Otworzyłem drzwi z telefonem w dłoni, pan Weber wciąż na linii. „Pani Schmidt, mój prawnik jest na głośniku. Proszę wejść”.
Pani Schmidt wyglądała na zaskoczoną, ale weszła. Usiadła, patrząc na mój czysty dom, uporządkowany stół i na mnie – elegancko ubraną, z uczesanymi włosami i czystymi oczami.
„Otrzymaliśmy zgłoszenia o gromadzeniu zapasów, nieobliczalnym zachowaniu i niegospodarności finansowej” – powiedziała, czytając ze swojej teczki. „A konkretnie o tym, że zapominasz opłacić rachunki”.
„Niczego nie zapominam” – powiedziałem spokojnie. „Po prostu przestałem płacić ich rachunki”.
Rozłożyłem arkusz kalkulacyjny. 33 400 dolarów. Zdjęcia ślubne. SMS-y. Pan Weber odezwał się przez telefon, wyjaśniając prawną definicję wymuszenia, z którym się spotkałem.
Pani Schmidt zamknęła teczkę po dwudziestu minutach. „Pani Richter, wydaje się pani całkowicie przytomna. Właściwie, wydaje się pani niesamowicie zorganizowana. Ten raport… wydaje się złośliwy”.
„Tak” – powiedziałem. „To odwet”.
Odeszła, obiecując zamknąć sprawę. Myślałem, że wygrałem bitwę. Ale wojna dopiero się zaczynała.
Nastąpiły trzy tygodnie spokoju. Zapisałem się do klubu ogrodniczego. Poznałem Eleanor, sąsiadkę, która przeszła przez to samo. „Zawsze wracają, Renato” – ostrzegła mnie przy kawie. „Chciwość to silny narkotyk”.
Miała rację.
Pewnego ranka, gdy malowałem w ogrodzie – hobby, które zaniedbywałem od lat – podjazdem wszedł doręczyciel. Wręczył mi grubą kopertę.
Została pani obsłużona.
Otworzyłem. Wniosek o opiekę. Max i Lena pozywali mnie. Twierdzili, że mam demencję. Mieli zeznania świadków.
Przejrzałem listę świadków.
Lena Richter.
Max Richter.
Pan Green, mój farmaceuta.
Panie Green? Dlaczego mój farmaceuta miałby zeznawać przeciwko mnie?
Wściekły pojechałem do apteki. Pan Green spojrzał w górę, uśmiechając się, aż zobaczył moją twarz.
Pani Richter! Jak się pani czuje?
Dlaczego zeznaje pan, że jestem szalony, panie Green? Rzuciłem papiery sądowe na blat.
Zbladł. „Co? Nie! Przyszła Lena… powiedziała, że aktualizuje twoją dokumentację ubezpieczeniową! Poprosiła mnie o podpisanie formularza potwierdzającego, że kupowałeś „nieregularne leki”, bo przestałeś kupować leki na serce!”
Nie biorę leków na serce, panie Green! Kupuję witaminy!
Wiem! Właśnie jej to powiedziałem! Powiedziała, że ten formularz ma ci zapewnić pokrycie kosztów witamin. Podpisałem go, nie czytając drobnego druku… o mój Boże.
„Oszukała cię” – powiedziałem. „Oszukała cię, zmuszając do podpisania oświadczenia, że zaniedbuję swoje zdrowie”.
Pan Green trząsł się ze strachu. „Natychmiast napiszę sprostowanie. Będę zeznawał na pani korzyść, pani Richter. To jest ohydne”.
Zebraliśmy naszą armię. Pan Weber przygotował obronę. Eleanor i panie z klubu ogrodniczego – Cynthia, Maria, Alfreda – wszystkie zgłosiły się na ochotnika, by zeznawać o moim zdrowiu psychicznym. Poszedłem do dr. Moore’a, wybitnego psychiatry, i przeszedłem wyczerpującą, czterogodzinną diagnostykę.
Pani Richter — powiedziała na koniec dr Moore, stukając długopisem w klawisze. — Pani funkcje poznawcze są lepsze niż moje. Nie jest pani niekompetentna. Po prostu… skończyła się pani z byciem wykorzystywaną.
Nadszedł dzień rozprawy. Miałem na sobie czarny garnitur. Wyglądałem jak prezes, a nie zdezorientowana babcia.
Gdy wchodziłem do sądu, podszedł do mnie Max. Wyglądał na zmęczonego. Jego garnitur był pognieciony.
„Mamo” – wyszeptał. „Możemy to zatrzymać. Wystarczy podpisać pełnomocnictwo. Chcemy się tobą zaopiekować”.
Spojrzałem mu w oczy. „Nie chcesz się mną opiekować, Max. Chcesz zadbać o swój styl życia”.
