Pan Harrison przeczytał to uważnie. „To daje Jaxowi pełną władzę nad wszystkim, co posiadasz. Mógłby sprzedać, przenieść, zastawić hipotekę, zaciągnąć pożyczki na twoje nazwisko. Podpisując, straciłbyś całkowitą kontrolę”.
Złość znów wezbrała. „A gdybym już to podpisał?”
„Bardzo trudno byłoby to odwrócić. Lata procesów sądowych, żadnych gwarancji”.
„A co z nieruchomościami, jeśli się rozwiedziemy?”
Uśmiechnął się, a w jego oczach pojawił się błysk dumy. „Wszystko, co odziedziczyłeś, jest twoją odrębną własnością. Jax nie dostanie nic. Absolutnie nic”.
„Chyba że dobrowolnie przeniosę aktywa” – mruknąłem. „Dokładnie. To ich jedyny legalny sposób”.
Położyłem wszystkie moje umowy najmu na jego biurku. „Jax zarządza moimi nieruchomościami od lat. Chcę wiedzieć, na co poszły te pieniądze”.
Dwie godziny później jego mina była ponura. „Ava, pieniądze z czynszu wpłynęły na konta osobiste Jaxa. Przywłaszcza sobie cały dochód”. Spodziewałam się tego, ale potwierdzenie i tak bolało. „I jest tego więcej. W jednym mieszkaniu nie ma dowodu zapłaty czynszu. Ktoś tam mieszka za darmo”.
„Madison” – stwierdziłem. „Jego kochanka”.
„Najprawdopodobniej” – skinął głową. „Co mam teraz zrobić?”
„Po pierwsze, nie podpisuj tego pełnomocnictwa. Po drugie, natychmiast odzyskaj kontrolę nad swoimi nieruchomościami. Po trzecie, zatrudnimy prywatnego detektywa”.
„Zatrudniamy detektywa” – zapewniłem. „Chcę mieć wszystko udokumentowane. Chcę dowodów. I chcę, żeby zniknęli z mojego życia”.
Uśmiechnął się smutnym, ale dumnym uśmiechem. „Twój ojciec byłby bardzo dumny”.
Działałem szybko i dyskretnie. Zatrudniłem zaufaną firmę zarządzającą nieruchomością, przyznając jej ograniczone uprawnienia, w przeciwieństwie do szerokiego pełnomocnictwa, którego domagał się Jax. Wszyscy najemcy zostali powiadomieni: czynsze miały teraz trafiać bezpośrednio do firmy, nowe umowy miały być podpisywane w ciągu tygodnia, w przeciwnym razie miała rozpocząć się eksmisja. Zainstalowałem też dyskretne kamery z dźwiękiem w całym budynku, podłączone do telefonu, aby zebrać więcej dowodów.
Jax wrócił 6 stycznia. Byłam w domu. „Jak było, kochanie? Jak minął Nowy Rok?” – zapytał, całując mnie w policzek, nieświadomy tego.
„Cicho. Sporo pracowałem” – skłamałem.
„Czy miałeś czas przejrzeć te dokumenty?”
„Och, tak. Kochanie, nie musisz się już o to martwić. Już sobie z tym poradziłem.”
Jego wyraz twarzy się zmienił. „Co masz na myśli?”
„Zatrudniłem firmę zarządzającą nieruchomościami. Możesz skupić się na handlu bez kłopotów z zarządzaniem czynszami.”
Cisza. „Ale lubię dbać o apartamenty”.
„Wiem, kochanie, ale zawsze mówisz, że potrzebujesz więcej czasu na analizę rynku. Teraz go masz.”
W jego oczach błysnęła panika. „Tak, podobało mi się” – wymusił. „To było po prostu trochę nagłe”.
„Kiedy coś postanawiam, szybko to realizuję”. Mruknął coś pod nosem i wyszedł z pokoju, chwytając telefon. Otworzyłam aplikację aparatu, włączyłam kamerę na patio i założyłam słuchawki. Krążył jak szalony, pisząc. Zadzwonił jego telefon.
„Uspokój się. Uspokój się” – powiedział nerwowo Jax, zerkając za siebie. „Zatrudniła firmę zarządzającą nieruchomościami. Nie, nic teraz nie mogę zrobić. Nie mam 3000 dolarów na czynsz. Madison, posłuchaj. Przez jakiś czas nie będę miał żadnych środków do życia”. Rozłączył się, wściekłość była wyczuwalna. Jego desperacja była widoczna.
