„Dokąd idziesz z tą całą walizką? Kto się nami teraz zajmie?!” – oburzył się mój mąż, zauważając moje surowe spojrzenie. – Page 3 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

„Dokąd idziesz z tą całą walizką? Kto się nami teraz zajmie?!” – oburzył się mój mąż, zauważając moje surowe spojrzenie.

Wiktoria zamilkła. Rozmowa słabła – inaczej postrzegali rzeczywistość. Dla nich wszystko było normalne. Dla niej to był stopniowy upadek.

Minęło kilka dni. Pewnego ranka Wiktoria obudziła się z poczuciem, że nie da rady już dłużej. Spojrzała w sufit i zaczęła liczyć pęknięcia w tynku. Wstała i przygotowała się do pracy.

W bibliotece było cicho i przytulnie; nikt nie prosił o herbatę ani nie czepiał się śmietany. Nagle uświadomiła sobie, że te cztery godziny to jedyny czas, kiedy czuła się sobą, a nie służącą.

Nie chciała wracać do domu. Weszła do kawiarni, zamówiła kawę i usiadła przy oknie. Obserwowała przechodniów, przypominając sobie, jak trzy lata temu wyszła za mąż. Wtedy Artem pracował, opiekował się nią i marzył. Teściowa mieszkała osobno i przyjeżdżała na święta.

Zmiany zaczęły się stopniowo. Mój mąż stał się bardziej zdystansowany, częściej spotykał się ze znajomymi. Potem pojawiły się częste wizyty mamy, a potem jej ciągła obecność. Krytyka jedzenia, ubrań i rutyny. Sprzedaż mieszkania i przeprowadzka stały się punktem bez odwrotu. Teraz Walentyna Pietrowna rządziła salonem, a Wiktoria kuchnią.

Zwolnienie Artema było ostatecznym ciosem. Przestał szukać pracy, zostawiając wszystko na jej barkach. A jego teściowa zdecydowanie pochwalała ten układ.

Victoria dopiła kawę i wyszła na zewnątrz. Robiło się ciemno, czas wracać do domu. Ale nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Nie chciała wracać do brudnych naczyń, krytyki i ciągłego poczucia, że ​​jest nie na miejscu.

W domu, jak można się było spodziewać, powitał ją znajomy widok: Artem z joystickiem i jego teściowa robiąca na drutach.

„Gdzie byłeś tak długo?” zapytała Walentyna Pietrowna. „Czekaliśmy na ciebie. Artem jest głodny”.

— Spóźniłem się do pracy.

— Często się spóźniasz. Biblioteka zamyka się o piątej.

Bez słowa Victoria weszła do kuchni i zaczęła gotować. Pokroiła warzywa i nastawiła wodę na makaron.

„Znowu makaron?” – zajrzała Walentyna Pietrowna. „Już trzeci raz w tym tygodniu. Mój syn potrzebuje odpowiedniej diety”.

— Co będziesz jadł?

„Nie wiem, wymyśl coś” – teściowa skrzyżowała ramiona na piersi. „Gospodyni powinna stworzyć menu, a nie wciskać wszystkim to samo”.

Wiktoria kontynuowała siekanie warzyw w milczeniu. Nóż uderzał równo o deskę do krojenia, krojąc pomidory i ogórki w równe kostki. Ruchy były uspokajające – mechaniczne, niemal medytacyjne.

Walentyna Pietrowna była szczególnie rozmowna podczas kolacji.

Rozmawiałam dziś z Tamarą Iwanowną, sąsiadką. Opowiadała mi, jaką mają cudowną synową – prawdziwy skarb! Gotuje jak marzenie, sprząta codziennie i oddaje rodzinie wszystkie swoje pieniądze. Mówi, że nie kupuje sobie niczego ekstra.

Artem skinął głową, nie odrywając wzroku od talerza:

— On postępuje słusznie. Rodzina jest ważniejsza niż osobiste kaprysy.

„Dokładnie” – wtrąciła matka. „A niektóre żony myślą tylko o sobie: nowe sukienki, kosmetyki… A mąż i dzieci zadowalają się tym, co zostało”.

Wiktoria spojrzała w górę:

— Na co je wydam? Na ubrania czy kosmetyki?

– No nie wiem… Mówię tylko, jak powinno być.

— A jak ma się zachować mąż? Pracować czy leżeć na kanapie?

Teściowa się spięła, jej brwi ściągnęły się nad grzbietem nosa.

„Mój syn szuka odpowiedniego miejsca. Nie złapie pierwszej lepszej pracy, jak niektórzy ludzie”.

— Szuka już siedem miesięcy?

— Nigdy nie wiadomo? Dobrej pracy tak szybko nie znajdziesz.

— Możesz więc wziąć tymczasowy, podczas gdy będziesz szukać tego głównego.

– Dlaczego? Mamy twoje dochody.

„To  mój  dochód. A rodzina to nasza wspólna odpowiedzialność”.

„O czym ty mówisz?” Walentyna Pietrowna podniosła głos. „Rodzina to jedność; kto może, wspiera ją”.

– To niech Artem weźmie się do pracy.

„On pracuje – on szuka. Kiedy to znajdzie, wszystko się zmieni”.

— A teraz to ja będę to wszystko dźwigać?

— Ty pracujesz, my żyjemy. Czego więcej potrzebujesz?

