolej, żeby panować”. W szafie Valeria uniosła dłoń do ust. Łzy spływały jej po twarzy. Każde słowo było jak cios w pierś.

To nie była jego siostra, to był potwór. Pablo próbował pytać, niemal niepewnie. A jeśli odmówi picia, Vanessa zaśmiała się krótko, szyderczo. Będzie pić. Zawsze to robi. Zawsze jadła wszystko, co jej dawałem. A jeśli z jakiegoś powodu odważy się odmówić, zatrzymała się, wpatrując się w Pabla lodowatym wzrokiem. Sam ją wykończę, własnymi rękami. Sprawię, że spojrzy mi w oczy, gdy będzie brała ostatni oddech, a ja i tak będę się uśmiechać nad jej trumną.

Valeria poczuła duszność. Żołądek bolał ją z nerwów. Przesunęła dłonią po brzuchu, jakby chciała ochronić dziecko swoim dotykiem. Pomyślała: „Nie pozwolę mu nas zabić. Będę chronić mojego syna, nawet jeśli to ostatnia rzecz, jaką zrobię”. Kilka minut później Vanessa zakończyła rozmowę z Pablem. „Teraz będę udawać grzeczną, zatroskaną siostrę. Jeszcze tylko przez kilka godzin”. Oboje wyszli z pokoju. Zdesperowana Valeria odczekała kilka sekund, zanim wyszła z szafy, i dyskretnie uciekła, niezauważona.

Pobiegła do kuchni i wzięła szklankę wody, udając normalność. Vanessa pojawiła się wkrótce potem, ze zdziwieniem na widok pustego łóżka. „Hej, Mana, gdzie byłaś?” Valeria pojawiła się na korytarzu, udając spokój. „Poszłam po szklankę wody” – odpowiedziała, wymuszając uśmiech. Vanessa zamaskowała się, przywracając swój słodki głos. „Och, ale powinnaś była do mnie zadzwonić. Przyniosłabym ci to do środka”. Valeria chciała wybuchnąć, chciała krzyczeć, uderzyć, zerwać tę fałszywą maskę z twarzy siostry, ale wzięła głęboki oddech, starając się niczego nie okazywać.

Wyszłam tylko na spacer. Musiałam rozprostować nogi, ale na razie zostanę w domu. Odpoczywaj przez resztę dnia. Idealnie, powiedziała Vanessa z uśmiechem. A na kolację pomyślałam, że zrobię dla ciebie coś specjalnego. Możesz wybrać, co chcesz. Valeria bez wahania skorzystała z okazji i wcieliła swój plan w życie. Wszystko w porządku, mano. Chcę tylko z sokiem pomarańczowym. A, i jeśli nie masz nic przeciwko, poproszę o mój ulubiony kieliszek. Ten czerwony ze złotymi kropelkami.

To mój szczęśliwy kieliszek. Może poczuję się lepiej z nim. Jest tylko jeden w kuchni. A, racja, szczęśliwy kieliszek, odpowiedziała Vanessa z figlarnym uśmiechem. Jest tylko jeden w kuchni. Łatwo go będzie znaleźć. Zgadza się, odparła Valeria. Przynieś mi sok z tego kieliszka do obiadu, mano. Vanessa skinęła głową i wyszła z pokoju, już wyobrażając sobie scenę. Jej siostra pije z tego kieliszka i pada martwa kilka minut później. Ale nie wiedziała, że ​​nie ma tylko jednego kieliszka.

Valeria odkryła całą grę w ten sposób i miała wszystko przygotowane. W kuchni zostawiła widoczną tylko jedną szklankę. Pozostałe ukryła w swoim pokoju, a w jednej z nich przygotowała kontratak. Napełniła ją sokiem pomarańczowym i ostrożnie dodała zawartość butelki z substancją, o której wspominała Vanessa, tą, która powodowała chwilowe wyłączenie symulujące śmierć. Z szaleńczym myśleniem obmyśliła plan. Kiedy Vanessa przyniesie jej kolację, będzie udawała, że ​​pije sok, który mu podała, ale w rzeczywistości będzie piła płyn ze szklanki, którą już schowała.

Valeria wiedziała, że ​​to ryzykowne, wiedziała, że ​​może się nie udać, ale wiedziała też, że konfrontacja z Vanessą twarzą w twarz w tej chwili byłaby jeszcze bardziej niebezpieczna. Wezwanie policji, ryzyko kłótni. Jej siostra była na tyle szalona, ​​żeby zabić ją na miejscu, bez chwili wahania. To koniec. Pomyślała. Oszukam ją. Udam, że nie żyję, a kiedy obudzę się w szpitalu, z dala od tego koszmaru, powiem jej wszystko, wszystko. I wyślę tę kobietę prosto do więzienia.

