I jego sprawiedliwość. Ale dlaczego nikt się o tym nie dowiedział? Dlaczego po jego śmierci wszedł w życie kolejny testament? Bo go ukryliśmy, powiedział Nikołaj. Oryginał pozostał u notariusza, z zastrzeżeniem, że ma go przechowywać do odwołania.
Ten notariusz był już bardzo stary; zmarł rok po Siergieju. Tatiana dbała o to, by jego archiwum trafiło w odpowiednie ręce i było odpowiednio obsługiwane. Zawsze była czujna i wszystko sprawdzała.
Zniszczyła oryginał. Była pewna, że zniszczyła wszystko. Olga poczuła przypływ nadziei.
Światło, które właśnie zabłysło, znowu zgasło. Wszystko stracone. Dokument zniknął.
Nikołaj spojrzał na nią długim, ciężkim wzrokiem. Oryginał zniknął. Wstał powoli, podszedł do starego kredensu, przeszukał jego wnętrze i wrócił.
Położył na stole pożółkłą, złożoną kartkę papieru. Ale ja byłem oficjalnym świadkiem podpisania. I zgodnie z prawem miałem prawo do kopii.
Siergiej nalegał, żebym to wziął. Powiedział: „Uważaj na to, Nikołaju. Jeśli coś mi się stanie, pewnego dnia stanie się to bronią w rękach mojej córki”.
Rozłożył kartkę. Była to poświadczona notarialnie kopia, podpisana przez Siergieja Iwanowa.
Z podpisem notariusza. Z podpisem świadka, Nikołaja Sidorowa. I z niebieską pieczęcią.
„Dbałem o jej bezpieczeństwo przez te wszystkie lata” – powiedział Nikołaj drżącym głosem. „Bałem się. Bałem się mojej siostry, bałem się jej zemsty”.
Przekonywałam samą siebie, że tak będzie spokojniej. Że nie ma potrzeby rozdrapywać przeszłości. Cierpiałam, Olgo.
Każdej nocy widziałem oczy Siergieja. Błagał mnie, ale milczałem. Byłem tchórzem.
Ale teraz nie mogę już dłużej milczeć. Olga wyszła z mieszkania Mikołaja, mocno ściskając torbę przy piersi. Wewnątrz, w osobnej kieszeni, leżały dwa skarby: plik listów i złożona kopia testamentu.
Powietrze na zewnątrz wydawało się inne. Lżejsze. Świeższe.
Po raz pierwszy od dawna odetchnęła głęboko. To już nie był tylko bunt upokorzonej kobiety. To była walka o spadek.
O należny jej spadek. Miała coś więcej niż tylko emocje i podejrzenia. Miała dokumenty.
I miała świadka. Żywego świadka. Gotowego do przemówienia.
Brat jej arcywroga. Natychmiast spotkała się z Sokołowem. Kiedy położyła przed nim na stole listy i kopię testamentu, oniemiał.
Długo studiował dokumenty, wpatrując się w każdy list, każdy podpis. „Jeśli to prawda, a twój nowy wujek jest gotów potwierdzić wszystko w sądzie…” Pokręcił głową, a jego oczy zabłysły.
„Olga, rozumiesz, o co chodzi? To nie jest zwykły skandal. To trzęsienie ziemi. Nie tylko odzyskasz swoje imię.
Zabierzesz im wszystko. Ale taka walka wymagała czegoś więcej niż tylko dziennikarza. Wymagała gladiatora.
„Legalny gladiator. Mam takiego człowieka” – powiedział Sokołow. „Nazywa się Władimir Aleksandrowicz Iwanow”.
Najlepszy prawnik spadkowy w branży. Drogi jak żeliwny most, ale wart swojej ceny. Uwielbia takie sprawy.
Sprawy, które pachną wielkimi pieniędzmi i wielką niesprawiedliwością. Zadzwonię do niego. Powiem mu, że mamy do czynienia ze sprawą jego życia.
Spotkanie z Iwanowem odbyło się następnego dnia w jego biurze. Biuro, położone w samym sercu Kijowa, odpowiadało jego reputacji, z panoramicznymi oknami, drogimi meblami i przytłaczającą atmosferą władzy i pewności siebie. Sam Iwanow był mężczyzną około 50-letnim, o twardym, przenikliwym spojrzeniu i drapieżnej postawie.
Nie tracił czasu na uprzejmości. Olga, Sokołow i Nikołaj, którego Olga namówiła, żeby poszedł z nią, usiedli naprzeciwko niego. Iwanow, milczący i bez wyrazu, studiował wszystkie dokumenty, które Olga rozłożyła na jego biurku: kopię testamentu, listy, a nawet stare plany daczy.
