„Powiedział, że to miasto należy do jego rodziny, że nikt mi nie uwierzy, że nawet gdyby uwierzyli, nic by mu się nie stało”. Jej głos zniżył się do szeptu. „Powiedział, że jestem jego własnością. A własność nie może odejść”.
Za oknem, światła Milbrook migotały spokojnie. Miasteczko jak z pocztówki, gdzie wszyscy się znali. Gdzie za zamkniętymi drzwiami działy się straszne rzeczy. Gdzie sprawiedliwość miała cenę, na którą biedni nie mogli sobie pozwolić.
Max wstał i delikatnie pocałował siostrę w czoło. „Erico, potrzebuję, żebyś coś dla mnie zrobiła. Kiedy przyjdą prawnicy, kiedy przyjedzie policja, kiedy przyjedzie rodzina Brada, musisz powiedzieć prawdę. Nie bój się. Nie ustępuj. Możesz to dla mnie zrobić?”
„Max, co zamierzasz zrobić?”
Spojrzał na nią, naprawdę spojrzał. Na ranę, na strach wciąż tlący się w jej oczach, na złamanego ducha kogoś, kto kiedyś był nieustraszony. „Dopilnuję, żeby Brad Perry nigdy więcej nikogo nie skrzywdził” – powiedział cicho. „I dopilnuję, żeby dokładnie zrozumiał, co zrobił. Sprawiedliwość nie zawsze przychodzi z sali sądowej, Erico. Czasami przychodzi od braci, którzy kochają swoje siostry bardziej niż boją się konsekwencji”.
„Nie rób niczego, przez co trafisz do więzienia. Proszę, nie mogę cię stracić”.
Max uśmiechnął się zimnym, wyrachowanym uśmiechem, który przeraziłby każdego, kto wiedziałby, co to znaczy. „Nie idę do więzienia. Ale Brad Perry idzie gdzieś, gdzie czeka go o wiele gorsze”.
Max spędził kolejne trzy dni, robiąc to, co potrafił najlepiej: gromadząc informacje wywiadowcze. Biblioteka publiczna w Milbrook posiadała obszerne archiwa miejskie – akty własności, licencje biznesowe, dokumenty sądowe – wszystkie publiczne informacje dostępne dla każdego, kto miał dość cierpliwości, by je przejrzeć. Max był bardzo cierpliwy.
Firma Carl Perry Development była właścicielem 17 nieruchomości w Milbrook, zatrudniała bezpośrednio 43 osoby i zlecała prace dziesiątkom kolejnych. Majątek rodziny był znaczny, ale nie nieograniczony. Większość kapitału była zamrożona w trwających projektach: nowym centrum handlowym przy Route 7, osiedlu mieszkaniowym w pobliżu jeziora, renowacji starego hotelu Mason w centrum miasta. Brad pracował jako starszy kierownik projektu, stanowisko, które zdawało się wiązać z większym piciem niż zarządzaniem. Max, udając potencjalnego nabywcę domu, przeprowadził rozmowę kwalifikacyjną i dowiedział się, że Brad spóźniał się, wychodził wcześnie i spędzał większość czasu w Rusty Nail, głównym barze w Milbrook.
Rusty Nail stał się pierwszym przystankiem Maxa. Przybył o 18:00 w czwartek, ubrany po cywilnemu – dżinsy, prosty T-shirt, czapka baseballowa – celowo nie rzucające się w oczy. Brad dowodził w narożnej loży, otoczony trzema gapiami. Max rozpoznał ten typ: chłopaków, którzy osiągnęli szczyt razem z Bradem w liceum, a teraz trzymali się jego płaszczy, bo nic innego nie mieli. Andy Hill, Shawn Dyer i Donnie Olsen – miejscowi chłopcy z lokalną przyszłością, zatrudnieni w Perry Development na różnych stanowiskach.
Max usiadł przy barze, zamówił piwo i słuchał.
„Kompletna wariatka” – mówił Brad na tyle głośno, żeby usłyszała połowa baru. „Wracam do domu, rzuca we mnie czymś, wrzeszczy. Próbuję ją uspokoić. Rzuca się na mnie. Co mam zrobić? Pozwolić jej się dalej huśtać?”
„Stary, to jest okropne” – powiedział Andy Hill. „Wnosisz oskarżenie?”