Tego wieczoru przy kolacji wspomniałem mimochodem: „Dzwonił mój szef. Mam w ostatniej chwili wyjazd do Japonii, ważny projekt. Nie będzie mnie cały tydzień. Lot o 2:00 w nocy, wylatuję około 23:00”.
„W porządku” – powiedział zbyt szybko.
Po kolacji poszłam schować biżuterię do sejfu i zdałam sobie sprawę, że brakuje kilku elementów: perłowego naszyjnika mojej babci, diamentowych kolczyków, złotej bransoletki mojej mamy i jej naszyjnika z szafirami. Krew się we mnie zagotowała. Ukradł moje rodzinne wspomnienia. Zmieniłam kombinację w sejfie, zabezpieczyłam resztę biżuterii i wyszłam. Spakowałam walizkę, pożegnałam się z Jaxem i dyskretnie schowałam kluczyki do jego samochodu.
Pojechałem do hotelu, zarezerwowałem apartament i w końcu odetchnąłem. Byłem bezpieczny, panowałem nad sytuacją. Godzinę później zadzwonił telefon. „Wiesz, gdzie są kluczyki do mojego samochodu?” – zapytał Jax.
Udałam zdziwienie. „Nie wiem, kochanie, po co ci one o tej porze?”
„Dopiero zdałem sobie sprawę, że nie ma ich na konsoli”.
„Może wpadły za meble? Przyglądałeś się uważnie?”
Usłyszałem zirytowane westchnienie. „Zajrzę. Miłej podróży. Kocham cię”.
Rozłączyłam się i otworzyłam aplikację aparatu. Jax przeszukiwał dom, gorączkowo szukając. Po 15 minutach padł na kanapę, wyglądając na kompletnie pokonanego. Uśmiechnęłam się. Noc się jeszcze nie skończyła.
Pół godziny później telefon mnie powiadomił: wujek Charles, ciocia Carol i Madison weszli do kamienicy. Usiedli przy kuchennym stole. Jax wyglądał na zdruzgotanego. Ciocia Carol była wyraźnie zirytowana, a wujek Charles niecierpliwy. Włączyłem dźwięk.
„Wyjaśnij, co się dzieje” – zażądała ciocia Carol.
„Zatrudniła firmę zarządzającą nieruchomościami” – powiedział zmęczony Jax. „Czynsz idzie bezpośrednio do nich. Nie mam do nich dostępu”.
„A mieszkanie Madison?” zapytał wujek Charles.
„Ona też dostała wypowiedzenie. Nowa umowa albo eksmisja.”
Madison położyła rękę na brzuchu. „Jax, nie mam pieniędzy na czynsz”.
„Na razie musisz zostać z moimi rodzicami” – odpowiedział pokonany Jax.
„Rozwiązać to? Jak?” – warknął wujek Charles. „Lata planowania, a ty pozwoliłeś, żeby to się wymknęło!”
„Nie dałem sobie z tym spokoju!” – odparł Jax. „Nagle zrobiła się mądra”.
„Bo poganiałeś ją tym głupim pełnomocnictwem!” krzyknęła ciocia Carol. „Powinieneś był poczekać!”
„Więcej zaufania? Znam ją od urodzenia!”
„Oczywiście, to nie wystarczyło” – mruknął wujek Charles. Madison nerwowo bawiła się swoim naszyjnikiem, moim naszyjnikiem z szafirami.
„I co teraz?” zapytała słabo.
„Spróbuję ją przekonać do podpisania pełnomocnictwa” – westchnął Jax. „To jedyny sposób, żeby odzyskać kontrolę”.
„Co powiesz?” zapytał wujek Charles.
„Nie wiem. Muszę z nią porozmawiać, kiedy wróci z Japonii.”
Ciocia Carol pochyliła się do przodu. „Jax, posłuchaj. Nie opiekowaliśmy się tym dzieckiem przez te wszystkie lata, żeby skończyć z niczym! Nie znosiłam płaczu tego bachora o zmarłych rodzicach za darmo! Twój ojciec i ja złożyliśmy ofiarę”. Ścisnęło mnie w żołądku.
„Wiem, mamo” – powiedział zmęczony Jax.
