„Vanesso, odłóż telefon i pomóż mi z sosem” – warknęła moja macocha, Clare, z drugiego końca kuchni, głosem tak ostrym, że można nim było ciąć szkło.
Napięcie w naszym domu w Denver było gęste jak melasa. Było Święto Dziękczynienia, ale coś było nie tak. Nazywam się Vanessa McBride, mam 21 lat i jestem studentką trzeciego roku na Uniwersytecie Stanowym Kolorado, gdzie studiuję kryminologię. Zawsze marzyłam o zostaniu agentką FBI. Ironia tego marzenia wkrótce miała stać się oczywista.
Mój ojciec, Thomas McBride, prowadził dobrze prosperującą firmę importowo-eksportową. A przynajmniej tak mi się zdawało. Wydawał się inny, odkąd trzy lata temu poślubił Clare – bardziej skryty, bardziej paranoiczny.
Przez okno w kuchni zauważyłem ciemny sedan zaparkowany po drugiej stronie ulicy. Stał tam cały ranek, a moje wykształcenie w zakresie prawa karnego przyprawiało mnie o ciarki. Miałem nieodparte wrażenie, że ktoś nas obserwuje.
Mój telefon zawibrował na blacie. Nieznany numer. Prawie go zignorowałem, ale coś mnie tknęło, żeby spojrzeć. Wiadomość zmroziła mi krew w żyłach.
Odejdź natychmiast. Nie mów nic nikomu przy stole, zwłaszcza ojcu.
Moje myśli krążyły wokół ostatnich kilku miesięcy. Dziwne pytania taty o moją tożsamość, konta bankowe, numer ubezpieczenia społecznego, wszystko w „celach ubezpieczeniowych”. Sposób, w jaki kazał mi podpisywać dokumenty, które rzekomo dotyczyły kredytów studenckich, ale nigdy nie pozwolił mi ich przeczytać.
Mój telefon znowu zawibrował. Ten sam numer.
Agenci FBI są na miejscu. Kiedy dam sygnał, natychmiast idź do swojego pokoju. Nikogo nie ostrzegaj. Twoje życie od tego zależy.
Moje ręce zaczęły drżeć. Agenci FBI? Czego oni mogą chcieć od naszej rodziny?


Yo Make również polubił
Co zrobić, aby woda w beczce do podlewania nie kwitła: proste sztuczki
15 minut spaceru dziennie rewolucjonizuje Twoje ciało i umysł: Oto dlaczego
Najlepszy sposób na bezproblemowe obieranie jajek na twardo
„Proszę, przyjdź po mnie, nie mogę już tego znieść” – telefon od mojej córki o 2 w nocy zawiózł mnie do jej domu na farmie, gdzie złapałem ją za rękę na noszach i obiecałem, że jej nie puszczę