„Mój prawnik twierdzi, że powinienem to zrobić, żeby jasno dać do zrozumienia, że to ona jest agresorem. Ale ja ją kocham, rozumiesz? Nawet po tym wszystkim, wciąż ją kocham. Chcę tylko, żeby dostała pomoc”.
Max ścisnął mocniej butelkę piwa, ale zachował neutralny wyraz twarzy. Taka była strategia Brada: grać zatroskanego, pokrzywdzonego męża. Przedstawić Ericę jako osobę niezrównoważoną psychicznie. Budować uzasadnione wątpliwości.
„Jej brat wrócił do miasta” – powiedział Shawn Dyer. „Wojskowy, prawda? Słyszałem, że zadaje pytania”.
Brad się roześmiał. „Max Childs? Tak, słyszałem. Niech pyta. Szybko się zorientuje, że jego siostra nie jest takim aniołem, za jakiego ją uważa. Ma problemy, człowieku. Zawsze miała.”
Max chciał się odwrócić, przedstawić, zobaczyć minę Brada, kiedy zda sobie sprawę, kto go podsłuchiwał. Ale nie taki był plan. Plan wymagał cierpliwości. Dopił piwo, zapłacił gotówką i wyszedł. Na zewnątrz sfotografował ciężarówkę Brada, podniesionego F-250 z tablicą rejestracyjną „PERRY1”. Zanotował godzinę, lokalizację i firmę.
Przez następny tydzień Max ustalił pewien schemat. Obserwował rutynę Brada, katalogował jego ruchy, identyfikował słabe punkty. Brad chodził na siłownię o 7 rano. Pojawiał się na budowach około 10:00. Jadł długie lunche w różnych restauracjach. Udawał się do Rusty Nail o 18:00. Zazwyczaj wracał do domu pijany około 10:00. Monitor na kostce śledził tylko bliskość zabronionych stref. Nie powstrzymywał go od prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu. Nie powstrzymywał go od spotykania się z kobietami w hotelu Mason. Max fotografował Brada z trzema różnymi kobietami przez pięć dni. Nie powstrzymywał go to od zażywania kokainy w łazience na siłowni. Max obserwował, jak wychodzi z kabiny, wącha i wyciera nos. Brad Perry był chodzącym przestępcą. Pytanie brzmiało, jak go uzbroić.
Drugi kierunek śledztwa Maxa koncentrował się na rodzinie. Carl Perry, patriarcha, miał 67 lat i zwalniał tempo. Problemy zdrowotne, według publicznych rejestrów – zawał serca dwa lata wcześniej, trwająca cukrzyca. Biznes był jego spuścizną, a Brad był jego ulubionym synem. Rick Perry, zastępca prokuratora okręgowego, był bardziej interesujący. 34. Ambitny, z okiem na stanowisko prokuratora okręgowego, gdy jego szef przeszedł na emeryturę w przyszłym roku. Miał reputację agresywnego, okazjonalnie przekraczającego granice etyki. Max znalazł dwie skargi do palestry, które zostały oddalone, obie dotyczyły zatajania dowodów przed obrońcami. Była też matka Brada, Marcela Perry, która prowadziła miejskie towarzystwo historyczne i organizowała imprezy charytatywne. Utrzymywała pozycję społeczną rodziny i, jak wynika ze wszystkich relacji, była oddana ochronie swoich synów.
Rodzina Perrych była twierdzą, wzajemnie ze sobą powiązaną, chroniącą się nawzajem, dysponującą pieniędzmi i wpływami, które pozwalały jej przetrwać większość skandali. Max musiał rozbić tę twierdzę od środka.
Szóstego dnia Max w końcu skontaktował się z Curtisem Hubbardem. Były szeryf mieszkał w skromnym domu na obrzeżach miasta, pracując w ogrodzie warzywnym, co sugerowało, że jest człowiekiem zadowolonym z zakończenia służby publicznej.
„Zastanawiałem się, kiedy się pojawisz” – powiedział Curtis, nie odrywając wzroku od pomidorów. „Obserwowałem, jak obserwujesz Brada. Jesteś w tym dobry”.
„Uczyłam się od najlepszych”.
Curtis wyprostował się, przyglądając się Maxowi oczami kogoś, kto spędził trzy dekady na ocenianiu ludzi. „Przyszedłeś po radę czy po pozwolenie?”
