— No to czekamy na przybycie twoich… rodziców? — powiedziała Viktoria Lvovna, robiąc subtelną, ale znaczącą pauzę przed ostatnim słowem, jakby wymagało niemal ceremonialnego wymawiania.
— Tak, są już tutaj — odpowiedziałam spokojnie. — Najprawdopodobniej już podchodzą.
— Ciekawe będzie poznać ich bliżej — mruknął Leonid Semenovich, poprawiając krawat. — Mam nadzieję, że poradzą sobie z nakryciem stołu. W wiosce rzadko spotyka się noże do ryb.
Milczałam, wychodząc na chwilę z sali, by sprawdzić, czy wszystko jest gotowe na rozpoczęcie uroczystości.
Gdy ciężkie drzwi sali ponownie się otworzyły, by wpuścić nowych gości, ogólny szum głosów nie ucichł — tylko na chwilę przycichł, ustępując miejsca ciszy. To nie była cisza szoku ani niezręczności, lecz cisza mimowolnej uwagi.
Do sali weszli dwaj ludzie, których wewnętrzna godność i pewność siebie były odczuwalne jak fizyczna obecność.
Nie byli nieśmiali, nie szukali znajomych twarzy.
Szli spokojnym i pewnym krokiem.
Podchodząc do stołu z fotografiami naszego syna, zatrzymali się, by uważnie i czułe przyjrzeć się każdemu zdjęciu.
Mama pochyliła się, poprawiając ramkę z jednym z portretów, a jej twarz rozświetlił ciepły, jasny uśmiech. Dopiero wtedy zauważyła, że patrzymy na nią.
— Dzień dobry! — powiedziała, a w jej głosie brzmiała szczera ciepła nuta, pozbawiona przesadnej poufałości.
— Bardzo dziękujemy, że znaleźliście czas, by dzielić z nami radość tego dnia, urodzin naszego kochanego wnuka.
Viktoria Lvovna, trzymając kieliszek szampana, zatrzymała się w eleganckiej pozie, ale w jej oczach widać było prawdziwe zdziwienie.
Leonid Semenovich lekko otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły w gardle. Ich wyraz twarzy w tym momencie był naprawdę bezcenny.
Bo przed nimi nie stali „prości mieszkańcy wsi”, których zapewne sobie wyobrażali, ubrani w niemodne, praktyczne ubrania.
Nie, przed nimi stali ludzie, których wygląd, postawa i sposób bycia świadczyły o doskonałym guście i wewnętrznej kulturze.
Mama wyglądała tak elegancko i harmonijnie, że, znając jej styl od lat, nie mogłam się powstrzymać od podziwu.
A tata… zachowywał się z taką naturalną swobodą, jakby każdy dzień swojego życia spędzał w podobnych miejscach.
Spokojnie, z poczuciem własnej godności, bez cienia arogancji czy służalczości.
— Dzień dobry — w końcu zdołała powiedzieć Viktoria Lvovna, z nutką niepewności w głosie. — Wy… prosto z wioski?
— Tak, dokładnie stamtąd — odpowiedział tata, pewnie wyciągając rękę na powitanie.
— Z Zielonej Doliny. Mamy tam swoje gospodarstwo: zwierzęta, ogród i małe szklarnie. Staramy się być samowystarczalni.
— A-a… — przeciągnęła teściowa, ewidentnie szukając właściwych słów w niespodziewanej sytuacji.
— Dostarczamy też ekologiczne produkty do miasta — dodała mama, a jej uśmiech stał się jeszcze szerszy.
— Wszystko oficjalnie, z niezbędnymi dokumentami.
A z nowoczesnymi technologiami radzimy sobie znakomicie — korzystamy z internetu i pokazujemy nasze osiągnięcia w mediach społecznościowych.
Leonid Semenovich lekko się zakrztusił, popijając łyk ze swojego kieliszka.


Yo Make również polubił
Wystarczy 1 łyżeczka na każdy kwiatek, który masz w domu, a kwitnienie jest gwarantowane
Niemiecki Chleb w 5 Minut – Szybki i Smaczny Przepis na Domowy Wypiek!
Mój mąż i jego rodzina wyrzucili mnie i moje dziecko z domu, mówiąc: „Biedne pasożyty, jak możecie beze mnie przeżyć?” — Ale sprawiłam, że żałowali tego już rok później.
Najlepszy domowy nawóz do pelargonii: Obfite kwitnienie i zdrowy wzrost!