„Wychodzę za mąż za twojego byłego. Więc, moja droga, czas, żebyś opuściła mieszkanie” – oznajmiła gospodyni. – Page 4 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

„Wychodzę za mąż za twojego byłego. Więc, moja droga, czas, żebyś opuściła mieszkanie” – oznajmiła gospodyni.

„Mamo, to jest Snezhana. Moja narzeczona” – odpowiedział syn, lekko marszcząc brwi.

„Jakież to wzruszające. Jednak moje zaproszenie było skierowane wyłącznie do ciebie” – powiedziała matka z niezadowoleniem. „Nie po to, by demonstrować chwilowe zauroczenie”.

Snezhana poczuła dreszcz wrogości.

„Może powinnam już iść?” – zasugerowała cicho dziewczyna.

„Nie” – warknął ostro Artem, patrząc na matkę i dodając z wyzwaniem: „Nie mam przed Snieżaną żadnych tajemnic. Ona i tak się dowie”.

„Rozumiem. No to zostaw to. Wkrótce ujrzysz całe piękno swojego wyboru” – zauważyła chłodno Walentyna Władimirowna, prześlizgując wzrokiem po Snieżanie, jakby oceniała tandetny przedmiot.

Powieki Snezhany zadrżały. Poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy.

„Więc, synu” – zaczęła Walentyna Władimirowna, poprawiając perłowy naszyjnik wyćwiczonym ruchem – „tematem naszej rozmowy jest mieszkanie. Twój… ambitny plan eksmisji Lidii”.

„Sprawa załatwiona” – powiedział Artem, odchylając się na krześle i starając się wyglądać na zrelaksowanego, ale napięcie było wyczuwalne w każdym mięśniu. „Nie ma o czym rozmawiać”.

„Mylisz się, moja droga” – odparła spokojnie. „Postanowienie jest wtedy, gdy wszystkie strony się zgadzają. A ja nie”.

„Potrzebuję tego mieszkania. Ożenię się ze Sneżaną i zamieszkamy tam” – nalegał mężczyzna, a jego głos stawał się coraz głośniejszy.

„Nie, nie zrobisz tego. I oto dlaczego” – Walentyna Władimirowna płynnie zwróciła się do Snieżany, a jej głos nabrał słodkiego, zjadliwego tonu. „Moja droga, może powinnaś zakryć uszy albo przypudrować nosek? W przeciwnym razie ryzykujesz, że usłyszysz coś, co może zrujnować twoją… naiwną radość”.

– Usiądź – powiedział Artem szorstko, kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny, jakby w geście posiadania.

„Zaoferowałam tylko, że zajmę się nerwami tego młodego stworzenia” – odparła matka z lekkim zdziwieniem w głosie, jakby jej dobroć nie została doceniona.

„Lidia się wyprowadzi” – wydyszał Artem, próbując opanować sytuację. „Już jej powiedziałem”.

„Chciałabym ci przypomnieć, młodzieńcze” – głos Walentyny Władimirowny stał się stalowy – „mieszkanie, w którym Lydia mieszka obecnie z moją wnuczką, jest prawnie moje. Tak samo jak to, w którym ja mieszkam”.

„Mamo, to tylko oszustwo! Formalności!” – zaprotestował syn. „Zarejestrowałem to na twoje nazwisko, bo…”

„Bo wolał unikać podatków. To jest sedno wszystkich twoich obecnych »problemów«” – przerwała Walentyna Władimirowna, robiąc w powietrzu cudzysłów zgrabnymi palcami. „A ty też kupiłeś mieszkanie Lidii. Przeniosłeś je na mnie, a potem, kiedy potrzebowałeś, poprosiłeś o zwrot. Ale podatki od darowizny? Zapomniałeś je zapłacić. Wygodne zapomnienie”.

„Mamo, nie wtrącaj się w moje finanse” – głos Artema stał się ostry. „To nie twoja sprawa”.

