Olga Kuzniecowa dała rodzinie Sidorowów coś więcej niż tylko zdolność chodzenia. Dała im nadzieję, marzenia i wiarę, że niemożliwe może stać się możliwe, jeśli tylko znajdzie się właściwe podejście i nigdy się nie podda. A kiedy Andriej zasypia, ostatnią rzeczą, jaką słyszy, jest cichy oddech synów, którzy jutro się obudzą, pobiegną na śniadanie i zaplanują nowe przygody.
Zwykłe dzieci, żyjące zwyczajnym, radosnym życiem. A rano, jak zawsze, powita je Olga, kobieta, która nauczyła całą rodzinę wierzyć w cuda i nie bać się marzyć. Minęło kolejne pół roku.
Bliźniacy Sidorov przygotowywali się do pójścia do zwykłej szkoły, co dwa lata temu wydawałoby się niemożliwe. Andriej siedział w gabinecie dyrektora prestiżowej prywatnej szkoły w Kijowie, obserwując rozmowę kwalifikacyjną swoich synów.
„No więc, Iwanie” – zwrócił się młody nauczyciel do starszego bliźniaka – „powiedz mi, co lubisz robić najbardziej”. „Lubię uczyć się o samolotach” – odpowiedział chłopiec z entuzjazmem – „i grać w piłkę nożną z Maksymem. Lubię też pomagać Oldze w robieniu śniadania”.
Ona uczy nas, jak prawidłowo ubijać jajka. Maksym, zawsze spokojniejszy, dodał: „A ja kocham muzykę, gram na pianinie”. „Olga mówi, że mam dobry słuch”.
Dyrektorka szkoły, starsza kobieta o życzliwych oczach, uśmiechnęła się. „Panie Sidorov, pańscy chłopcy robią wspaniałe wrażenie. Są towarzyscy, ciekawi świata, a ich rozwój jest w pełni zgodny z normami wiekowymi.
Z przyjemnością zobaczymy ich w naszej szkole”. Po spotkaniu, gdy wracali do domu, Iwan zapytał: „Tato, dlaczego ta ciocia była taka zaskoczona, kiedy powiedziałeś jej o lekarzach?” Andriej spojrzał na swoich synów w lusterku wstecznym.
Siedzieli w zwykłych fotelikach samochodowych, machając nogami, wyglądając jak zwyczajne pięciolatki. „Widzisz, Iwan, kiedy byłeś mały, lekarze myśleli, że będziesz miał problemy z tym, co inne dzieci potrafią”. „Ale teraz potrafimy wszystko” – oznajmił z dumą Maksym.
„Prawie wszystko” – poprawił go brat. „Jeszcze nie umiem jeździć na rowerze”. „Olga mówi, że tego też można się nauczyć” – odpowiedział Maksym.
Tego wieczoru Andriej zadzwonił do swojej siostry Marii, która mieszkała we Lwowie. Nie widziała siostrzeńców od dwóch lat, odkąd chłopcy wciąż poruszali się na wózkach inwalidzkich. „Andriej, nie uwierzysz, jak bardzo chłopcy się zmienili” – powiedziała po rozmowie wideo z bliźniakami.
„To po prostu zupełnie normalne dzieciaki. Jak to się stało?” „Olga” – odpowiedział prosto Andriej, wierząc, że niemożliwe jest możliwe.
Maria zrobiła pauzę, po czym powiedziała: „Wiesz, pracuję w organizacji charytatywnej, która pomaga rodzinom z dziećmi o specjalnych potrzebach. Czy mogłabym skontaktować się z tą Olgą? Może jej doświadczenie mogłoby pomóc innym rodzinom”.
Pomysł zaintrygował Andrieja. Następnego dnia rozmawiał o tym z Olgą. „Panie Sidorow” – powiedziała, rozważając propozycję – „z przyjemnością podzielę się swoim doświadczeniem”.
Ważne jest jednak, aby zrozumieć, że nie ma jednego uniwersalnego podejścia. To, co sprawdziło się u Ivana i Maxima, może nie sprawdzić się u innych dzieci. Każdy przypadek jest wyjątkowy.
„Ale zasada pozostaje ta sama” – zapytał Andriej. „Patrz na dziecko jak na dziecko, a nie jak na diagnozę”. Olga się uśmiechnęła.
Tak, to podstawa wszystkiego. Ale jest jeszcze coś ważnego. Musisz nauczyć się słuchać dzieci.
Często wiedzą o sobie więcej, niż nam się wydaje”. Miesiąc później Olga zorganizowała swoje pierwsze seminarium dla rodziców dzieci ze specjalnymi potrzebami. Sala ośrodka charytatywnego była pełna.
