Była po prostu kolejną twarzą w tłumie, schowaną na miejscu 14A. Dla przypadkowego obserwatora była zupełnie zwyczajna – cicha kobieta pochłonięta stronami powieści w miękkiej oprawie, zajmująca się swoimi sprawami. Nikt na pokładzie nie miał najmniejszego pojęcia, kim ona naprawdę jest.
Ale ta anonimowość miała się rozsypać w chwili, gdy oba potężne silniki zgasły nad poszarpanymi szczytami gór. Nagle sto osiemdziesiąt pięć dusz było zaledwie kilka minut od gwałtownej śmierci. Wtedy właśnie kobieta z 14A wstała, weszła w chaos kokpitu i pomogła sprowadzić umierającą maszynę z powrotem na ziemię. A wysoko nad rozgrywającą się katastrofą myśliwce F-22 krążyły niczym drapieżne ptaki, nadając jeden sygnał wywoławczy, który domagał się natychmiastowego szacunku: Żmija.
Boeing 777 płynnie leciał na wysokości 37 000 stóp (ok. 11 000 m), zawieszony nad granitowym grzbietem Gór Skalistych. Niebo było przenikliwie błękitne, a świat w dole wydawał się spokojny. Lot 831, lecący z Seattle do Dallas, przewoził na pokładzie 185 pasażerów wraz z dwunastoosobową załogą.
To była typowa operacja w czwartkowe popołudnie, rutynowa podróż, która tysiące razy dziennie odbywa się w amerykańskiej przestrzeni powietrznej. W kabinie panowała atmosfera prozaicznego komfortu. Pasażerowie drzemali z lekko otwartymi ustami, pochłonięci najnowszymi filmami pokładowymi lub zagłębiali się w lekturę książek. Stewardesy sprawnie poruszały się między przejściami, rozdając napoje i uprzejmie się uśmiechając.
Wszystko wydawało się całkowicie bezpieczne, zupełnie normalne. Kate Morrison, siedząca przy oknie w rzędzie 14, przewracała kartkę, rozkoszując się samotnością. Miała około dwudziestu lat, była ubrana swobodnie w wygodne dżinsy i granatowy sweter z warkoczowym splotem. Jej blond włosy były związane w praktyczny kucyk, okalający twarz bez makijażu.
Dla siedzących wokół niej nieznajomych wyglądała jak studentka wracająca na kampus albo młoda profesjonalistka wracająca do domu po podróży służbowej. W jej zachowaniu i wyglądzie nie było absolutnie nic, co sugerowałoby, że jest kimś wyjątkowym. Kate od sześciu godzin podróżowała komercyjnymi liniami lotniczymi, mając przesiadkę w Seattle, aby wrócić do domu w Teksasie.
Była wyczerpana, ale to było dobre zmęczenie – satysfakcjonujące znużenie. To były jej pierwsze wakacje od dwóch lat, tydzień spędzony na wędrówce po dziewiczych, pachnących sosnami szlakach stanu Waszyngton. Teraz jej jedyną ambicją było otworzyć drzwi wejściowe, przytulić rodzinę i paść na łóżko.
Nikt z pasażerów ani załogi nie wiedział, że Kate Morrison to w rzeczywistości kapitan Kate „Viper” Morrison, jedna z najbardziej elitarnych lotniczek Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych. Jej CV było wręcz legendarne. Pilotowała F-16 i zaawansowanego F-22 Raptor w strefach działań wojennych, wylatała ponad 3000 godzin i otrzymała odznaczenie za odwagę i precyzję techniczną.
Jej znak wywoławczy, Viper, był wypowiadany z szacunkiem w całej społeczności lotnictwa wojskowego, znanej jako należąca do jednego z najlepszych pilotów swojego pokolenia. Ale dziś oficjalnie była na urlopie. Ubrana w cywilny strój, starała się być po prostu kolejną pasażerką. Celowo pominęła swój stopień wojskowy podczas wejścia na pokład.


Yo Make również polubił
Zostałem wysłany na misję, gdy szeryf zawołał: „Twoja siostra jest na ostrym dyżurze – nie chcesz widzieć, co zrobił twój szwagier”. Podał mi swoją odznakę i powiedział, że skończył. „Tylko ty możesz to naprawić” – wyszeptał. Wróciłem do domu z jedną myślą: dopilnuj, żeby mu to nigdy nie uszło na sucho.
Ciasto czekoladowe w 2 minuty, SUPER SZYBKIE!!!
„Uciekaj stąd!” – krzyczała – dopóki bezdomna dziewczyna nie zdjęła jej kaptura…
Witam Usuwamy nieaktywnych członków z grupy. Powiedz cokolwiek, aby pozostać aktywnym