„Przypomnę ci, drogi synu” – powiedziała cicho, jakby wyświadczając mu przysługę – „że jestem jedynym założycielem waszych dwóch firm. Na papierze. Na tym samym papierze, który tak uwielbiasz ignorować, gdy jest ci niewygodnie”.

„Mamo, co się stało?” Oczy Artema rozszerzyły się w autentycznym zdumieniu. „To tylko formalność dla…”

„Sprawdziłam dokumenty. Dokładnie. Porównałam deklarowane dochody z rzeczywistymi przepływami pieniężnymi. Rozbieżność, Artemie” – pochyliła się – „jest co najmniej dwudziestokrotna. Dwudziestokrotna. To nie błąd księgowego. To system”.

„Liczyłeś?” Twarz Artema nagle zbladła.

„Jako założycielka mam pełny dostęp do całego systemu księgowego. Widzę, gdzie idą pieniądze. Nie tyle sama skala mnie zaskakuje” – pokręciła głową z miną rozczarowanego mentora – „co bezczelność, z jaką podrabiasz moje podpisy na poleceniach zapłaty. Dość niezdarnie, swoją drogą”.

„To, że jesteś założycielką, to jedna wielka bzdura…” zaczął, ale kobieta nie wytrzymała i uderzyła dłonią w stół tak mocno, że naczynia zadrżały.

„Zamknij się!” – rozległ się jej głos, szorstki jak bicz. „Jeszcze jedno słowo o „fikcji” i jesteś zwolniony. Od dziś. Rozumiesz? Nie „fikcja”, ale całkiem realne.”

„Co?!” Twarz Artema zrobiła się fioletowa, żyły na szyi nabrzmiały, a Snieżana skuliła się i zbladła jeszcze bardziej.

„Moje firmy cię żywią. Znam twoje prawdziwe dochody i skromną kwotę, którą płacisz Lydii na utrzymanie mojej wnuczki. Moja propozycja” – wymawiała każde słowo – „jest najprostsza, jak to możliwe: natychmiast przekażesz to mieszkanie Lydii. A od przyszłego miesiąca czterokrotnie zwiększ alimenty. Prawdziwe alimenty, proporcjonalne do twoich rzeczywistych dochodów. W przeciwnym razie…”

„A w przeciwnym razie co?” – zapytał syn ze złością przez zaciśnięte zęby.

„Pierwsza opcja” – odpowiedziała Walentyna Władimirowna z lodowatym spokojem – „jest taka, że ​​ja, jako jedyny założyciel, zwolnię cię bez odprawy. Ze wszystkimi konsekwencjami dla twojego wizerunku i historii kredytowej. Druga opcja to wysłanie pliku dokumentów zawierających twoje „dzieła” do urzędu skarbowego i na policję. Wybierz. Masz… czas do jutra”.

Artem odchylił się na krześle. Nagle uświadomił sobie całą głębię pułapki, w którą sam się zastawił, licząc na wieczną pobłażliwość matki. Matka nigdy wcześniej nie sprzeciwiała mu się otwarcie, wolała raczej dawać do zrozumienia.

„Artemie” – mruknęła Snieżana drżącym, niemal niesłyszalnym głosem.

„Zamknij się” – powiedział sucho i odsunął się.

Walentyna Władimirowna niespiesznie wyjęła z torebki złożoną teczkę, położyła ją na stole i przykryła dłonią, jednocześnie stukając czerwonymi paznokciami o tekturę.

„Jest tu wystarczająco dużo informacji, aby właściwe władze wykazały się jak największym zainteresowaniem tobą” – powiedziała, patrząc synowi prosto w oczy.

Spojrzenie Artema zamgliło się, tracąc wszelki sens. Zdrada? Ze strony własnej matki? Takiego scenariusza nie brał pod uwagę.

Kobieta odłożyła teczkę i wstała.

„Dziękuję za wizytę, Artemie” – powiedziała uprzejmie, jakby na zakończenie spotkania biznesowego. „I… powodzenia z nieruchomościami”.

Odeszła spokojnie.