Następnie przesłuchiwał Nikołaja przez prawie godzinę. Zadawał krótkie, precyzyjne pytania, sprawdzając jego odpowiedzi z datami w listach i dokumentach. Nikołaj pozostał nieugięty.
Ta decyzja zdawała się uwolnić go od lat strachu. Mówił spokojnie i pewnie.
Kiedy przesłuchanie dobiegło końca, Iwanow odchylił się na krześle.
„No więc” – powiedział i były to pierwsze słowa, jakie wypowiedział od godziny. „Obraz jest jasny. Mamy poświadczoną notarialnie kopię testamentu.
Mamy żyjącego świadka, którego podpis widnieje na tym dokumencie. Mamy listy potwierdzające intencje testatora i wyjaśniające motywy jego działań. Mamy też pozwaną, Tatianę Pietrowną Iwanową, która ewidentnie zataiła istnienie drugiego testamentu i odziedziczyła spadek na podstawie poprzedniego, nieważnego dokumentu.
Zatrzymał się, patrząc na Olgę. „Tę sprawę da się wygrać. Będzie głośno, brudno i długo.
„Będą walczyć jak dzikie zwierzęta. Będą próbować zniszczyć ciebie, Nikołaju Pietrowiczu, nas wszystkich. Jesteś na to gotowy?” „Jestem gotowa” – powiedziała stanowczo Olga.
Nikołaj skinął głową w milczeniu. „Dobrze” – powiedział Iwanow, a na jego ustach pojawił się cień uśmiechu.
„No to zaczynajmy wojnę”. Pierwszy ruch Iwanowa był obliczony na maksymalny rozgłos. Nie wysłał dokumentów pocztą.
Wybrał odpowiedni moment. Tydzień później w najdroższej restauracji w Kijowie odbywała się doroczna kolacja charytatywna, sponsorowana przez Tatianę. Było to najważniejsze wydarzenie towarzyskie roku.
Elita miasta zebrała się tam, by zademonstrować swoją hojność i elegancję. Tatiana była w swoim żywiole; była królową balu. W kulminacyjnym momencie wydarzenia, gdy burmistrz wygłaszał mowę pochwalną na cześć Tatiany i jej działalności charytatywnej, do sali weszło dwóch mężczyzn.
Asystent Iwanowa, ubrany w formalny garnitur, i komornik w mundurze przeszli bezszelestnie przez salę sądową, prosto do głównego stołu, przy którym siedziała Tatiana. Wśród błysków fleszy reporterów i całkowitej ciszy oszołomionej sali sądowej, asystent adwokata podał Tatianie gruby pakiet dokumentów.
„Tatiana Pietrowna Iwanowa” – powiedział głośno i wyraźnie. „Proszę przyjąć oficjalne powództwo kwestionujące spadek po zmarłym Siergieju Maksimowiczu Iwanowie”. Na sali sądowej zapadła martwa cisza.
Czyjś widelec upadł. Twarz Tatiany zamarła, zmieniając się w śnieżnobiałą maskę. Wpatrywała się w paczkę dokumentów, jakby to był żywy wąż.
Dmitrij, siedzący obok niego, zbladł i opadł na krzesło. Wiadomość wstrząsnęła Kijowem. Była o wiele bardziej wybuchowa niż skandal z Pietrowem.
Dziedzictwo Iwanów. Synowa, ta sama, którą Tatiana oskarżyła o szaleństwo i wyrzuciła z domu, kwestionuje spadek. Gazety i serwisy informacyjne oszalały.
Sokołow, jako główny sponsor medialny, dolał oliwy do ognia, publikując anonimowe przecieki o tajemniczym drugim testamencie i świadku rodziny. W Kijowie wrzało jak w zaniepokojonym ulu. Wszyscy czekali na odpowiedź Tatiany.
Odpowiedź nadeszła trzy dni później. I była druzgocąca. Iwanow sam zadzwonił do Olgi.
Jego głos był poważny, bez śladu dawnej pewności siebie. „Uderzyli z powrotem”, powiedział. Ich prawnicy właśnie przesłali nam oficjalną odpowiedź na pozew.
„I co tam?” – zapytała Olga ze ściśniętym sercem. „Nie kwestionują autentyczności podpisów na kopii testamentu. Trafiają w sedno”.
Odnośnie zdolności prawnej testatora. Co to oznacza? Oznacza to – w głosie Iwanowa zabrzmiała nuta stanowczości – że przedstawili opinię lekarską. Oficjalną.
Z podpisem i pieczęcią. Stwierdza, że w ostatnim roku życia Siergiej Maksimowicz Iwanow cierpiał na szybko postępującą demencję i otępienie starcze. Olga milczała.