„Wiesz? Naprawdę wiesz?” – dodał wujek Charles. „Ta firma powinna być nasza! Jej ojciec był chciwy. Zatrzymał wszystkie zyski, a potem umarł, zostawiając wszystko temu rozpieszczonemu dzieciakowi”.
Ciotka Carol kontynuowała: „Dorastała ze wszystkim. Harowaliśmy, obserwując ich luksusowe życie, które powinno być naszym”.
Wujek Charles skinął głową. „Dokładnie. Kiedy umarli, to była nasza szansa. Zdobyć jej zaufanie, być jej rodziną. Udało się. Pozwoliła nam mieszkać w swoim domu, zarządzać swoimi apartamentami, wyszła za ciebie. Wszystko było idealnie, dopóki tego nie zepsułeś!”
„Nic nie schrzaniłem!” Jax trzasnął w stół. „Plan był taki, żeby uzyskać pełnomocnictwo, przenieść wszystko, a potem rozwód. Ale ona nie podpisała.”
„Tak, zrobi to” – upierał się Jax.
„Skąd ta pewność?” – wątpił wujek Charles.
„Ja… myślę, że tak. Ufa mi.”
„Ufała ci ” – poprawiła ciocia Carol. „Po tym wszystkim wydaje się podejrzliwa”. Zapadła cisza. Nagrywałam każdą sekundę.
„A co z nami?” zapytała Madison. „Przegrałeś pieniądze w hazardzie!”
„Zwariowałeś?!”. Ciocia Carol prawie krzyknęła. „Jax, obiecałeś, że przestaniesz!”
„Nie wiedziałem, że zostanę odcięty od opłat czynszowych”.
„Jesteś idiotą!” powiedział wujek Charles. „Jak mamy zapłacić rachunki?”
„Naprawię to” – nalegał słabo Jax.
Madison zaczęła płakać. „Obiecałeś, że nie będę się martwić o pieniądze! Rzuciłam pracę, zostawiłam rodziców. Obiecałeś mi dobre życie, wszystko dla dziecka. Teraz nie masz nic!”
„Madison, proszę.”
„Nie!” Wstała. „Przez te wszystkie lata bycie tą drugą kobietą, po co? Żeby zajść w ciążę, być zależną od jałmużny rodziców!”
„Spokojnie” – powiedziała ciocia Carol. „Rozwiążemy to. Wszyscy na tym skorzystają. Ty, dziecko, wszyscy. Ale bądź cierpliwa”.
„Cierpliwy?” Madison się zaśmiała. „Jestem w czwartym miesiącu ciąży! Nie mam czasu na cierpliwość!”
„Powinnaś była o tym pomyśleć, zanim zaszłaś w ciążę” – odparła chłodno ciotka Carol. „Nigdy nie słyszałaś o antykoncepcji?”
Cisza. Wujek Charles w końcu ją przerwał. „Potrzebujemy nowego planu. Jeśli Ava nie podpisze dobrowolnie, zmusimy ją”.
„Jak ją zmusić?” zapytał Jax.
„Szantaż. Groźby. Coś, co nie pozostawia jej wyboru”.
„Szantaż czym? Ona nie ma nic do ukrycia.”
„Każdy coś ma” – mruknął wujek Charles. „Albo coś stworzymy. Podłożymy dowody” – dodała zamyślona ciocia Carol. „A potem zaproponujemy, że to naprawimy w zamian za podpis”.
Zrobiło mi się niedobrze. Planowali mnie wrobić. „To zbyt ryzykowne” – powiedział Jax.
„Bardziej ryzykowne niż utrata wszystkiego?” – odparł wujek Charles. Burza mózgów, każdy pomysł coraz bardziej absurdalny. Postanowili to przemyśleć. Wyruszyli o 3:00 nad ranem.
Wyłączyłam kamerę, ręce mi się trzęsły. To nie była zwykła niewierność ani oszustwo finansowe. To był spisek trwający dekadę, od śmierci moich rodziców. Każde dobre słowo, każda rodzinna chwila, były wykalkulowane. A ja w to wszystko wierzyłam.
O 7:00 rano zadzwoniłem do pana Harrisona. „Mam wszystko nagrane” – powiedziałem mu drżącym głosem. „Pełne zeznanie. Przyznali się do oszustwa, do planu szantażu”.
„Czy jesteś bezpieczny?” zapytał, będąc już w pełni przytomny.
