„To dotyczy twojego wujka, Giennadija Wiktorowicza Sokołowa.”
Vera instynktownie chwyciła telefon. Wujek Gena. Brat jej matki, z którym rodzina zerwała kontakty z powodu dawnego sporu.
Pamiętała tylko jego siwe wąsy i duże dłonie, które podawały jej konika na biegunach.
„Czy coś mu się…stało?” Odwróciła się w stronę witryny sklepowej, żeby Igor nie widział jej twarzy.
„Niestety, Giennadij Wiktorowicz zmarł dwa tygodnie temu. Choroba”. Jego głos złagodniał. „Musimy omówić pewne sprawy, które wymagają pańskiej osobistej obecności”. Czy mógłby pan przyjść do naszego biura?
Vera spojrzała przez ramię. Igor stał kilka kroków dalej, zaabsorbowany telefonem.
„Czy jutro o trzeciej będzie w porządku?” – zapytał cicho. „Proszę, podaj mi adres”.
Po rozmowie wróciła do Igora, który patrzył na nią z oczekiwaniem.
„Kto to był?” Skinął głową w stronę telefonu.
„Och” – Vera machnęła ręką – „zły numer. O czym rozmawiałyśmy?”
Szli dalej, ale Wiera była rozkojarzona. Wiadomości od wujka dały jej do myślenia, jak szybko wszystko może się zmienić. Następnego dnia powiedziała Igorowi, że idzie na spotkanie z klientem w sprawie portretu. W rzeczywistości siedziała w skórzanym fotelu w gabinecie prawnika, słuchając go i nie mogąc uwierzyć własnym uszom.
„Czterdzieści siedem milionów” – powtórzył Konowałow, podając jej teczkę z dokumentami. – „Plus mieszkanie w centrum i dom na wsi”.
Twój wujek był bardzo odnoszącym sukcesy inwestorem i nigdy nie założył rodziny. Jesteś jego jedynym spadkobiercą.
Wiera drżącymi rękami wzięła dokumenty. Kwota była niezrozumiała.
„Dobrze” – mogła tylko powiedzieć. „I… chciałabym na razie zachować to w tajemnicy”.
„Oczywiście” – zgodził się prawnik. „Poufność jest naszym priorytetem. A odziedziczysz wszystko dopiero za sześć miesięcy”.
Tego wieczoru rozmawiali z Igorem o zbliżającym się ślubie. Mówił o restauracji, gościach i miesiącu miodowym.
„A kiedy wrócimy, zaczniemy oszczędzać na dom”. Pogłaskał ją czule po nadgarstku.
„Mój mały artysta wkrótce zamieszka w prawdziwej rezydencji. Ale nie spieszmy się z dziećmi – najpierw musimy się zadomowić”.
Wiera milczała, patrząc na swoje dłonie. Dokumenty spadkowe wciąż leżały ukryte w jej pracowni, między płótnami. Wewnętrzny głos szeptał natarczywie: poczekaj, nie mów mu jeszcze, zobacz, jak się sprawy potoczą.
„Słyszysz mnie?” Igor pstryknął palcami przed jej twarzą. „Mówię o naszej przyszłości, a ty śnisz na jawie”.
„Przepraszam, myślałam o projekcie zaproszeń” – skłamała Vera z uśmiechem. „Zróbmy je w odcieniach niebieskiego, żeby pasowały do twoich oczu”.
Ślub był kameralny i przytulny, jak w domu. Zamiast sali bankietowej, odbyła się kawiarnia z panoramicznymi oknami.
Zamiast luksusowych bukietów, były obrazy namalowane przez Verę. Zamiast limuzyny, była taksówka z wesołym kierowcą, który grał jazz i opowiadał historie o swojej córce skrzypaczce.
Podczas gdy goście tańczyli, Wiera stała przy oknie, obserwując ślady deszczu na szybie. Dokumenty spadkowe pozostały nietknięte w jego gabinecie. Nawet dzisiaj nie odważyła się powiedzieć o tym Igorowi. Coś w jej sercu mówiło: poczekaj jeszcze trochę.
„O czym myślisz, żono?” Igor podszedł do niej od tyłu i mocno ją przytulił.
„Nie mogę uwierzyć, że jestem teraz twoją żoną” – zwróciła się do niego. „Brzmi to tak… oficjalnie”.
„Przyzwyczaj się” – uśmiechnął się Igor. „Wszystko będzie oficjalne. Rejestracja ślubu, rejestracja domu, rejestracja…”
„Dzieci?” Vera się zaśmiała.
Uśmiech Igora nieco przygasł.
„Nie spieszmy się. Najpierw się zadomowić.”
Wiera milczała. Ostatnio często wracał do tego tematu. „Zadomowić się” brzmiało dziwnie, jakby klęczeli. Tydzień po ślubie minął w obłoku miodu. Wprowadzili się do mieszkania Igora: większego, ale zimnego.
Wiera przyniosła swoje obrazy, ułożyła kwiaty, starała się stworzyć ciepło. Igor nie protestował, ale zawsze sobie przypominał:
„Zaoszczędzimy na dom, mniej będziemy wydawać na takie drobiazgi.”
W piątek ogłosił, że chce skrócić liczbę godzin dydaktycznych w szkole artystycznej.
„Chcę pracować nad wystawą indywidualną” – powiedziała Vera przy kolacji. „Nawet jeśli będę musiała trochę zacisnąć pasa”.
„Co masz na myśli mówiąc »zacisnąć«?” Igor odłożył widelec. „Będziesz zarabiał mniej?”
„Tymczasowo” – skinął głową. „Tylko kilka miesięcy. Pomyślałem, że teraz jest najlepszy moment, żeby skupić się na sztuce, póki nie mamy dzieci…”
Igor gwałtownie wstał od stołu.
„Słuchaj uważnie” – jego głos stał się zimny. „Wszystkie moje pieniądze są moje, a twoje są twoje.
Nie zamierzam nikogo wspierać. Jeśli czegoś chcesz, sam na to zapracuj.
Vera zamarła z otwartymi ustami. Słowa męża uderzyły ją jak policzek.
Yo Make również polubił
Ciasto truskawkowe pieczemy w piekarniku z 1 szklanką mąki przez 30 minut
Naturalny Sposób na Komary: Myśliwski Sekret do Skutecznej Ochrony w Lesie i na Wsi
Dlaczego drętwieją Ci ręce?
Domowe Mleko Skondensowane Bez Cukru – Tylko 3 Składniki!