Wiktoria odłożyła widelec i uważnie przyjrzała się teściowej:

– Czyli moja rola polega na wspieraniu ciebie?

„Jesteś żoną mojego syna. Masz więc odpowiednie obowiązki”.

Artem w końcu oderwał się od telefonu:

„Mama ma rację. Mężczyznom trudno dziś znaleźć przyzwoitą pracę. Ale kobietom jest łatwiej”.

— Praca w bibliotece na pół etatu?

— No i co? Mamy pensję. Wystarczy nam.

– Nie dla mnie.

„Czego brakuje?” zapytał zaskoczony. „Wciąż żyjemy”.

– Jasne. Ja za wszystko płacę.

Wstała od stołu i zaczęła sprzątać naczynia. Jej ręce trzęsły się z napięcia.

„Wiktorio, co ci jest?” – odezwała się ponownie Walentyna Pietrowna. „Stałaś się taka drażliwa. Może powinnaś pójść do lekarza?”

– Nic mi nie jest.

– To nie w porządku. Robisz scenę bez powodu.

„Nie robię zamieszania. Po prostu mam już dość robienia wszystkiego samemu”.

– Jak możesz być sam? Jesteśmy rodziną!

— Tak, rodzina. Ale tylko ja pracuję. Zapłaciłem za mieszkanie. Gotuję, sprzątam i dbam o porządek. A ty po prostu to wykorzystujesz.

Teściowa podeszła bliżej i spojrzała mu w oczy:

„Wyszłaś za mąż za mojego syna. To znaczy, że musisz go wspierać. Martwi się o swoją pracę, a ty denerwujesz go jeszcze bardziej”.

– Kto mnie wesprze?

— Wspieramy Cię. Dom, rodzina, bliscy.

— Sam płacę za dach.

„Nie bądź materialistą. To nie jest najważniejsze w rodzinie”.

— Jeśli to nie ma znaczenia, to dlaczego tylko ja zarabiam pieniądze?

– Bo ty masz pracę, a Artem jeszcze nie.

— Może powinniśmy szukać aktywniej?

Walentyna Pietrowna zwróciła się do syna:

– Synu, słyszysz, co mówi do ciebie żona?

W końcu wstał z sofy i podszedł do kobiet.

– Vik, co się z tobą dzieje? Kiedyś byłeś taki wyrozumiały.

— Kiedyś pracowałeś.

— Pracowałem i będę pracował. Teraz po prostu podejmuję decyzję.

— Czy wybierasz siedem miesięcy?

„Co, myślisz, że powinienem rzucić się na pierwszą lepszą pracę, jaką znajdę? Żeby mi zapłacili?”

— Tak, pod warunkiem, że zapłacą. Żeby wyżywić rodzinę.

— Chcesz, żebym został woźnym czy ładowaczem?

— Nawet jako ładowacz, ale musisz wziąć na siebie odpowiedzialność.

— Biorę to. Szukam dobrego miejsca, gdzie będę mógł zapewnić byt wszystkim.

– Kiedy to znajdziesz?

– Wkrótce.

– Mówisz to już od siedmiu miesięcy.

Teściowa znów interweniowała:

„Przestań naciskać na syna. Widzisz, on się martwi. A ty go jeszcze bardziej denerwujesz”.

– Proszę was o wzięcie odpowiedzialności.

„Zabiera ją. Po prostu szuka przyzwoitego miejsca.”

„Odpowiedzialność to nie misja. To praca. To nie życie moim kosztem”.

„A co ty robisz?” zapytała Walentyna Pietrowna. „Ty też wspierasz rodzinę”.

– Tak, popieram. A mój mąż leży na kanapie.

„On nie leży bezczynnie, odpoczywa i szuka pracy. Człowiek potrzebuje odpoczynku”.

Wiktoria spojrzała na męża, a potem na teściową. Wiedziała, że ​​ta rozmowa nie ma sensu. Żyli we własnym świecie, gdzie wszystko było w porządku, dopóki na stole było jedzenie, a rachunki były opłacone.

„Dobrze” – powiedziała krótko. „Rozmawialiśmy”.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Ukąszenia owadów wyglądają inaczej. Rozpoznanie ich może prowadzić do szybszego leczenia i większego bezpieczeństwa.

5️⃣ online Skorpion: Opuchnięty, czerwony, bolesny z czarnym środkiem Pszczoła: Okrągły obrzęk z użądleniem Pchła: Małe ukąszenia wokół kostek/nóg Pająk: ...

Wróciłam do domu i odkryłam, że moja córka zaginęła – jej lokalizator zaprowadził mnie na lotnisko, gdzie odkryłam sekretny plan niani, który mógł ją na zawsze zabrać

Plan niani ujawniony Niania zamarła z szeroko otwartymi oczami. Przez chwilę nic nie mówiła. Potem, gdy kontrola bezpieczeństwa zbliżyła się ...

Szarlotka z 2 szklankami bitej śmietany & 2 szklanki kwaśnej śmietany

Najpierw wymieszaj miękkie masło i cukier za pomocą haka do wyrabiania ciasta, aż uzyskasz kremową masę. Mieszaj jajka, jedno po ...

Kurczak Florentine – Delikatny i Kremowy Przepis!

🍗 Krok 5: Połączenie składników Włóż kurczaka z powrotem na patelnię i polej go sosem. 🥄 Gotuj na małym ogniu ...

Leave a Comment