„Informacje. Powiedziałeś, że Brad był brudny nie tylko ze względu na przemoc domową. Potrzebuję konkretów.”
Curtis westchnął, wskazując na dwa krzesła ogrodowe. Usiedli, a popołudniowe słońce grzało ich twarze. „Brad Perry handluje kokainą od około dwóch lat” – powiedział Curtis beznamiętnie. „Na małą skalę, głównie wśród znajomych i robotników budowlanych. Jego dostawcą jest ktoś powiązany z organizacją z Nashville, ale nigdy nie udało nam się go zidentyfikować. Brad jest ostrożny. Nigdy nie nosi przy sobie dużo. Nigdy nie handluje publicznie. Zawsze ma alibi”.
„Nie mogłeś zbudować sprawy?”
„Próbowaliśmy dwa razy. Za każdym razem dowody znikały albo świadkowie się wycofywali. Za pierwszym razem pomyślałem, że to pech. Za drugim razem zdałem sobie sprawę, że Rick Perry ingeruje. Ma dostęp do akt sprawy, może naciskać na świadków, może sprawić, że rzeczy znikną”. Twarz Curtisa pociemniała. „System jest zmanipulowany, Max. To rodzina Perrych”.
„Co jeszcze?”
„Brad ma dodatkowy interes, o którym nikt nie mówi. Hazard. Podziemne walki. Organizuje je w starym magazynie swojego ojca przy County Road 12. Zazwyczaj w piątkowe wieczory. Nieruchomość powinna być opuszczona, ale Carl nadal jest jej właścicielem. Brad zaprasza hazardzistów, zgarnia część zakładów, zapewnia „rozrywkę”.
Max to przetrawił. „Rozrywka?”
„Czasami to psy. Czasami to ludzie. Zazwyczaj zdesperowani, którzy potrzebują szybko pieniędzy. Brad milczy, płaci tylko gotówką, nie ujawnia się. Ale słyszałem historie, i to złe”. Curtis pochylił się do przodu. „Max, jeśli go ścigasz, musisz zrozumieć, że Brad Perry to nie tylko tyran. To drapieżnik. I ma ochronę, żeby być tak złym, jak tylko zechce”.
„Już nie” – powiedział cicho Max. „Nie po dzisiejszym wieczorze”.
Magazyn przy County Road 12 przypominał zgniły ząb, otoczony karłowatymi dębami i zapomnianymi maszynami. Max przybył w piątek o 23:00, parkując ciężarówkę półtora kilometra dalej i zbliżając się pieszo. Lata nocnych operacji sprawiły, że czuł się komfortowo w ciemności. Słyszał ich, zanim jeszcze zobaczył: krzyki mężczyzn, głuchy odgłos pięści uderzających o ciało, zwierzęce podniecenie przemocy.
Max podszedł bliżej, znajdując miejsce w zarośniętych krzakach z wyraźnym widokiem na otwarte drzwi hali magazynowej. Wewnątrz, w ostrym świetle halogenowych reflektorów, dwóch mężczyzn krążyło wokół siebie w prowizorycznym ringu. Obaj krwawili, byli wyczerpani, kierowani desperacją bardziej niż umiejętnościami. Wokół nich czterdziestu lub pięćdziesięciu widzów krzyczało, machało pieniędzmi, celebrowało brutalność. Brad Perry stał na skraju ringu, zbierając gotówkę i śmiejąc się. Miał na sobie drogi zegarek i markowe dżinsy, wyglądając jak lokalny członek rodziny królewskiej, za którego się uważał.
Max obserwował przez godzinę, dokumentując wszystko telefonem: twarze, tablice rejestracyjne, system zakładów, zawodników. To nie był po prostu nielegalny hazard. To była ludzka niedola w formie rozrywki. Jeden z zawodników upadł i już się nie podniósł. Brad zaśmiał się jeszcze głośniej, ogłosił zwycięzcę i odebrał swój procent. Nikt nie sprawdził stanu nieprzytomnego mężczyzny przez kilka minut.
Max miał już dość. Poczekał, aż tłum się rozejdzie, aż Brad zostanie sam i będzie liczył pieniądze przy składanym stoliku. Czekał na właściwy moment, a potem wyłonił się z cienia niczym coś pierwotnego.