W spotkaniu wzięło udział ponad 50 rodzin z różnych regionów. Andriej siedział w pierwszym rzędzie z Iwanem i Maksymem. Chłopcy mieli być żywymi przykładami tego, o czym Olga będzie opowiadać.
„Witajcie” – zaczęła, stając przed mikrofonem. „Nazywam się Olga Kuzniecowa i chcę opowiedzieć wam historię dwóch chłopców, którzy nauczyli mnie najważniejszej rzeczy w moim zawodzie”. Opowiedziała o tym, jak poznała bliźniaków Sidorov, o prognozach medycznych i o swoich pierwszych miesiącach w pracy.
Ale przede wszystkim mówiła o tym, jak ważne jest dostrzeganie potencjału tam, gdzie inni widzą ograniczenia. Trzy lata temu Ivan marzył o zostaniu pilotem, ale nie mógł ustać na nogach. Dziś nie tylko chodzi i biega, ale także przygotowuje się do szkoły, gdzie uczy się podstaw lotnictwa w klubie młodych techników…
Maksym kochał muzykę, ale mógł jej słuchać tylko siedząc na specjalnym krześle. Dziś gra na pianinie na stojąco, a jego nauczyciel twierdzi, że ma wyjątkowy talent. Na sali panowała absolutna cisza.
Wielu rodziców płakało, patrząc, jak ich synowie cicho bawią się zestawem konstrukcyjnym w kącie sali. Po seminarium młoda matka z czteroletnią córką podeszła do Olgi. „Nazywam się Swietłana Michajłowa” – przedstawiła się.
„To moja córka Sonia. Ma mózgowe porażenie dziecięce. Lekarze mówią, że nigdy nie będzie chodzić”.
Olga przykucnęła przed małą dziewczynką na wózku inwalidzkim. „Cześć, Soniu. Jaka piękna lalka.
„Jak ona ma na imię?” Dziewczynka uśmiechnęła się nieśmiało i wyszeptała: „Bella. To księżniczka”.
„Księżniczko Bello” – powtórzyła Olga. „Czy wiesz, że wszystkie księżniczki potrafią tańczyć?” Sonia pokręciła głową. „Nie potrafią”.
„Moje nogi odmawiają posłuszeństwa”. „Naprawdę potrafisz tańczyć samymi nogami?” – zapytała zaskoczona Olga. „Myślę, że możesz tańczyć rękami, głową, całym ciałem.
Najważniejsze to poczuć muzykę w sercu”. Włączyła delikatną melodię w telefonie i zaczęła płynnie poruszać dłońmi w rytm muzyki. Sonya obserwowała jej wyraz twarzy, a potem zaczęła nieśmiało naśladować ruch.
„Patrz” – wyszeptała Swietłana – „tańczy. Po raz pierwszy w życiu tańczy”. Do końca roku Olga pracowała już jako konsultantka z 15 rodzinami.
Nie wszystkie przypadki zakończyły się tak pomyślnie, jak w przypadku bliźniaków Sidorow, ale każda rodzina doświadczyła znaczących zmian. Mała Sonia Michajłowa nauczyła się tak pięknie tańczyć rękami, że zaproszono ją do występu w teatrze dla dzieci. Ośmioletni Misza Iwanow, który miał zespół Downa i wcześniej był wycofany i cichy, został gwiazdą szkolnego teatru.
Dziesięcioletnia Granya Wasiljewa, która ma autyzm, odkryła swój talent do rysowania i miała swoją pierwszą indywidualną wystawę. „Widzisz schemat” – powiedziała Olga na warsztatach. „Nie chodzi o metodologię”.
Chodzi o to, żebyśmy zaczęli szukać mocnych stron, zamiast koncentrować się na słabościach. Zaczniemy pytać nie o to, czego nie potrafisz, ale o to, co cię interesuje”. Andriej z dumą obserwował, jak rośnie wpływ Olgi, ale najbardziej cieszyło go to, że jego synowie dorastali w atmosferze, w której odmienność innych dzieci była akceptowana jako coś normalnego.
„Tato” – powiedział Iwan pewnego dnia po wizycie na wystawie rysunków Graniego – „dlaczego niektóre dzieci różnią się od wszystkich?”. „Co masz na myśli mówiąc „jak wszyscy”? – odparł Andriej. Iwan się zastanowił. „No, jak Maksym i ja…”


Yo Make również polubił
Chleb cynamonowy Amish
Nie wyrzucaj już więcej puszek. Oto 5 sposobów, dzięki którym zaoszczędzisz pieniądze
Psychologiczne znaczenie pozostawiania brudnych naczyń i dlaczego nie powinny się gromadzić
ciasto marchewkowe z mascarpone