Nie mogła mówić. To kłamstwo, wydusiła w końcu z siebie. Był chory fizycznie, ale jego umysł był jasny.
„Wiem” – powiedział Iwanow. „Ale mają papier. Podpisany i opatrzony datą.
Zgodnie z tym dokumentem, każdy testament sporządzony w tym okresie jest nieważny, ponieważ osoba ta nie była świadoma swoich działań. Twierdzą, że Ty, Twoja matka lub ktoś inny wykorzystał jego majątek, aby podstępem zmusić go do podpisania tego dokumentu. I mają na to dowody.
Oficjalne zaświadczenie lekarskie. I nic nie możemy z tym zrobić. W sądzie papier zawsze góruje nad słowami.
Słowa Iwanowa brzmiały jak wyrok śmierci. Oświadczenie lekarskie. Demencja.
Nie zdawał sobie sprawy ze swoich czynów. Tatiana uderzyła go w brzuch, pozbawiając go powietrza z płuc. Nie broniła się tylko; po raz kolejny przepisywała historię, zmieniając ostatnią wolę i testament ojca Olgi w brednie szaleńca, a samą Olgę w oszustkę, która wykorzystała jego chorobę.
To był genialny i potworny ruch. Podważył wszystko, testament i listy. Listy miłosne można było teraz interpretować jako dowód na to, że ojciec Olgi stracił kontakt z rzeczywistością.
Nikołaj z kluczowego świadka przeobrażał się we wspólnika w oszustwie. Następnego dnia zebrali się w biurze Iwanowa: Olga, blady Nikołaj i ponury Sokołow. Atmosfera była przytłaczająca.
Zwycięstwo, które wydawało się tak bliskie, teraz wymykało im się z rąk. Przemyśleli to wszystko, powiedział Iwanow, krążąc po biurze. Przygotowywali się do tego.
Być może Tatiana otrzymała ten certyfikat zaraz po śmierci męża. Na wszelki wypadek. Zawsze wykupuje ubezpieczenie.
Położył kopię raportu medycznego na stole. Podpis był autentyczny. Lekarzem był Siergiej Pietrowicz Kuzniecow, neurolog i ceniony specjalista.
Lekarz naczelny prywatnej kliniki „Zdrowie Plus”. Jego reputacja jest godna zaufania. Jeśli zezna w sądzie, że osobiście zaobserwował objawy demencji u Siergieja Maksimowicza, to jesteśmy w kropce.
Nie możemy temu zaprzeczyć. Ale to kłamstwo. Wykrzyknął Mikołaj…
Byłem z Siergiejem tydzień przed jego śmiercią. Rozmawialiśmy o interesach, a on mi doradzał. Był słaby fizycznie, ale umysł miał bystrzejszy niż mój.
„Wierzę ci, Nikołaju Pietrowiczu” – powiedział Iwanow ze zmęczeniem. „Ale sąd uwierzy w dokument. I szanownemu doktorowi”.
Olga spojrzała na papier. Na gładki, pewny podpis doktora Kuzniecowa. Ostatnie miesiące życia ojca powróciły do niej falą.
Tak, był słaby. Dużo spał, czasami był zdezorientowany z powodu leków. Tatiana całkowicie go wtedy izolowała.
Nie pozwalała nikomu go zobaczyć, powołując się na jego poważny stan. Sama podawała mu zastrzyki i tabletki. Twierdziła, że stosuje się do zaleceń lekarza.
Teraz stało się jasne, którzy lekarze i jakie recepty przepisali. Ona go nie leczyła. Tworzyła obraz jego szaleństwa.
Czy naprawdę nic nie da się zrobić? – zapytała cicho Olga. Iwanow się zatrzymał. – Moglibyśmy spróbować kopać pod tym lekarzem.
Znaleźć coś, co podważyłoby jego obiektywność. Ale to prawie niemożliwe. Jest czysty; już przeprowadziłem dochodzenie.
Doskonała biografia, bez skandali. W tym momencie odezwał się Sokołow. Przez cały czas milczał, uważnie studiując kopię raportu.
„Daj mi to” – powiedział, biorąc papier od Iwanowa. „Też coś sprawdzę. Przez moje własne kanały”.
Następne kilka dni było istną torturą. Adwokaci Tatiany przyspieszyli proces, domagając się przesłuchań wstępnych. W kontrolowanej przez nich prasie zaczęły pojawiać się artykuły o bezczelnej próbie oszukania pogrążonej w żałobie wdowy i podejrzanych dokumentach, które pojawiły się niespodziewanie.
