Będę tu codziennie. Musicie być cierpliwi. Oboje się uśmiechnęli.
To było pierwsze od miesięcy poczucie prawdziwego zwycięstwa Very. Jakby mrok, który ją otaczał przez cały ten czas, zaczął ustępować. Dni mijały, a Vera powoli, ale nieubłaganie wracała do zdrowia.
Anna przychodziła każdego ranka z przygotowanym harmonogramem. Pomagała Verze w lekkich ćwiczeniach, przynosiła smaczne i zdrowe posiłki, które przygotowywała w domu, i zawsze znajdowała czas na rozmowę. „Spróbujmy trochę poruszyć nogami” – mówiła Anna, siadając obok niej i delikatnie unosząc jedną z nóg Very.
„Słuchaj, już ci idzie lepiej niż wczoraj”. Vera westchnęła ciężko, ale posłuchała jej instrukcji. „Gdyby nie ty, nawet bym nie spróbowała” – przyznała pewnego dnia.
„Po prostu nie dajesz mi odpocząć”. „Bo wiem, że stać cię na więcej” – odpowiedziała Anna z uśmiechem. Z każdym dniem Vera zauważała, że jej ciało staje się coraz silniejsze.
Potrafiła już trochę usiąść w łóżku, potem usiąść, a potem nawet zrobić kilka kroków z pomocą chodzika. Wydawało się to niesamowite. Spójrz na siebie.
Anna była zachwycona, gdy Vera po raz pierwszy zdołała przejść z łóżka do okna. „Mówiłam ci, że dasz radę”. „Chyba jesteś czarownicą” – zażartowała Vera, ledwo łapiąc oddech.
„Albo po prostu zbyt uparta” – zaśmiała się Anna. „Uparta, a nie zawzięta.
„To zupełnie różne rzeczy”. Z każdym dniem Vera czuła, jak jej dusza ożywa wraz z ciałem. Spojrzała na Annę i zobaczyła w niej nie tylko pomocnicę, ale prawdziwą rodzinę.
Jej wdzięczność dla dziewczyny była bezgraniczna. „Wiesz, Annuszka” – powiedziała pewnego wieczoru, gdy Anna pomagała jej czesać włosy – „gdyby nie ty, dawno bym się poddała”.
A teraz nawet myślę o tym, żeby zobaczyć Paryż. Twój Paryż. Anna uśmiechnęła się, a jej oczy błyszczały.
„I zobaczysz. Zrobimy wszystko”. „Obiecujesz?” zapytała słabo Vera.
„Obiecuję” – odpowiedziała stanowczo Anna. Kilka tygodni później lekarze oficjalnie ogłosili, że Vera wraca do zdrowia. Nie była już przykuta do łóżka i mogła teraz samodzielnie poruszać się po oddziale.
Anna towarzyszyła jej w spacerze po ogrodzie szpitalnym, gdzie Wiera odetchnęła świeżym powietrzem i po raz pierwszy od dawna poczuła smak życia. Pewnego dnia, podczas takiego spaceru, Wiera zatrzymała się i spojrzała na Annę. „Annuszka, żyłam tyle lat, czekając na koniec”.
I teraz nagle wydaje się, że życie dopiero się zaczyna.” Anna wzięła ją za rękę i odpowiedziała: “Właśnie tak jest.
A teraz mamy Paryż i jestem pewna, że czeka nas mnóstwo innych przygód. Vera uśmiechnęła się, czując po raz pierwszy od dawna, że ma przed sobą przyszłość. Nadzieja, którą dała jej Anna, stała się dla niej wsparciem i teraz wiedziała, że chce znowu żyć.
Minęło kilka miesięcy od operacji i Wiera Iwanowna w końcu odzyskała siły. Z każdym dniem czuła się lepiej, dzięki wsparciu Anny i regularnym ćwiczeniom. I wreszcie nadszedł moment, o którym marzyli.
Wiera, Anna i Lidia zebrały się w małej, przytulnej kawiarni na lotnisku, czekając na lot do Paryża. „Wciąż nie mogę uwierzyć, że naprawdę lecimy” – powiedziała Lidia, ocierając łzę radości. „Wiero Iwanowno, dziękuję za ten prezent”.
„Dziękuję ci, Lydio, za taką córkę” – odpowiedziała ciepło Vera, zerkając na Annę. „Bez niej nigdy bym się nie odważyła”. Anna uśmiechnęła się i wzięła Verę za rękę…


Yo Make również polubił
Mój narzeczony pojechał na sekretną wycieczkę z moją siostrą i rodziną. Kiedy wrócili, dom był już sprzedany. Spakowałam wszystko i przeprowadziłam się za granicę… z ostatnią niespodzianką czekającą na nich w e-mailu.
Czuję się, jakbym utknął
Przepis na ciasto z nadzieniem jabłkowym
Wypij tę mieszankę, a schudniesz 4 kilogramy w zaledwie 3 dni