„Wszyscy wstać!” – krzyknął komornik. Do pokoju wszedł sędzia Miller. Miał reputację twardziela.
Proces był brutalny. Prawnik Leny przedstawił mnie jako paranoiczną, samotną kobietę, którą „nowi przyjaciele” (klub ogrodniczy) manipulowali, żeby odciąć ją od kochającej rodziny.
Lena płakała na mównicy. „Tak bardzo ją kochamy” – szlochała. „Pęka mi serce, gdy ją tak widzę”.
Następnie przyszła kolej na pana Webera.
Pani Richter-Schuster – zapytał Lenę. – Zdefiniuj „specjalnych ludzi”.
Przepraszam?”
Na swoim ślubie. Powiedziałeś mojej klientce, że nie została zaproszona, bo chciałeś tylko „specjalnych osób”. Czy matka, która zapłaciła 18 000 dolarów czynszu, nie jest wyjątkowa?
Ja… to było nieporozumienie!”
Czy to prawda, że oszukałeś pana Greena i nakłoniłeś go do podpisania fałszywego oświadczenia?
„Sprzeciw!” krzyknął jej prawnik.
„Podtrzymane” – powiedział sędzia, ale jego oczy zwęziły się i spojrzały na Lenę.
Potem zeznawałam. Nie płakałam. Nie krzyczałam. Mówiłam prawdę.
„Kochałam mojego syna” – powiedziałam sędziemu. „Kochałam go tak bardzo, że zapomniałam kochać siebie. Kupiłam jego uczucie. Zapłaciłam za jego szacunek. Ale kiedy zrozumiałam, że ceną jego miłości była moja godność… przestałam płacić. To nie szaleństwo, Wysoki Sądzie. To jasność umysłu”.
Na sali sądowej zapadła cisza. Nawet Max spojrzał na swoje buty.
Sędzia Miller nie zastanawiał się długo. Wrócił, poprawił okulary i spojrzał na Maxa i Lenę.
Przez wszystkie lata mojej pracy na stanowisku sędziego – zaczął głębokim, dźwięcznym głosem – rzadko widziałem przypadek tak jawnej chciwości. Pani Richter jest nie tylko kompetentna; należy ją pochwalić za siłę.
Petycja odrzucona. Ponadto” – sędzia spojrzał na nich gniewnie – „nakazuję wnioskodawcom pokrycie kosztów sądowych pani Richter”.
Lena jęknęła. Max położył głowę na stole.
Wyszłam z sali sądowej jako wolna kobieta. Lena próbowała mnie podejść na parkingu, jej oczy były pełne jadu.
Myślisz, że wygrałeś? – warknęła. – Umrzesz sam.
Uśmiechnąłem się i otworzyłem drzwi mojego samochodu — nowego samochodu, który kupiłem sobie w zeszłym tygodniu.
Lepiej być samemu w spokoju, Leno, niż razem w długach.
Trzy miesiące później sprzedałam ten wielki dom. Zbyt wiele w nim było duchów matki, którą kiedyś byłam. Przeprowadziłam się do pięknego apartamentu niedaleko centrum miasta, bliżej muzeum sztuki i klubu ogrodniczego.
Zaoszczędzone pieniądze – pieniądze, które poszłyby na czynsz – przeznaczyłem na podróż. Pojechałem do Włoch. Jadłem makaron w Rzymie i piłem wino w Toskanii.
Nie rozmawiałem z Maxem ani Leną od czasu procesu. Diana powiedziała mi, że musieli się przeprowadzić do mniejszego mieszkania, a Max w końcu musiał znaleźć drugą pracę. Lena pracuje jako recepcjonistka. Życie uczy ich tego, czego ja im nie dałem rady.
Czasami, późno w nocy, tęsknię za małym chłopcem, którym kiedyś był Max. Ale potem patrzę na swoje konto bankowe, na paszport, na znajomych i uświadamiam sobie: nie straciłem syna. Straciłem pasożyta.
Mam na imię Renata. Mam 72 lata. I po raz pierwszy w życiu jestem najwspanialszą osobą na świecie.
Jeśli chcesz poznać więcej takich historii lub podzielić się swoimi przemyśleniami na temat tego, co byś zrobił w mojej sytuacji, chętnie się z Tobą skontaktuję. Twoja perspektywa pomaga tym historiom dotrzeć do większej liczby osób, więc nie wahaj się komentować i udostępniać.


Yo Make również polubił
Wyhoduj własne goździki – od siewu do zbioru.
Jeszcze nigdy nie jadłam tak pysznej cukinii! Cukinia z hiszpańskim czosnkiem. Świeże przepisy
Śródziemnomorska Sałatka z Kapusty i Ogórka – Idealna na Szybką Utratę Tłuszczu z Brzucha
Jak przyspieszyć wzrost paznokci?