„Nie płacz, kochanie” – szepnął jej do ucha Kins z obrzydliwym uśmiechem. „Mam nadzieję, że w więzieniu będą cię traktować lepiej niż nas, albo każą ci sprzątać toalety. Daj mi teraz swój telefon.
„Będziesz żałować, że mnie dotknąłeś.”
„Twój telefon” – zadrwił Henkins, grzebiąc w SV, jakby to była jego własność.
„Co to jest? Cholerny rządowy iPhone. Człowieku, ten kraj poszedł na dno”.
Wyciągnął urządzenie, niczym ktoś szukający narkotyków w torebce, uniósł je i pomachał nim przed Reginą, jakby pokazywał jej trofeum.
„Kto ci to dał, czarna dziewczyno? Ukradłaś to, czy wzięłaś od jakiegoś żołnierza, ogrzewając mu łóżko?”
Sierżant Cole wydał z siebie szorstki śmiech, w jego głosie słychać było gorycz i nienawiść, którą przez lata gromadził i tłumił.
„Nie zdziwiłbym się, gdyby to było częścią eksperymentów wojskowych dotyczących inkluzji” – powiedział, zaciskając kajdanki jeszcze mocniej, aż zostawiły czerwone ślady.
„Teraz dają garnitury i tytuły każdej małpie. I spójrz, nawet uczą się poprawnie mówić.”
Regina przełknęła ślinę. Jej wzrok wbił się w rozgrzany asfalt. „Łamiesz protokoły federalne” – zdołała powiedzieć z napięciem w głosie.
„I myślisz, że mnie to obchodzi, małpo?” – zapytał Cole z krzywym uśmiechem. „Jedyne prawo, które się tu liczy, to moje. A pod moją opieką żadna czarna suka z majestatyczną miną nie będzie jeździć takim samochodem”.
Henkin wychylił się z drzwi pojazdu i otworzył schowek, wyrzucając dokumenty, uprawnienia i teczki, jakby to były śmieci.
I spójrz na to, Cole.
„Czy ona ma tajne dokumenty, czy to, co ona uważa za dokumenty? Ta suka naprawdę gra ważną rolę. Może powinniśmy zadzwonić do imigracji” – dodał Cole, znowu się śmiejąc – albo do kontroli zwierząt.
Regina nie mogła się ruszyć. Czuła pieczenie w nadgarstkach, żar parzący skórę, pognieciony mundur i te cholerne Henqiny, które przechodziły przez jej życie, jakby była bezwartościowa.
„Nie masz pojęcia, co robisz” – powtórzyła tym razem ciszej.
Henqin podszedł, objął jej twarz brudną, szorstką dłonią i zmusił ją, by na niego spojrzała.
„Wiem tylko, że spędzisz noc w celi dla kobiet, bez munduru, bez imienia i bez tej twarzy, która mówi: »Jestem warta więcej niż…«” Ty, bo tutaj jesteś nikim.
Cole zaczął czytać na głos fragment jednego ze znalezionych dokumentów – listu Departamentu Obrony zaadresowanego do MCAL.
„Słuchaj, Henkins, tu jest napisane: generał brygady Regina MC Cal. Aha. Wierzysz w to…”
„Tak, wierzę” – powiedziała w końcu, ledwo unosząc brodę. „A jeśli masz choć trochę rozumu, oddasz mi ten telefon. Natychmiast”.
Cole uderzył ją bez namysłu. Silny, szybki cios, który sprawił, że zatoczyła się, mimo że wciąż była skuta kajdankami. „Jeszcze jedna, czarna dziewczyno” – szepnął jej do ucha.
„Jeszcze jeden cios i przysięgam, że zapomnisz, kim byłaś”. Cios jej nie powalił, ale się zatoczyła.
Smak krwi wypełnił jej usta. Regina Mcal nic nie powiedziała, nie płakała, nie błagała, ale w środku coś zaczynało pękać i nie był to strach; to była jakaś cicha, ostra, chirurgiczna wściekłość.