Kształtowali opinię publiczną, przygotowując grunt pod swoje zwycięstwo. Olga poczuła, jak pętla na jej szyi się zaciska. Sokołowa już nie było.
Nie odbierał telefonów ani się nie pojawiał. Olga obawiała się, że się poddał. Że zdał sobie sprawę, że przegrał i postanowił nie podejmować żadnego ryzyka.
Czwartego dnia zadzwonił późnym wieczorem. „Zapraszam” – jego głos w słuchawce był dziwny, jednocześnie podekscytowany i zły. „Pilne”.
Olga pobiegła do drukarni. Sokołow siedział przy biurku zawalonym wydrukami z internetu, fragmentami i fotografiami. Wyglądał, jakby nie spał od kilku dni.
„Znalazłem” – powiedział, nie podnosząc głowy. „Znalazłem wskazówkę”. Obrócił monitor w jej stronę.
Na ekranie wyświetlano stronę z archiwum zdjęć lokalnej gazety, sprzed trzech lat. Zdjęcie przedstawiało ślub, szczęśliwą parę młodą.
„Przyjrzyj się uważnie” – powiedział Sokołow. Olga przyjrzała się uważniej. Nie znała pana młodego.
Ale twarz panny młodej wydawała się dziwnie znajoma. „To córka doktora Kuzniecowa” – wyjaśnił Sokołow. „Wyszła za mąż trzy lata temu”.
„To był wspaniały ślub, cały Kijów huczał”. I co z tego? Olga nie zrozumiała. „A teraz zobacz, kto stoi obok nowożeńców”.
Wskazał na ekran. Był tam, zadowolony, zadbany dżentelmen, obejmujący swojego pana młodego. Poznajesz go? Olga przyjrzała mu się bliżej.
I serce zabiło jej mocniej. Obok pana młodego, niczym gość honorowy albo bliski krewny, stał zastępca Maksym Pietrow. „To niczego nie dowodzi” – powiedziała, choć serce jej zamarło.
„Mógłby być po prostu gościem, mógłby” – zgodził się Sokołow. „Gdyby tylko pan młody nie był jego własnym siostrzeńcem. A teraz wisienka na torcie”.
Otworzył kolejną zakładkę. Był to wyciąg z rejestru podmiotów prawnych. Założyciele kliniki Zdorovye Plus.
Było ich trzech: dr Kuzniecow i dwóch nieznanych mężczyzn o mało znaczących nazwiskach. „Dodzwoniłem się do tych dwóch” – powiedział Sokołow, a jego głos stwardniał.
„To są faceci z przodu. Jeden to kierowca Pietrowa, drugi to żona jego asystenta. Ale to nie jest najciekawsze”.
Pokazał jej kolejny dokument. Zawierał on dokumenty dotyczące zmian w składzie założycieli. Dwa lata temu Pietrow, dzięki swoim ludziom, został jednym z założycieli kliniki.
Rok temu, zaraz po tym, jak Siergiej Iwanow otrzymał orzeczenie o demencji, udział dr. Kuzniecowa w kapitale zakładowym kliniki magicznie się potroił. Stało się to kosztem ludzi Pietrowa. Po prostu podarowali mu udziały w swoim biznesie.
Olga spojrzała na diagramy i dokumenty, a z jej oczu zaczął wyłaniać się potworny obraz. To nie była tylko zemsta Tatiany. To był spisek.
Skomplikowane, wieloetapowe, przemyślane w najdrobniejszych szczegółach. „Petrov” – wyszeptała. „Tak” – Sokołow skinął głową.
Nasz zastępca. Nie tylko znalazł się w złym miejscu o złej porze. Był kluczową postacią w tej partii od samego początku.
Olga wspominała jego panikę, gdy wspomniała o tym nagraniu. Jego desperacką próbę przekupstwa. Bał się nie tylko o swoją reputację.
Bał się, że jeśli skandal się zaostrzy, ktoś zacznie grzebać. I dotrze do sedna jego relacji z Tatianą. Ich wspólnej tajemnicy.
„Tatiana nie byłaby w stanie tego dokonać sama” – kontynuował Sokołow, budując logiczny ciąg. „Przekonanie szanowanego lekarza do popełnienia przestępstwa i sfałszowania diagnozy. To wymaga ogromnych wpływów”.
Zasoby administracyjne. Której nie miała. Ale Pietrow miał.
Zdobył dla niej niezbędne zaświadczenie lekarskie. Był jej gwarancją, jej kocem bezpieczeństwa. A ona w zamian musiała mu coś dać w zamian.
Pieniądze. Wsparcie polityczne. Udział w interesach Iwanowów po tym, jak w końcu odziedziczy majątek.