Minęło kilka dni. Walentyna Władimirowna, z przyzwyczajenia, podeszła do znajomych drzwi. Zadzwoniła dzwonkiem. Z głębi mieszkania dobiegł radosny okrzyk wnuczki.

„Kochanie!” Na ustach kobiety mimowolnie pojawił się uśmiech.

Drzwi otworzyła jej synowa, Lydia. Miała zmęczoną twarz, ale próbowała się uśmiechnąć, wpuszczając teściową.

“Kobieto! Kobieto! Kobieto!” Dziewczynka o złotych lokach rzuciła się na szyję Walentyny Władimirowny niczym huragan.

„Kochanie, kochanie!” Walentyna Władimirowna wzięła Elsę w ramiona i pocałowała ją, wdychając słodki, czysty zapach jej dziecięcych włosów. „Och, wyrosłaś, prawdziwa bohaterka!”

„Chodźmy na spacer, Babciu?” zaproponowała Elsa, wyrywając się z jej objęć.

„Oczywiście! Właśnie dlatego przyjechałam” – potwierdziła babcia. „Ale najpierw musisz się ubrać stosownie do pogody, a nie tak jak wczoraj – w sukienkę, gdy wiatr cię poniesie”.

„Tak! Tak! Tak!” krzyknęła głośno dziewczyna i, padając na podłogę, pobiegła do przedpokoju.

Walentyna Władimirowna zwróciła się do Lidii. Jej uważne spojrzenie natychmiast dostrzegło głębokie cienie pod oczami synowej i jej nienaturalną bladość.

„No i co, Lidoczka? Czujesz się lepiej, czy nadal jesteś w trybie „przetrwania poniedziałku”?” – zapytała cicho, ale z nutą ironii.

„To jest okropne” – odpowiedziała, rozkładając ramiona w geście bezradności. „Szczerze mówiąc, to bliżej dna Rowu Mariańskiego”.

„Wow” – powiedziała teściowa, idąc za Lydią do salonu. Widok był przygnębiający. Prawie wszystkie szafy były puste, pudła i torby piętrzyły się pod ścianami, a na podłodze walały się chaotyczne sterty rzeczy. Zakurzone snopy światła wpadające przez szpary w zasłonach tylko podkreślały skalę zniszczeń. „Ależ to wspaniałe! Mam nadzieję, że to nie zbiór pustych nadziei na szczęśliwe życie rodzinne? Spodziewałam się chaosu, oczywiście, ale nie aż takiego”.

„Sama jestem w szoku” – westchnęła Lydia, przecierając dłonią czoło. „To tak, jakbym nie mieszkała tu od siedmiu lat, a tylko gromadziła graty do muzeum absurdu. Każdy kąt świadczy o czyjejś głupocie”.

„Czyj to nonsens?” – zapytała Walentyna Władimirowna spokojnym głosem, który jednak wyraźnie sugerował podtekst.

„Och, nie zmuszaj mnie do mówienia tego, co oczywiste” – Lydia machnęła ręką. „Ale dobrze, że to zrozumiałam? Nawet nie wiem. Czuję się jak Syzyf, tylko że tym kamieniem są jego stare więzy i moje złudzenia”.

„Syzyf, moja droga, przynajmniej wiedział, o co mu chodzi” – zauważyła sucho teściowa. „Robisz miejsce na coś nowego. A przynajmniej na powietrze. To jest osiągnięcie”.

„Teraz ubiorę Elsę, pewnie już włożyła buty na ręce” – zaniepokoiła się Lydia, kierując się w stronę korytarza.

„Chwileczkę, Lido” – przerwała jej delikatnie, ale stanowczo Walentyna Władimirowna. Otworzyła elegancką torebkę i wyjęła starannie złożone kartki papieru. „Weź to. Myślę, że czas, żebyś to zobaczyła. Żeby iluzje w końcu rozwiały się i ustąpiły miejsca zdrowemu rozsądkowi”.

Przekazała dokumenty synowej i poszła pomóc wnuczce, zostawiając Lydię samą z papierami.

