W Toskanii romans się zmienił. Szczegóły bezpieczeństwa stały się „niepodlegające negocjacjom”. Moje rozmowy telefoniczne były „kontrolowane pod kątem bezpieczeństwa”. Starych przyjaciół „trudno było dopasować” do naszego kręgu. Każde ustępstwo wydawało się rozsądne w pojedynkę; razem splatały się w smycz. „Jesteś teraz Thorne” – mawiał Julian gładko jak jedwab. „Pozwól, że ja się tym zajmę”.
Oczekiwanie i wystawianie się na niebezpieczeństwo
Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, ogarnęła mnie radość – a potem niepokój. Pierwsze pytania Juliana nie dotyczyły mnie, tylko „spadkobiercy”. Mówił jak menedżer portfela: lekarze, protokoły bezpieczeństwa, dyskretne udogodnienia. Genevieve przejęła opiekę prenatalną pod opieką lekarza, który „znał rodzinę”. Nagle stałam się punktem programu z zadaniami do zrealizowania: dziecko wychowywane przez starannie dobraną nianię, korepetycje „od samego początku”, edukacja „odpowiednia do naszego dziedzictwa”. Kiedy nalegałam, żebym się zaangażowała, Genevieve poklepała mnie po dłoni. „Instynkt macierzyński jest cudowny, kochanie. Wiedza jest niezbędna”.
Rozmowa za drzwiami
W ósmym miesiącu szukałem ciszy w bibliotece – jedynym pomieszczeniu, które wciąż wydawało mi się moje. Przez uchylone drzwi gabinetu Juliana usłyszałem swoje imię.
„Sygnalizacja jest zaplanowana na dziesiąty” – powiedziała Genevieve energicznie jak na posiedzeniu zarządu. „Dr Marcus zapewnia mnie, że znieczulenie nie pozostawi żadnych śladów powikłań”.
„A co potem?” zapytał Julian.
„Ugoda wystarczy. Biorąc pod uwagę jej udokumentowaną depresję, opieka instytucjonalna będzie wydawać się humanitarna. Dziecko zostaje z nami. Tak jest czyściej”.
Zrobiło mi się zimno. Nie miałem w przeszłości depresji. Pisali mi taką.
Złamanie zaklęcia
Tej nocy patrzyłam, jak Julian otwiera sejf w swoim gabinecie – 15.06.2020, w dniu naszego ślubu. Następnego ranka, kiedy wychodził „na spotkania”, sama go otworzyłam. Dokumenty kryzysowe. Niezarejestrowany telefon. Gotówka. Kilka paszportów. Jeden – kanadyjski – zawierał moją twarz pod innym nazwiskiem: Anna Fischer. Zaplanował każdą burzę, oprócz tej, w której to ja wyjechałam pierwsza.
Połączenie, którego przysiągłem sobie nigdy nie wykonać
Pięć lat wcześniej wykreśliłam mojego ojca – Roberta Moreau, człowieka, którego praca zaprowadziła go w szare korytarze, o których nigdy nie rozmawiał. Nazywał mnie zbyt ufną. Ja nazywałam go paranoikiem. Teraz, siedząc na podłodze w przymierzalni pełnej haute couture, które wyglądały jak kostiumy, wykręciłam bezpieczny numer, który kazał mi zapamiętać i przysiągł nigdy nie używać.
Odebrał po drugim dzwonku. „To bezpieczna linia. Masz trzydzieści sekund”.
„Tato” – wyszeptałem. „To ja”.
Cisza między nami nie była pusta; była wypełniona wszystkimi słowami, których nigdy nie wypowiedzieliśmy. Potem jego głos zmienił się ze zranionego ojca na wyszkolonego profesjonalistę. „Opowiedz mi wszystko”.
Tak, powiedziałam mu każdy szczegół planu, mającego na celu uśpienie mnie, odizolowanie od świata zewnętrznego i uznanie mnie za niezdolnego do służby.
„Dobrze” – powiedział w końcu, a to słowo wydało mu się jak koło ratunkowe. „Ruszamy teraz. Northlight Air, Westchester. Prywatny czarter jutro o 7:00. Paszport, gotówka, nic do namierzenia. Zajmę się ochroną”.
Sześć dni skurczyło się do jednego
Udawałem, że śpię. O świcie powiedziałem personelowi, że potrzebuję spaceru dla pleców i dotarłem na drugi koniec terenu, gdzie czekał nieużywany sedan. Droga szumiała z przerażenia. W Northlight pokazałem paszport Anny; agent uśmiechnął się i machnął ręką, pozwalając mi przejechać. Freedom był lśniącym, białym odrzutowcem na płycie lotniska.
„Proszę pani” – podszedł ochroniarz z uprzejmym uśmiechem. „Rutynowa kontrola. Proszę podejść?”


Yo Make również polubił
Tradycyjne muffinki pączkowe
W wieku 60 lat obniżyłem ciśnienie krwi, cukrzycę i problemy z krążeniem
Ta kobieta jadła jedno awokado dziennie przez lata! Miesiąc później przydarzyło jej się to samo.
Babka tulipan