Wiera Iwanowna położyła telefon na stoliku nocnym i długo patrzyła w sufit.
Potem, jakby zbierając się na odwagę, ponownie sięgnęła po telefon i wybrała numer syna. Dzwonek przeciągał się powoli, jakby chciał zasygnalizować, że Maksym waha się z odebraniem. W końcu usłyszała zirytowane: „Tak, mamo, czego potrzebujesz?”. „Maksymuszka, synku, zastanawiałam się, czy nie chciałbyś wpaść dzisiaj?”. W głosie Wiery Iwanowny brzmiała nadzieja, choć stłumiona przez słabość.
Z drugiej strony linii dobiegło ciężkie westchnienie. „Mamo, już ci mówiłam. Mam tyle do zrobienia.
Firma jest zawalona robotą, muszę pracować przez siebie, przez ciebie. „A ty dalej to robisz?” Urwał nagle, ale było jasne, że rozmowa go nie kręci. „Synu, nie możesz wygospodarować trochę czasu? Dawno się nie widzieliśmy.
Chciałbym z tobą porozmawiać, poprosić o radę. Mamo – głos Maksima stał się jeszcze zimniejszy. – Wiesz, że teraz moje życie kręci się wyłącznie wokół pracy.
„Po co ci ta rada? Karl – a, to znaczy Iwan Pawłowicz – wciąż wszystkim rządzi tak samo. Po co ja miałabym się w to mieszać?” Wiera Iwanowna milczała przez chwilę, próbując znaleźć odpowiednie słowa. Czuła, jakby jej wewnętrzne wątpliwości, zmęczenie i niepokój były przekazywane przez telefon.
„Iwanie Pawłowiczu, to jedno. Ale jesteś moim synem. To twój dom, twoja rodzina”.
Mówiła cicho, jakby bała się go spłoszyć. „Mamo, ja też nie jestem z żelaza” – przerwał jej. „A Natasza, nawiasem mówiąc, też nie pomoże.
„To wszystko moja wina. Myślisz, że mam czas, żeby do ciebie przyjść?” Te słowa zraniły ją w serce. Suche usta Very Iwanowny zaczęły się łuszczyć.
„Dawno jej nie widziałeś, Maxim. Twoja siostra stara się jak może. Ma własne zmartwienia.”
Maksym zaśmiał się do telefonu. „Zmartwienia?” „Tak, zawsze ma zmartwienia. Czasem mąż, czasem dzieci.
„Ale tak naprawdę nie ma żadnej pomocy. To nie do końca prawda” – odpowiedziała cicho Vera, czując, że rozmowa tylko wysysa z niej resztki sił. „Po prostu za dużo od niej oczekujesz”.
„Jest matką, ma swoje obowiązki”. „Mamo!” – krzyknął Maksym. „Więc zrzucasz wszystko na moje barki?” „Mamo, szczerze mówiąc, nie mam teraz czasu na omawianie twoich spraw rodzinnych”.
„Dobrze, może później”. „Maximuszka” – zaczęła Wiera, ale telefon zadzwonił. Odłożyła słuchawkę i przycisnęła dłoń do piersi, jakby próbując uspokoić boleśnie ściśnięte serce.
Rozglądając się po pokoju, umeblowanym drogimi, ale dawno wyblakłymi meblami, Vera poczuła falę samotności. Powoli wstała z krzesła i podeszła do okna. Za szybą migotał, lekko przypudrowany, wczesnozimowy zachód słońca.
Światło zdawało się być jak śnieg, odbijając jej stan wewnętrzny. Wiera Iwanowna pomyślała o tym, jak zmieniło się jej życie. Kiedyś były jedną rodziną, ale teraz narosły między nimi bariery.
Poczuła się bezużyteczna, jak staruszka schowana gdzieś w kącie. Westchnęła, odchyliła się na krześle i zamknęła oczy, jakby chciała zapomnieć o tym dniu. Ale w głębi duszy wiedziała, że ta rozmowa będzie ją prześladować przez długi czas.
Następnego dnia Wiera Iwanowna postanowiła ponownie zadzwonić do syna. Martwiła się o swoje zdrowie; jej słabość stawała się nie do zniesienia, a każdy oddech był dla niej bolesnym wysiłkiem. Ale jeszcze bardziej niepokoiła ją myśl, że dzieci nigdy nie przyjdą, jeśli nie da im jasno do zrozumienia, jak poważna jest sytuacja.
Telefon dzwonił przez coś, co wydawało się wiecznością, aż w końcu Maksym odebrał. Jego głos, jak zwykle, był suchy i rzeczowy. „Mamo, co się stało? Idę się z tobą spotkać, nie mogę długo rozmawiać”.
Wiera zebrała siły, starając się mówić spokojnie. „Maksymuszka, muszę ci powiedzieć, że naprawdę źle się czuję. Lekarze ostrzegali cię dawno temu, ale nie chciałam cię martwić…”
Yo Make również polubił
Jeśli masz bruzdy na paznokciach, oto co to mówi o Twoim zdrowiu
Przygotuj ten pyszny deser w 5 minut bez konieczności używania piekarnika
Kruszona śmietana i truskawki: przepis na kremowy i smaczny wiosenny deser
Odkrywanie cudownych korzyści bazylii: cuda, o których jeszcze nie słyszałeś