„Teraz rozumiesz, jak to działa, generale” – warknął Cole, kucając do jej poziomu. „Nie jesteś tu w pieprzonym Pentagonie, jesteś na mojej autostradzie”.
„Moja kolej. Moje zasady”. Odwróciła głowę, patrząc na telefon komórkowy, który wciąż trzymała w dłoni. „Ten telefon to linia bezpośrednia. Jeśli zrobią cokolwiek innego, ten nonsens wszystko zepsuje”.
„Twój telefon!” krzyknął Henkins i rzucił nim o chodnik.
„Wiesz, co myślę?” – powiedział Cole, krzyżując ramiona i patrząc na nią z pogardą. „Chyba nawet nie jesteś w wojsku. Założę się, że kupiłaś ten mundur w internecie, jeden z tych kostiumów, które idioci noszą na Halloween. Co dalej?”
Mówisz nam, że jesteś astronautką albo prezydentem – dodał Henkins z chichotem, krążąc wokół niej. – Chociaż z takim tyłkiem może mogłabyś aspirować do bycia striptizerką w bazie wojskowej.
„Co o tym myślisz, Cole?” Cole podszedł do niej od tyłu i popchnął ją na kolana, wciąż mając skute ręce.
„Nie wywyższaj się, niewolniku. Spójrz na siebie klęczącego, zakrwawionego na ulicy, jak to już robiłeś”. Jesteś. Niczym.
Regina wzięła głęboki oddech. Nie płakała. Nie krzyczała. Jej twarz była twarda, ale oczy mówiły innym językiem.
Coś, co Nico Colleen i Henkins zrozumieli. To nie była prośba, to był wyrok.
Regina, wciąż klęcząca, wciąż krwawiąca, spojrzała Henkinsowi prosto w oczy i powiedziała spokojnym głosem: „Ostatnia szansa. Oddaj mi telefon. Nadal możesz to powstrzymać”.
Henkins splunął jej w twarz. Cole znów się uśmiechnął, ale jego śmiech nie miał już tego samego opanowania. Coś wymykało im się z rąk i jeszcze nie wiedzieli, jak bardzo. A Regina, wciąż nieruchoma, przełknęła ślinę. Poczuła ukłucie w twarz.
Regina podniosła wzrok, wpatrując się w Henkinsa, a potem w Cole’a. „Co się stało?” – zapytała ze spokojem, który nie pasował do jej stanu. „Boisz się, że jeden telefon pozbawi cię identyfikatora?” Cole prychnął, ale unikał jej wzroku. Henkins cofnął się o pół kroku, nieświadomie. Pragnąc, jakby wyczuł coś za jej słowami, coś większego od niego.
Wstała z trudem, kajdanki brzęczały jej za plecami. „Dajcie mi tylko minutę, tylko tę, cholerną minutę”.
„Jeśli myślisz, że jestem nikim, jeśli jesteś pewien, że noszę ten mundur z okazji akcji charytatywnej albo programu integracyjnego, to ona zrobiła krok naprzód”, jej wzrok utkwiony był niczym pocisk.
„To jaki problem w tym, żeby pozwolić mi wykonać telefon?”
„Czy ty nam grozisz?” Henkins prychnęła, ale w jej głosie nie słychać było już takiej pewności jak wcześniej.
„Daję ci szansę opuszczenia pociągu, zanim się wykolei” – odparła, nie podnosząc głosu.
„Bo jeśli wykręcę ten numer, to koniec. Nie tylko dla ciebie, dla twojego szefa, dla departamentu, dla tego powiatu”.
Cole próbował się roześmiać, ale warga mu drżała. „Nie dzwonisz do nikogo. Już rozwaliliśmy twoją małą zabawkę” – powiedział, kopiąc resztki telefonu. Ale nawet wtedy w jego głosie słychać było chrypkę.
Regina się uśmiechnęła. Ledwo gestem.