Spojrzała na swój brzuch i pogłaskała go czule. Wszystko będzie dobrze, kochanie. Mama cię ochroni, a ta wiedźma zapłaci za wszystko. I tak, tej pamiętnej nocy, nic nie poszło po jej myśli, absolutnie nic. Nie wiedziała, że ​​jej siostra Valeria już wszystko sobie przemyślała. Vanessa weszła do pokoju z tacą w dłoniach i najbardziej sztucznym uśmiechem, na jaki udało jej się zdobyć. Czas na obiad, manna.

Powiedziała z fałszywą czułością. Był tam sok, ten sam czerwony kieliszek ze złotymi zdobieniami, który zamówiła Valeria. W środku znajdowała się ekstremalnie wysoka dawka śmiertelnie niebezpiecznego cyjanku potasu. Valeria, zachowując spokój z nadludzkim wysiłkiem, wzięła kieliszek, ale gdy tylko jej siostra się rozproszyła, podmieniła go na inny, który stał pod łóżkiem. Wypiła jednym haustem płyn, który na chwilę zatrzymałby jej bicie serca. Vanessa, patrząc, jak powoli mdleje, leżąc na łóżku z powoli zamykającymi się oczami, uśmiechnęła się.

Mroczny, triumfalny uśmiech. Nareszcie spokój, wyszeptała, zanim wyszła z pokoju i udała się do swojego, gdzie położyła się spokojnie, gotowa udawać, że to wszystko wydarzyło się podczas jej snu. Ale los ma swoje plany. Eduardo, owładnięty przeczuciem, wrócił z podróży wcześniej niż planowano. Lot był wczesny, serce waliło mu jak młotem. Wrócił do domu wczesnym rankiem, w milczeniu. Wszedł do pokoju i ujrzał scenę, która go zniszczyła. Waleria, leżąca tam, nieruchoma, zimna. Waleria, krzyknął, biegnąc ku niej.

Miłość, nie, na miłość boską. Vanessa pojawiła się kilka sekund później, udając przekonującą rozpacz. Zakryła usta dłońmi, płakała i uklękła na podłodze. Nie, nie, ona. Była cała i zdrowa, kiedy zasnąłem. Zrozpaczony Eduardo natychmiast zadzwonił do szpitala. Poprosił o pomoc. Zażądał również wezwania policji sądowej. Zespół medyczny przybył szybko wraz z doświadczonym patologiem sądowym Camilo. Przeszukując pokój, pierwszym przedmiotem, który znaleźli, była szklanka, ta sama, którą Valeria celowo zostawiła pod łóżkiem, wciąż zawierająca ślady zatrutego soku.

Camilo uważnie przeanalizował zawartość, po czym spojrzał na Eduarda i pokręcił głową. „Jest w tym cyjanek, jestem prawie pewien. Będziemy potrzebować pełnej autopsji”. Plecy Vanessy zdrętwiały. Jej twarz zbladła. Słysząc słowo „autopsja”, zdała sobie sprawę, że los zaczyna się od niej odwracać. Eduardo, ogarnięty żalem i podejrzliwością, był w szoku. Czy to już koniec, czy została zamordowana? W kącie korytarza Pablo oblał się zimnym potem.

Opierając się o ścianę, szepnął do Vanessy. Dowiedzą się. Dowiedzą się wszystkiego. Pójdziemy do więzienia. Zamknij się, syknęła przez zęby. Zawsze znajdę wyjście. Zawsze. I wtedy wszystko wróciło do punktu wyjścia. W kostnicy Ricardo i Camilo przygotowywali się do sekcji zwłok ciężarnej kobiety. Ciało Valerii leżało na stole ze stali nierdzewnej. Ale zanim wykonano jakiekolwiek nacięcia, poruszyła się. Powoli otworzyła oczy.

Słaby dźwięk jej głosu wypełnił cichy pokój. Ratunku. Pomóż mi, moje dziecko. Ricardo był w szoku, ale zareagował szybko. Wziął szklankę wody, przytulił Valerię i pomógł jej usiąść. Camilo otworzył usta ze zdumienia. Kobieta żyła. Żyła już od kilku godzin. Valeria powoli odzyskiwała przytomność. Spojrzał na dwoje lekarzy i powiedział przez łzy: „Moja siostra, moja siostra próbowała mnie zabić. Proszę, pomóżcie mi”. Właśnie w tym momencie ktoś zapukał do drzwi kostnicy.