„Tak, jestem w hotelu.”
„Prześlij mi nagrania i przyjdź do mojego biura dziś po południu. Kończymy to.”
O 14:00, w biurze pana Harrisona, ten już przeglądał nagrania. Jego twarz była ponura. „Ava, to o wiele gorsze, niż sobie wyobrażaliśmy. Ale też o wiele lepsze dla twojej sprawy. Detektyw zakończył śledztwo. Mamy konkretne dowody”. Pokazał mi swój laptop: czynsze przelewane na konto osobiste Jaxa przez pięć lat, wyciągi bankowe wskazujące na nadmierne hazardowanie. „Jax jest poważnym hazardzistą”. Nic dziwnego. „A te wycieczki na Maui były kłamstwem. Detektyw zdobył rejestry lotów i hoteli. Każdego roku, cała czwórka jeździła do luksusowego kurortu, wszyscy płacili z twoich dochodów z wynajmu”. Pokazał mi dokumenty, rezerwacje, wyciągi z kart kredytowych – wszystko na ich nazwiska, opłacane moimi pieniędzmi, co pokrywało się z datami ich „wizyt rodzinnych”. Podczas gdy ja pracowałam, oni imprezowali moimi pieniędzmi.
„Co teraz zrobimy?”
Odchylił się do tyłu z zimnym uśmiechem na twarzy. „Teraz legalnie je zniszczymy. Natychmiastowy rozwód z powodu cudzołóstwa i oszustwa. Jax nie dostanie nic. Eksmitujemy Charlesa i Carol. Wniesiemy pozew cywilny o przywłaszczenie, zarzut kradzieży biżuterii. Możemy nawet wnieść oskarżenie karne”.
„Zróbmy to” – powiedziałem bez wahania.
„Doskonale. Przygotuję wszystko do złożenia jutro rano.”
Spędziłem trzy dni w hotelu, monitorując apartament. Jax i Madison rozgościli się jak u siebie, ich rzeczy walały się wszędzie, a ich zdrada profanowała każdą przestrzeń. Trzeciego popołudnia, obserwując kolejną scenę, wpadł mi do głowy pomysł. Miałem dowody, ale chciałem zobaczyć jedną rzecz na własne oczy. Musiałem złapać Jaxa na gorącym uczynku i chciałem, żeby ciocia Carol i wujek Charles dowiedzieli się tego ode mnie.
Zaczekałem, aż się całkowicie odprężą, popijając wino na kanapie w salonie. Idealnie. Pojechałem do mojego mieszkania z bijącym sercem, mieszanką wściekłości i oczekiwanej satysfakcji. Otworzyłem drzwi.
Jax i Madison siedzieli na sofie, ona na jego kolanach w mojej jedwabnej koszuli nocnej, całując się namiętnie. Otwierające się drzwi ich zaskoczyły. Jax zbladł. „Ava!” krzyknął, odpychając Madison. „Ty… Japonio, nie powinnaś…”
Madison rzuciła się, żeby się osłonić. Stałam w drzwiach, milcząc, po prostu patrząc.
„Ava, proszę, pozwól mi wyjaśnić” – zaczął Jax. „To nie jest to, na co wygląda”.
„Chcę rozwodu”. Mój głos był bardziej stanowczy i spokojniejszy, niż się spodziewałam.
Zatrzymał się i zamrugał. „Co? Rozwód?”
„Zdradziłeś mnie w naszym mieszkaniu ze swoją byłą dziewczyną. Oczywiście, że chcę rozwodu”. Panika w jego oczach ustąpiła miejsca kalkulacji. „Avo, porozmawiajmy spokojnie” – zmienił ton na łagodniejszy.
„Nie ma o czym rozmawiać. Chcę, żebyście oboje natychmiast wynieśli się z mojego mieszkania.”
Madison wstała. „Przepraszam bardzo, Avo.”
„Zamknij się” – powiedziałem, nie patrząc na nią. „Nie jesteś mi winna przeprosin. Po prostu wynoś się z mojego domu”.
Jax zrobił krok naprzód, arogancja w jego oczach błyszczała. „Cóż, nie będziesz w stanie udowodnić niewierności. A nawet jeśli ci się uda, będziesz musiała płacić mi alimenty i oddać połowę swojego majątku, wliczając to mieszkanie. Powodzenia z rozwodem, Avo”.