Byli w zmowie. A łapówka, którą ci zaoferował, nie była tylko tajną informacją o imprezie. To była tajna informacja o całym przedsięwzięciu.
Nie próbował ratować własnej reputacji; chciał uratować cały ich wielomilionowy przekręt. Odkrycie Sokołowa wywróciło wszystko do góry nogami. Nie była to już tylko walka o spadek.
To było zdemaskowanie grupy przestępczej. Po jednej stronie szali była Olga z kopią testamentu i plikiem starych listów. Po drugiej stronie byli Tatiana, zastępca Pietrow i lekarz naczelny Kuzniecow, związani wspólną odpowiedzialnością i milionowymi interesami.
Iwanow, otrzymawszy nowe informacje od Sokołowa, ożywił się. „Teraz mamy grę”. Uderzył pięścią w stół.
Nie jesteśmy już w defensywie, jesteśmy w ofensywie. Nie udowodnimy, że Siergiej był zdrowy na umyśle. Udowodnimy, że diagnoza została sfabrykowana w wyniku spisku przestępczego.
Rozprawa sądowa miała się odbyć za dwa tygodnie. Te dwa tygodnie wydawały się ciszą przed burzą. Adwokaci Tatiany byli pewni siebie, przekonani o swojej niepodważalnej obronie i o raporcie medycznym.
Nie mieli pojęcia, że Iwanow szykuje dla nich niespodziankę. Iwanow i Sokołow pracowali razem. Sokołow drążył temat głębiej, szukając jakichkolwiek powiązań między Tatianą a Kuzniecowem.
Jakiekolwiek dowody na ich kontakty. Iwanow przygotował podstawę prawną, budując linię oskarżenia. Planował wezwać na rozprawę nie tylko Nikołaja, ale także samego Sokołowa, który zeznawałby pod przysięgą w sprawie prowadzonego przez niego śledztwa.
A wisienką na torcie będzie petycja o wezwanie posła Pietrowa do złożenia zeznań. Będzie kłamał i wił się jak węgorz na patelni, powiedział Iwanow. Ale sam fakt jego pojawienia się w tej sprawie u boku Kuzniecowa i Tatiany rzuci na nich cień.
Połączymy to wszystko. Olga obserwowała te przygotowania z boku. Zrobiła wszystko, co mogła.
Znalazła listy, testament, świadków. Teraz wszystko było w rękach profesjonalistów. Czuła jednak, że w tym skomplikowanym planie brakuje jednego elementu.
Najsłabsze ogniwo. Dmitrij. Pomyślała o nim.
O tym, jak płakał w kawiarni, mówiąc jej prawdę. Był w nim robak. Był słaby, tchórzliwy, całkowicie zależny od matki.
Ale w nim wciąż było coś ludzkiego. Strach. I poczucie winy.
Tatiana była monolitem, skałą. Dmitrij był piaskiem, który mógł się rozsypać w każdej chwili. Trzy dni przed procesem Iwanow zadał ostateczny, decydujący cios przed bitwą.
Nie opublikował śledztwa Sokołowa w sprawie powiązań Pietrowa i Kuzniecowa. To był jego główny atut, zachowany na salę sądową. Zrobił coś innego.
Bardziej subtelny i okrutny. Swoimi kanałami ujawnił jeden dokument temu samemu portalowi informacyjnemu. Nieoficjalny, nieujawniony.
Tylko wydruk transakcji bankowej. Pokazywał dużą sumę pieniędzy przelaną z konta jednej z firm-wydmuszek Tatiany na konto osobiste dr. Siergieja Pietrowicza Kuzniecowa dwa tygodnie temu. Bardzo dużą sumę.
W szczegółach płatności widniała skromna opłata za usługi konsultacyjne. To była bomba. Nie było bezpośrednich dowodów na to, że chodziło o fałszywy certyfikat.
Ale daty przelewu, tuż po tym, jak Olga złożyła pozew, i gigantyczna opłata za konsultację krzyczały głośno. To był zapach korupcji. Wyraźny i niezaprzeczalny.
Wiadomość dotarła do Iwanowów jeszcze tego samego wieczoru. Olga mogła sobie tylko wyobrażać, co działo się w ich domu. Znała Tatianę…
Yo Make również polubił
15 cichych objawów tocznia, których nigdy nie należy ignorować
“Jabłkowe Rarytasy w Cieście Francuskim z Nutą Cynamonu”
Jak zrobić idealnie miękkie i puszyste pianki zaledwie z dwóch składników
Makowiec Pełen Smaku: Aromatyczny Przysmak z Dużą Ilością Maku