„Brad Perry” – powiedział cicho Max.
Brad obrócił się, sięgając dłonią do paska. „Kto do cholery…?” Rozpoznanie uderzyło go. „Max Childs. Brat Eriki”.
„Zgadza się, Brad”. Max uśmiechnął się. Ten sam uśmiech, który opisała Erica – pewny siebie, okrutny, nietykalny. „Przyszedłeś, żeby mnie zaatakować? Proszę bardzo. Podaj mi powód, żebym aresztował cię za napaść. Mój prawnik byłby zachwycony”.
„Nie jestem tu po to, żeby cię uderzyć” – powiedział Max, podchodząc bliżej. „Jestem tu, żeby przekazać wiadomość”.
„Tak? Co to jest?”
Uśmiech Maxa poszerzył się, pozbawiony humoru. „Twój czas się skończył”.
Zanim Brad zdążył odpowiedzieć, Max ruszył, nie atakując, tylko przechodząc obok niego, do składanego stolika. Podniósł nocny łup, prawdopodobnie 15 000 dolarów w gotówce, i schował go do kieszeni.
„Hej!” Brad zrobił krok naprzód. „To moje!”
„Nie, to dowód. Wraz z filmami, które nagrywałem przez ostatnią godzinę. Nielegalny hazard, nielegalne walki, brak opieki medycznej… to powinno dać ciekawe zarzuty”.
Twarz Brada pociemniała. „Grozisz mi? Myślisz, że ktoś ci uwierzy? Mój brat jest zastępcą prokuratora okręgowego!”
„Wiem. Dlatego nie pójdę na policję”. Max odwrócił się do niego twarzą. „Widzisz, Brad, popełniłeś błąd. Myślałeś, że jesteś nietykalny, bo to miasto należy do twojej rodziny. Ale ja już nie jestem z tego miasta. Jestem ze świata, w którym tacy jak ty są traktowani inaczej”.
„Dotknij mnie, pójdziesz do więzienia!”
„Może. Ale nadal będziesz w ziemi”. Max pozwolił, by to do niego dotarło. „Tak to działa. Będę obserwował każdy twój ruch. Każde złamanie prawa udokumentuję. Każdą osobę, którą skrzywdzisz, będę wiedział. A kiedy nadejdzie właściwy czas, kiedy zgromadzę dowody, z których nawet twoja rodzina nie będzie mogła się wykręcić, pójdziesz na dno. Nie za uderzenie mojej siostry, choć to jest powód. Za wszystko inne. Za narkotyki. Za hazard. Za bójki. Za wszystko.”
Tym razem ręka Brada zdecydowanie powędrowała w stronę paska. Max dostrzegł wybrzuszenie – pistolet, prawdopodobnie kalibru 9 mm.
„Wyciągnij ten pistolet” – powiedział Max konwersacyjnym tonem. „A ja ci go zabiorę i zatłukę cię nim na śmierć. Twój wybór”.
Po raz pierwszy w oczach Brada błysnęła niepewność. Był przyzwyczajony do zastraszania ludzi, do tego, że jego wzrost i status wystarczały. Ale Max spędził dekadę stawiając czoła ludziom, którzy chcieli jego śmierci, którzy przeszli prawdziwe szkolenie i którzy nie wahali się. Brad był tyranem z bronią. Max był żołnierzem z misją.
Dłonie Brada powoli odsunęły się od paska. „Popełniasz wielki błąd”.
„Nie. Popełniłeś błąd. Dotknąłeś mojej siostry. Złamałeś jej kości i uśmiechnąłeś się do tego. Myślałeś, że ci się upiecze”. Max podszedł bliżej, ściszając głos. „Ale jestem już w domu, Brad. I jestem bardzo dobry w swojej pracy”.
Odszedł, zostawiając Brada samego w magazynie z nieprzytomnym zawodnikiem i nagłym uświadomieniem sobie, że jego świat właśnie obrócił się wokół własnej osi.
Max jechał do domu, adrenalina szumiała mu w żyłach. To był dopiero początek – ugruntowanie dominacji, uświadomienie Bradowi, że to nie będzie prosta konfrontacja. To będzie demontaż.
W domu Harriet czekała. „No i co?”
„Faza pierwsza ukończona. Wie, że po niego idę”.