Uśmiechnęłam się, delikatnie, szczerze. „Zobaczymy”. Wyszłam, ignorując jego telefony. W windzie mój uśmiech poszerzył się. Naprawdę myślał, że nie mam dowodów, że jestem na tyle głupia, by nie wiedzieć, że spadek to majątek osobisty.
W samochodzie zadzwoniłam do cioci Carol. Odebrała radośnie: „Avo, kochanie, jak było w Japonii?”
Pozwoliłam, by mój głos zadrżał. „Ciociu Carol, wróciłam wcześniej i przyłapałam Jaxa z inną kobietą”.
Cisza. „Co?” – powiedziała w końcu, a jej zaskoczenie było szczere. „Jak? Gdzie?”
„W naszym mieszkaniu” – odpowiedziałam, wstrzykując ból w głos. „Była tam. Byli razem. I jest w ciąży, ciociu Carol”.
„O mój Boże” – mruknęła.
„Nie wiem, co robić” – kontynuowałem łamiącym się głosem. „Jak on mógł to zrobić?”
„Avo, kochanie, gdzie jesteś?”
„W samochodzie w garażu. Nie mogę tam wrócić.”
„Chodź tu. Wróć do domu. Porozmawiamy. Naprawimy to.”
„Muszę zadzwonić do prawnika. Składam pozew o rozwód.”
„Ava, nie musisz być tak drastyczna.”
„Zdradził mnie, ciociu Carol” – przerwałam jej stanowczo. „W naszym mieszkaniu. Żadna rozmowa tego nie naprawi”.
„Masz rację” – powiedziała po chwili. „Masz absolutną rację. Zostaw to mnie. Porozmawiam z nim”. Rozłączyłem się z uśmiechem. Spektakl miał się zaraz zacząć.
Chwilę później zadzwonił telefon Jaxa. Jego matka. Odebrał, odsuwając telefon od ucha. Słyszałem, jak krzyczy przez kamerę. „Zgłupiałeś?! Jak mogłeś dać się jej złapać?!”.
„Mamo, uspokój się. Mogę ci to wyjaśnić?”
„Wyjaśnij co?! Lata planowania, a ty to wszystko psujesz, bo nie potrafisz się opanować!” Nigdy nie słyszałem, żeby tak krzyczała. Jej maska zniknęła.
„Naprawię to” – powiedział słabo Jax.
„Naprawić to?! Ona składa pozew o rozwód! Nie ma żadnych dowodów!”
„Przyłapała cię z ciężarną kochanką, idioto! Jakiego wyraźniejszego dowodu chcesz?!”. Głos wujka Charlesa wtrącił się, przejmująco spokojny. „Jesteś idiotą! Powierzyliśmy ci jedno zadanie: ożeń się z nią, zdobądź pełnomocnictwo. Nawet tego nie potrafiłeś zrobić!”
„Próbowałem. Nie chciała podpisać. Ale zmuszę ją, żeby wycofała rozwód” – błagał Jax.
„Jak?” zapytał wujek Charles. „Jakie argumenty masz?” Cisza. „Tak właśnie myślałem. Straciliśmy wszystko przez ciebie”.
„Ona i tak będzie musiała oddać mi połowę majątku” – argumentował Jax bez przekonania.
Ciotka Carol zaśmiała się gorzko. „Jesteś głupia. Jej spadek się nie dzieli. Zostaniesz z niczym, a do tego będziesz miała ciężarną kochankę na utrzymaniu! Wszystko zrujnowałaś!”
Jax opadł na sofę, z telefonem przy uchu i twarzą ukrytą w dłoniach. „Możesz tu przyjść? Potrzebujemy planu”.
„Nie” – powiedziała ciocia Carol beznamiętnie. „Sama wpakowałaś się w to bagno. Wydostań się stamtąd. Mam już dość”. Rozłączyła się.
Jax wpatrywał się w telefon. Madison próbowała podejść, ale ją odepchnął. „Musisz wyjść” – powiedział jej chłodno. „Teraz i nie wracaj”.
„Ale Jax, nie mam dokąd pójść!”
„To nie mój problem!” krzyknął. Patrzyłam, jak Madison wychodzi, płacząc. Jax był sam, chodził tam i z powrotem, pisał do mnie wiadomości, kasował je, pisał od nowa. „Ava, proszę, pozwól mi wyjaśnić. To był błąd. Czułem się samotny. Kocham cię. Czy możemy to naprawić?” Usunęłam je bez odpowiedzi. Wyłączyłam kamery. Faza pierwsza zakończona.