Camilo spojrzał na Ricarda i powiedział: „Zostań z nią, nie hałasuj, zaraz wracam”. Otworzył drzwi do drugiego pokoju i zamarł. Stała tam Vanessa. Lekarz nie mógł nie zauważyć. Wyglądała dokładnie jak kobieta na stole, ale bez brzucha, z rozpuszczonymi włosami i spojrzeniem, spojrzeniem, które przeszywało człowieka do szpiku kości. „Dobry wieczór, doktorze” – powiedziała, wchodząc pewnie. „Potrzebuję pańskiej pomocy”. Próbowała go uwieść, próbowała negocjować, oferowała pieniądze, władzę, a nawet własne ciało. Camilo, ze swoim doświadczeniem, nie zareagował.

Zachowywał neutralny wyraz twarzy, ale rękę miał już w kieszeni fartucha, nagrywając wszystko komórką. Tymczasem na sali sądowej Ricardo chwycił telefon i dyskretnie zadzwonił na policję. Vanessa, wierząc, że panuje nad sytuacją, podeszła do Camilo, dotknęła jego ramienia i obiecała mu niebo i ziemię. Wystarczy, że sprawisz, by raport zniknął, powiesz, że to zawał serca, rozumiesz? Musisz tylko wygrać, wygrać dużo pieniędzy i wygrać główną nagrodę, pokonać mnie.

Wtedy otworzyły się drzwi do drugiego pokoju i pojawiła się Valeria. Żywa. Vanessa natychmiast zbladła. Jej ręka zadrżała. Świat się zatrzymał. „Ty” – wyszeptała. Ricardo trzymał Valerię ostrożnie. Camilo uśmiechnął się. „Twoja siostra żyje” – powiedział. Vanessa próbowała improwizować. Pobiegła do siostry, a jej oczy napełniły się łzami. „Boże, żyjesz?”. Czułam, że muszę tu przyjść, że coś jest nie tak. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. Ale Valeria nie dała się nabrać.

Nie zbliżaj się do mnie, krzyknęła, cofając się. Słyszałam wszystko, Vanesso, każde słowo. Próbowałaś mnie zabić. Ty i Pablo, ale wykorzystałam przeciwko tobie twój własny plan. Vanessa zbladła jak ściana. Spojrzała na wszystkich, próbowała uciec, ale nie miała czasu. Eduardo pojawił się na korytarzu, jego oczy płonęły. Szedł za Vanessą, podejrzliwy wobec jej dziwnego zachowania. Podsłuchał znaczną część rozmowy z Camilo. Koniec, Vanesso. I w tym momencie przyjechała policja. Dwóch funkcjonariuszy mocno ją trzymało.

Vanessa szarpała się, krzyczała i rzucała obelgami. „Wszyscy za to zapłacicie”. Pablo również został aresztowany i schwytany, gdy próbował uciec z rezydencji z walizką pełną pieniędzy i sfałszowanych dokumentów. W kolejnych dniach sprawa rozeszła się po całym kraju. Historia siostry bliźniaczki, która z zazdrości próbowała zamordować własną, ciężarną siostrę, trafiła na pierwsze strony gazet. Vanessa została skazana. Dostała ponad 20 lat więzienia i nawet za kratkami nie okazała skruchy.

Tylko nienawiść, nienawiść z powodu przegranej. Pablo, jej wspólnik, również drogo zapłacił. Zdradzony przez Vanessę, próbował uniknąć winy, ale nagrania audio i zeznania były niepodważalne. Waleria natomiast przeżyła i rozkwitła. Kilka tygodni później urodziła pięknego, zdrowego i pełnego życia chłopca. Wraz z Eduardo, który nigdy jej nie opuścił, obiecała wychować ich dziecko z całą miłością świata.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Nie wiedziałem o tym!

Przewodnik krok po kroku dotyczący przygotowania środka Aby przygotować ten środek, zacznij od obrania i zetrzyj dwa średniej wielkości ziemniaki ...

Usuń odciski dzięki temu naturalnemu zabiegowi

Domowy rytuał na odciski, który warto wypróbować Chcesz spróbować? Oto jak przygotować ten niezwykle prosty domowy zabieg: Czego potrzebujesz: 1 ...

„Bezmięsne kotleciki z piekarnika – chrupiące, zdrowe i bez brudzenia rąk!”

Wskazówki dotyczące serwowania i przechowywania: Najlepsze na ciepło, podane z jogurtowym sosem czosnkowym, hummusem, ketchupem domowej roboty lub sosem tahini ...

Najlepsze Ciasto Cytrynowe – Przepis na Wilgotne i Aromatyczne Ciasto

Cytrynowo-makowe – Dodaj 2 łyżki maku do ciasta, aby uzyskać ciekawą teksturę. Bezmleczne – Zamień mleko na sok pomarańczowy lub ...

Leave a Comment