Lydia machinalnie podniosła kartki. Początkowo jej wzrok prześlizgnął się po tekście, nic nie rozumiejąc. Potem zatrzymał się. Przeczytała go ponownie. Krew odpłynęła jej z twarzy. Palce zacisnęły się na papierze tak mocno, że się zgniótł. Łzy spływały jej po policzkach, mimo że starała się je powstrzymać. Bezszelestnie, jak we śnie, podeszła do teściowej, która właśnie zapinała Elsie kurtkę. Przytuliła ją mocno, przyciskając jej twarz do ramienia i wyszeptała łamiącym się głosem:

– Mamo… Dziękuję… Dziękuję bardzo… Ja… Nie wiedziałam… Byłam ślepa…

„Mamo?” Elsa ze zdziwieniem uniosła swoje duże brązowe oczy, patrząc z matki na babcię. „Babciu… mamo?”

„Tak, moja mądra dziewczyno” – odpowiedziała Lydia, ocierając łzy grzbietem dłoni i mocniej przytulając teściową. „Babcia to też matka. Najbardziej niezawodna”.

„Nie pozwolę nikomu skrzywdzić mojej wnuczki” – powiedziała cicho, ale bardzo wyraźnie Walentyna Władimirowna, delikatnie głaszcząc synową po plecach. „A zwłaszcza jej matkę. Nikt nie ma prawa rujnować wam życia swoją podłością. Te dokumenty to tylko dowód. Teraz jesteście uzbrojone”.

„Dziękuję” – Lydia wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić. „Po prostu… dziękuję. Za wszystko”.

„Czy ekipa wyzwoleńcza jest gotowa do drogi?” – zapytała radośnie Walentyna Władimirowna, przełamując napiętą atmosferę. „Słońce świeci, wieje rześki wiatr – idealne warunki na strategiczny spacer i taktyczne lody?”

Elsa natychmiast krzyknęła:

– Hura! Lody!

Lydia skinęła głową, uśmiechając się przez łzy. Podeszła do jednego z pudeł, otworzyła je i wyciągnęła sfatygowanego, ale nieskazitelnego pluszowego misia – wiernego przyjaciela Elsy, który przetrwał wszystkie burze. Patrząc na niego, nagle powiedziała z gorzko-słodkim uśmiechem:

„Wiesz, mamo, ten miś to jedyny „mężczyzna” w domu, który nigdy mnie nie zdradził ani nie okłamał. Niezawodny, pluszowy dżentelmen”.

„Cenny atut” – odparła Walentyna Władimirowna z nutą sarkazmu. „Trzymaj go mocniej. Doświadczenie pokazuje, że lojalność pluszowego zwierzaka jest cenniejsza niż lojalność niektórych ludzi”.

Lydia położyła misia na pustej półce. Promień słońca przebił się przez tiul i padł prosto na jego życzliwą twarz, oświetlając ją, jakby podkreślając: oto jest – symbol prawdziwego, szczerego ciepła.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Sernik na kruchym kakaowym spodzie

3 białka skórka z 1 pomarańczy 2 łyżki mąki ziemniaczanej 0,5 szkl. cukru (szkl. 200ml) 50 g masła 1 kg ...

Czy woda gazowana jest dobra dla zdrowia? Korzyści i mity, które warto znać

4. Poprawa profilu lipidowego Niektóre badania sugerują, że picie wody gazowanej   może nieznacznie zmniejszyć wchłanianie tłuszczów   w jelitach, co może być korzystne ...

Fajne domowe sekrety, o których nawet nie wiedziałeś!

Przywróć sprężynę w szczypcach: Jeśli sprężyna w szczypcach wewnątrz uchwytów jest zepsuta lub jej brakuje, możesz improwizować, używając kołka z ...

Gravlax z Łososia w Stylu Skandynawskim z Koperkiem i Jagodami: Elegancka Przekąska o Niepowtarzalnym Smaku

Instrukcje: Przygotowanie mieszanki soli: W misce wymieszaj grubą sól, cukier i czarny pieprz, aż do uzyskania jednolitej mieszanki. Ta kombinacja ...

Leave a Comment