Następnego ranka pan Harrison przygotował wszystko. O 8:00 rano urzędnicy sądowi doręczyli dokumenty: jeden do kamienicy, drugi do mojego mieszkania. Zadzwonił mój telefon. Ciocia Carol. „Ava!” krzyknęła w panice. „Co to jest? Nakaz eksmisji? Wyrzucasz nas?!”.
„Tak” – odpowiedziałem.
„Ale dlaczego? Co my zrobiliśmy? Proszę, Avo, nie możesz tego zrobić! Nie mamy dokąd pójść!”
„To nie mój problem” – przerwałem jej, używając słów Jaxa skierowanych do Madison.
„Ale to przez Jaxa! Nie mamy z tym nic wspólnego!” O mało się nie roześmiała. „Oczywiście, że nie! Jesteśmy równie zaskoczeni! Ten idiota!”
„Ciociu Carol” – przerwałam jej zimnym głosem. „Wiem wszystko. O wyjazdach, które nie były na Maui, o przeniesionych czynszach, o planie, który miałaś po śmierci moich rodziców. Wiem wszystko”.
Cisza. „Więc tak” – kontynuowałem. „Masz 30 dni, żeby się wynieść z mojego domu i sugeruję, żebyś wykorzystał ten czas na znalezienie dobrego prawnika”. Rozłączyłem się.
Dwie minuty później zadzwonił Jax. „Ava, to poważna sprawa?” W jego głosie słychać było strach. „Rozwód, sprzeniewierzenie, kradzież. Pozywasz mnie?”
“Tak.”
„Ale nie masz dowodu, prawda?”
„Tak, mam. Kamery bezpieczeństwa w całym mieszkaniu, z systemem audio zainstalowanym kilka dni temu. Mam nagranie z tobą i Madison. Mam nagranie ze spotkania w kuchni, gdzie wszyscy się do wszystkiego przyznaliście. Mam dokumenty potwierdzające defraudację pieniędzy, fałszywe podróże, wszystko.”
Cisza. „Nagrałeś nas?” – wydusił w końcu.
„Nagrałem cię i przekazałem wszystko organom ścigania”.
„Ale to nielegalne! Nie można nagrywać ludzi bez ich zgody!”
„Tak, mogę, w moim własnym mieszkaniu, z moimi kamerami bezpieczeństwa. To całkowicie legalne”. Usłyszałem, jak ciężko oddycha.
„Ile chcesz?” zapytał. „Ile za wycofanie pozwów? 10 000 dolarów? 20 000 dolarów?”
Szczerze się roześmiałem. „Jax, naprawdę myślisz, że chcę pieniędzy? Mam pieniądze. Chcę sprawiedliwości i zwrotu mojego majątku”.
„Twoje aktywa nigdy nie były twoje”.
„Nie. I te 280 000 dolarów, które ukradłeś z czynszów, i moja biżuteria, którą ukradłeś, i lata kłamstw”.
„Oddam wszystko z odsetkami! Tylko odpuśćcie te pozwy!”
„Nie. Nie masz gdzie spać. Jak ci to oddasz?”
„Avo, proszę! To zniszczy mnie, moich rodziców. Nas wszystkich.”
„Powinnaś była pomyśleć o tym wcześniej. Robisz to z zemsty za to, że cię oszukałam? Już cię przeprosiłam”.
„Nie, Jax. Robię to, bo przez ponad dekadę planowałeś oszustwo przeciwko mnie. Bo wykorzystałeś śmierć moich rodziców, moją wrażliwość, moje zaufanie. Bo zasługujesz na to, żeby zapłacić za swoje zbrodnie”.
„Zbrodnie? Właśnie podjąłem złe decyzje dotyczące naszych pieniędzy”.
„Przywłaszczyłeś sobie pieniądze. Sfałszowałeś umowy. Ukradłeś biżuterię. Dopuściłeś się oszustwa. To są przestępstwa, Jax, i odpowiesz za nie”. Słyszałem, jak zaczyna płakać, z autentyczną desperacją. „Proszę” – błagał. „Stracę wszystko!”