Młoda kobieta po dwudziestce, z kręconymi włosami i grubymi okularami, przebiegła przez ulicę z telefonem komórkowym w dłoni. Ściskała go mocno, jakby trzymała naładowany pistolet.
„Weź moje!” krzyknął bez lęku. „Proszę, dzwoń do kogo chcesz”.
„Hej, odwal się!” – krzyknął Cole, podchodząc do niej. „A ona jest generałem, ty dupku. Też służę i wiem, co to za mundur” – warknęła młoda kobieta, wciąż trzymając telefon.
Cole próbował ją powstrzymać, ale inny świadek, krzepki mężczyzna w czapce weterana, wkroczył i odepchnął go. „Dotknij jej, a przysięgam, że to wy będziecie potrzebować wsparcia” – powiedział sierżantowi przez zaciśnięte zęby.
Regina uniosła skute kajdankami ręce. Młoda kobieta podniosła telefon komórkowy do twarzy.
Odblokowana, ekran drżał jej między palcami. Regina szybko wybrała numer z pamięci.
Nie napisała „DIP”.
“Trzask.”
„Łączność obronna”.
„Przedstaw się.”
Głos po drugiej stronie był mechaniczny, sprawny, pewny siebie. Regina przełknęła ślinę.
Mówiła bezpośrednio do głośnika.
Generał brygady Regina MC Cal, kod 4481, Lima. Nielegalnie zatrzymana przez funkcjonariuszy Staff County. W pobliżu autostrady międzystanowej 95, zjazd 140, przed stacją benzynową Marconil.
Niszczysz własność federalną i zagrażasz bezpieczeństwu operacyjnemu. Szept zdumienia przebiegł przez tłum.
Cole zamarł.
Henkin zbladł. „Powtarzam, uzbrojeni funkcjonariusze, wrogie zachowanie. Możliwe profilowanie rasowe. Jednostka ratunkowa, priorytet alfa. Nadawanie pod przymusem. Powtarzam, priorytet alfa. Potwierdź współrzędne ogólne”. Odpowiedział najbardziej czujny głos. Regina ledwo zdołała powiedzieć: „GPS aktywny na uszkodzonym urządzeniu, wymagana triangulacja wizualna”. „Powtarzam, wrogość z FIR”. „Koniec” – krzyknął Henkins, odpychając telefon komórkowy. Urządzenie poleciało i upadło na chodnik, ale było za późno. Połączenie zostało odebrane i nie można go było zignorować. Ludzie wokół niego wybuchnęli krzykiem.
Niektórzy bili brawo, inni nagrywali. Cole cofnął się, przeklinając pod nosem. Henkins rozejrzał się dookoła jak osaczone zwierzę. A Regina… Regina tylko uniosła głowę, z rozciętą wargą, nieruchomym wzrokiem, zegar zaczął tykać. Cole i Henkins milczeli. Oboje wpatrywali się w autostradę, gdzie linia horyzontu wibrowała pod wpływem gorąca asfaltu. Coś w powietrzu zmieniło się od czasu rozmowy. „To nie była paranoja, to był protokół. Ten telefon był fałszywy” – mruknął Cole, bardziej oszukując samego siebie niż potwierdzając.
„To był teatr” – dodał Henkins, choć nie mógł już ukryć potu na karku ani drżenia palców. „Skuli mnie kajdankami bez powodu” – powiedziała stanowczo Regina, nie ruszając się z miejsca. „Bili mnie, obrażali i niszczyli mienie federalne. Wszystko to zostało nagrane na więcej niż jednym urządzeniu, ale nic z tego nie będzie miało znaczenia w ciągu najbliższych pięciu minut, bo nie mają pojęcia, co właśnie uwolnili”. Cole spojrzał na zegarek, a potem na radiowóz. Pomyślał o ucieczce.