„Co to jest faza druga?”
Max wyciągnął telefon i przeglądał nagranie. „Nastawia przeciwko sobie rodzinę. Perry’owie chronią Brada, bo jest jednym z nich. Ale co się stanie, gdy jego ochrona stanie się zbyt kosztowna?”
Następnego ranka Max odwiedził Romana Leyona, jedynego prywatnego detektywa w Milbrook. Roman sam był byłym wojskowym – marines, dwie tury – a teraz zarabia na życie śledząc niewierne małżonki i przeprowadzając kontrole przeszłości.
„Muszę to zrobić” – powiedział Max, przesuwając kopertę po biurku Romana. „Pełna historia Brada Perry’ego. Wszystko. Dokumentacja finansowa, dokumentacja medyczna, historia kryminalna, poza tą publiczną. Rejestry telefoniczne, jeśli uda ci się je zdobyć. Muszę poznać każdy trup w jego szafie”.
Roman otworzył kopertę i przeliczył gotówkę. „To pięć tysięcy.”
„Zachowaj to, czego używasz. Resztę zwróć. Ale potrzebuję tego szybko. Dwa tygodnie.”
„Po co ten pośpiech?”
„Bo moja siostra jest w szpitalu z rozbitą twarzą. A mężczyzna, który ją tam umieścił, krąży po mieście, jakby był nietykalny”.
Wyraz twarzy Romana stwardniał. „Słyszałem o tym. Wszyscy słyszeli. Połowa miasta jest po stronie Brada, bo Perry zatrudniają swoich kuzynów albo spłacają ich kredyty hipoteczne. Druga połowa jest zbyt przerażona, żeby się odezwać”. Odsunął kopertę. „Zatrzymaj swoje pieniądze. Ta jest na koszt firmy. Mam córkę. Myśl o tym, co ten drań zrobił twojej siostrze, sprawia, że sam mam ochotę wpakować mu kulkę w łeb”.
Max skinął głową. „Dwa tygodnie. Załatwię ci wszystko”. Uścisnął dłoń Romana, czując braterską więź weteranów, zrozumienie, że są rzeczy ważniejsze niż pieniądze, że braterstwo wykracza poza więzy krwi.
Następny przystanek: Jackie Gordon, dziennikarka śledcza z Milbrook Gazette. Jackie miała reputację zaciętego dziennikarstwa, które przyniosło jej uznanie w całym stanie, ale utknęła w czyśćcu małego miasteczka, bo nie chciała bawić się w politykę.
„Panie Childs” – powiedziała, wskazując na krzesło w swoim zagraconym biurze. „Miałam nadzieję, że się pan odezwie. Chcę przeprowadzić wywiad z Ericą”.
„Jeszcze nie. Ale mam dla ciebie historię”. Max wyciągnął telefon i pokazał jej nagranie z magazynu. „Nielegalny ring bokserski, prowadzony przez Brada Perry’ego, na terenie należącym do jego rodziny. Hazard, przemoc, możliwa dystrybucja narkotyków. Wszystko udokumentowane, wszystko zweryfikowane”.
Oczy Jackie rozbłysły. „To niesamowite. Ale rozumiesz, co to znaczy publikować. Perry’owie będą mnie ścigać. Pozwą. Będą naciskać na mojego redaktora. Zrobią mi piekło z życia”.
„Wiem. Dlatego daję ci coś więcej niż tylko historię”. Max przesunęła pendrive’a po biurku. „Zawiera on dane finansowe wskazujące, że Carl Perry Development prał pieniądze za pośrednictwem firm-słupów. Nic na tyle konkretnego, żeby postawić zarzuty karne, ale wystarczająco dużo, żeby wzbudzić poważne pytania. Pytania, które mogłyby zainteresować IRS, stanową komisję ds. biznesu, a może nawet federalnych śledczych”.
„Skąd to masz?”
„Czy to ma znaczenie?”
Yo Make również polubił
Zakrop 2 krople do ucha, a odzyskasz słuch. Odzyskaj słuch.
Dlaczego warto raz w miesiącu wlać ocet do czajnika? Rozwiązanie problemu, który wszyscy mamy
10 korzyści z ananasa
Nagle na skórze pojawiła Ci się dziwna brązowa plama? To prawdopodobnie…