„Witaj w klubie” – odpowiedziałem chłodno. „Też chciałeś mnie zostawić z niczym. Różnica jest taka, że byłem mądrzejszy i odkryłem to pierwszy”.
„Moi rodzice” – zaczął łamiącym się głosem. „Zabiją mnie za to, że na to pozwoliłem”.
„To nie mój problem.”
„Będą mnie obwiniać o wszystko, powiedzą, że pokrzyżowałem im plany!”
„A ty nie?” – przerwałam mu. „Byłeś głupi i nieostrożny. Dałeś się przyłapać z kochanką. A w Wigilię, kiedy ogłosiłeś ciążę Madison, kiedy twoi rodzice wznieśli toast za skradzione mienie. Byłeś tam?” – wyszeptał.
„Tak. Słyszałem i widziałem wszystko. Odszedłem, zanim ktokolwiek zauważył. Potrzebowałem czasu, Jax. Czasu na planowanie, na zebranie dowodów. Myślałeś, że będę wiecznie głupi, wiecznie ślepy. Pozwoliłem ci w to uwierzyć, podczas gdy ja się przygotowywałem.”
Cisza. „Więc od Bożego Narodzenia” – mruknął. „Wiedziałaś. Podróż do Japonii, aparaty fotograficzne – wszystko było zaplanowane”.
„Tak, ale sami się zniszczyliście. Chcę tylko, żebyście ponieśli konsekwencje”. Rozłączyłem się.
„Jak się czujesz?” zapytał pan Harrison.
„Wolny” – odpowiedziałem w końcu. „Czuję się wolny”.
Uśmiechnął się. „Twój ojciec byłby dumny”.
Dwa miesiące później rozwód został sfinalizowany. Jax nie miał nic na swoją obronę. Podpisał wszystko, drżąc. Byłem oficjalnie rozwiedziony, właścicielem wszystkiego, co do mnie należało. Następnie zapadł wyrok za przywłaszczenie: 280 000 dolarów do zwrotu plus zajęcie wynagrodzenia. Jax nigdy nie zarabiał na uczciwą pensję. „Sugeruję, żeby oskarżony znalazł sobie normalną pracę” – powiedział sucho prokurator. Kilka tygodni później Jax pracował jako kelner w kawiarni w Queens.
Wujek Charles i ciocia Carol mieli 30 dni na opuszczenie kamienicy. Ostatniego dnia zastałem ją zdewastowaną: połamane meble, dziury w ścianach, obraźliwe napisy namalowane sprayem. Zniszczyli wszystko. Wujek Charles spiorunował mnie wzrokiem. „Zadowolony?”
„Oczywiście, że nie. A te uszkodzenia?”
„Nie mamy dokąd pójść!” krzyknęła ciocia Carol. „Zabraliście wszystko!”
„Odzyskałem to, co zawsze należało do mnie. To wy udawaliście, że to wasze. Mój ojciec wykupił wasze udziały. Wy postanowiliście je spieniężyć. To nie jego wina, że poddaliście się zbyt wcześnie. I z pewnością to nie jest moje.”
„Będziesz tego żałować” – syknęła ciotka Carol.
„Nie będę” – powiedziałem. „Ale ty będziesz, każdego dnia”. Odszedłem.
Wyremontowałem kamienicę, a potem sprzedałem ją młodej parze. Mam nadzieję, że znajdą tam szczęście. Sprzedałem też mieszkanie, które dzieliłem z Jaxem. Nie mogłem się zmusić, żeby do niego wrócić. Zachowałem trzy odziedziczone mieszkania, pozwalając firmie zarządzającej nimi się zająć. Czynsz był więcej niż wystarczający, a pieniądze ze sprzedaży zostały zainwestowane.
Nadeszły wieści: Jax i Madison rozstali się. Nigdy mu nie wybaczyła, że ją wyrzucił. Pogodziła się z rodzicami, którzy powitali ją i dziecko na świecie. Jax został sam. Zerwał kontakty z rodzicami po ich gorzkich oskarżeniach. Charles i Carol nigdy nie poznali wnuka. Jax wynajął pokój w podłej dzielnicy, pracował w kawiarni, a po powrocie do domu zastał pusty pokój. Charles dorabiał na budowie, Carol pracowała za najniższą krajową. Rodzina, która tak starannie planowała swój związek, rozpadła się, a każdy obwiniał się nawzajem.