Przez chwilę się nad tym zastanawiał, a potem, bez syren, bez zamieszania, nadjechały trzy nieoznakowane czarne pojazdy, hamując z chirurgiczną precyzją. Drzwi otworzyły się jednocześnie. Z pierwszego wysiadło dwóch mężczyzn. Wysocy, szarzy w garniturach, bez widocznych tablic rejestracyjnych, ale z miną kogoś, kto nie musi ich pokazywać. Jeden z nich spojrzał na Reginę. „Generał M. Secal”. „Tak”, odpowiedziała, unosząc brodę, a jej kajdanki lśniły w słońcu. „Czy może pan potwierdzić, że został pan do tego zmuszony?” „Tak.
Drugi agent szedł już w kierunku Henkinsa, wyciągając coś z wewnętrznej kieszeni. Małą odznakę ze złotą pieczęcią. Nie pokazał jej dłużej niż sekundę. Nie było potrzeby. Oficerze Henkins, pan i pański partner opuścicie teraz broń. Kim pan jest? Próbował ryknąć, ale głos zawiódł go na ostatniej sylabie. Federalna Agencja Ochrony. A ta kobieta, którą pan skuł kajdankami bez postawienia zarzutów, jest aktywnym członkiem strategicznego dowództwa Pentagonu. Cisza stała się śmiertelnie groźna.
Regina lekko przekręciła tułów, odsłaniając nadgarstki. „Zdejmij je natychmiast”. Jeden z agentów podszedł. Używając specjalnego narzędzia, zdjął kajdanki z głośnym kliknięciem. Regina upuściła je na podłogę, nawet na nie nie patrząc. Potarła poplamione metalem nadgarstki. Henkins uniósł ręce. „Powiedzieli nam, że pojazd jest podejrzany. Doskonale wiedziałeś, co robisz” – przerwał mu agent, rzucając gniewne spojrzenie. „A teraz będziesz stał bardzo, bardzo nieruchomo, dopóki nie przyjadą funkcjonariusze federalni”.
Cole próbował się cofnąć. Nie uderzyłem go, po prostu próbowaliśmy zweryfikować jego tożsamość. Regina odwróciła się do niego po raz pierwszy od telefonu. Teraz bez kajdanek, teraz z powrotem panując nad sytuacją. Zweryfikuj moją tożsamość. Powtórzyła z krótkim uśmiechem. Nazwałeś mnie małpą, niewolnicą i suką. Zakułeś mnie w kajdanki. Plujesz na mnie. To jest weryfikacja. Drugi funkcjonariusz podszedł do niej i podał jej tablet. Na ekranie pojawił się formularz z włączonymi opcjami. „Proszę pani, proszę rozpocząć procedurę dyscyplinarną w nagłych wypadkach”.
Chcesz złożyć formalną skargę? Natychmiast”. Regina spojrzała na Cole’a, a potem na Genenkinsa. „Jeszcze nie”. Obaj mężczyźni zamrugali zdezorientowani. Regina zacisnęła usta. „Chcę, żeby poczuli, jak to jest nie wiedzieć, kiedy dach im się na głowę zawali. Chcę, żeby dziś w nocy spali, zastanawiając się, czy jutro nadal będą w mundurach, czy będą sprzątać biurka w piwnicy z zapomnianych akt”. Cole przełknął ślinę. „Henkins nic nie mówił, ale tak” – dodała Regina, nie odrywając od nich wzroku.
Aktywować protokół. Agent stuknął w ekran. Czerwona ikona błysnęła i wraz z nią zaczął tykać zegar. Henkins ledwo stał na nogach. Cole zacisnął zęby, zaciskając szczękę, wiedząc, że kłótnia jest daremna. Każde jego słowo było kulą w jego własnej zawodowej trumnie. „Będzie pan tu przetrzymywany” – powiedział jeden z funkcjonariuszy tonem, który nie zachęcał do odpowiedzi. „Już jedzie jednostka z JG Sędziego Prokuratora Generalnego. Będzie pan miał prawo do reprezentacji prawnej, ale wstępne zarzuty zostaną panu odczytane w ciągu kilku najbliższych godzin”.