Trzy miesiące po rozwodzie opuściłam Manhattan i wyjechałam do Denver w Kolorado. Wystarczająco daleko, by zacząć od nowa, ale wystarczająco blisko, by nie było dramatycznie. Kupiłam mały, dwupokojowy dom, pomalowałam go na kolory, które mi się podobały, powiesiłam zdjęcia rodziców, zasadziłam róże i hortensje. Ogrodnictwo stało się moją rutyną, uspokajającą metaforą rozwoju.
Zaczęłam poznawać ludzi: mojego przyjaznego sąsiada, właściciela kawiarni, który znał moje zamówienie, grupę spacerową. Ludzie znali mnie jako Avę z Nowego Jorku, która kochała ogrodnictwo, a nie jako kobietę niemal zniszczoną przez swoją rzekomą rodzinę. Dobrze było być po prostu sobą.
Rzuciłam pracę na Manhattanie i teraz zdalnie konsultuję konkretne projekty. Podróżowałam: do Francji, Włoch, Japonii – tym razem naprawdę, poznając kultury, robiąc zdjęcia. Pan Harrison dzwoni co miesiąc, informując mnie o sprawach prawnych. „Jax znowu próbował odwołać się od zajęcia wynagrodzenia” – powiedział mi niedawno. „Odmówiono. Piąty raz”. Śmiejemy się. To on jest mi najbliższą osobą, jaką mam, a mimo to zachowuję bezpieczny dystans.
Minęły trzy lata. Budzę się w moim domu w Denver, robię kawę, siadam na werandzie, patrząc na mój piękny ogród. Nie byłam na poważnej randce. Jakiś miły facet próbował ostatnio trzymać mnie za rękę, ale instynktownie się odsunęłam. „Jeszcze nie jestem gotowa” – powiedziałam. Zrozumiał, ale przestał dzwonić. Nie winię go. Nikt nie chce czekać na kogoś, kto może nigdy nie być gotowy.
Może nigdy nie będę. Kiedy przez lata ślepo ufasz i odkrywasz, że to wszystko było kłamstwem, coś we mnie pęka. Teraz patrzę na wszystkich z ukosa, szukając podstępu, kłamstwa, ukrytego motywu. To wyczerpujące, samotne, ale daje mi poczucie bezpieczeństwa. Czasami zastanawiam się, czy uczciwie jest nosić tę traumę jak zbroję, ale potem przypominam sobie cenę, którą prawie zapłaciłem. Samotny, ale bezpieczny, a bezpieczeństwo jest warte więcej.
Bycie samotnym nie oznacza pustki. Wypełniam swoje życie książkami, podróżami, ogrodem, wybranymi przyjaciółmi, których trzymam na dystans. Dziś rano, pijąc kawę na werandzie, słuchając śpiewu ptaka, uświadomiłam sobie coś: jestem szczęśliwa. Nie życie jak z okładki magazynu, które sobie wyobrażałam, bez męża, bez dzieci. Ale szczęśliwa na swój sposób, na własnych zasadach.
Może kiedyś znów zaufam. A może nie. I nic się nie stanie, jeśli ten dzień nigdy nie nadejdzie, bo prawdziwym dziedzictwem, jakie zostawili mi rodzice, nie były pieniądze ani majątek. Była nim umiejętność ciągłego podnoszenia się, bez względu na to, ile razy upadnę. Nikt mi tego nie odbierze. Dopijam kawę, patrzę na kwiaty, czuję powiew wiatru i się uśmiecham. Dziś postanawiam iść naprzód. I to mi wystarczy.


Yo Make również polubił
Po powrocie z misji dowiedziałem się, że moi rodzice sprzedali moją ukochaną Corvette. Roześmiali się. Pokazałem im więc wycenę na 2,3 miliona dolarów i zadzwoniłem do mojego prawnika.
Kremowy i Pyszny Deser
Podczas kolacji wigilijnej mój tata warknął: „Wynoś się, płacenie rachunków nie czyni cię rodziną”. Mama szepnęła: „Po prostu zazdrościsz swojej siostrze”. Uśmiechnęłam się i pozwoliłam jej zapłacić 9600 dolarów. Następnego ranka — policja, łzy, chaos. Mój telefon rozświetlił się od panicznych telefonów…
Robię je trzy razy w tygodniu, uzależniające plastry budyniu.