„Zarzuty” – mruknął Henkins niemal szeptem. „Wiem, jak szybko. Wszystko zostało nagrane” – odparł funkcjonariusz. „A twoje zachowanie wobec wysoko postawionego oficera, w mundurze i z odznaką Departamentu Obrony, już samo w sobie stanowi nadużycie władzy, dyskryminację rasową, zniszczenie mienia federalnego i napaść na żołnierza w czynnej służbie”. Regina skrzyżowała ramiona. Jej twarz wciąż była poplamiona krwią, a ślady po kajdankach były wyraźnie widoczne na skórze. Ale jej postawa była pewna.
Imponujące. „Nie muszę podnosić głosu” – powiedziała, nie patrząc na nikogo. „Bo mam rangę, mam dowody i mam cierpliwość. To, co was czeka, to nie kula, tylko powolny, publiczny upadek bez siatki bezpieczeństwa”. Jeden z funkcjonariuszy skinął głową. „Waszych przełożonych już powiadomiono. Kamery nasobne cywilów są gromadzone pod nadzorem”. Zezwolenie federalne. Dodatkowo, kamery nasobne, które oboje nosili, zostały aktywowane. Spojrzał zimno na Cole’a. „Dla was samych, a tego, co tam powiedziano, nie da się cofnąć”.
Cole przełknął ślinę. Spróbował ostatecznej obrony. „Po prostu postępowałem zgodnie z procedurą. Byłem zdezorientowany sytuacją”. Zdezorientowana, przerwała mu Regina, tym razem głosem, który w końcu lekko się załamał. „Pomyliłeś mnie z kim, Cole? Z? Z groźbą? Z kimś, kto nie zasługiwał na szacunek tylko ze względu na kolor skóry?” Henkin zamknął oczy, a Regina dodała: „Nie przyjechałam tu, żeby was zniszczyć. Sami to zrobiliście. Po prostu nacisnęłam przycisk”. Kilka minut później przyjechał kolejny pojazd federalny.
Dwóch agentów JG wysiadło. Przedstawili się, spisali nazwiska obu funkcjonariuszy i rozpoczęli procedurę na miejscu. Odznaki, broń służbowa i legitymacje Cole’a i Henkinsa zostały na miejscu odebrane. Jeden z agentów odczytał rozkaz, że funkcjonariusze zostali zawieszeni bez wynagrodzenia do czasu zakończenia śledztwa w sprawie wykroczenia, które może skutkować postawieniem federalnych zarzutów karnych. Cole po raz pierwszy spuścił głowę. Nic nie powiedział. Henkinsch oddychał szybko. Był blady, przybity. Regina w milczeniu patrzyła, jak prowadzono ich do samochodu federalnego, bez przemocy, bez kpin, jedynie z pustą godnością kogoś, kto zginął z własnej ręki.
Kiedy skończyli, jeden z agentów zwrócił się do Reginy. „Czy życzy pan sobie eskortę na czas transportu, generale?” Pokręciła głową. „Nie chcę prowadzić sama. Nic mi nie jest”. Agent skinął głową. „Upewnijmy się, że pański pojazd jest gotowy. Czy życzy pan sobie opinii lekarskiej?” „Dodatkowej opinii”. „Nie, tego mi trzeba”. Spojrzała bez emocji w stronę horyzontu. To już się zaczęło. I w styczniu 1995 roku, gdy słońce zaszło, a czarne pojazdy zniknęły, generał MC Cal został sam, wreszcie zaznał spokoju.


Yo Make również polubił
Sernik truskawkowy na zimno
Naprawdę dobre! Moja żona i ja zjedliśmy połowę wieczorem, a resztę na lunch następnego dnia!
Jak czyścić palniki kuchenki za pomocą tabletek do zmywarki
Podczas gdy mój mąż pracował, teść pokazał mi podłogę w łazience usłaną kafelkami, cementem i plastikową torbą.